Słodycze.pdf

(74 KB) Pobierz
Słodycze
Słodycze
blok lubuski - smakołyk w kształcie cegły imitujący smak czekolady. Masa była
przemieszana z jakimiś odpadkami po produkcyjnymi, jakby resztkami wfli.
Bolek i Lolek – polska balonowa guma do żucia. Jak wiadomo polski przemysł
spożywczy jak dotąd nie potrafił wyprodukować gumy balonowej. Różne gumy
pojawiające się na rynku, najczęściej w kształcie irysków, były twarde, wręcz kruche i do
wzorca „Donald” było im daleko. Sytuację miał zmienić właśnie „Bolek i Lolek”. Balony
jednak wychodziły słabiutko, a smak był nijaki.
ciepłe lody – ciekawie rozwiązany problem braku chłodni w niektórych sklepach. Ciepłe
lody sprzeczne z logiką już w samej nazwie, produkowane były na bazie prawdziwego
wafelka od lodów. Był on wypełniony czymś w rodzaju stwardniałej piany o dość
sympatycznym smaku. Wszystko razem wraz z etykietka wytwórcy, zapakowane było w
celofan.
czarna perełka – były to małe brązowe groszki, uwięzione w sprytnym okrągłym
pudełeczku z cienkiego żółtego plastiku. Poprzez pokręcanie wieczkiem od pudełka,
zgrywało się otwory na bocznej ściance przez które potem poprzez intensywne
potrząsanie, wydobywało się groszki. Niestety groszki najczęściej się sklejały w jedną
bryłę i żeby je wydobyć i tak trzeba było otworzyć pudełko. Smak groszków odgrywał rolę
drugorzędną, a ważne raczej było zmaganie się z materią.
czekolada czekolado podobna – to symbol PRL-owskiej rzeczywistości. Wyroby
czekolado podobne miały zastąpić braki w podaży prawdziwej czekolady, która była
eksportowana prawie na cały świat i cieszyła się tam największym uznaniem. My tym
czasem byliśmy skazani na przeróżne wynalazki w formie czekolado podobnych bloków,
czekolad, cukierków, polew. Żeby forma pasowała do treści, stosowano często „etykiety
zastępcze”. Z Węgier sprowadzano czekolado podobne "Afrikany". W drugiej połowie lat
70-tych zasadniczo występowały 2 rodzaje polskiej czekolady: Amatorska - mleczna
czekolada w fioletowym opakowaniu z dużą literą A na opakowaniu oraz Wyborowa -
gorzka (lubili ją wyłącznie dorośli) w jasno zielonym opakowaniu.
Donald – (guma do żucia, balonówa) produkt dostępny wyłącznie u „prywaciarzy” czyli
wszelkiego rodzaju budkach warzywnych i bazarach, ewentualnie w Pewexach.
Pakowana w kolorowe błyszczące papierki z wizerunkiem Kaczora Donalda i co
najważniejsze dołączona była do niej historyjka obrazkowa z postaciami Disneya.
Historyjki zbierało się, i wymieniało między sobą , a charakterystyczny zapach gumy
długo przywoływał przyjemne wspomnienia. Często, gdy guma już traciła smak, nie była
wyrzucana tylko zasilana kolejną. Normy przewidywały jednoczesne żucie do czterech
gum. Alternatywnie żuło się gumy-kulki sprzedawane w długich foliowanych
1
opakowaniach (jakby na metry). Sprzedawca odcinał żądaną ilość gum. Wszystkie gumy
można było uszlachetniać przez jednoczesne rzucie grafitu kolorowej kredki, co
nadawało gumie piękny jaskrawy kolor.
draże indyjskie – znalazły się w tym spisie głównie ze względu na niezapomnianą
nazwę. Były to orzeszki oblane jakąś brązową substancją.
dropsy – protoplasta „mentosów”, chociaż pozbawiony jakiejkolwiek reklamy, znany
każdemu mieszkańcowi naszego kraju. Występowały w najróżniejszych smakach i
kolorach, miały jednak zawsze jedna wspólna cechę – bardzo trudno było usunąć z nich
opakowanie. Papierek w który były zawijane odklejał się często dopiero w ustach.
herbatniki – sama nazwa jednoznacznie kojarzy mi się z trudnymi czasami. Co to są
herbatniki wyjaśniać nikomu nie trzeba. Dawniej jednak herbatniki to bywało drugie
śniadanie w szkole, wykwintny poczęstunek dla gości, suchy prowiant na wycieczkę,
nagroda w szkolnym konkursie. Niewątpliwą zaletą herbatników było to, że zawsze
można było je kupić.
iryski – małe kostki zawijane w papierki jak paczuszki, wykonane z masy podobnej do
„krówek” tylko twardsze. O ile nie leżały z byt długo gdzieś w magazynach, to bardzo
ładnie się żuły, i zyskiwały miano „mordoklejek”, przestarzałe były kruche i nie miały już
takiej wartości. Konkurowały z nimi „toffi”.
kukułki – bardzo poszukiwane cukierki, w kształcie landrynki. Ale to jedyne
podobieństwo. Były brązowe z białymi paseczkami, nadziewane jakimś alkoholem.
Bardzo smaczne. Często wystawiane na stół jako stały element dekoracyjny.
lizaki – występowały w dwu wersjach: 1- okrągłe, płaskie , z kolorowym wzorkiem w
kształcie kwiatuszka w środku, na drewnianym patyku, zawijane w celofan. 2 – w
kształcie kogucika, z czerwonej masy, na drewnianym patyku, nie pakowane. Później
pojawiły się lizaki na plastikowych patyczkach. Były to owalne, jakby rozpłaszczone
dropsy na patyku, pakowane w zgrzewany celofan. No i oczywiście „Kojaki” dziś znane
jako „lili-pops”. Regionalnie występowały też lizaki z żołnierzykiem. Lizak przypominający
smoczka, zamiast patyczka posiadał plastikową figurkę żołnierzyka lub Indianina.
lody „Bambino” - były to lody na patyku o smaku śmietankowym. Loda należało spożyć
w możliwie najkrótszym czasie najlepiej zachłannymi „gryzami” , w przeciwnym razie lód
spadał na ziemię, a my zostawaliśmy z samym patykiem. W najlepszym razie mieliśmy
rękę umazaną po łokieć. Udoskonalona wersja tego loda, która miała być pozbawiona
już opisanych wyżej defektów, nosiła nazwę „ Calipso ”. Tu producent w ogóle
zrezygnował z instalowania patyka, obarczając tym zadaniem konsumenta. Jak
przypomina znakomity badacz tematu i specjalista od mrożonek Mateusz F. ,dołączony
do paczki patyczek był płaski, taliowany i doskonale przyjął się w gabinetach lekarskich
jako przyrząd do badania gardła i powiększonych migdałków. Nabywca loda mógł
2
samodzielnie podjąć decyzję, czy zje go patyczkiem-łyżeczką, czy też podejmie śmiałą
próbę nabicia loda na patyk. Decyzję należało podjąć w oparciu o panujące warunki
atmosferyczne i stopień zmrożenia loda. Praktyka wskazywała na korzystanie z
pierwszej metody, choć po kilku minutach trzymało się w garści roztopioną breję, to
jednak straty na lodzie były i tak mniejsze niż w przypadku niefachowego nabicia na
patyk. Wprowadzone na krótko lody "Śnieżki" oklejone z obu stron wafelkami, nie
rozwiązały nabrzmiałych problemów spożycia loda. Dalszych doświadczeń na lodach
nie prowadzono. (specjalne podziękowania za udostępnienie swoich wieloletnich badań
nad lodem w PRL, dla Mateusza F.)
lokomotywka - plastikowa, przeźroczysta lokomotywka wypchana różnokolorowymi
groszkami o smaku kwaskowym. Groszki zazwyczaj posklejane. Bardzo intensywny
barwnik skutecznie farbował dłonie i język.
miętówki - Kupowało się na kg, zrobione ze sprasowanego, białego, miętowego
proszku, zrobionego na kształt okrągłej, średniej wielkości tabletki. Pani sklepowa,
zwykle pakowała te miętówki do papierowej torebki, która od wewnątrz po jakimś czasie
była pokryta odsypującym się z cukierków białym proszkiem a także łapka sięgająca po
te miętówki również nabierała białego koloru. Miętówki się zwykle ssało, szybko się
rozpuszczały. /derfic/
misie – żelowe misie przywożone z NRD. Funkcjonowały też pod nazwą HARIBO.
Bardzo popularne i często uważane za smaczne. W jednostkach handlu
nieuspołecznionego (prywatne budy, zieleniaki), sprzedawane na sztuki.
mleko skondensowane w tubkach – nie przypadkiem znalazło się w dziale słodyczy.
Każdy doskonale wiedział, że inne użycie tego smakołyku, jak bezpośrednie wtłoczenie
do organizmu, było by czystą stratą. Stratą niewybaczalną tym bardziej, że mleczko było
praktycznie nie do zdobycia. Występowało także w wersji czekoladowej.
obwarzanki – małe, twarde obręcze upieczone z mąki z wodą, nawlekane na papierowe
sznureczki. W sklepach leżały przeważnie blisko pieczywa, jeden z podstawowych
artykułów wszelkich odpustów i festynów. Coś niby chipsy.
Pańska Skórka – różowo-biała substancja o konsystencji „krówki”, zawijana w papierek,
sprzedawana pod kościołami i na odpustach. Trzymana w koszach przez babcie w
chustkach na głowie.
pastylki pudrowe – czyli namiastka oranżady w proszku w formie dropsa. Rekordziści
potrafili zjeść jednorazowo 0.5kg tego przysmaku. Piekł po nich język.
prażynki - wersja "beta" chipsów. Wykonane z ziemniaków prażone krążki, przesiąknięte
tłuszczem. Miały tą zaletę, że po zjedzeniu całego opakowania, na jakiś czas nabierało
3
się do nich obrzydzenia, co niewątpliwie było z korzyścią dla wątłego młodego
organizmu.
Prince polo – to samo co dzisiaj, chociaż w innym opakowaniu. Już wtedy można było
się dzielić wszystkim, „ale nie moim Prince polo”. Dobry produkt nie wymaga reklamy.
ryż dmuchany – sprzedawany w foliowych podłużnych torebkach. Zjadany garściami
pchanymi do ust. Na krótko pojawił się w wersji ze słodką kolorową polewą.
słonecznik - wszyscy chodzili i skubali, starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni, studenci i
robotnicy. Na ulicach można było trafić na staruszki handlujące łuskanymi nasionami
zawiniętymi w tutki z gazety.
smakołyk warszawsk i - wyrób czekoladopodobny w formie bloku.
suchary - grube ciasteczka z kminkiem o twardości hartowanej stali. Pakowane w
pergaminowy papier z obwolutą po 4 szt.
szyszki - wiele smakołyków wykonywało się domowym sposobem. Umiejętności takie
zdobywało się już w szkole na ZetPeTach. Oto ciekawy przepis przysłany przez Magdę
S.: "Na zajęciach praktyczno-technicznych w szkole (tak się niegdyś nazywały lekcje
służące uczeniu się wykonywania przedmiotów, które w normalnych warunkach można
by po prostu kupić w sklepie) nauczyłam się robić SZYSZKI. Topiło się irysy i krówki z
margaryna, do gorącej masy wsypywało się ryz nadmuchiwany (w Kielcach mówiono
"preparowany") i z cieplej jeszcze mieszaniny wyżej wymienionych składników kleiło się
kule, jaja, itp. - jako oryginalne słodycze, urozmaicenie od "wyrobów czekolado
podobnych". Gdyby nie zmiany ustrojowe, do tej pory umieli byśmy już pewnie dmuchać
ryż.
Turbo – guma do żucia sprowadzana potajemnie z Turcji. Wsławiła się tym , że
zawierała związki rakotwórcze. Takie „turbo” doładowanie.
wafle – kwadratowe wafle ze wzorkiem w kratkę, zjadane na sucho lub smarowane
dżemem i cięte na małe kawałki niby ciasteczka.
wata cukrowa – Wytwarzana na oczach klienta w specjalnych machinach. Do
kręcącego się bębna sypało się cukier, następnie drewnianym patykiem wybierało się
powstała na skutek temperatury, cukrową watę. Dostępna przed kościołami, na
odpustach i wesołych miasteczkach.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin