Mały konspirator i leninowskie normy.pdf

(73 KB) Pobierz
Mały konspirator i leninowskie normy – Stanisław Michalkiewicz
Mały konspirator i leninowskie normy – Stanisław
Michalkiewicz
Aktualizacja: 2011-03-8 12:39 pm
Ponieważ podczas pielgrzymki ad limina, jaką rząd premiera Tuska odbył do Izraela, a ściślej – do
Jerozolimy, której większość państw świata – w tym również Polska – za stolicę Izraela nie uznaje –
więc ponieważ podczas tej pielgrzymki Władysław Bartoszewski, nie wiedzieć czemu tytułowany
profesorem ”, zdradził tajemnicę, że wszystkie cztery ugrupowania parlamentarne w Polsce wprost
prześcigają się w okazywaniu bezcennemu Izraelowi przyjaźni – chwilowo nie było o co toczyć
potępieńczych swarów – wydarzeniem tygodnia stało się wyjście posła Błaszczaka ze studia Radia Zet
zanim jeszcze pani red. Monika Olejnik zakończyła przesłuchanie, nie wiedzieć czemu nazywane
audycją ”. Taka samowola posła Błaszczaka wywoła oczywiście zgorszenie całego Salonu i niechybnie
spotka go teraz z jego strony ostracyzm – ale to jeszcze nic w porównaniu z karą pieniężną, jaką za
podobną demonstrację nałożył na mnie niezawisły sąd, kiedy samowolnie, to znaczy – bez pozwolenia,
opuściłem gmach sądu. „ Stąd nauka jest dla żuka ” żeby od wszelkich funkcjonariuszy publicznych
trzymać się jak najdalej tym bardziej, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż 20-letni okres
pieriedyszki się kończy i powraca kolejne zlodowacenie. Trawestując popularną w swoich czasie
piosenkę można by zaśpiewać, że „ udało nam się raz złapać oddech, następna szansa będzie za sto
lat!
Ja kiedyś też dostałem telefoniczne wezwanie na przesłuchanie do TVN i może siłą inercji bym poszedł,
ale w samą porę przypomniałem sobie instrukcję „ Mały Konspirator ”, jaką jeszcze w latach 70-tych
Czesław Bielecki opracowali dla potrzeb opozycjonistów. Radził im tam między innymi, żeby w razie
telefonicznego wezwania na przesłuchanie domagali się formalnego wezwania na piśmie, z numerem
sprawy, zaznaczeniem przepisu kodeksu karnego, osoby podejrzanej, no i oczywiście – w jakim
charakterze wzywany jest wzywany – czy podejrzanego, czy świadka, czy kogoś jeszcze innego.
Przestrzegał, by nie traktować serio świstków, na których milicja czy SB wpisywała, że wzywa „ w
sprawie urzędowej ”, bo rzeczywiście – kodeks postępowania karnego, podobnie jak konstytucja ZSRR,
nakazywał przestrzeganie tych wszystkich procedur, ale ani milicji, ani SB-kom, ani tym bardziej –
obywatelom nie przychodziło do głowy, by traktować to serio.
Toteż kiedy podjudzeni przez „ Małego Konspiratora ” opozycjoniści zaczęli domagać się przestrzegania
procesur przewidzianych w kodeksie, zdziwienie SB-ków nie miało granic. Więc kiedy uprzejmy pan
redaktor wezwał mnie przez telefon na przesłuchanie do TVN, odpowiedziałem mu, że oczywiście się
stawię, wszelako pod warunkiem, że otrzymam formalne wezwanie na piśmie, z zaznaczeniem numeru
sprawy, przepisu kodeksu, nazwiska głównej osoby podejrzanej, no i oczywiście – w jakim charakterze
jestem wzywany – czy podejrzanego, czy świadka, słowem – postąpiłem zgodnie z instrukcją zawartą w
Małym Konspiratorze ”. Pan redaktor był niezmiernie zdziwiony, podobnie jak przed 33 laty SB-cy – ale
wyjaśniłem mu, że transformacja ustrojowa – transformacją, a porządek musi być.
Od tamtej pory – a było to ładnych parę lat temu – już nigdy nie dostałem z TVN ani telefonicznego, ani
formalnego wezwania. Dopiero ostatnio otrzymałem z niezawisłego sądu powiestkę i pozew o ochronę
dóbr osobistych, jaki w imieniu TVN sporządził pan prof. Piotr Kruszyński i pani mec. Izabela
Kruszyńska-Świątek. Nieomylny to znak, że co ma wisieć – nie utonie i że mimo upływu 33 lat surowa
ręka sprawiedliwości ludowej znowu groźnie się nade mną wzniosła, by, wprawdzie z opóźnieniem
spowodowanym pieriedyszką, niemniej jednak wroga ludu dosięgnąć, zgodnie z rotą ówczesnej
przysięgi wojskowej: „ a gdybym nie bacząc na tę uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec
ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej ”. A ja rzeczywiście
1
złamałem, bo ośmieliłem się wystąpić zarówno przeciwko przewodniej roli Polskiej Zjednoczonej Partii
Robotniczej, jak i sojuszowi ze Związkiem Radzieckim, który według spiżowych słów Mieczysława
Moczara, „ dla partyjniaków ” zawsze był i pozostanie „ prawdziwą ojczyzną ”. Kto by pomyślał, że
Nemezis dziejowa, w charakterze postillon d’amour przybierze sobie pana prof. Piotra Kruszyńskiego i
panią mec. Izabelę Kruszyńską-Świątek?
Mniejsza wreszcie o mnie, bo zachodzę w głowę, dlaczego właściwie nasi Umiłowani Przywódcy
biegają w podskokach do tych wszystkich telewizji i poddają się przesłuchaniom. Jestem pewien, że nie
dostają formalnych wezwań, zgodnych z wymaganiami odnotowanymi w „ Małym Konspiratorze ”, więc
odmowa stawiennictwa nie pociągnęłaby dla nich żadnych prawnych konsekwencji. Być może obawiają
się, że jeśli się nie stawią i nie pokażą w telewizji, to lud o nich zapomni, nie zostaną ponownie wybrani i
przez następne 4 lata będą musieli wydłubywać kit z okien. Wszystko to oczywiście być może, ale
gdyby tak przestali poddawać się przesłuchiwaniom, to telewizyjni funkcjonariusze musieliby
onanizować się wzajemnie we własnym gronie – a wtedy nie jestem pewien, czy nawet „ młodzi,
wykształceni, z wielki miast ”, chociaż mają strusie żołądki, chcieliby się katować takimi widowiskami. W
tej sytuacji jedyna rzecz, jaka może ich skłaniać do szlajania się po tych wszystkich telewizjach, to
pragnienie sprostania leninowskim normom życia partyjnego, zwłaszcza w zakresie utrzymywania więzi
z masami.
Jak wiadomo, odchodząc od nas nakazał nam towarzysz Lenin za wszelką cenę utrzymywać więź z
masami, bo jak tylko partia zaczyna tracić więź z masami, to zaraz zaczynają się zgryzoty. Akurat
wchodzi na ekrany film o Janku Wisniewskim, co to „ padł ”. No dobrze – ale dlaczego on „ padł ”? Ano
dlatego, że w roku 1970 partia chwilowo utraciła więź z masami i dopiero Edward Gierek musiał
zapytać: „ pomożecie? ”, na co Lech Wałęsa odpowiedział: „ pomożemy! ” i w ten sposób więź partii z
masami ponownie została nawiązana. Cóż jednak z tego, skoro w roku 1980 partia ponownie utraciła
więź z masami, aż zaczęła ją odzyskiwać w roku 1993, by ponownie ją odzyskać w roku 2001. Niestety
Lew Rywin przyszedł do Adama Michnika i partia znowu utraciła więź z masami, by właśnie teraz, nie
bez udziału niezawodnego Lecha Wałęsy, na naszych oczach ponownie ją odzyskiwać. Kiedy tak, to
nie ma rady; każdy, kto chce pozostać Umiłowanym Przywódcą, musi poddawać się przesłuchaniom aż
do samego końca – jakikolwiek by on nie był.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton tygodnik „Nasza Polska” 8 marca 2011
2
Zgłoś jeśli naruszono regulamin