Colin Forbes - Cykl-Tweed 22 - Burza krwi.pdf

(1806 KB) Pobierz
844200134.001.png
844200134.002.png
Prolog
Tweed jadł znakomitą solę z Dover w towarzystwie bardzo pięknej i bardzo
przestraszonej kobiety. Przyglądał się jej przez szerokość stolika. Miała gęste
jasne włosy opadające na odsłonięte ramiona.
Piękno jej ciała podkreślała droga, obcisła fioletowa suknia. Uniósł w górę
kieliszek wina, ale nie przyłożył go do ust.
- Wydaje mi się pani osobą bardzo potrzebującą opieki - zarzucił haczyk. -
Martwi panią coś... czy może ktoś? Bob Newman sugerował, że nalegała pani na
spotkanie, by poprosić mnie o radę.
- Jest pan zastępcą dyrektora SIS, był pan jednym z najsłynniejszych
detektywów starego Scotland Yardu. Oczywiście, że chcę pana prosić o radę.
Niepokoi mnie uwaga, jaką zwrócił na mnie bardzo potężny człowiek.
- Nazwisko tego człowieka?
- Mam wrażenie, że nie powinnam go jeszcze ujawniać. Mogę się mylić.
- Do niczego nas to nie prowadzi.
Tweed rozejrzał się po Mungano's, najmodniejszej restauracji Londynu. Sala
ośmioboczna, z oknami wychodzącymi na Tamizę, była niemal pełna. Zamówił
dyskretny stolik i teraz siedzieli w rogu, z dala od szmeru głosów i brzęku
kieliszków.
Restauracja Mungano's, nosząca nazwisko właściciela, została otwarta zaledwie
pięć miesięcy temu, a już trzeba było być osobą znaną, by dostać stolik... albo
zarezerwować go kilka tygodni wcześniej. Przeważali kelnerzy, choć ostatnio
Mungano zatrudnił kilka kelnerek, które oczywiście pracowały w wieczorowych
sukniach. O fartuszkach nikt tu nigdy nie słyszał.
- Muszę przemyśleć kilka spraw - wyjaśniła Viola. - Mam nadzieję, że nie uzna
pan spotkania ze mną za marnowanie czasu.
- Skądże znowu, skoro miałem przyjemność zjeść kolację w towarzystwie kogoś
tak niezwykle atrakcyjnego jak pani.
Tweed uśmiechnął się, pochylił kieliszek w jej stronę, wypił wino. Poprzez
szklankę obserwował siedzącą naprzeciw niego kobietę.
Zaledwie czterdziestoletnia Viola była klasyczną pięknością. Miała jasne brwi,
piękne niebieskie oczy, prosty rzymski nos, zmysłowe usta i mocno zarysowany
podbródek. Mówiła miękkim, lecz przekonującym głosem. Przypomniał sobie,
jak doszło do spotkania. Wszystko zaczęło się dziś rano, w kwaterze głównej SIS
mieszczącej się na pierwszym piętrze starego budynku przy Park Crescent.
- Muszę cię prosić o przysługę - powiedział Bob Newman, jeden z
najważniejszych członków zespołu SIS, gdy tylko Tweed zasiadł za biurkiem.
- Niech to będzie coś wartego uwagi.
- Ktoś, kogo znam, choć prawdę mówiąc niezbyt dobrze, ma jakieś informacje
dotyczące Konspiracji. Chodzi oViolę Vander-Brow-ne. Może o niej słyszałeś?
- Nie słyszałem.
- Doskonale wykształcona, Roedean i w ogóle. Nie jest jednak przeciętną
kobietą z wyższych sfer. Potrafi rozmawiać nie tylko o modzie i najnowszym
kochanku.
Konspiracja! To jedno słowo opisywało największy kryzys, z jakim Tweed miał
do czynienia. Trzej młodzi podsekretarze stanu stworzyli plan połączenia SIS,
MI5, policji i Straży Przybrzeżnej w jedną służbę bezpieczeństwa, nazwaną
Służbą Bezpieczeństwa Państwowego.
Na myśl o tej instytucji Tweedowi ciarki chodziły po skórze. Już zdążył dobitnie
dać do zrozumienia, że sprzeciwia się całym sercem. Gdyby ten plan
zrealizowano, Wielka Brytania uczyniłaby wielki krok w kierunku państwa
policyjnego.
- A skąd się w tym wzięła ViolaVander-Browne? - spytał ostro.
- Jak rozumiem, zna kogoś z Konspiracji. Nie wiem kogo. Chce z tobą pogadać.
Nic z niej nie wyciągnąłem. Będzie rozmawiała tylko z szefem. Czyli z tobą.
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. - Tweed wzruszył ramionami.
- Jest moją znajomą - zaprotestował bez przekonania Newman.
- Tak teraz nazywasz swoje dziewczyny? - zakpiła Paula Grey, siedząca w kącie
pokoju przy komputerze. Atrakcyjna brunetka była pierwszą asystentką Tweeda
i ważnym członkiem zespołu SIS. Tweed podziwiał przede wszystkim jej
błyskotliwą inteligencję.
Newman dobiegał czterdziestki, miał dobrze ponad metr osiemdziesiąt wzrostu,
kamienną twarz z jakiegoś powodu bardzo podobającą się kobietom i ciemne
włosy. Często się uśmiechał; na uwagę Pauli też zareagował uśmiechem i mocno,
żartobliwie klepnął ją w ramię. Paula nie pozostała mu dłużna, uderzyła pięścią
w jego pięść.
- Viola ma mieszkanie na Fox Street, przy Covent Garden - mó wił dalej
Newman do Tweeda. - Jest zamożna. Jej rodzice zginęli
w wypadku samochodowym, odziedziczyła spory majątek. Czasami jednak
potrafi nieźle zarobić.
- Jak? - spytał Tweed, bo Bob zamilkł na długą chwilę.
- Nie myśl, że jest tak, jak się wydaje, ale od czasu do czasu zaprasza na noc
mężczyznę. Doskonale zna wszystkie kobiece sztuczki, tak dobrze, że goście
płacą jej za tę przyjemność dwadzieścia tysięcy funtów. Jak rozumiem, bez
targów.
- No tak - wtrąciła Paula. - Wysokiej klasy cali girl.
- Wcale nie! Ach, ta wiktoriańska moralność!
- Wiesz, że wcale nie jestem wiktoriańska - zdenerwowała się Paula. -Potrafię
dostosować się do okoliczności. Mogę rzucić w ciebie komputerem.
- Spokój, proszę! - przerwał im te przekomarzania Tweed. - Co jeszcze wiesz o
Violi, Bob? Podejrzewasz, że jeden z jej mężczyzn należy do Konspiracji, mam
rację?
- Nie jestem pewien. Ale ona bardzo chce się z tobą zobaczyć i ma ci coś do
powiedzenia. Wiedziałem, że się zgodzisz. Zarezerwowałem wam dyskretny
stolik w Mungano's, tej twojej nowej ulubionej restauracji.
-i nie uznałeś za stosowne się ze mną skontaktować. Dobra, w porządku,
rozumiem, działałeś pod wpływem chwili. Na którą?
- Siódmą. Viola wcześnie chodzi spać. Musiałem wspomnieć o tobie samemu
Mungano.
- Niech będzie - powiedział Tweed szorstko. Nie miał pojęcia, że w ten sposób
wplątał się w najgroźniejszą przygodę w życiu.
Obserwując Violę podczas deseru, Tweed przypominał sobie wszystkie
otrzymane od Newmana informacje. I uświadomił sobie, że ona też go ocenia.
Miała przed sobą mężczyznę w okularach w rogowej oprawie, spoczywających na
mocno zarysowanym nosie, o niebieskich oczach zdolnych, jak sądziła, przejrzeć
ją aż do głębi duszy, zdecydowanych ustach i szczęce świadczącej o sile
charakteru. Od pierwszego rzutu oka sprawiał wrażenie człowieka
inteligentnego i bardzo pewnego siebie. Pomyślała, że zaczyna go lubić.
- Zna pani wielu ludzi... mam na myśli ludzi liczących się w strukturach
władzy? - spytał.
- Jeśli ma pan na myśli sławy, jak głupio się ich dziś nazywa, nie. Unikam ich
jak zarazy. To zera nadęte przez media. Ludzie, których znam i między którymi
się obracam, są mądrzy.
- Czy są wśród nich przedstawiciele władzy, których mógłbym znać? - naciskał
Tweed.
Przy ich stoliku pojawiła się kelnerka. Postawiła szklankę przed nim, kieliszek
przed Violą.
- Dla pana margarita, dla pani szampan. Z pozdrowieniami od kierownictwa.
I znikła. Tweed spostrzegł tylko, że była wysoka, szczupła, miała czarne, gładko
zaczesane włosy obejmujące jej głowę jak hełm i ubrana była w czarną suknię.
Spojrzał na swój drink, później na Violę.
- Ostatni raz piłem margaritę w Lubece, nad Bałtykiem - powie dział. - Pewien
twardziel próbował wyrzucić mnie z okna. Skończy ło się na tym, że sam wyleciał
przez to okno, z dwóch pięter na bruk.
Wypił maleńki łyk margarity, nie więcej niż piątą część szklaneczki. Miała
dziwny smak. Viola wyciągnęła palec o idealnie przyciętym, pomalowanym
bladoróżowym lakierem paznokciu. Dotknęła krawędzi szklanki, podniosła palec
do ust.
- Sól ! - krzyknęła cicho, zdziwiona.
- Sól jest niezbędnym składnikiem tego drinka. Nigdy pani nie piła margarity?
Jest niebezpiecznie mocna... chyba że człowiek się do niej przyzwyczai.
- Poprosiłabym o łyczek, ale wracam do domu samochodem. - Viola zerknęła
na zegarek. - Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, pożegnamy się teraz. FYoszę
się na mnie nie gniewać za to, że tak mało powiedziałam, ale mam wrażenie, że
powinnam jeszcze raz wszystko sobie dokładnie przemyśleć. Przecież mogę się
mylić.
- Mylić co do tego, czego się pani boi?
- Nic mi nie jest. Zawsze denerwuję się przed kolacją z kimś, kogo nie znam i z
kim spotykam się po raz pierwszy.
Nie, to nieprawda, pomyślał Tweed. Jesteś opanowana jak sam szatan. Nie
naciskaj jej ! - upomniał sam siebie.
Czuł się kiepsko, kręciło mu się w głowie. Musiał się bardzo skoncentrować, żeby
podpisać rachunek. Zaproponował, że odwiezie Violę do domu, ale nie był
pewien, czy w tym stanie może prowadzić samochód. Z wielkim wysiłkiem wstał
i poszedł za swym gościem do wyjścia.
Kiedy wyszli na dwór, wskazała mu rolls-royce'a phantoma, przy którym
Zgłoś jeśli naruszono regulamin