Szajnocha karol - BARBARA RADZIWIŁÓWNA.doc

(306 KB) Pobierz

 

Karol Szajnocha

BARBARA RADZIWIŁŁÓWNA

             

 

I. Schadzki.I)

Wyjeżdżając przed Irzema wieki, w r. 1545, wschodnio-pólnocnym gościńcem za bramy miasta Wilna, widziałeś po lewej stronie wzdłuż brzegów Wilii naprzód niższy zamek królewski, oparły

0 wysokie mury kościoła katedralnego, a tuż poniżej obszerny dwór radziwilłowski, otoczony dokoła drzewami rozległego ogrodu. Jedyny przedział między tymi obydwoma gmachami tworzyła niezbyt szeroka ulica z rzeczką Wilenką, która, jednem ze swoich ramion opływając cały zamek królewski, wpadała tu do Wilii. Na zaniku przebywał miody król Zygmunt, 25-letni młodzieniec, mający powierzone sobie rządy W. Księstwa, od kilku miesięcy wdowiec po swojej pierwszej małżonce, Ra-kuszance Elżbiecie. Dwór radziwittowski służył

1) Zaznaczając historyczny charakter tego opowiadania, nie potrzebujemy dodawać, że wszystkie przytoczone w niem szczegóły są prawdziwi i autentyczne. Nawet drobnostki, jak jaskier i fijołki w ogrodzie radziwiłłowskim, formę listów Barbary, barwę jej sukni, wzięliśmy w każdym razie z ówczesnych korespondencyi, rejestrów, pamiętników

i różnorakich zapisków (Przyp. aut.)

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:30 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 5/86

Szajnocha Karol              

 

za mieszkanie dwóm dostojnym, a również owdowiałym paniom. Pierwszą była pani kasztelanowa wileńska, wdowa po panu wileńskim i hetmanie W. Ks. L, Jerzym Kądziwille, z małopolskiego domu Kolanków Wolskich, kasztelanka sędomirska; drugą, jej córka, młoda, 25-letnia wojewodzina trocka, wdowa po starym wojewodzie trockim Gasztoldzie. Ponieważ pan wileński przed czterą, wojewoda zaś trocki przed trzema laty umarł, przeto skończyły już obiedwie panie żałobę i bywały od dłuższego czasu w kompaniach. Zdarzyło się im nawet gościć w roku zeszłym kilkakrotnie na pokojach zamkowych, które przed śmiercią młodej królowej Elżbiety brzmiały ustawicznymi ucztami. Nie przyszło jednak wówczas do żadnego przyjażniejszego zbliżenia między zanikiem a dworem, a z niedawną śmiercią królowej, przerywającą szereg dotychczasowych festynów dworskich, przerwały się także wszelkie pomiędzy nimi stosunki.

Zmarła królowa, jakkolwiek piękna, cnotliwa i powszechnie wielbiona, nie posiadała miłości swego młodego małżonka. Stąd nie bolał on srodze po jej stracie, a będąc nadzwyczajnie czynnym i lubiąc wielce zabawy, znosił z trudnością posępność obowiązkowej po Elżbiecie żałoby. Wi-dząc to, młodzi panowie, otaczający Zygmunta Augusta, starali się wszelkimi sposoby rozweselić go. W miejsce publicznych festynów dworskich nastąpiły teraz prywatne igraszki i krotofile 1), w któ-

1) Zabawy, przyjemnosci.

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:32 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 6/86

Szajnocha Karol              

 

rych miody król zapominał z towarzyszami o wszelkiej różnicy stanu i folgował chciwie uciesze. W rzędzie tych towarzyszów można wymienić Stanisława Kiezgalla, stolnika w lilewsk., szwagra Mikołaja Radziwiłła Czarnego, stryjecznego hrata pani wojewodziny trockiej, i Stanisława Dowojnę, podówczas starostę mereckiego, poźniej wojewodę połockiego, również bratanka Radziwiłłów. Osobliwie ten ostatni, dworak przebiegły, obeznany z rzemiosłem lekarskiem, peleu sekretów i sentcncyi 1) medycznych, zresztą dwujęzycznik 2) i krętacz, dbał o zadowolenie młodego króla. W gronie takich towarzyszy bywaią często mowa o najpiękniejszych kobietach w kraju. .Iednego razu wspomniano panią wojewodzinę trocka. Król przypomniał ją sobie niewyraźnie z przeszlorocznych festynów dworskich. Głośne pochwały, oddawane niezrównanym wdziękom wojewodziny, skłoniły króla do ponowienia sobie jej miłego widoku. Otoczony gronem szlachetnej młodzieży dworskiej, udał się August w odwiedziny do sąsiedniego dworu rndziwiłlow-skiego.

Gościnna wycieczka króla przyniosła obydwóm stronom wielką przyjemność. Zygmunt August przekonał się o rzadkich wistocie wdziękach pani wojewodziny, którym, iakkolwiek wybredny, nic zarzucić nie umiał. Jej nadzwyczajnie regularne rysy twarzy, alabastrowa cera, delikatna budowa wiotkiej postaci, były to jeszcze zalety, które z pa-

1) Zdnn, zawierających iakaś prawdę lub myśl amralna. 2) Klamra, obłudnik.

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:35 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 7/86

Szajnocha Karol              

 

nią wojewodziną dzieliło wiele szlachetnych córek Litwy. Ale czem ona silniej od wszystkich innych pociągała serce ku sobie, to była jej niewymowna słodycz wejrzenia, będąca w milej harmonii z łagodnością jej mowy, z nadobną nawet powolnością jej ruchów. Widząc ją z dala, można było w tych spokojnych wdziękach upatrzyć brak potrzebnej do ich uzupełnienia żywości charakteru. Bliższe jednak wpatrzenie się w piękne oblicze pani wojewodziny, zapoznając z jej pełnem głębokiego marzenia okiem, z promienną duma jej wyniosłego czoła, odsłaniało zalo skarb innych, wspanialszych wdzięków. Zamiast żywości zewnętrznej, ileż najpiękniejszego życia, bo życia duszy, jaśniało w tem zamyślonem oku, ocienionem lekko narysowaną rzęsą! Klasztorne wychowanie pań polskich nakazywali) im zazwyczaj ukrywać światło tego wewnętrznego życia pod korcem pobożnej skromności i pokory. Wdowi stan pani wojewodziny, nie pozbawiając jej uroku młodej dziewicy, pozwalał przebijać się temu światłu w śmielszem niekiedy spojrzeniu, w wyrazistszym tonie słowa tkliwego. Nadto, było wychowanie niewieście daleko swobodniejsze w Litwie, niż w Polsce; skąd leż panie litewskie znały się oddawna na sztuce nadobnego uwydatniania swych wdzięków, jeśli nic chcemy powiedzieć, osidlywania nimi serc męskich. Mogła tedy piękna litewska wdowa lem snadniej zająć młodego króla polskiego, ile że on wśród Ognistycb spojrzeń włoskiego fraucymeru 1) swojej

1) wite kobiecy,

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:38 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 8/86

Szajnocha Karol              

 

maiki Bony wyrósłszy, a klasztomem zwyczajnie ułożeniem córek Korony zniechęcony ku paniom polskim, pragnął właśnie swobodniejszego objawu wdzięków i uczuć niewieścich. Teraz znalazł on lę swobodę obfitego życia wewnętrznego, połączoną w nader uroczy sposób z naturalną skromnością łagodnego usposobienia, i ucieszył się tem, jakby na widok najpowabniejszej, jaka mu się kiedyś ujrzeć podarzylo, piękności.

I'odobnież i wrażenie, sprawione obecnością Augusta, nic byfo wzajem niepomyślne królowi. Wysmukły, słusznego wzrostu młodzieniec pociągłej, melancholijnej twarzy, wzniosłego czoła, kruczego włosa, nie potrzebował być królem, aby się mogł podobać. Blask korony upiększał go wdwójna-sób w oczach matki i córki. Obiedwie oczekiwały z ciekawością, czy leż odwiedziny królewskie wkrótce powtórzą się.

Odwiedziny powtórzyły się. Owszem, powtarzały się odtąd tak często, że wnet ciekawość, z jaką ich pierwotnie oczekiwano, ustąpiła u matki i córki jakiemuś dziwnemu zamyśleniu. Nie śmiano jeszcze powierzyć sobie swych myśli, lecz tak stara kasztelanowa, jak i piękna wojewodzina zajmowały się widocznie coraz troskliwszem uprzyjemnianiem królowi odwiedzin we dworze radziwilłow-skiin, baczyły coraz uważniej na każde słowo królewskie. Nareszcie wyczytana z nich wieść zdała się być dość pewną, aby ośmielić matkę kasztelanową do wyrzeczenia w poufnej romowie z córką słowa miłości królewskiej. Cani wojewodzina wie działa o tem lepiej, niż matka, ale nic nic mówiła

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:40 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 9/86

Szajnocha Karol              

 

stała się tylko nieco weselszą i żywszą, co młodego króla tem więcej zachwycało.

Jawna już dla rodziny miłość króla w wojewodzinie mogła wprawdzie zadziwiać, lecz nie obrażać. Córka domu Radziwiłłów nie z dala od Ironu urodziła się. Niepodobna jej było zostać miłośnicą królewską, lecz podobna było koronie uwieńczyć jej skroń książęcą. Toć pradziad młodego Zygmunta Augusta, Jagiełło, podzielił się tronem z niezamożną, chorą szlachcianką polską; dla-czegóżby prawnuk wzdragał się związku z piękną córą rodziny, ważącej potęgą losy kraju swojego? Nie lękał się więc dwór radziwillowski żadnego stąd uszczerbku swej dobrej sławie; ale spokojny względem tego, o czem był pewnym, że się nie stanie, nie zdołał z również obojętną spokojnością myśleć o tem, co się stać mogło. Możliwość ślubnego połączenia króla z wojewodziną zajęła gwałtownie umysły Radziwiłłów. Postanowiono zezwolić na wszystko, coby króla przyzwyczajało do towarzystwa wojewodziny. Matka kasztelanowa nie umiała się nawet wstrzymać od zasięgnięcia rady i pomocy środków nadziemskich. Czy to dla zbadania losów przyszłości, czy gwoli dojścia sposobów, klórymiby młoda miłość królewska dała się rozżarzyć i utrzymać, udawała się stara Litewka do sztuk magicznych, praktykowała z wróżkami litewskiem! i jakimś Niemcem Hagnerem gusła i czary, sprowadziła nawet aż z liłonia pod Warszawą jakąś sławną wróżkę w tym celu. Bracia wojewodziny, Mikołaj Rudy, podczaszy w. lit., rodzony, i Mikołaj Czarny, marszałek w. lit., stryjeczny, na

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:43 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 10/86

Szajnocha Karol              

 

larami opiekunowie wdowy, patrzyli z pobłażaniem na zalecauie się króla do siostry. Jeśliż matka i bracia dla korony córki i siostry tyle wyrozumienia i względów mieli, dziwnaż, iż sama wojewodzina lubowała w nadziei tego zaszczytu, który jej własną skroń miat ozdobić?

Toteż długo już ciągnęła się znajomość Zygmunta Angusta z wojewodziną trocką. Z czasem odwiedziny ceremonialne zamieniły się w poufne schadzki prywatne. Dawno już wyznał w nich August miłość swoja wojewodzinie i otrzymał znak wzajemności. Miało lo przecież być tajemnicą przed matką i braćmi Takaż tajemnica osłoniła także coraz częstsze schadzki miłosne. Odbywały się one w ogrodzie dworu radziwilłowskiego. Dla ułatwienia ich sobie kazał młody król zbudować most na Wilence, przedzielającej zamek od dwora Tym to mostem, łączącym prawie bezpośrednio tylna furtę zaniku niższego z furia radziwillowską. pośpieszał król wieczorami do ulubionego ogrodu. był to obszerny ogród wioski, otoczony cienistymi szpalerami litewskich lip i jodeł. W tylnej części ogrodu znajdowały się rozległe sady wisien, jabłoni i innych drzew owocowych. Bliższa pałacu część błyszczała rybnenii sadzawkami. Dokoła wód kwitnęly rozmaite rodzaje kwiatów, zasadzonych w duże bukiety. Tu woniały krzewy bzu, rozmarynu i nardów, tam jaskra i bukszpanu, owdzie lawendy i (ijołków. (lały ogród z swoim przepychem roślin, z wznoszącym się w środku pałacem, wystawionym niedawno przez architektów włoskich z niezwykłego podówczas niateryału, ho z cegieł.

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:46 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 11/86

Szajnocha Karol              

 

uchodził w oczach lamtowiekowej Litwy za dziw cudzoziemskiej wytworności i elegancyi. Odpowiadała im Iei delikatność uczuć pary miłosnej, szukającej schronienia w cieniach ogrodu. Znany melancholijny temperament Augusta i łagodne," do marzenia i samotnych dumań skłonne usposobienie wojewodziny wykluczały z tych schadzek wszelką zmysłowość i namiętność. Trefiła 1) je obca tym północnym stronom sentymentalność, zaszczepiona obojgu kochankom wczesną edukacya wioską, przystającą nader zgodnie do wrodzonej miękkości serc. (idyż i pani wojewodzina otrzymała wychowanie w duchu dworu królowej Bony, a niejedno z. tajnych słówek miłości włoskim szep-lala dźwiękiem. Niejedna leż z słodkich niespodzianek tego miłosnego pożycia obdarzała kochankę i kraj północny nieznaną mu ozdobą ziem odległych, stron południowych. I jak najromanlycz.niej-szy onego wieku czciciel pici pięknej, rycerski król Francyi, Franciszek I, malo co przedtem zaprowadzi! łabędzie na Sekwanie, Iak i wytworny syn Bony ucieszył jednego razu kochankę niespodzianym widokiem sprowadzonych przez się łabędzi. Osadzone ua malej, wierzbowymi krzewy porosłej wyspie Wilenki, w pobliżu ogrodu radziwilłow-skiego, były one diligo dla miasta Wilna wdzięczną pamiątką miłości młodego króla.

Ale nie ta subtelność sentymentu i nie te przybory wytworności zagranicznej stanowiły najpiękniejszą ozdobę tego ogrodowego romansu

1) Zdobiła

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:48 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 12/86

Szajnocha Karol              

 

Była nia, głęboka prawiła uczuć, ożywiających parę zakochana, a zwłaszcza serce Zygmunta. Że Barbara kochała, nie dziw zaprawdę. W jednym wieku z Augustem, a tem samem, jako kobieta, starsza odeń moralnie, widziała ona dokładnie wszystkie światowe zyski swojego związku. Późniejsze okoliczności aż nazbyt uas oświecają, w jakiej anie byt u niej ostatni lego związku tryumf — korona, Gdy w następnych lalach gwałtowny opór kraju przeciw małżeństwu króla z Barbarą zagroził mu nawet strąceniem z lionu, gdy wielu możnych panów zaprzeczyło mu władzy królewskiej, a po całej Polsce krążyły już pogłoski o bezkrólewiu, — nie ozwalo się w Barbare ani jednem słówkiem życzenie ulżenia mężowi nawału tych niebezpieczeństw przez poprzestanie na dokonanych już ślubach kościelnych, bez głośnego uznania ich od narodu, bez koronacyi. Gdyby nie rzadka roztropność Augusta, byłaby miłość Barbary, za auguslową chęć ubrania ją w koronę, wynagrodziła męża pozbawieniem go tej korony. Wielki tedy urok miała w myślach naszej kochanki nadzieja beria. Na szczęście dla dumy niewieściej, nie widziało oko kobiece nic wstręlnego w charakterze i powierzchowności swojego króla. W pierwszej młodości, przystojny, wspaniały, a nadewszystko Iak szczerze kochający, jakże nic miałby on prawdziwej, równie szczerej wzbudzić miłości! Nikoniuż zapewne przez myśl nie przejdzie, aby nie dowierzać uczuciom wojewodziny. Kochała ona w końcu naprawdę, cala duszą. Ale o ileż bezinleresowniejszą, idealniejlsą była miłość Augusta! Dla Barbary miał len zwią

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:51 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 13/86

Szajnocha Karol              

 

zek same rozkosze i tryumfy, dla Augusta, aż po jej zgon, same cierpienia. Ze względu na tę niczem niezachwianą wierność i wytrwałość Augusta, na tę prawdę jego młodzieńczego przywiązania, gdyby historya narodów była historyą prywatnych cnot królewskich, nie byłoby króla nad Zygmunta w stosunku do Barbary. I taż głęboka prawda uczucia podnosi piękność tych schadzek ogrodowych nad wszystkie znane w dziejach romanse. Obaczymy poźniej, ile to czuła i uznawała sama Barbara, gdy w chwili, kiedy wszystkie ziemskie względy znikają, przeniosła wileńskie strony tego serdecznego kochania nad wszelką okazałość królewskiej stołeczności Krakowa, nad wszelką chwałę spoczynku pośród królów.

Trwało to serdeczne kochanie już kilkanaście, miesięcy. Dość długo —aby tymczasem rozejść się mogły po kraju różne o niem pogłoski. Zabiegły one aż do Korony, na dwór starego króla Zygmunta. Zafrasowana królowa Dona pisywała wraz z królewnemi list po liście do syna Augusta w Lłi-wie, odwodząc go od niestosownych związków Toż samo postanowiła także uczynić teraz rodzina Radziwiłłów. Miano już wszelką pewność, że przywiązanie młodego króla dojrzało do lego stopnia, aby się nie odstraszyć przeciwnościami. Potrzeba wiec nasunąć królowi przeciwności, któreby je tem mocniej zaostrzyły. Zaczem stanęła rada familijna pomiędzy matka kasztelanową i obydwoma braćmi Mikołajami, Rudym i Czarnym, i udali się obaj bracia do młodego króla z pokorną prośbą, iżby raczył zaniechać odwiedzin u pani wojewodziny

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:54 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 14/86

Szajnocha Karol              

 

trockiej, podających cały elom Radziwiłłów, a zwłaszcza samą panią wojewodzinę., w obmowę ludzką, Uderzony tą prośbą, król uczni natychmiast cala jej słuszność i, gotów w każdym razie iść za popędem swego wspaniałego umysłu, da) braciom słowo, że nie przestąpi więcej progu mieszkania wojewodziny. Bracia odeszli z głęboką, obyczajem litewskim, czołobitnią. August stłumi! mężnie ból serca i nie miał już widzieć wojewodziny.

. I długo nie widział jej. I.ecz mógłże nie widzieć zawsze? Gdzież moralna pociecha, któraby mu wynagrodziła taką ofiarę? Zyskiwałoż na niej doprawdy dobro narodu? Umysł rozkochanego młodzieńca nie umiał tego uznać. W wiernem dotrwaniu kochance widział on tylko możność udo-stojnienia, uszczęśliwienia jej, a to nakazywało mu dotrwać. Czekał tedy jedynie porozumienia z wojewodziną, aby się znowuż widzieć z nia potajemnie, w pięknym ogrodzie radziwiłlowskini.

Tymczasem stara matka kasztelanowa radziła się guseł z wróżkami. Bracia strzegli bacznie furty ogrodu, wiedząc, co zrobią w razie nadejścia młodego króla. Pani wojewodzina zaś szukała właśnie pieniędzy do pożyczenia. Piękne wdowy bywają zazwyczaj w ambarasach pieniężnych. Tenui łatwiej mogło lo wydarzyć się pani wojewodzinie trockiej, która w swoim sekretnym stosunku z królem miewała zapewne niejeden mały wydatek do załatwienia, a jakkolwiek wielka pani, zwyczajnym ówczesnego gospodarowania trybem, znaihodzila się często w niedostatku gotówki. Przeto w tym łamy ni czasie, kiedy miody król Polski i Litwy

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:56 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 15/86

Szajnocha Karol              

 

titęskniał do ,niej najmocniej, piękna pani wojewodzina zastawiała ti niejakiego p. Iwanowskiego łańcuch złoty i dwa czapraki złociste, ważące razem 227 czerw. złol. węgicrsk. i półtrzynaście grzywien, za sto kop groszy i dwadzieścia kop groszy i ośm kop groszy i 8 miednic (96 garncy) miodu, przeznaczonego widocznie na potrzebę licznego dworu, zapisując się na to wierzycielowi swojemu solennym, opieczętowanym cyrografem w języku ruskim.

W kilka dni po wydaniu tego skryptu miał Zygmunt August nareszcie widzieć się znowu z wojewodziną. Było to pod koniec września r. 1537, w pogodną noc jesienną. Wziąwszy z sobą dwóch dawnych powierników, w. stolnika litewsk. Kiez-gallę i starostę inereckiego Dowojnę, obudwóch poufników radziwiłłowskich, wszedł miody król znaną drogą do ulubionego ogrodu. Towarzysze pozostali na uboczu, August pośpieszył do komnat wojewodziny, do stóp kochanki, (idy radość nowego widzenia się, nowej z sobą rozmowy zatarła już w rozgrzanem sercu kochanków wszelkie ślady smutku z rozstania poprzedniego, otwarły się podwoje, i wstąpili do komnaty obaj bracia Mikołajowie, Rudy i Czarny.

"Przyrzekłeś, miłościwy królu, nic bywać u siostry naszej" — ozwali się do królewskiego młodziana: Dlaczegożeś więc przyszedł teraz?"

Wspaniały August spojrzał im dumnie w oczy i rzekł: "Któż wie, może dzisiejsze przyjście moje przyniesie wam wieczną sławę i cześć!"

"Daj to, Boże" — odpowiedzieli bracia radzi

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:56:59 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 16/86

Szajnocha Karol              

 

willowscy i, uchyliwszy znowuż podwoi, przywołali oczekującego już za drzwiami księdza w ornacie. Weszła nadto stara matka kasztelanowa z panem stolnikiem Kiezgalłą, i w obecności tych czterech osób pokrewnych związała stula kapłańska ręce szczęśliwie zniewolonej pary miłosnej.

Najgłębsza tajemnica miała okrywać len akt stanowczy. Zależała od tego skuteczność dalszych starań o uznanie jego ważności wobec narodu. Pozostała tedy małżonka królewska i nadal przy matce, ua dworze radziwiłłowskim, a nie przerywane już teraz schadzki młodych małżonków były tąż samą osłonione tajemniczością, ktorą dodawała tyle uroku niedawnym odwiedzinom miłosnym.

Zaledwie jednak sześć do siedmiu tygodni dozwolono było młodzieńczej parze używać tego szczęścia tajemniczego. .Iuż w polowie listopada musiał Zygmunt August wybrać się w podróż do Polski, do Krakowa, aby bądźto w rodzinie królewskiej, bądź pomiędzy zgromadzającymi się właśnie na sejm piotrkowski panami przedsięwziąć pierwsze kroki ku uprawnieniu małżeństwa z wojewodziną. Chęć podniesienia dostojeństwa Bar-bary nakazywała porzucić ja w pierwszych tygodniach związku lubego; ochoczo więc wyrwał się August w sprawie kochanki od jej boku i tylko tem się troskał, jakby na czas oddalenia swojego z Litwy ubezpieczył pozostawiony tam skarb Dwór radziwillowski nie zdawał się na Iak długi czas do-godnem ku tenui miejscem. Potrzeba najściślejszej tajemnicy, a może nawet bezpieczeństwo osoby nial-żonki królewskiej, na klóra w razie zbyt gwałtów

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:57:02 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 17/86

Szajnocha Karol              

 

mego oporu rodziny królewskiej i panów polskich mogłaby się; targnąć zajadłość stronnictw lub skrytobójcza pojedyńczych nieprzyjacioł nienawiść, żądały schronienia Barbary w miejscu ustronnem, warów nem, niedoslępneni. Był takiem radzi wiłłow-ski zamek Dubinki, odległy o siedem godzin drogi od Wilna. Tam więc miała małżonka królewska zamieszkać przez czas nieoznaczony, pod strażą właściciela zamku, brata Mikołaja Rudego, podczaszego w. lit., i Stanisława Dowojny, starosty merec-kiego. Jakoż jednego prawie dnia wyjechały z Wilna około. 15 listopada r. 1547 w różną stronę mnogie podróżne powozy dworskie, uwożące młodego króla do Polski, piękną zaś małżonkę królewską do samotnych Dubinek.

II. Dubinki.

Od zamieszkania Barbary w Dubinkaeh roz począł się szereg jej bolesnych doświadczeń. Co w onych ogrodowych schadzkach z kochankiem, w samotnych rojeniach komnatowych tak rozkosznymi snami przyszłości kołysało młodą wojewodzinę, jakże srodze miało to obecnie w rzeczywistości dojmować małżonce Augustowej! Słodycze powszedniej miłości mogła kasztelanka wileńska w każdym powszednim kosztować związku. Jedyną zaś rozkosz, niepowszednią, jaką len koronny związek przyniósł jej w darze dotychczas, upragnione miano owaszej królewskiej mości", którem lista kilku poufnych członków rodziny pieściły

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:57:04 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 18/86

Szajnocha Karol              

 

już ucho pięknej Radziwiłłówny, a którego nie-wolno jeszcze było usłyszeć z usi cudzych, w przytomności tłumnego zgromadzenia, jakże drogo przyszło opłacić zaraz Iak śpiesznem rozstaniem się z kochankiem, tak przykrą pięciomiesięczna samotnością w ustronnym zamku.

Leżał on na dość wysokiej górze, w pośrodku szerokiej doliny, podnoszącej się ku głębi w porosłe dąbrowami pagórki. Podnóże góry zamkowej oblane było jeziorem, stanowiąeem główną obronę miejsca. Dalej, po niższych warstwach wzgórz okolicznych, zieleniły się latem niwy różnego zboża. Cały prawie widnokrąg zamknięty był ciemnieją-cem po wyżynach pasmem lasów odwiecznych.

Wyobraźnia dzisiejszych widzów lubi wysławiać sobie tę okolicę w świetle słońca letniego, kiedy z okien zamku na górze otwierał się prześliczny widok na czyste wody jeziora, na lany zbóż kwitnących, na wieniec dąbrów dokoła. Ale dziś niemasz wcale zamku w Dubinkach; znikły nawet ostatnie ślady gruzów z przybytku oblubienicy jagiellońskiej, a w porze, kiedy ona po raz pierwszy z okien zamkowych wyjrzała, szarzał cały widnokrąg słotą jesienną.

Wszystko składało się na to, aby Barbarę teraz udręczyć. Rozstanie się z Augustem, niepewność, jak diligo wypadnie teraz przebyć w Dubin-kach, niepogoda jesienna, wreszcie sama podróż do Dubinek, szesnasto-godzinną jazdą od iana do późnej nocy trudząca obiedwie damy, małżonkę królewską i matkę kasztelanową wszystko to wprawiło delikatną Barbarę w stan cierpiący, który

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:57:07 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna               Strona 19/86

Szajnocha Karol              

 

nazajutrz po przybyciu na miejsce przeznaczenia wielce się jeszcze pogorszył. Pielęgnowała Barbarę w lej słabości sama pani kasztelanowa. Przebiegły Dowojna pełnił obowiązki lekarza. W tymlo głównie celu przyłączył go August, jak się zdaje, do zaniku dubińskiego. Nic widział wprawdzie pan starosta merecki innych symptomów cierpień Barbary, jak tyiko oniewymowny plącz wielki,a z onego tak wielkiego płaczu częste, a okrutne omdlewanie", ale te boleśne objawy żalu po rozłączeniu z Zygmuntem, Irwające przez cały tydzień, bywały niekiedy tak gwałtowne, że po kilkakroć przez dzień, a nawet i w nocy przybiegano po pana starostę, mówiąc, że jej królewskiej miłości bardzo źle. To leż nie darmo skarży się starosta w liście do króla Augusta, że, gdyby tak miało trwać dłużej, byłby niezawodnie oszalał, bo mu się ten tydzień wydał w takiej pracy za rok. Wszakże ta rubasz.ność ma właściwie zamiar pochlebstwa, (idy bowiem owe plącze i omdlewania wywoływała jedynie żałość po królu, przeto nieumiarkowany z tego powodu wybuch niecierpliwości starosty miał być tylko wskazówką miłosnego szczęścia Augusta. Jakoż upewnia go starosta o niem w tym samym liście powtórnie, bez przenośni, opisząc prosto w. m. memu miłościwemu panu, że, lubo ja sam w mych jeszcze niestarych leciech jestem, ale chociaż będzie drugiemu i sto lat, piszę w. król mości, memu miłościwemu panu, pod niem sumieniem, jako się Stworzyciela swego boję, żem nic widział, któraby małżonka miała małżonka swego tak miłować bardzo, jako jej miłość Waszą król.

             

               

 

 

--------------- 2013-05-21 06:57:10 ---------------

 

              Barbara Radziwiłłówna ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin