Science Fiction 30 (wrzesień 2003).pdf

(4299 KB) Pobierz
8980639 UNPDF
8980639.003.png
Nie wiem. czy to po prostu moda, czy producenci filmowi
gonią za pieniędzmi, ale nie da się ukryć, iż horror przeżywa
swój renesans; takiego wysypu ciekawych pozycji nie było
przez lata. Przynajmniej jeśli chodzi o kino. Wchodzący nie-
długo na polskie ekrany film o dwuznacznym tytule Ciśnienie
(Below) nie jest superprodukcją, wręcz przeciwnie, został
zrealizowany za niewielkie pieniądze przez Davida Twohy
(Pitch Black), bez udziału wielkich gwiazd i bez szumnej
kampanii reklamowej. Był czarnym koniem Miramaxu. Nie
zdołał jednak naprawdę zaistnieć w masie dreszczowców, która
w tym samym czasie pojawiła się w USA. A szkoda, bo na tle
takich filmów jak Ghost Ship jest to niemal arcydzieło. Mamy
oto historię załogi amerykańskiej łodzi podwodnej, która
otrzymuje rozkaz podjęcia rozbitków podczas patrolu na
Atlantyku. Akcja musi być przeprowadzona w pośpiechu,
bowiem w okolicy pojawia się wrogi niszczyciel. Trójka
rozbitków, w tym kobieta, wcale nie są bezpieczni. Niemiecka
jednostka namierza podwodniaków i rozpoczyna się dra-
matyczne polowanie.
Klasyczne zawiązanie akcji, jakich było w kinie wiele - ale w
tym miejscu kończą się wszelkie podobieństwa do filmów
wojennych o tematyce marynistycznej. Załoga uszkodzonego
okrętu podwodnego, a także rozbitkowie, mają bowiem w
zanadrzu wiele tajemnic, które, krok po kroku, będziemy
poznawać, aż do przewrotnego końca. Nie napiszę nic, co
mogłoby w jakikolwiek sposób zepsuć przyjemność oglądania,
dlatego że te właśnie zagadki stanowią o wielkości filmu.
Polecam wizytę w kinie wszystkim, którzy lubią przemyślane
filmy grozy. Wprawdzie znajdziemy w Below kilka standar-
dowych rozwiązań, ale to bardziej ukłon reżysera dla klasyków
gatunku niż naśladownictwo.
Niestety strony internetowe Miramaxa dotyczące tego tytułu
są już od dawna nieczynne, więc wirtualna wycieczka po
Tigersharku jest niemożliwa...
ReJS
8980639.004.png
Najkrótsza recenzja tego filmu mogłaby zawrzeć się w następującym
zdaniu: Romeo i Julia w nadprzyrodzonym świecie wampirów i
wilkołaków. Już pierwsze doniesienia na temat Underworid nasuwały
takie skojarzenie. Oto mamy do czynienia z przepiękną wampirzycą
Seleną (Kate Beckingsale), która zakochuje się w jednym z
członków wilkołaczego klanu (Scott Speedman). Klanu, który jest w
stanie wojny z wampirami od stuleci. W mroku nocy na nic
nieprzeczuwających ludzi czyhają monstra. Zarówno wampiry, jak i
wilkołaki, ale i one często stają się ofiarami, gdy tylko opuszczą
swoje tereny łowieckie. Kto wie, czy ta wojna, która odbywa się tuż
obok nas, a o której nic nie wiemy, nie jest gorsza i krwawsza niż
największe zbrodnie ludzkości. Pośród wyklętych są jednak tacy,
którzy chcą zakończyć tę bezsensowną rzeź. Jednym z nich jest
Michael, wybraniec Seleny. Uczucie między nimi może zachwiać
trwającym od średniowiecza układem, czemu przeciwstawią się
zdecydowanie i arystokratyczne wampiry, i drapieżcy z nizin. Wielu
fachowców sądzi, że Underworid Lena Wisemana ma szansę
przebić popularnością samego Blade'a. O tym będzie można się
przekonać już niedługo, film wejdzie na nasze ekrany już na
przełomie września i października.
Więcej informacji na ten temat znajdziecie na stronach
internetowych filmu. Jest trailer - linkowaliśmy go na naszym vortalu
już jakiś czas temu, jest sporo tapet i dodatkowych informacji,
łącznie z historią konfliktu między obiema rasami. Ale by ja poznać
musicie się zadeklarować po której stronie stajecie. Lykantropów,
czy Wampirów. Oto adres pod którym wszystko to, a nawet więcej,
znajdziecie:
http://www.sonypictures.com/movies/underworld/
ReJS
8980639.005.png
8980639.006.png
kino
Na pierwszym spotkaniu z czytelnikami podczas konwentu w Krakowie, bodajże był to
Krakon 2001, zadano mi pytanie: Czy „Science Fiction" będzie przyznawało swoją nagrodę?
Odpowiedziałem wtedy indagującemu, że za wcześnie, by myśleć o rozdzielaniu nagród, gdy
pismo dopiero wchodzi na rynek. Że przyjdzie na to czas, kiedy będziemy pewni, iż nie
tworzymy efemerydy, ale przedsięwzięcie, które ma szansę zaistnieć w Waszej świadomości
na dłużej. Dzisiaj, w 30 miesięcy od tamtego spotkania, mamy już pewność, że „Science
Fiction" jest stałym gościem w Waszych domach. Dzisiaj przyszedł czas, by podjąć pewną
decyzję.
W Polsce, wbrew pozorom, wcale nie brakuje nagród fantastycznych. Mają swój Srebrny
Glob pisarze (wprawdzie obecnie jest zawieszony), mają Zajdla fani zrzeszeni w klubach,
ma też nagrodę jedno z wydawnictw (SFinks, APK Solaris) i jedno z najstarszych czasopism
(plebiscyt czytelniczy „Nowej Fantastyki"). Istniała też do niedawna nagroda dla osób
publikujących w sieci (Elektrybałt), ale zdaje się, że zeszła już z tego świata definitywnie,
choć reaktywacja jej nikogo chyba nie zdziwi.
Jak widać nie jest źle, ale czy nie może być lepiej? Oczywiście, że może, dlatego jeszcze
tej jesieni przystąpimy do organizacji Nagrody Czytelników. Podejdziemy jednak do tej
sprawy nietypowo. Nie będziemy robili kolejnego plebiscytu związanego z jednym
wydawnictwem czy tytułem. Nie zawęzimy grona osób uprawnionych do głosowania do
jakiejkolwiek grupy czy kręgu towarzyskiego. Zaproponujemy nagrodę, która będzie
należała do wszystkich, którzy fantastykę tworzą, czytają i wydają. Bez względu na podziały
i przynależności. A nazwać ją zamierzamy „Nautilus", nadać jej miano, jakim ochrzcił swój
statek kapitan Nemo, bohater jednej z najgłośniejszych powieści fantastycznych minionego
tysiąclecia. Powieści, która zaraziła bakcylem fantastyki wiele pokoleń czytelników. Mam
nadzieję, że i dzisiaj „Nautilus" sprawi, iż wzrośnie ranga fantastyki, zwłaszcza wobec tzw.
mainstreamu i salonów.
Znając polskie realia, powiecie: utopia... Wybaczcie, aleja się z tym stwierdzeniem nie
zgodzę. Trzy lata temu, gdy tworzyłem „Science Fiction", powiedziano mi wprost, że nie
przetrzymamy nawet trzech miesięcy. Mówiono też, że wydawanie Polaków to czysta
utopia... A jak to wygląda dzisiaj?
To jednak jeszcze nie wszystko. Dwadzieścia jeden lat temu byłem tym człowiekiem, który
przedstawił na konwencie w Łodzi pomysł pewnej nagrody. Istnieje ona nadal, jest nawet
dość znana, choć przybrała kształt zupełnie inny niż ten, który miałem w swoim zamyśle.
Dlatego dzisiaj, mając za sobą doświadczenie dwóch dekad pracy w branży rozrywkowej, w
tym organizację kilku edycji ogólnopolskich nagród filmowych, zaproponuję nie czystą ideę
jak wtedy, ale gotowe rozwiązanie, które będzie można wprowadzić w życie od razu i bez
wielkich kosztów z pożytkiem dla całego środowiska. Regulamin „Nautilusa" został tak
skonstruowany - a wzorowany był na wielu rozwiązaniach stosowanych w przypadku znanych
nagród literackich i filmowych - żeby był najbardziej przejrzysty z możliwych. Proponowany
przez nas system głosowania ograniczy do minimum możliwość oszukiwania przy oddawaniu
głosów (co miewało miejsce w przeszłości). A jawność ostatecznych wyników głosowania
pozwoli też na sprawdzenie, jak w rzeczywistości wyglądała rywalizacja. Argumenty, że
należy ukrywać kolejność utworów poza zwycięskim uważam bowiem za czystą hipokryzję.
Przy takim sposobie myślenia nigdy by nie rozegrano żadnej z olimpiad, czy nawet
zwykłej parafiady. Czy sportowiec, który cztery lata ciężkiej pracy poświęcił dla tej
jednej chwili i przegrał o tysięczną część sekundy w finale swojej konkurencji, nie staje na
niższym stopniu podium? Czy to nie jest jego sukces? Dlaczego mamy odbierać ten zaszczyt
autorom, którzy ustąpią pola innym, choćby o ten jeden przysłowiowy głos? Czy z drugiej
lokaty nie można być dumnym? Zresztą, po co daleko szukać, skoro przy niemal każdej
nagrodzie literackiej przyznawanej na Zachodzie, publikowane są przynajmniej trzy miejsca
kolejne.
Nagroda, którą dzisiaj Warn proponuję, będzie należeć do całego środowiska, do
wszystkich ludzi zainteresowanych promowaniem fantastyki. Do tych, którzy tylko
czytają, i do tych, którzy książki i opowiadania wydają, i wreszcie do tych, którzy piszą. Co
więcej, podejdziemy do całego przedsięwzięcia marketingowo. Tak, by nie tylko znajomi
usłyszeli o wynikach głosowania, ale by zaprząc masowe media do promocji i sprawić, by
zachciało się Wam głosować. Nie jest bowiem tajemnicą, że ostatnimi czasy gremia
wyłaniające zwycięzców były co najmniej skąpe. Dlatego w plebiscycie „Nautilusa" każdy
oddany głos to możliwość zdobycia cennych nagród. Co powiecie na roczny abonament na
wszystkie fantastyczne książki z szeregu najlepszych polskich wydawnictw? Albo
atrakcyjny wyjazd zagraniczny? A może zestaw oryginalnych płyt DVD z najlepszymi
filmami fantastycznymi? To pomysły na początek, z biegiem czasu sponsorów na pewno
przybędzie i z naszej branży, i spoza niej. Warto będzie zainwestować kilka groszy - na
pewno nie więcej niż na znaczek i kartę pocztową - i wysłać swój głos. Chcemy, by każde
wydawnictwo pracujące z polskimi autorami, które zgłosi swój udział, było równoprawnym
partnerem w Kapitule Nagrody i zyskało całkowity dostęp do danych dotyczących tego
procesu. Nad całością będzie czuwać wyselekcjonowany przez Kapitułę Nagrody Mąż
Zaufania, a rzetelność jego pracy potwierdzą w razie konieczności prawnicy, tak jak czyni się
to choćby w przypadku Oscarów. To sprawdzony i doskonale funkcjonujący mechanizm,
pozwalający na uniknięcie sporów, jakie towarzyszyły niedawno jednej ze wspomnianych
powyżej nagród. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych środowisk ta propozycja może być
szokująca. Zwłaszcza dla tych, które traktują nagrody jak swoją prywatną własność.
Niemniej, żyjemy w wolnym kraju i każdemu wolno spróbować swoich sił, zwłaszcza jeśli
potrafi robić to, co zamierza, a niemal trzyletnia obecność „Science Fiction" na rynku
dowiodła, że wiemy, co robimy.
Na początku na pewno nie będzie łatwo. Zrobimy jednak wszystko, by urzeczywistnić
nasz zamiar, by już w maju przyszłego roku, najpopularniejsi według Was autorzy mogli
otrzymać swoje statuetki. Jeśli zajdzie taka potrzeba, odwalimy na początku czarną robotę,
poniesiemy koszty, dopracujemy szczegóły, przetrzemy szlaki. Potem staniemy w równym
szeregu z innymi wydawcami, by poddać się Waszym osądom. Bo nie zależy nam na
iluzorycznej chwale, stołkach i orderach, ale na tym, by fantastyka wreszcie przestała być
traktowana jak gorszy gatunek literatury, a środowisko osób z nią związanych oceniane
przez pryzmat personalnych waśni i żałosnych zakulisowych knowań i utrącania
niewygodnych inicjatyw.
Ktoś kiedyś powiedział, że tam, gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania, ale wierzę, że
pod Waszą presją oponenci będą musieli ustąpić. I prędzej czy później ustąpią, bo tak
naprawdę to Wy i tylko Wy, Czytelnicy wykładający pieniądze na książki i czasopisma,
jesteście jedynym kołem zamachowym tej branży.
Niech zwycięży najlepszy!
literatura
Dariusz Jasiński
Szczepan Twardoch
Wojciech Świdziniewski
Elżbieta Graf
Sławomir Mrugowski
Jarek Jędrzejczak
Piotr Grzesiak
Milena Wojtowicz
felietony
Jacek Dukaj
Feliks W. Kres
Andrzej Ziemiański
komiks
inne
Żółta Seria - Zaklinacz
Robert J. Szmidt
8980639.001.png 8980639.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin