McComas Mary Kay - Ryzykowny związek.pdf

(830 KB) Pobierz
Kobieta z ambicjami
MARY KAY McCOMAS
Ryzykowny związek
Tytuł oryginału Lovin' a Good Ol' Boy
Przełożyła Izabela Kuligowska
182508588.051.png 182508588.062.png 182508588.070.png 182508588.071.png 182508588.001.png 182508588.002.png 182508588.003.png 182508588.004.png 182508588.005.png 182508588.006.png 182508588.007.png 182508588.008.png 182508588.009.png 182508588.010.png 182508588.011.png 182508588.012.png 182508588.013.png 182508588.014.png 182508588.015.png 182508588.016.png 182508588.017.png 182508588.018.png 182508588.019.png 182508588.020.png 182508588.021.png 182508588.022.png 182508588.023.png 182508588.024.png 182508588.025.png 182508588.026.png 182508588.027.png 182508588.028.png 182508588.029.png 182508588.030.png 182508588.031.png 182508588.032.png 182508588.033.png 182508588.034.png 182508588.035.png 182508588.036.png 182508588.037.png 182508588.038.png 182508588.039.png 182508588.040.png 182508588.041.png 182508588.042.png 182508588.043.png 182508588.044.png 182508588.045.png 182508588.046.png 182508588.047.png 182508588.048.png 182508588.049.png 182508588.050.png 182508588.052.png 182508588.053.png 182508588.054.png 182508588.055.png 182508588.056.png 182508588.057.png 182508588.058.png 182508588.059.png 182508588.060.png 182508588.061.png 182508588.063.png 182508588.064.png 182508588.065.png 182508588.066.png 182508588.067.png 182508588.068.png 182508588.069.png
RYZYKOWNY ZWIĄZEK
Może mój poziom ci nie odpowiada i dla-
tego nie chcesz ze mną zjeść kolacji?
Nie o to chodzi - odrzekła, czując się ura-
żona i winna jednocześnie. - Przyznaję, że nie
wiedziałam, jacy są tutejsi ludzie. Zawsze jed-
nak uważałam, że...
Że jesteś odrobinę lepsza niż inni-prze-
rwał jej szorstko, kończąc zdanie, zanim sama
miała okazję to zrobić.
Przestań! - Mężczyzna wytrącił ją z rów-
nowagi. - Zawsze uważałam, że ludzie są
wszędzie jednakowi. Oczywiście z wyjątkiem
ciebie, bo ty jesteś źle wychowany, zarozumia-
ły i podły.
Ja? - spytał ze zdumieniem. W jego oczach
zapaliły się wesołe ogniki. - Nie ma we mnie
ani krzty podłości.
Stanął, wyciągnąwszy ramiona w bok, jakby
chciał, żeby sama to sprawdziła. Wbrew włas-
nej woli objęła wzrokiem zarys silnego, smu-
kłego torsu. Kiedy ich oczy znów się spotkały
na dłużej, wstrząsnął nią dreszcz najprawdzi-
wszego pożądania.
Dedykuję tę książkę chłopakowi
z Południa, który został moim mężem.
Rozdział 1
AMBITNA, OBIECUJĄCA, PRZEDSIĘBIORCZA
MŁODA KOBIETA, CZŁONEK KADRY KIEROWNI-
CZEJ KORPORACJI...
- Nie - powiedziała głośno Anne Hunnicut,
stwierdziwszy, że gazetowy nagłówek, który właśnie
obmyśliła, nie opisuje jej dostatecznie. Zaczęła jeszcze raz:
DOŚĆ ATRAKCYJNĄ OBIECUJĄCĄ PRACOWNICĘ
KORPORACJI - WYKSZTAŁCENIE WYŻSZE,
OBSŁUGA KOMPUTERA - WŁAŚCICIELKĘ MIE-
SZKANIA W ŚRÓDMIEŚCIU I NIEZŁEJ KOLEKCJI
SZTUKI CHIŃSKIEJ ZNALEZIONO MARTWĄ
W CZWARTEK WIECZOREM W OSTĘPACH LEŚ-
NYCH KENTUCKY.
- Szczegóły na stronie trzydziestej drugiej - dorzuciła
jeszcze, całkowicie poddając się zwątpieniu.
Miała nadzieję, że jej szef, Calvin Schwab, do końca
życia będzie dręczony przez wyrzuty sumienia, gdy się
dowie, do czego ją doprowadził.
Stojąc gdzieś na końcu świata przy bezużytecznym,
plującym dymem samochodzie, Anne zastanawiała się,
czy ciągłe ryzyko także wchodzi w zakres jej obowiąz-
ków zawodowych.
- To nie jest takie straszne, Anne - rzekła do siebie,
próbując podnieść się na duchu. Powiedziała to po cichu, by
nie zbudzić bestii, kryjących się w pobliskich zaroślach.
Prawdę mówiąc, nie zauważyła jeszcze żadnych dzi-
kich zwierząt, była jednak dostatecznie przerażona, by
wyobraźnia bez trudu podsunęła jej myśl, że są, patrzą na
nią i czekają tylko na dogodny moment do zaatakowania.
- Gdybym znalazła się całkowicie bezbronna na środ-
ku Central Park w Nowym Jorku, wcale nie byłabym
w lepszej sytuacji - pocieszała się, rzucając pełne obawy
spojrzenie na szeregi olbrzymich drzew liściastych rosną-
cych po obu stronach drogi. Wyglądały jak nieprzyjazne
zielone olbrzymy.
Musiała przyznać, że koszmar, który stał się jej udzia-
łem, zawdzięczała w głównej mierze sobie. W ciągu mi-
nionych kilku lat wielokrotnie miała możliwość podjęcia
innej pracy. Postanowiła jednak udowodnić wszystkim,
że pracując w korporacji Harriman Industries, potrafi być
równie przydatna jak mężczyzna.
Przemysłem włókienniczym kierowali głównie mężczyź-
ni o poglądach skrajnie szowinistycznych. I każdy z nich
od początku do szczytu kariery pieścił w sercu głębokie
przekonanie, iż w tej dziedzinie nie ma miejsca dla ko-
biet, chyba że w hali fabrycznej albo w biurze, przy ma-
szynie do pisania. Kierowanie ludźmi to zawód dla męż-
czyzn. Tak zawsze było i będzie na wieki wieków. Amen.
Anne znała tę śpiewkę na pamięć, lecz nic sobie z niej
nie robiła. Od dzieciństwa próbowała dotrzymać kroku
trzem starszym braciom. Jej uparte dążenie do „spraw-
dzenia się" w korporacji było rodzajem zabawy. Likwida-
cja fabryki włókienniczej nie jest chyba czymś gorszym
niż wrzucenie na głęboką wodę, a to Anne miała okazję
przeżyć jako dziesięciolatka.
Już od dłuższego czasu wszystkie poważne zadania,
wszelkie intratne stanowiska przydzielano mężczyznom
pracującym w biurze. Ją pomijano regularnie, podobno
„z braku specyficznych umiejętności". Anne wiedziała
jednak równie dobrze jak wszyscy inni, że jedyną rzeczą,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin