Kay Thorpe - Milionowy spadek.pdf
(
461 KB
)
Pobierz
Kay Thorpe - Milionowy spadek
Kay Thorpe
Milionowy spadek
The Billion-Dollar Bride
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wyobra
Ŝ
ała sobie,
Ŝ
e Ross Harlow b
ę
dzie starszy, tymczasem mógł mie
ć
najwy
Ŝ
ej trzydzie
ś
ci
pi
ęć
lat. Opalona twarz, wyraziste rysy, g
ę
ste, ciemne, krótko przyci
ę
te włosy. Metr osiemdziesi
ą
t pi
ęć
wzrostu, dobra sylwetka. I
ś
wietnie skrojony garnitur.
Zmierzył j
ą
uwa
Ŝ
nym spojrzeniem od stóp do głów, ale szare oczy nic nie zdradzały. Wyci
ą
gn
ę
ła
dło
ń
na powitanie.
- Jak czuje si
ę
... mój dziadek? - zapytała.
- Stosunkowo dobrze. Trudno spodziewa
ć
si
ę
cudów. - Zerkn
ą
ł na wózek, na którym stała jedna
jedyna walizka. - To wszystko?
- Przyjechałam na krótko - odparła Gina. - Nie przyjechałabym w ogóle, gdyby rodzice nie
nalegali.
- Mieli racj
ę
.
- Bo to porz
ą
dni ludzie. Wzruszył oboj
ę
tnie ramionami.
- Zapewne. Mam tu samochód.
Wzi
ą
ł walizk
ę
z wózka, zostawiaj
ą
c go beztrosko na
ś
rodku hali przylotów, i ruszył do wyj
ś
cia
tak energicznie,
Ŝ
e Gina z trudem mogła dotrzyma
ć
mu kroku. Jego zachowanie pozostawiało wiele
do
Ŝ
yczenia, ale rozumiała to: w jej
Ŝ
yłach płyn
ę
ło znacznie wi
ę
cej krwi Harlowów ni
Ŝ
w jego.
Przed lotniskiem, na pasie, gdzie obowi
ą
zywał zakaz parkowania, czekała czarna limuzyna.
Szofer w liberii otworzył przed Gina drzwi. Skórzane fotele, gruba wykładzina na podłodze... Nie tego
si
ę
spodziewała. Ostentacyjnie luksusowe auto jako
ś
nie pasowało do Rossa Harlowa, ale co ona
mogła wiedzie
ć
?
ś
yła w zupełnie innym
ś
wiecie, miała inne do
ś
wiadczenia.
- Rozumiem,
Ŝ
e pan te
Ŝ
jest adoptowanym dzieckiem? - zagadn
ę
ła Gina, kiedy ruszyli.
Skinienie głow
ą
.
- Miałem czterna
ś
cie lat, kiedy moja matka wyszła za Olivera, a siostra dziewi
ęć
. Oboje nas
adoptował.
- Pa
ń
ski ojciec nie miał nic przeciwko temu?
- Ojciec wtedy ju
Ŝ
nie
Ŝ
ył.
- Przepraszam.
- Nie ma za co przeprasza
ć
. Oliver był bardzo dobrym m
ęŜ
em dla mojej matki i troskliwym
ojcem dla mnie i Roxany.
- Lepszym ni
Ŝ
dla własnej córki. - Ross chciał co
ś
powiedzie
ć
, ale Gina pokr
ę
ciła głow
ą
, nie
dopuszczaj
ą
c go do słowa. - Wiem, ona nie
Ŝ
yje. Wszystko wyja
ś
nił w swoim li
ś
cie. Zmusił j
ą
,
Ŝ
eby
mnie oddała zaraz po urodzeniu. Jego ówczesna
Ŝ
ona, a moja babka, zmarła rok po tym, jak Jenny
zgin
ę
ła w wypadku. Z pana matk
ą
o
Ŝ
enił si
ę
dwa lata pó
ź
niej.
Ross patrzył na ni
ą
przez chwil
ę
w milczeniu, z niejakim zainteresowaniem.
- Bardzo spokojnie mówi pani o tym.
- Nie widz
ę
powodu roni
ć
łez nad zdarzeniami sprzed dwudziestu pi
ę
ciu lat. Mam wspaniałych
rodziców.
- Musiała pani nieraz zastanawia
ć
si
ę
, kim s
ą
prawdziwi rodzice.
- Czasami - przyznała. - Ale nigdy nie zamierzałam ich szuka
ć
. Kiedy miałam kilka miesi
ę
cy,
przenie
ś
li
ś
my si
ę
do Anglii. - Zamilkła na chwil
ę
.
- W li
ś
cie Harlowa nie było ani słowa o moim ojcu biologicznym.
Ross wzruszył ramionami.
- Widocznie Jenny nikomu nie zdradziła kto to.
- Spojrzał znowu na Gin
ę
tym swoim uwa
Ŝ
nym, oceniaj
ą
cym spojrzeniem. - Jest pani bardzo do
niej podobna. Te same jasne włosy, zielone oczy, pełne usta. Znam j
ą
ze zdj
ęć
- dodał.
Gina pomimo wszystko poczuła ukłucie bólu, cho
ć
nie chciała rozpami
ę
tywa
ć
przeszło
ś
ci: co
było, min
ę
ło, i kropka. Musi my
ś
le
ć
o chwili obecnej.
- Wiedział pan,
Ŝ
e miała dziecko? Pokr
ę
cił głow
ą
.
- Dowiedziałem si
ę
dopiero wtedy, kiedy Oliver powiedział mi,
Ŝ
e napisał do pani.
- To musiał by
ć
prawdziwy szok.
- Owszem - odparł sucho.
- Nie zamierzam zgłasza
ć
Ŝ
adnych roszcze
ń
, je
ś
li to pana niepokoi. Wystarcza mi to, co mam.
- Ma pani, zdaje si
ę
, butik... - Nie mogło to zabrzmie
ć
bardziej lekcewa
Ŝą
co.
- Połow
ę
butiku, mówi
ą
c
ś
ci
ś
le. Przy imperium Harlowów moje aktywa prezentuj
ą
si
ę
Ŝ
ało
ś
nie,
ale mam co robi
ć
i z czego
Ŝ
y
ć
. Kiedy
ś
zdarzyło mi si
ę
zatrzyma
ć
w jednym z waszych hoteli - dodała
bezbarwnie. - Bardzo ładny.
Ross pow
ś
ci
ą
gn
ą
ł u
ś
miech.
- Staramy si
ę
. B
ę
dzie pani mieszkała, oczywi
ś
cie, w domu.
- Pa
ń
ska matka nie ma nic przeciwko temu?
- Nie zgłaszała obiekcji.
- Pan te
Ŝ
tam mieszka? - zapytała i zobaczyła na jego twarzy znowu ten sam pow
ś
ci
ą
gany
u
ś
miech.
- Mam penthouse w naszym hotelu w Beverly Hills.
- Jak na kawalera przystało.
- Sk
ą
d pewno
ść
,
Ŝ
e jestem kawalerem?
- My, stare panny, wyczuwamy natychmiast takie rzeczy.
Tym razem nie próbował nawet pow
ś
ci
ą
ga
ć
u
ś
miechu.
- Pani te
Ŝ
nie spotkała nikogo, z kim chciałaby si
ę
zwi
ą
za
ć
?
- Ja te
Ŝ
wol
ę
niezale
Ŝ
no
ść
.
Zostawili za sob
ą
lotnisko i wielopasmow
ą
autostrad
ą
zmierzali do Los Angeles. Jej rodzinne
miasto. Gina ci
ą
gle nie mogła oswoi
ć
si
ę
z t
ą
my
ś
l
ą
.
- Dok
ą
d dokładnie jedziemy?
- Na Mullholland. - Ross wskazał wzgórza nad miastem. - Oliver chciał mieszka
ć
wysoko.
Uciekał przed smogiem.
- Zawsze tak go pan nazywał?
- Od pocz
ą
tku chciał,
Ŝ
ebym zwracał si
ę
do niego po imieniu, cho
ć
Roxana mówi mu „tato".
- Jak pa
ń
ska siostra przyj
ę
ła t
ę
wiadomo
ść
?
- Kiepsko. Przywykła by
ć
oczkiem w głowie całej rodziny.
Gina szybko obliczyła: Jenny zgin
ę
ła przed dwudziestu dwu laty, czyli Ross musiał mie
ć
teraz
trzydzie
ś
ci cztery, jego siostra dwadzie
ś
cia dziewi
ęć
. I ci
ą
gle oczko w głowie?
- M
ęŜ
atka?
- Rozwiedziona. U nas mał
Ŝ
e
ń
stwo to loteria.
- Dlatego wolał pan nie próbowa
ć
?
- Po cz
ęś
ci z tego powodu. - Przygl
ą
dał si
ę
jej przez chwil
ę
. - Inaczej sobie pani
ą
wyobra
Ŝ
ałem.
- Gorzej, lepiej? U
ś
miechn
ą
ł si
ę
szeroko.
- Powstrzymam si
ę
na razie od odpowiedzi.
Atmosfera si
ę
rozlu
ź
niła i Gina poczuła si
ę
odrobin
ę
lepiej. Spotka
ć
si
ę
pierwszy raz w
Ŝ
yciu z
własnym dziadkiem, który umiera, nie jest rzecz
ą
łatw
ą
. Chciał j
ą
pozna
ć
przed
ś
mierci
ą
, usłysze
ć
z
jej ust,
Ŝ
e mu wybaczyła. Zwa
Ŝ
ywszy na okoliczno
ś
ci, gotowa była to zrobi
ć
, chocia
Ŝ
całkiem i do
ko
ń
ca nie wybaczyła.
Do rezydencji Harłowów prowadziła kr
ę
ta droga oferuj
ą
ca na ka
Ŝ
dym zakr
ę
cie coraz bardziej
oszałamiaj
ą
ce widoki, potem trzeba było pokona
ć
jeszcze podwójne bramy z kutego
Ŝ
elaza,
przejecha
ć
alej
ą
, i limuzyna zatrzymała si
ę
wreszcie na dziedzi
ń
cu rezydencji, w której mogłoby
mieszka
ć
wygodnie dziesi
ęć
rodzin.
Reprezentacyjne drzwi frontowe prowadziły do okr
ą
głego holu z marmurow
ą
posadzk
ą
,
przesklepionego szklan
ą
kopuł
ą
, w której punkcie centralnym zawieszony był ogromny kryształowy
Ŝ
yrandol.
Je
ś
li dama, która pojawiła si
ę
na ich powitanie, była Elinor
ą
Harlow, musiała mie
ć
przynajmniej
pi
ęć
dziesi
ą
t pi
ęć
lat, ale potrafiła skutecznie walczy
ć
z wiekiem: doskonała fryzura i makija
Ŝ
,
doskonała figura i doskonale skrojona markowa suknia od dobrego projektanta składały si
ę
na
starannie wypracowany wizerunek.
- Nawet gdyby
ś
chciała, nie wyprzesz si
ę
,
Ŝ
e jeste
ś
córk
ą
Jenny. - Zbli
Ŝ
yła si
ę
energicznym
krokiem, uj
ę
ła dło
ń
Giny i u
ś
miechn
ę
ła si
ę
ciepło. - Twój przyjazd ma dla mojego m
ęŜ
a ogromne
znaczenie. Gorzko
Ŝ
ałuje tego, co wtedy zrobił. Je
ś
li potrafisz mu przebaczy
ć
...
- Potrafi
ę
- zapewniła Gina. - Dlatego tu jestem.
- Wła
ś
nie, gdzie Oliver? - zainteresował si
ę
Ross.
-
Ś
pi. - Przez pi
ę
kn
ą
twarz przemkn
ą
ł cie
ń
.
- Bardzo marnie czuł si
ę
dzisiaj.
- Odpocznie i jego stan si
ę
poprawi - Ross powiedział to z niezłomnym przekonaniem. -
Zawsze tak jest. Tymczasem Gina pewnie chce si
ę
od
ś
wie
Ŝ
y
ć
po podró
Ŝ
y.
- Poka
Ŝę
ci twój pokój - odezwała si
ę
Elinor.
- Michael zaniesie walizki.
- Jedn
ą
- u
ś
ci
ś
lił Ross. - W przeciwie
ń
stwie do pewnych osób, ta dama podró
Ŝ
uje z niewielkim
baga
Ŝ
em.
Przez chwil
ę
wydawało si
ę
,
Ŝ
e Elinor poka
Ŝ
e synowi j
ę
zyk.
- Lubi
ę
by
ć
przygotowana na ka
Ŝ
d
ą
ewentualno
ść
. Nigdy nie wiadomo, co mo
Ŝ
e si
ę
przytrafi
ć
.
- Pi
ę
kny dom - zauwa
Ŝ
yła uprzejmie Gina, kiedy weszły na pi
ę
tro. - Pi
ę
kny i ogromny.
Elinor za
ś
miała si
ę
.
- Niewielki jak na standardy Mullholland. Powinna
ś
zobaczy
ć
, jak mieszka Gregory, to jest
dopiero du
Ŝ
y dom. Podobno nale
Ŝ
ał kiedy
ś
do Valentina. - Otworzyła drzwi. - A to twój pokój. Mam
nadziej
ę
,
Ŝ
e b
ę
dzie ci wygodnie.
Pokój miał mniej wi
ę
cej t
ę
sam
ą
powierzchni
ę
co mieszkanie Giny, luksusowo umeblowany, z
ogromnym ło
Ŝ
em na pode
ś
cie.
- Na pewno - stwierdziła lakonicznie, nie chc
ą
c wpada
ć
w zachwyt. Ci ludzie tak wła
ś
nie
Ŝ
yli,
tak mieszkali, dla nich to było co
ś
normalnego.
- Do kolacji siadamy o ósmej, ale mog
ę
przysła
ć
ci co
ś
z kuchni, je
ś
li jeste
ś
głodna - dodała
jeszcze Elinor.
- Dzi
ę
kuj
ę
. Jadłam w samolocie. Po raz pierwszy podró
Ŝ
owałam pierwsz
ą
klas
ą
. Nie wiem, czy
po tym do
ś
wiadczeniu b
ę
d
ę
potrafiła przesi
ąść
si
ę
z powrotem do turystycznej - rzuciła Gina
Ŝ
artem.
- Nie b
ę
dziesz ju
Ŝ
musiała - odparła Elinor tym samym, lekkim tonem. - B
ę
dziemy na górnym
tarasie. Zejd
ź
do nas, jak b
ę
dziesz gotowa.
Gina była pewna,
Ŝ
e Elinor chciała powiedzie
ć
co
ś
innego. Nie oczekiwała
Ŝ
adnych korzy
ś
ci
finansowych. Przyjechała,
Ŝ
eby dziadek mógł spokojnie umrze
ć
, nic wi
ę
cej.
Poł
ą
czona z sypialni
ą
łazienka utrzymana była w czerniach i be
Ŝ
ach: wpuszczona w podłog
ę
wanna z jacuzzi, kabina prysznicowa z bocznymi natryskami... Kiedy wróciła do pokoju, jej walizka
stała ju
Ŝ
na stojaku w nogach łó
Ŝ
ka, cho
ć
nie słyszała,
Ŝ
eby kto
ś
wchodził.
Wyj
ę
ła prost
ą
, czarn
ą
sukni
ę
dobr
ą
na ka
Ŝ
d
ą
ewentualno
ść
, na które tak lubiła by
ć
przygotowana
Elinor. Suknia nie miała metki znanego projektanta, ale mo
Ŝ
na było si
ę
w niej pokaza
ć
, cho
ć
Gina nie
czuła potrzeby „pokazywania si
ę
". To nie był jej
ś
wiat. Im szybciej wróci do własnego, tym lepiej.
Niespodziewany list od dziadka wywołał zam
ę
t w rodzinie. Oliver pisał,
Ŝ
e odnalazł j
ą
, bo nie
chce umiera
ć
, nie spróbowawszy naprawi
ć
krzywdy, któr
ą
kiedy
ś
jej wyrz
ą
dził. Gina wolałaby nie
spotyka
ć
si
ę
z nim, ale nie mogła odmówi
ć
.
Kilka minut po siódmej zeszła na dół i gdyby nie Alex, osobisty lokaj Olivera, jak si
ę
przedstawił,
długo szukałaby wyj
ś
cia na taras.
Ross poderwał si
ę
z fotela na jej widok.
- Jak samopoczucie po podró
Ŝ
y?
Plik z chomika:
anna9955
Inne pliki z tego folderu:
Neggers Carla - Tessa z Somerville 03 - Niewidzialny wróg.pdf
(1460 KB)
Hamilton Laurell - Anita Blake 05 - Trupia główka.rtf
(1080 KB)
Ferrarella Marie - Milioner i dziennikarka.pdf
(970 KB)
Thomas Patricia - Sniezna panna.rtf
(503 KB)
Sands Charlene - Zakazana miłość.pdf
(598 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin