Benedict Ruth - Wzory kultury.pdf

(1073 KB) Pobierz
Benedict Ruth - Wzory kultury
RUTH BENEDICT
WZORY KULTURY
PrzełoŜył Jerzy Prokopiuk
Comp.ver. by Yth.
2001
1
SPIS TREŚCI
WSTĘP ........................................................ 3
Nauka o zwyczajach ................................... 4
RóŜnorodność kultur.................................. 9
Integracja kultury..................................... 15
Indianie Pueblo z Nowego Meksyku ....... 18
Dobu ........................................................... 40
Północno-zachodnie wybrzeŜe Ameryki . 52
Istota społeczeństwa ................................. 65
Jednostka i wzór kultury ......................... 73
2
WSTĘP
W ciągu naszego stulecia pojawiło się i rozwinęło wiele nowych sposobów podejścia do problemów antropologii
społecznej. Stara metoda konstruowania dziejów kultury ludzkiej na podstawie cząstkowych danych doświadczalnych,
wyrwanych ze swych naturalnych związków i pochodzących z wszystkich epok i wszystkich części świata, straciła wiele na
znaczeniu. Potem nastąpił okres gorliwych prób rekonstruowania historycznych powiązań opartych na studiach nad
występowaniem szczególnych cech kultury, uzupełnionych danymi archeologicznymi. Coraz to więcej obszarów badano
pod tym kątem widzenia. Próbowano ustalić trwale związki między róŜnymi cechami kulturowymi i korzystano z tego przy
próbach uchwycenia szerszych powiązań historycznych. Zaprzeczono moŜliwości niezaleŜnego rozwoju analogicznych cech
kulturowych, co zawsze było postulatem ogólnej historii kultury, a w najlepszym razie moŜliwości tej przyznano mało
istotną rolę. Zarówno metoda ewolucyjna, jak i analiza niezaleŜnych kultur lokalnych były nastawione na odkrycie
następujących po sobie kolejno form kulturowych. Podczas gdy z pomocą pierwszej spodziewano się skonstruować
jednolity obraz historii kultury i cywilizacji, zwolennicy drugiej, a przynajmniej najbardziej konserwatywni spośród nich,
rozpatrywali kaŜdą kulturę jako odrębną jednostkę i jako indywidualny problem historyczny.
Intensywna analiza kultur dostarczyła silnego impulsu w kierunku nieodzownej kolekcji faktów odnoszących się do
róŜnych form kulturowych. Zbierany w ten sposób materiał stwarzał obraz Ŝycia społecznego, które miało się jakoby
składać ze ściśle wyodrębnionych kategorii, jak Ŝycie gospodarcze, technologia, sztuka, organizacja społeczna, religia itp.,
natomiast trudno było znaleźć łączącą je więź. Postawa antropologa przypominała postawę wyśmianą juŜ przez Goethego:
Gdy poznać i opisać chce się coś Ŝywego,
To naprzód trzeba ducha wygnać z niego,
A wnet się części w ręku trzyma,
Tylko, niestety, spójni ducha nie ma.
Zajęcie się kulturami Ŝywymi wzbudziło silniejsze zainteresowanie całością kultury. Coraz jaśniej zdajemy sobie sprawę,
Ŝe nie moŜna zrozumieć Ŝadnej cechy kulturowej, jeŜeli wyrwie się ją z jej ogólnego kontekstu. Próba zrozumienia kultury
jako całości kierowanej przez jednorodny zespół warunków nie daje rozwiązania tego problemu. Czysto
antropogeograficzne, ekonomiczne czy jakiekolwiek inne formalistyczne podejście daje zniekształcony obraz rzeczywistości.
Pragnienie uchwycenia znaczenia jakiejś kultury jako całości zmusza nas do potraktowania opisów znormalizowanego
zachowania jedynie jako odskoczni prowadzącej do innych problemów. Musimy pojmować jednostkę jako Ŝyjącą w swej
kulturze, kulturę zaś jako przeŜywaną przez jednostkę. Zainteresowanie tymi socjopsychologicznymi problemami absolutnie
nie jest sprzeczne z podejściem historycznym. Przeciwnie, odstania procesy dynamiczne wpływające na zmiany kulturowe i
pozwala nam właściwie ocenić dane uzyskane ze szczegółowego porównania związanych ze sobą kultur.
Ze względu na charakter materiału problem Ŝycia kulturowego okazuje się często problemem wzajemnych związków
między róŜnymi aspektami kultury. W pewnych przypadkach badanie tych związków prowadzi do lepszej oceny spójności
lub braku integracji danej kultury. Wydobywa ono w sposób przejrzysty te formy integracji w róŜnych typach kultury, które
dowodzą, Ŝe związki między róŜnymi aspektami kultury układają się według najbardziej róŜnorodnych wzorów i nie poddają
się jakimś pochopnym uogólnieniom. JednakŜe badanie takie prowadzi rzadko i tylko pośrednio do zrozumienia związku
między jednostką a kulturą.
Wymaga to głębokiego wniknięcia w geniusz kultury i w wiedzę o postawach kierujących zachowaniem jednostki i grupy.
Dr Benedict geniuszem kultury nazywa jej konfigurację. W ksiąŜce tej postawiła przed nami ten właśnie problem i
zilustrowała go przykładem trzech kultur, z których kaŜdą przenika jedna dominująca idea. To podejście róŜni się od tak
zwanego podejścia funkcjonalnego do zjawisk społecznych o tyle, Ŝe chodzi w nim raczej o odkrycie fundamentalnych
postaw niŜ o funkcjonalne związki kaŜdego elementu kulturowego. Nie jest to podejście historyczne, jeśli nie brać pod
uwagę, Ŝe ogólna konfiguracja, póki trwa, ogranicza kierunki zmian, które pozostają pod jej oddziaływaniem. W porównaniu
ze zmianami treści kultury konfiguracja posiada często wysoki stopień trwałości.
Jak wykazuje autorka, nie kaŜda kultura charakteryzuje się jakimś dominującym zespołem cech, ale wydaje się
prawdopodobne, Ŝe im głębsza będzie nasza wiedza o tendencjach kulturowych, które wpływają na zachowanie jednostki,
tym wyraźniej wystąpi na jaw dominacja pewnego typu kontroli uczuć, pewnych ideałów postępowania, tłumacząca to, co z
punktu widzenia naszej cywilizacji wydawało się postawą nienormalną. Względność tego, co uwaŜamy za społeczne czy
aspołeczne, normalne czy anormalne, pokazana tu jest w nowym świetle.
Skrajne przypadki wybrane przez autorkę uwypuklają znaczenie tego problemu.
Franz Boas
Motto:
Na początku Bóg dał kaŜdemu
Ludowi po glinianym kubku,
Aby pił z niego wodę Ŝycia.
Przysłowie indiańskie
3
Nauka o zwyczajach
Antropologia to nauka o ludziach Ŝyjących w społeczeństwie. Koncentruje ona swą uwagę na tych cechach fizycznych i
technikach wytwórczych, na tych konwencjach i wartościach, które odróŜniają daną społeczność od wszystkich innych,
posiadających róŜne od niej tradycje.
Cechą wyróŜniającą antropologię spośród innych nauk społecznych jest to, Ŝe bierze ona za przedmiot gruntownych swych
studiów społeczeństwa inne niŜ nasze. Dla jej celów są jednakowo waŜne wszystkie społeczne zasady małŜeństwa i
rozmnaŜania, nawet jeśli dotyczą one np. Dajaków nadmorskich i których społeczeństwo nie posiadało historycznych
powiązań z naszą cywilizacją. Dla antropologa nasze zwyczaje i np. zwyczaje jakiegoś plemienia z Nowej Gwinei stanowią
dwa moŜliwe schematy społeczne, tyczące jednego wspólnego problemu, a jako antropolog winien on unikać
deprecjonowania jednego na korzyść drugiego. Antropolog interesuje się zachowaniem ludzkim, ale nie takim, jakie
ukształtowała nasza tradycja, lecz ukształtowanym przez wszelką tradycję. Interesuje się on szeroką gamą zwyczajów, które
znaleźć moŜna w róŜnych kulturach, a jego zadaniem jest zrozumienie, jak kultury te zmieniają się i róŜnicują, w jak
róŜnorodnych formach wyraŜają się oraz w jaki sposób zwyczaje danego ludu funkcjonują w Ŝyciu poszczególnych,
składających się nań jednostek.
OtóŜ zwyczaj nie był na ogół uznawany za przedmiot o istotnym znaczeniu. Jedynie wewnętrzna praca naszych własnych
mózgów wydaje nam się godna badania, natomiast zwyczaj to, zgodnie z naszym przekonaniem, tylko najpospolitsza forma
zachowania. W rzeczywistości jest wręcz odwrotnie. Tradycyjny zwyczaj rozpatrywany w perspektywie całego świata
stanowi masę aktów zachowania bardziej zadziwiających od tego, co pojedyncza osoba moŜe kiedykolwiek wyprodukować w
indywidualnym działaniu, jakkolwiek byłoby ono dziwaczne. Ale to jest raczej banalny aspekt sprawy. Faktem o
pierwszorzędnym znaczeniu jest przemoŜna rola, jaką zwyczaj odgrywa w doświadczeniu i przekonaniach, oraz ogromna
róŜnorodność jego przejawów.
śaden człowiek nie patrzy nigdy na świat absolutnie czystym wzrokiem. Odbiera go za pośrednictwem określonego
zespołu zwyczajów, instytucji i sposobów myślenia. Nawet w dociekaniach filozoficznych nie jest w stanie wyjść poza te
stereotypy; pojęcia prawdy i fałszu będą się ciągle dla niego wiązały z określonymi tradycyjnymi odrębnościami. John Dewey
twierdził, Ŝe rola zwyczaju w kształtowaniu zachowania się jednostki pozostaje do wpływu tej jednostki na zwyczaj
tradycyjny w takim samym stosunku, jaki zachodzi między pełnym słownictwem jej mowy ojczystej a tymi słowami z jej
dziecięcego języka, które weszły w skład mowy potocznej jej rodziny. Kiedy bada się gruntownie systemy społeczne, które
miały moŜność rozwinąć się autonomicznie, ta przenośnia zamienia się w dokładną i rzeczową obserwację. Historia Ŝycia
kaŜdej jednostki jest przede wszystkim procesem przystosowania się do wzorów i zasad przekazanych przez tradycję
społeczności, w której Ŝyje. Zwyczaje społeczeństwa kształtują doświadczenia i zachowania jednostki od chwili narodzin.
Zanim nauczy się mówić, jest juŜ małym tworem swojej kultury, a zanim dorośnie i stanie się zdolna do brania udziału w jej
działalności, zwyczaje właściwe tej kulturze są juŜ jej zwyczajami, wierzenia jej wierzeniami, trudności nie do pokonania jej
trudnościami. KaŜde dziecko urodzone w danej grupie społecznej dzieli z nią to wszystko, ale Ŝadne, urodzone w
społeczeństwie z innej części świata, nie zdoła nigdy uzyskać nawet tysięcznej tego części. Nie istnieje problem społeczny,
którego zrozumienie byłoby obowiązkiem tak waŜkim, jak obowiązek zrozumienia roli zwyczaju. Póki nie uświadomimy
sobie jego praw i odmian, podstawowe, najbardziej złoŜone sprawy Ŝycia ludzkiego muszą pozostać niezrozumiałe.
Badanie zwyczaju moŜe przynieść korzyści tylko w wypadku przyjęcia pewnych tez wstępnych, z których część była dotąd
przedmiotem gwałtownych sprzeciwów. Przede wszystkim kaŜde badanie naukowe wymaga, by nie traktować w sposób
uprzywilejowany tego czy innego elementu spośród tych, które badanie bierze pod uwagę. We wszystkich mniej spornych
dziedzinach, takich jak badanie kaktusów czy terminów lub natury mgławic, konieczną metodą badania jest zebranie i
uporządkowanie odpowiedniego materiału i zwrócenie uwagi na wszystkie moŜliwe odmiany form i kombinacji. W ten
sposób dowiedzielibyśmy się wszystkiego - co nauka ustaliła - na przykład o prawach astronomii czy zwyczajach Ŝyjących
społecznie owadów. Jedynie nauki społeczne badając człowieka ograniczyły się do badania jednej odmiany lokalnej, to jest
cywilizacji zachodniej.
Istnienie antropologii było ex definitione niemoŜliwe tak długo, jak długo tkwiły w umysłach ludzkich rozróŜnienia między
nami a ludami prymitywnymi, między nami a barbarzyńcami, między nami a poganami. Trzeba było najpierw osiągnąć ten
stopień dojrzałości, który nie pozwala juŜ przeciwstawiać naszych własnych przekonań przesądom naszych bliźnich.
Konieczne było uznanie, Ŝe instytucje, które opierają się na tych samych przesłankach, dajmy na to nadnaturalnych, trzeba
rozpatrywać razem, nie wyłączając z nich i naszych instytucji.
W pierwszej połowie dziewiętnastego wieku ten elementarny postulat antropologii nie przyszedł na myśl nawet
najświatlejszym ludziom cywilizacji zachodniej. Człowiek na przestrzeni całych dziejów bronił swej jedyności i obronę tę
uwaŜał za punkt honoru. W czasach Kopernika owa pretensja do supremacji była tak wielka, iŜ obejmowała nawet Ziemię, na
której Ŝyjemy, a czternaste stulecie odrzucało z pasją myśl, Ŝe planeta nasza ma określone miejsce w układzie słonecznym. W
czasach Darwina, oddawszy system słoneczny na pastwę wroga, człowiek wszystkimi środkami, jakie miał do dyspozycji,
walczył o jedyność swej duszy, uwaŜał ją bowiem za nie dający się pojąć rozumem atrybut dany mu przez Boga i przeczący
temu, jakoby człowiek wywodził się ze świata zwierzęcego. Ani brak ciągłości w argumentacji, ani wątpliwości co do natury
tej „duszy", ani nawet fakt, Ŝe dziewiętnasty wiek nie miał zamiaru bronić się przed braterstwem z jakąś grupą „obcą" - Ŝaden
z tych faktów nie liczył się wobec ogromnego oburzenia na zniewagę, jakiej dopuszczała się teoria ewolucji, kwestionując
pojęcie jedyności człowieka.
Obie te bitwy moŜemy uznać właściwie za całkowicie wygrane - jeśli nie juŜ, to wkrótce; tylko Ŝe cięŜar walki przesunął
się na inny front. Dziś jesteśmy juŜ gotowi zgodzić się, Ŝe obrót Ziemi dokoła Słońca czy zwierzęce pochodzenie człowieka
nie odbiera ludzkim osiągnięciom charakteru czegoś jedynego w swoim rodzaju. Jeśli zamieszkujemy jedną przypadkową
planetę spośród niezliczonych systemów słonecznych, tym większy jest nasz tytuł do chwały, a jeśli rasy ludzkie, tak róŜne,
powiązane są ewolucyjnie ze zwierzętami, wówczas dające się dowieść róŜnice między nami a nimi są tym głębsze, a
jedyność naszych instytucji tym bardziej znamienna. Ale nasze osiągnięcia, nasze instytucje są rzeczywiście czymś jedynym;
naleŜą do innego rzędu niŜ osiągnięcia i instytucje ras niŜszych i trzeba je chronić za wszelką cenę. Tak więc dziś, czy chodzi
o zagadnienie imperializmu, czy uprzedzeń rasowych, czy teŜ zrównania między chrześcijaństwem a pogaństwem, ciągle
jeszcze jesteśmy zaabsorbowani pojęciem jedyności - nie tyle zresztą jedyności ludzkich instytucji na całym świecie, o co
4
nigdy nikomu nie szło - ale jedyności naszych instytucji i osiągnięć naszej cywilizacji.
Cywilizacja zachodnia, wskutek przypadkowych okoliczności historycznych, rozprzestrzeniła się szerzej niŜ kultura
jakiejkolwiek innej grupy lokalnej z dotąd nam znanych. Narzuciła ona swe wzory większej części kuli ziemskiej i dlatego to
skłonni jesteśmy uwierzyć w jednolitość zachowania ludzkiego, do której w innych okolicznościach by nie doszło. Nawet
bardzo prymitywne ludy bywają bardziej od nas świadome roli cech kulturowych i mają po temu racje. Miały bezpośrednie
doświadczenia z innymi kulturami. Zetknęły się z ich religiami, z systemem ekonomicznym, z zakazami w dziedzinie
małŜeństwa i widziały, jak zacierają się one w obliczu kultury białego człowieka. Ludy te porzuciły jedne cechy kulturowe i
przyjęły inne, często w sposób nie dość uświadomiony, ale zupełnie dobrze zdają sobie sprawę z istnienia róŜnorodnych form
ludzkiego Ŝycia. Niekiedy za dominującą cechę białego człowieka uznają jego skłonność do współzawodnictwa handlowego
lub jego praktyki wojenne, podobnie jak to czyni antropolog.
Biały człowiek ma doświadczenia innego rodzaju. Nigdy nie spotkał się z „outsiderem", chyba Ŝe był to „outsider" juŜ
zeuropeizowany. Jeśli podróŜował, mógł objechać świat dokoła, mieszkając tylko w kosmopolitycznych hotelach. Mato wie o
innych sposobach Ŝycia niŜ własny. Jednolitość obyczaju i widoków, którą widzi wokół siebie, wydaje mu się dość
przekonywająca i kryje przed nim fakt, Ŝe w końcu jest ona tylko rezultatem historycznego przypadku. Przyjmuje bez
większych trudności równoznaczność natury ludzkiej i swych standardów kulturowych.
JednakŜe wielka ekspansja cywilizacji białych nie jest odosobnionym wypadkiem w historii. Grupa polinezyjska we
względnie niedawnym czasie rozprzestrzeniła się od Ontongu i Jawy do Wyspy Wielkanocnej, od Hawajów do Nowej
Zelandii, a plemiona mówiące językiem baniu rozciągnęły swą ekspansję od Sahary do południowej Afryki. Ale w Ŝadnym z
tych wypadków nie traktujemy owych ludów jako coś więcej niŜ rozrośniętą nadmiernie lokalną odmianę rodzaju ludzkiego.
Wielkiemu rozprzestrzenieniu
się cywilizacji zachodniej pomogły wszystkie jej zdobycze w dziedzinie transportu i szeroko rozgałęzione stosunki handlowe,
dlatego łatwo jest zrozumieć, jak do tego doszło.
Psychologiczne konsekwencje rozprzestrzenienia się kultury białych nie pozostają w Ŝadnej proporcji do konsekwencji
natury materialnej. Ta dyfuzja kulturowa na światową skalę utrudniła nam, jak nikomu dotąd, powaŜne traktowanie
cywilizacji innych ludów; nadała naszej kulturze imponującą uniwersalność, którą dawno juŜ przestaliśmy tłumaczyć
historycznie i którą interpretujemy raczej jako coś koniecznego i nieuniknionego. ZaleŜność jednostek w naszej cywilizacji od
współzawodnictwa ekonomicznego traktujemy jako dowód, Ŝe jest to pierwotna motywacja natury ludzkiej, a zachowanie
małych dzieci kształtowane w naszej cywilizacji i notowane w klinikach dziecięcych uwaŜamy za właściwą psychologię
dziecka lub sposób, w jaki młoda istota ludzka winna się zachowywać. Podobnie gdy chodzi o naszą etykę lub organizację
rodziny. Bronimy nieuchronności kaŜdej znanej nam motywacji, usiłując zawsze utoŜsamić własne lokalne sposoby
zachowania z zachowaniem jako takim czy teŜ przyjęte w naszym społeczeństwie nawyki z naturą ludzką.
Człowiek współczesny uczynił tę tezę jednym z Ŝywotnych czynników swej myśli i zachowania, ale źródeł takiego
poglądu naleŜy szukać daleko - w tym, co jest, jak się zdaje, wnioskując z powszechnego jej występowania wśród ludów
pierwotnych, jedną z najwcześniej pojawiających się znamiennych cech ludzkich, a mianowicie rozróŜnieniem jakościowym
między „moją własną", zamkniętą grupą a grupą obcą. Wszystkie plemiona pierwotne rozpoznają zgodnie kategorię
„obcych", czyli tych, którzy nie tylko nie podlegają kodeksowi moralnemu wyznaczającemu granicę danego ludu, ale którym
odmawia się w ogóle miejsca wśród ludzi. Wielka liczba potocznie uŜywanych nazw plemion, jak Zuni, Dene, Kiowa itp., to
nazwy, którymi określają się same te ludy, są to po prostu rodzinne określenia „istot ludzkich". Poza zamkniętą grupą nie ma
Ŝadnych istot ludzkich. Pozostaje to w sprzeczności z faktem, Ŝe z obiektywnego punktu widzenia kaŜde plemię otoczone jest
przez ludy współuczestniczące w jego osiągnięciach artystycznych i wynalazkach materialnych oraz w wypracowanych prak-
tykach, które rozwinęły się dzięki wzajemnej wymianie sposobów zachowania między poszczególnymi ludami.
Człowiek pierwotny nigdy ani nie rozglądał się po świecie, ani nie zauwaŜył „ludzkości" jako grupy i nie poczuwał się do
wspólnoty ze swym rodzajem. Od samego początku był prowincjuszem odgradzającym się murem od świata. Czy chodziło o
wybór Ŝony, czy wodza, pierwszym i najwaŜniejszym było rozróŜnienie między własną grupą a tymi, którzy znajdowali się
poza nią. Nie istniało dla niego nic poza własną grupą i jej stylem Ŝycia.
Człowiek współczesny, rozróŜniający ludy wybrane i niebezpieczne obce grupy, grupy, które pozostają w obrębie jego
cywilizacji, spokrewnione ze sobą genetycznie i kulturowo, podobnie jak spokrewnione są niektóre plemiona w buszu
australijskim, usprawiedliwia swą postawę jej ogromną ciągłością historyczną. Pigmeje Ŝywią takie same pretensje. Nie
wydaje się prawdopodobne, byśmy łatwo pozbyli się tak podstawowej cechy ludzkiej, ale moŜemy przynajmniej dowiedzieć
się czegoś o jej dziejach i wielorakich przejawach.
Jednym z tych przejawów, i to takim, który często uwaŜa się za zasadniczy a wywołany raczej przez uczucia religijne niŜ
przez ów bardziej rozpowszechniony prowincjonalizm, jest postawa, która powszechnie panowała w cywilizacjach
zachodnich tak długo, jak długo ich Ŝywym składnikiem pozostawała religia. RozróŜnienie między grupą zamkniętą a ludami
znajdującymi się poza nią staje się, w sensie religijnym, rozróŜnieniem między prawdziwymi wyznawcami a poganami.
Między tymi dwiema kategoriami przez tysiące lat nie było punktów stycznych. Wszelka idea czy instytucja istniejąca w
jednej była bez znaczenia dla drugiej. Wszystkie instytucje przynaleŜące do jednej religii traktowano wrogo w obrębie innej,
nader często nieznacznie tylko róŜniącej się od tamtej. Po jednej strome znajdowała się Boska Prawda i prawdziwi
wyznawcy, Objawienie i Bóg, po drugiej było miejsce tylko na grzech śmiertelny, bajki, potępionych i diabły. Nie mogło być
mowy o pogodzeniu postaw tych przeciwstawnych grup, a, co za tym idzie, o zrozumieniu, na podstawie danych
obiektywnych, istoty tak waŜnej cechy człowieka, jaką jest religia.
Odczuwamy usprawiedliwioną wyŜszość, kiedy czytamy taki opis przeciętnej postawy religijnej. Odeszliśmy juŜ
przynajmniej od stanowiska niedorzecznego i zajęliśmy się badaniami porównawczymi nad religią. Ale zwaŜywszy zasięg tej
postawy w naszej cywilizacji, przejawiającej się na przykład w formie uprzedzeń rasowych, usprawiedliwiony staje się
pewien sceptycyzm - czy dojrzałość w sprawach religii zawdzięczamy temu, Ŝe wyrośliśmy juŜ z naiwności dzieciństwa, czy
teŜ po prostu temu, Ŝe religia nie jest juŜ tą dziedziną Ŝycia, w której rozgrywają się najwaŜniejsze konflikty współczesności.
W naprawdę Ŝywych dziedzinach naszej cywilizacji zdajemy się być dalecy od tego stopnia niezaleŜności, który osiągnęliśmy
w tak duŜej mierze wobec religii.
Jest jeszcze inna okoliczność, która sprawiła, Ŝe powaŜne badania nad zwyczajami zostały podjęte późno i bez większego
zapału; jest to przeszkoda trudniejsza do pokonania niŜ omówione. Zwyczaje nie przyciągały uwagi teoretyków
społeczeństwa, poniewaŜ stanowiły właśnie istotę ich myślenia: byty soczewką, bez której nie mogliby nic zobaczyć. Wprost
proporcjonalnie do swego fundamentalnego znaczenia egzystowały poza granicami pola świadomej uwagi. W tym
zaślepieniu nie ma nic tajemniczego. Jeśli jakiś badacz zgromadził duŜo danych do badań czy to nad kredytem
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin