Fakty i Mity 2003-27.pdf
(
2287 KB
)
Pobierz
str_01_27.qxd
Papież potajemnie udziela zgody na...
MAŁŻEŃSTWA KSIĘŻY!
Str. 7
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 27 (174) 4 – 10 VII 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
pojęte. Łagodne i pokorne dotąd
owieczki, strzyżone przez stulecia nożyca-
mi watykańskich pasterzy, pokazują wilcze
kły i pazury. Coraz częściej i coraz odważ-
niej zmuszają biskupów i proboszczów do
popuszczania łańcuchów. Mało tego, pod-
noszą na nich bezbożną rękę, nie bacząc,
że może im ona uschnąć. I gdzie się to
dzieje? W katolickiej Polsce, pod świa-
tłym panowaniem Białego Ojca. Mamy
w tym swój maleńki udział.
Str. 8, 9
Mąż pastora
Sodoma i gomora czy wolna mi-
łość pod okiem Pana Boga? W Polsce
byliby ukamienowani za jawnogrzesz-
nictwo. We Francji pastor Fabrice Le-
bert wraz ze swoim mężem Thierrym
Sereno wspólnie prowadzą parafię ko-
ścioła MCC – domu duchowego dla
wszystkich wierzących chrześcijan, bez
względu na ich orientację seksualną. Po-
wiedzcie im: – „Jesteście wyklęci”, a oni
odpowiedzą, że nic złego nikomu nie
czynią, że kochają się i wspólnie modlą
do Stwórcy.
Powiiedziiałły „FiiM”
Izabella Sierakowska – założycielka
SdRP, legenda i ostoja prawdziwej, ide-
owej polskiej lewicy. Wielokrotnie spro-
wadzana na ziemię przez zachowaw-
czych klerykałów z Sojuszu, w końcu ze-
pchnięta na margines partii, pozostaje
w jej wewnętrznej opozycji.
Joanna Sosnowska – młoda i peł-
na (podkopywanej) wiary w rozsądek
lewicy i parlamentu. Wytrwała obroń-
czyni prawa kobiet do legalnej aborcji.
Po kongresie obie posłanki myślą
o odejściu z SLD.
Str. 10
Str. 3
N
a naszych oczach dzieją się rzeczy nie-
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 27 (174)
4 – 10 VII 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Słowa, słowa, słowa
POLSKA
Zakończył się kongres SLD. Trochę pustych haseł i kolej-
ny sukces Millera. Powstanie szkoła kształcąca kadry SLD w duchu
Millerowym. Kwaśniewski, przyjaciel miliarderów, wezwał lewicę do
przyjęcia nowej (sic!) opcji – na rzecz pokrzywdzonych i ubogich.
Kościół na takiej obłudzie prosperuje 2000 lat, to czemu nie SLD...
Trwają przymiarki do stworzenia nowej partii wokół prezydenta
Kwaśniewskiego. Wystawi on w przyszłorocznych wyborach do Par-
lamentu Europejskiego własnych kandydatów: Waldemara Dubaniow-
skiego (były członek KRRiT) i Bronisława Geremka (klub Michnika).
Ładny numer wykręcił kolegom z SLD tuż przed kongresem!
A zresztą, co mi tam... Żadne „podobno”, ja mam po pro-
stu fenomenalną intuicję! Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, na-
turalnie poza decyzją o wstąpieniu do seminarium duchowne-
go. Jednak ten wyjątek tylko potwierdza regułę, a przy okazji
wskazuje na to, czym naprawdę jest intuicja. Otóż obecnie
dominuje pogląd, że jest ona wypadkową przesłanek, które ro-
zum poddaje analizie. Nie są to więc żadne czary-mary, ener-
gie kosmiczne czy magnetyczne. To by się zgadzało, bo kiedy
szedłem do seminarium, byłem młody, głupi i niezdolny
do prawidłowej analizy przesłanek.
Intuicja nie mogła mnie przestrzec przed jeszcze jed-
nym życiowym wstąpieniem – do SLD. Przesłanek
po temu nie miałem wcale, a te, które pochodziły
z mediów, były mylące. Członkiem Sojuszu zosta-
łem cztery lata temu z dwóch powodów: w ramach
retorsji i odreagowania rządów Buzka, a także z cieka-
wości, bo nigdy wcześniej do żadnej partii nie należałem.
Przez trzy lata byłem członkiem ideowym i z tego też po-
wodu – tj. po niespełnieniu przez SLD-owski rząd
Millera kilku ideologicznych obietnic wyborczych
– rok temu odszedłem. Nie liczyłem na cuda
w gospodarce, choć po Buzku nawet średnio roz-
garnięty szympans byłby niezłym premierem. Mia-
łem za to nadzieję na przykręcenie śruby biskupom,
na legalną aborcję, ochronę edukacji i najbiedniejszych.
Miałem nadzieję, nawet wbrew intuicji... W głowie mi
się po prostu nie mieściło, że można tak po prostu olać
własnych wyborców. Najlepszy to dowód na to, że pol-
skie elity przyzwyczaiły się do cyklicznych zmian war-
ty i krótkiej pamięci wyborców. Zresztą, przesłanek po
temu, by rzucić partyjną legitymacją (której nigdy nie
dostałem), dostarczał mi każdy kontakt z moją partią.
Na zebraniach gminnych było bardzo miło i przaśnie.
Na kilometr wyczuwało się, że ci, którzy tam przychodzi-
li, mieli coś do załatwienia, a do zrobienia – najchętniej
nic. Liczba nowych członków zwiększała się wprost pro-
porcjonalnie do wzrostu notowań SLD w przedwyborczych
sondażach. Ludzie, jak to ludzie, każdy się trzęsie o swoją
pracę i rodzinę, czyli o portfel. Każdemu przydałaby się więk-
sza pewność jutra, jakieś wsparcie, plecy, znajomości – to
wszystko miała zapewnić partia. Daleko im było do władzy,
polityki, ideologii. Zostawiali to „górze”, czyli jeszcze bardziej
sprytnym i lepiej ustawionym niż oni. Działaczom „na
dołach” obce były takie na przykład rozterki, jak
obecność sztandaru SLD w kościele podczas
mszy 3 maja. – Skoro jest msza za ojczyznę,
to nie powinno nas zabraknąć – usłyszałem
w odpowiedzi na mój zdecydowany sprze-
ciw. Taką właśnie 150-tysięczną armią „ide-
owców” (z wieloma zacnymi wyjątkami) dysponuje
Leszek Miller. Czy należy mu się zatem dziwić, że do lamusa
odłożył własne przedwyborcze obietnice świeckości państwa?
A co nowego przyniósł kongres? Jak zwykle – nowe słowa,
deklaracje, zapewnienia i parę nowych pomysłów, koniecznie
takich, których jeszcze nie było, co daje nową (starą) nadzie-
ję, że a nuż właśnie one się spełnią. Miller to ciągle ten sam
wyrafinowany gracz, co nie znaczy, że chłop nie ma dobrych
intencji. Jednak ma również – podobnie jak wszyscy jego po-
przednicy – kompleksy: ulotności władzy, krótkiej polskiej
kołdry, a na dodatek obrzydliwy kompleks sutanny, dlatego
nigdy nie będzie go stać na przeprowadzenie prawdziwych,
radykalnych reform. Tych zaś połowicznych zagrywek, które
stosuje pod publiczkę, nie myśli nawet wprowadzać w życie.
Pod Platformę, liberałów i część SLD zagrał premier zmniej-
szeniem podatków (Niemcy zmniejszają je właśnie średnio
o 10 procent!) i podatkiem liniowym, ale wprowadzenie te-
goż obwarował warunkami i odłożył na dwa lata, czyli na ni-
gdy. Jeszcze nie minął miesiąc, jak na Radzie Krajowej SLD
mamił złagodzeniem przepisów ustawy antyaborcyjnej, a już
na kongresie – kiedy został ponownie wybrany na szefa – mó-
wił tylko o
„potrzebie egzekwowania zapisów obecnej usta-
wy”
. Chcem tak, ale muszem inaczej – skąd my to znamy?
Jeśli ma być przełom w pracach rządu, to powinna być nowa
strategia. I znalazła się, a jakże – „Strategia warszawska”: do-
gonienie Unii, powrót na pozycję lidera krajów pretendujących
do UE. Przedsiębiorcom wypadało obiecać zmniejszenie podat-
ku PIT i CIT do 19 proc., nauczycielom wcisnąć, że edukacja
to
„filar”
, popegeerowskim dzieciom otrzeć łzy
„stypendiami”
.
Dla każdego coś miłego, jak zwykle. Ile z tego zostanie? – hi-
storia uczy, że prawie nic. Podobny program tego rządu, przed-
stawiony w euforii półtora roku temu pod nazwą „Przedsiębior-
czość – Rozwój – Praca”, pozostał na papierze.
Trzeba też było powiedzieć coś o mitycznych sukce-
sach, nieumiejętnie zagospodarowanych i pożartych
przez... „kanibalizację”. Po Łapińskim, autostradach na
papierze, Rywinie i setkach innych afer, w których
umoczyli się wybrańcy szefa – konieczna była także
wyważona samokrytyka... czego byliśmy świadkami.
Powinienem cieszyć się jak dziecko z powołania
„we-
wnątrzpartyjnego prokuratora”
ds. afer i z definitywnego
„koń-
ca pogody na korupcję”
, ale kiedy zobaczyłem na kongresie
znajome twarze m.in. nierozłącznych kolegów – Kwiatkowskie-
go i Czarzastego – pusty śmiech mnie ogarnął i ręce za-
łamałem, że moi dawni towarzysze tak małą wa-
gę przywiązują do pozorów. Uśmiałem się jak
norka, kiedy Czarzasty do kamery TVN tłu-
maczył się rzeczowo, że kiedy go gdzieś pro-
szą, to przychodzi. Po nim sekretarz Dyduch
do tej samej kamery oznajmił, iż nikt Cza-
rzastemu zaproszenia nie dawał...
Resztki pozorów próbował za to zacho-
wać wicepremier Hausner, na którym za-
wiodłem się najbardziej, gdyż, znając czło-
wieka, nie sądziłem, iż będzie firmował
swoim nazwiskiem całą tę hucpę z oży-
wieniem gospodarki poprzez jej przyspa-
wanie do respiratora. Hausnerową kro-
plówkę dla żywego trupa ma stanowić
zwiększenie deficytu i ustawa o promocji
zatrudnienia; zaś mityczne pieniądze, czyli
lek na całe nasze zło, przyniesie rządowi cię-
cie wydatków i likwidacja wszelkich ulg. Wy-
jątek stanowią wspólne opodatkowanie
małżonków i (naturalnie!) darowizny na
Kościół jako konsekwencja konkordatu.
Premier Miller umiejętnie gra na ludzkich
emocjach, potrafi rozbudzić nowe ocze-
kiwania i dać im pożywkę. Jest napraw-
dę niezłym psychologiem. Wie też do-
brze, jakich członków ma SLD i zna men-
talność obywateli Katolandu. Założę się,
że wkrótce po tym, jak zapalił kobietom aborcyj-
ną świeczkę (choć szybko ją zagasił), poleci teraz do
Watykanu z ogarkiem dla Ojca Świętego albo ofiaruje prałato-
wi Jankowskiemu koncesję na wydobycie złota w Złotoryi.
Niestety, intuicja – ta oparta na rozumowych przesłankach
– podpowiada mi, że tak naprawdę na kongresie premier za-
biegał tylko o jeszcze dwa lata przy korycie dla siebie i ko-
legów. Niestety, znowu mu się udało. Co gorsze, każdy inny
pomysł dla Polski byłby na dziś jeszcze gorszy.
Prezydent Kwaśniewski rzucił z mównicy pytanie, czy partia
po przejściach może się stać lepsza, tak jak na lepsze potra-
fi się zmienić pojedynczy człowiek, nauczony doświadcze-
niem. Zadzwoniłem do przyjaciela, który uczestniczył
w
„kongresie przełomu”
, i zapytałem, co go najbardziej na
nim uderzyło; czy cokolwiek różniło ten kongres od innych.
Odpowiedział bez zastanowienia: – Tak, była różnica. Jesz-
cze nigdy nie widziałem, żeby delegaci tak ignorowali prze-
mawiających kolegów. Może jedna dziesiąta słuchała, a in-
ni rozmawiali ze sobą albo przez komórki. Bywało, że pod-
czas obrad połowy ludzi w ogóle nie było na sali.
Pomyślałem sobie, że doświadczenia uczą mądrego człowie-
ka pokory, a ta wyraża się m.in. w słuchaniu innych.
A ja mam już dosyć pokory! Nawet własnej intuicji nie będę
słuchał. Bo i po co, kiedy wszystko jest jasne?
JONASZ
Po trzech miesiącach przerwy, dzięki pomocy Polsatu Telewizja Puls
zmartwychwstała jako Telewizja Niepokalanów Puls. Na razie nada-
je powtórki z TV Familijnej i Anteny 1 M. Terleckiego.
Zombi Pulsa i tak nie przebije głupotą TV „Trwam” w rywaliza-
cji o kruchtową widownię.
Od 1 lipca mamy nową ustawę antykorupcyjną. Zaostrzono kary,
pozwolono łapówkodawcom bezkarnie donosić na łapówkobiorców,
ułatwiono konfiskatę dóbr nabytych drogą korupcji – majątek niepo-
twierdzony w zeznaniach podatkowych może być skonfiskowany.
No i mamy gotowy przepis, jak odebrać nasze Kościołowi!
WARSZAWA
Zapadł wyrok w sprawie o zabójstwo ministra Dęb-
skiego. Halina G., „Inka”, została skazana na 8 lat więzienia za po-
moc w morderstwie. To o 3 lata więcej, niż chciał prokurator (!),
i o 17 mniej, niż życzyła sobie rodzina Dębskiego.
Morderca – jak to zwykle u nas bywa – nie żyje.
ŁÓDŹ
Zatrzymano byłego wicewojewodę z SLD, Mirosława M.
Podejrzany jest o sfałszowanie dokumentów skarbowych na kwotę
2,7 mln zł i wyprowadzenie z zarządzanej przez siebie firmy farma-
ceutycznej 8 mln złotych.
Nie doczekał biedaczek kongresu, a byłby się na nim niechybnie
nawrócił.
BYDGOSZCZ
W Katolandzie można być zabitym nawet za uczci-
wość. Prokuratura postawiła zarzut dealerowi Mercedesa, który ka-
zał zabić dyrektora regionalnego oddziału PZU, bo ten kwestiono-
wał jego wnioski o odszkodowania.
Czasem bardziej opłaca się zamordować, niż dać łapówkę; tym
bardziej po wejściu w życie nowej ustawy antykorupcyjnej...
RZESZÓW
Prokuratura Okręgowa wniosła pozew przeciwko księdzu
Tadeuszowi N. oskarżonemu o przejechanie po rannej 8-letniej dziew-
czynce leżącej na jezdni, ucieczkę z miejsca wypadku i nieudzielenie jej
pomocy, w wyniku czego dziecko zmarło („FiM” 20/2003). Za to wszyst-
ko może na 12 lat trafić do więzienia. Świadkowie twierdzą, że w pierw-
szym samochodzie, który potrącił dziewczynkę, jechał biskup...
...ale to już za wysokie progi dla polskich prokuratorów.
WŁADYSŁAWOWO
Wstyd i farsa. Za każdym wypłynięciem stat-
ku „Langenort” przelicza się tabletki, Holenderki ciąga się na prze-
słuchania, grozi odebraniem paszportów. Nikt jednak nie przesłuchu-
je posła Strąka i jego kolegów z LPR, którzy biją polskie kobiety. Fe-
ministki potępiła także rada miejska Władysławowa, oświadczając, że
„trzyma się Boga” i potępia aborcję za przykładem Ojca Świętego.
Holenderki nie rozumieją polskich obyczajów... Trzeba było naj-
pierw złożyć pokłon i obdarować abp. Gocłowskiego, dać ofiarę
na ołtarz św. Brygidy, a potem akcja poszłaby jak z płatka.
HOLANDIA
Rodacy „Kobiet na falach”, ale z organizacji o pro-
gramie zbliżonym do Ligi Polskich Rodzin, potępili aktywistki ze stat-
ku „Langenort”. W oświadczeniu przyznali jednak, że reprezentują
poglądy zaledwie kilkuset tysięcy Holendrów (na ponad 15 mln!).
Polscy ligowcy zapowiedzieli wysłanie misji ku nawróceniu Holandii.
Oszołomy wszystkich krajów, łączcie się! Oto nasze zadanie w Unii!
NIEMCY
W Ratyzbonie święcenia kapłańskie otrzymał nawrócony
na katolicyzm pastor ewangelicki Robert Ploss. Nowy ksiądz jest żo-
naty i ma trójkę dzieci, a specjalnej dyspensy udzielił mu Papa.
Wojtyła nawróconemu pastorowi gotów nawet teściową uzdrowić!
WIELKA BRYTANIA
Brytyjski polityk i działacz gejowski Peter
Tatchell wezwał anglikańskiego arcybiskupa Yorku, Davida Hope’a (dru-
giego w hierarchii ważności), do publicznego przyznania się, że jest
gejem. To już dziesiąty „zdemaskowany” biskup w karierze Tatchella.
Chyba już pora demaskować tych żyjących w czystości.
KANADA
Biskupi kanadyjscy wzorem kolegów z USA powołali do
istnienia komisje do walki z nadużyciami seksualnymi katolickiego
kleru. W ich skład wchodzą biskupi, psycholodzy, lekarze i adwokaci.
Kiedy swoje własne komisje powołają molestowane ofiary, kościo-
ły w Kanadzie przerobią na paśniki dla reniferów.
WATYKAN
JPII wydał adhortację apostolską o chrześcijańskich ko-
rzeniach Europy. Papież uraczy także świat swoją kolejną książką.
Tym razem będzie to komercyjny bestseller o jego „duszpasterskim
i ludzkim doświadczeniu jako biskupa”.
To biskupi mają jakieś ludzkie doświadczenia i uczucia?!
USA
„Grzech sodomski”, czyli stosunki oralne i analne, nie jest już
karalny. Jeszcze przed 40 laty we wszystkich stanach „ojczyzny wol-
ności i demokracji” funkcjonowało prawo rodem z Talibanu. Sąd Naj-
wyższy orzekł, że jest ono sprzeczne z konstytucją USA. Ostatni wy-
rok w obronie „rodziny i prokreacji” zapadł przed 5 laty w Teksasie...
...ojczyźnie W. Busha. Nic dziwnego, że ciągnie go do islamu.
IRAK
Nawet amerykański Departament Stanu podał w wątpliwość
jakość materiałów szpiegowskich CIA, które były oficjalną przyczyną
napaści na Irak. Tymczasem – na kilka dni przed wyjazdem polskich
sił okupacyjnych nad Eufrat – władze lotnicze USA zdegradowały PLL
Lot do niższej kategorii linii lotniczych, co uniemożliwi naszemu pań-
stwowemu przewoźnikowi zwiększenie liczby lotów za ocean.
To taki kuksaniec od przyjaciela, w ramach zacieśniania sojusz-
niczych więzów...
POWIEDZ O NAS SWOIM ZNAJOMYM!
J
estem zodiakalną Rybą i mam podobno kobiecą intuicję.
Nr 27 (174)
4 – 10 VII 2003 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
3
– Czy jest Pani „kobietą na
falach”?
– Bez wątpienia. Jest to organi-
zacja feministyczna, a feminizm zgod-
nie z doktryną lansowaną przez Ko-
ściół jest największą obelgą dla ko-
biety. Baba bowiem powinna znać
swoje miejsce, czyli... gary, miotła,
pranie i łóżko. Tymczasem feminizm
walczy z takimi właśnie stereotypa-
mi. „Kobiety na falach” to rodzaj
prowokacji do dyskusji nad naszą ro-
lą we współczesnym świecie. Prze-
cież nie o aborcję tu chodzi, a hi-
steria związana z przypłynięciem ho-
lenderskiego statku jest po prostu
śmieszna. Każda Polka chcąca po-
zbyć się niechcianej ciąży może to
zrobić w jednym z kilkuset gabine-
tów ginekologicznych zupełnie jaw-
nie reklamujących się w prasie. I bar-
dzo dobrze, że może, choć – nieste-
ty – muszą za to nieszczęsne kobie-
ty słono płacić. Prokuratora jakoś
nie interesują anonse typu:
„Zabie-
gi ginekologiczne. Pełen zakres”
; wo-
li ścigać Bogu ducha winne Holen-
derki we Władysławowie i tropić ta-
bletki RU 486. Bo to jest znacznie
bardziej medialne i opłacalne... dla
kariery. A pokątne ciąże są pokąt-
ne i dlatego nikogo w oczy nie kłu-
ją, więc niech sobie będą... Tymcza-
sem w tym samym Władysławowie
i stu innych miastach w Polsce ta-
bletki RU można nabyć bez trudu
za 200 złotych.
Nie tak znów dawno „przerabia-
liśmy” kierowniczą rolę PZPR, te-
raz mamy kierowniczą rolę Kościo-
ła. Każdy, kto jest innego zdania
niż hierarchowie, automatycznie
umieszczany jest poza nawiasem spo-
łecznym z etykietą „zły człowiek”.
Jeden totalitaryzm zastąpiono innym
– kto wie, czy nie groźniejszym. Dla-
tego ludzie ze strachu wolą potaki-
wać i przymilać się „jedynie słusz-
nej władzy”.
– Obawiam się, że – paradok-
salnie – mówi Pani o swoich ko-
legach partyjnych...
– Mówię o niektórych moich ko-
legach.
– Co się stało z ideałami
lewicy, z ideałami tych właśnie
kolegów, którzy teraz patrzą na
świat z perspektywy klęcznika?
– To jest bardzo trudne i smut-
ne pytanie. Gdy dwa lata temu pre-
zentowaliśmy program wyborczy, za-
powiadaliśmy fundamentalne zmia-
ny gospodarcze, ale nie tylko. Przede
wszystkim – zmiany w ludzkiej men-
talności. I... niewiele z tego wyszło.
Miał być równy status kobiet i męż-
czyzn, miało być państwo neutralne
światopoglądowo, przyjazne obywa-
telowi. Tymczasem ta nasza chęć przy-
podobania się wszystkim, a zwłasz-
cza Kościołowi, spowodowała, że za-
chwiane zostały granice przyzwoito-
ści i zdrowego rozsądku.
– A może chodziło o zwykły
handel? O poparcie dla Unii
w zamian za kasę, za aborcję, za
wpływy...
– Pewnie tak. Ale nie na zasa-
dzie sztuka dla sztuki. Moim kole-
gom marzyło się przejście do histo-
rii. Do podręczników, by później mo-
gli mówić: to my wprowadziliśmy Pol-
skę do Europy, to my wyrwaliśmy
kraj z tak zwanego Wschodu.
– Warto było płacić taką
cenę?
– Sama sobie zadaję to pytanie.
Z drugiej jednak strony trzeba się
zastanowić, co by się stało, gdyby-
śmy do tej Europy nie weszli. Nie-
stety, pozostalibyśmy marginalnym,
zaściankowym krajem bez znacze-
nia, bez wyrazistości. Dla mnie wej-
ście do Unii też było marzeniem i w
związku z tym – priorytetem dzia-
łań. Tylko czy musieliśmy płacić aż
taką cenę? Pójść aż na takie ustęp-
stwa wobec Kościoła? Nie sądzę.
– Czy ceną było np. podaro-
wanie Jankowskiemu koncesji na
wydobycie bursztynu? Czy Miller
musiał to zrobić?
– Nie. To była – delikatnie mó-
wiąc – przesada. Obrzydzeniem na-
pawają mnie wizyty premiera
u Jankowskiego. Myślę, że i sam
Kościół doskonale wiedział, że to
kunktatorstwo, nieszczerość i kon-
formizm. Po co to było – nie wiem.
Natomiast nasz elektorat odebrał
to jednoznacznie – jako złamanie
zasad lewicowości, a nawet zwykłej
przyzwoitości. To się nam jeszcze,
w przyszłości, odbije czkawką.
– A jaka będzie ta przyszłość?
– Przyszłość partii miał wyzna-
czyć kongres SLD. Naiwni wierzyli,
że coś się zmieni. Tymczasem karty
zostały rozdane znacznie wcześniej
i scenariusz rozpisano tak, aby wszyst-
ko było po staremu – z Leszkiem
Millerem na czele. Dowodem braku
chęci na zmiany jest wykreślenie
wszystkich młodych ludzi, którzy kan-
dydowali do Rady Krajowej SLD.
Nie rozumiem tej części wystąpienia
przewodniczącego partii, w której
mowa była o konieczności zmiany
pokoleniowej, a w rezultacie wszyst-
ko pozostało po staremu. Jest mi
wstyd za moich kolegów, którzy bar-
dzo chętnie zatrudniają młodych lu-
dzi, np. do obsługi kongresu, lubią
się nimi otaczać, angażować do kam-
panii wyborczych na swoim terenie,
ale w sytuacjach ważnych dla partii
wręcz ich marginalizują.
– Całkiem liczna grupa po-
słów spoza SLD wie, że to ich
ostatni raz. Że już tylko będą so-
bie mogli śnić o Wiejskiej i apa-
nażach parlamentarzysty sięga-
jących kilkunastu tysięcy złotych
miesięcznie. Miller gwarantuje im
spokojny byt, wycofując się
z przedterminowych wyborów.
– Myślę, że premier – wycofując
się z publicznej obietnicy przedtermi-
nowych wyborów – złamał ustalenia
między nim a prezydentem. Wszak
Aleksander Kwaśniewski tę decyzję
żyrował uściskiem dłoni przed kame-
rami telewizji.
– W Pani głosie jest dużo go-
ryczy, ale i determinacji. Czy Iza-
bella Sierakowska myśli o innej,
lewicowej i alternatywnej partii?
– Gdybym była młodsza... Zresz-
tą, kto to wie... Na razie jednak wie-
rzę, że wielu kolegów z Sojuszu my-
śli jak ja i może razem coś zmieni-
my. Może...
– A głosy o partii prezydenc-
kiej tworzonej na bazie „Ordy-
nackiej”? Czy to nie jest jakieś
wyjście z lewicowego pata?
– Niewątpliwie. Takie pogłoski
krążą od dawna i nawet jeśli nie są
do końca prawdziwe, to dają jasny
sygnał decydentom z SLD: pano-
wie, nie jesteście jedyną lewicą
w kraju. Są siły, które mogą stwo-
rzyć alternatywę. Na dobrą sprawę
– to taka alternatywa już istnieje
i nazywa się Unia Pracy. Wielu ide-
owych członków SLD przechodzi
ostatnio do UP. Wydaje się, że ta
partia jest uczciwsza w realizowa-
niu swojego programu.
– Uczciwsza o tyle, że nie da-
ła się sklerykalizować?
– W pewnym sensie tak. Sama
mam już dość uczestniczenia w uro-
czystościach typu dożynki, gdzie
pierwsze skrzypce gra ksiądz. A prze-
cież nawet święta państwowe zosta-
ły zawłaszczone przez Kościół. Świę-
to 3 Maja bez księdza jest dziś nie
do pomyślenia.
– Czyli nadziei na normal-
ność już nie ma?
– Mam nadzieję, że jeszcze jest.
Wyobraźmy sobie mocny rząd le-
wicowy...
– Millera...?
– Czysto teoretycznie. I po-
wiedzmy, że
exposé
premiera cia-
łem się staje. Mamy wzrost pro-
dukcji i spadek bezrobocia. Wów-
czas naprawdę mocny premier, ma-
jący poparcie w społeczeństwie,
może powiedzieć hierarchom: pa-
nowie, wy zajmujecie się swoimi
sprawami, a my swoimi i wara od
spraw państwa. Nie wchodźmy so-
bie w drogę.
– Dlaczego tak się nie dzieje?
– Bo rząd jest, niestety, za słaby.
Rozmawiali:
MAREK SZENBORN
RYSZARD PORADOWSKI
Fot. R. Poradowski
– Dlaczego Miller i Kwaśniewski zdra-
dzili polskie kobiety?
– Prawdopodobnie nie chcą wszczynać
awantury z biskupami.
– A powinni?
– Naturalnie!
– Czyli znów zwyciężyła polityka?
– Niestety, tak. Zapewne stanowisko Mil-
lera i Kwaśniewskiego wynika także i z tego,
że nie traktują oni poważnie problemu aborcji
w naszym kraju. Premier jest konserwatystą
i tak naprawdę sprawa ta go nie dotyczy i nie
obchodzi, podobnie zresztą, jak i prezydenta.
– Co Pani czuła, oglądając hucpiar-
skie przepychanki wokół holenderskiego
statku „Langenort”?
– Radość i... obrzydzenie. Serce mi rosło,
gdy patrzyłam na dzielne dziewczyny, a obrzy-
dzenie czułam z powodu chamstwa i głupo-
ty przeciwników legalnej aborcji. Przypłynię-
cie do Polski tej kliniki jest prostą konsekwen-
cją tego, że kobietom zamyka się usta. To
w gruncie rzeczy krzyk rozpaczy kobiet. Za-
równo pływająca klinika aborcyjna, jak i ostat-
nie wypowiedzi Millera i Kwaśniewskiego na
ROZMOWA Z POSŁANKĄ JOANNĄ SOSNOWSKĄ
Państwo jak sutener
jej temat, ukazały obłudę rządzących, którzy
kobiecy elektorat traktują przedmiotowo.
Jeszcze raz okazało się, że sprawa aborcji to
nie problem tysięcy kobiet, lecz sprawa tyl-
ko polityczna... Czuję się oszukana, ale naj-
bardziej oszukane są polskie kobiety.
– Co z tego wynika dla Pani osobiście?
– Zastanawiam się, czy nie wybrać się na
polityczną emigrację i poszukać przy okazji
prawdziwej lewicy.
– Jednak udzielono Pani głosu pod-
czas kongresu SLD...
– Powiedziałam, że przyszłam do lewicy
12 lat temu, bo czułam się sponiewierana
przez prawicę, a dziś jest podobnie, choć rzą-
dzi lewica. Gdy mówiłam te słowa, na sali
panowała cisza...
– A potem były oklaski...
– Bo mówiłam też o aborcji, którą na kon-
gresie potraktowano marginesowo. A ja po-
wiedziałam wprost, że powinniśmy szybko
rozwiązać ten temat po to, by po 14 latach
przestać nim męczyć społeczeństwo.
– Wciąż bije Pani głową w mur, zapo-
wiadając własny projekt ustawy antyabor-
cyjnej. Czy naprawdę wierzy Pani, że uda
się ją przeforsować w tej kadencji Sejmu?
– Gdybym nie miała wiary, nie brałabym
się za ten temat. Moim zdaniem, argumenty
proaborcyjne obronią się same. Wierzę, że
ta zła, restrykcyjna ustawa zostanie poprawio-
na. Tego po prostu wymaga zdrowy rozsądek.
– Ale ten rząd nie poprze żadnych
zmian...
– Polityka polityką, a w parlamencie nie
zasiadają przecież sami idioci i argumenty
merytoryczne dotrą zapewne do części po-
słów. Rząd z pewnością nie zajmie się tym
projektem, ale posłowie – tak. W tym widzę
szansę dla ustawy aborcyjnej.
Dokończenie na str. 18
„FiM” ROZMAWIAJĄ Z IZABELLĄ SIERAKOWSKĄ. JEDNĄ Z NIELICZNYCH „MĘŻCZYZN” W SLD
Gdybym była młodsza...
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 27 (174)
4 – 10 VII 2003 r.
GŁASKANIE JEŻA
– 270 i 180 litrów. Czegokolwiek
by się tknąć, wskaźniki kiedyś były
albo lepsze, albo znacznie lepsze:
w 1970 roku do teatru poszło 19 mi-
lionów Polaków, trzydzieści lat póź-
niej o połowę mniej, do kina – 138
milionów, a w 2002 r. – niecałe 20
milionów. Nawet książek wydawa-
no wówczas o 50 procent więcej
niż obecnie.
Cóż... życie Janiny dobiega kre-
su. Wkrótce przekroczy smugę cie-
nia, poprawiając statystyki rządzą-
cych. Bo szansa na to jest jedynie
wówczas, gdy ludzie dramatycznie
biedni, chorzy, niedołężni odejdą
raz na zawsze.
Ale przecież wybrańcy ludu
w Sejmie, Senacie i na rozmaitych
kongresach oraz zjazdach nie śpią,
tylko się głowią, jak by tu ulżyć ludz-
kiej nędzy. Najlepiej było to widać
kilka dni temu w Sejmie III (Wol-
nej) RP. Podczas głosowania nad
wotum zaufania dla lewicowego rzą-
du sala pękała w szwach. Nawet czu-
łą na ludzką krzywdę posłankę
Piekarską
przyniesiono na noszach
(bo się niebożątko zakrztusiło cu-
kierkiem), żeby głosowała na swo-
jego kanclerza, co to serce ma po
lewej stronie. Następnym punktem
programu tego kabaretu zwanego
Sejmem była dyskusja nad losem
osób niepełnosprawnych (światowy
dzień poświęcony tym ludziom).
I co się stało? Nic się nie stało, bo
prawie nikogo już nie było na sali,
tylko sejmowe restauracje i bufety
zapełniły się włazidupcami, którym
spieszno było, żeby przekazać gra-
tulacje. Odkorkowywano butelecz-
ki z zamrożonym smirnoffem.
Wybrańcy ludu... taka wasza
mać!
Prowincjałki
Wolność Janiny
W Wylatowie (woj. kujawsko-po-
morskie) na polu państwa Filipcza-
ków od kilku lat ląduje... UFO. Przybysze z „kosmosu” pozostawiają
w zbożu specjalne kręgi i za każdym razem w inne wzory – jakby
chcieli coś Ziemianom przekazać. Ufolodzy czujnie dyżurują w przy-
czepach kempingowych z kamerami i lornetkami. Wokół pola mają
być zainstalowane kamery i prowadzony monitoring elektroniczny.
Przygotowana jest również pani Katarzyna Filipczak, właścicielka po-
la. Otworzyła kramik, gdzie sprzedaje pocztówki i kalendarze ze „zbo-
żowymi kręgami”. A dawnymi czasy wieśniacy narzekali, że będzie
głód, bo się żyto położyło...
Szare twarze szarych ludzi. Bez
uśmiechu, bez błysku w oczach,
twarze bierne i drętwe.
Kilka dni temu patrzyłem w jed-
ną taką twarz: starą, pomarszczoną,
smutną. Jej właścicielka ma dokto-
rat z filolologii polskiej i przez czter-
dzieści lat była nauczycielką elitar-
nego liceum. Teraz jest na „zasłu-
żonej” emeryturze. Przeżyła bieru-
towskie „rozkułaczanie”, gomułkow-
skie „bodźce ekonomiczne”, gier-
kowskie „pomożecie”, jaruzelską
noc generała, przeżyła okrągłe sto-
ły,
Wałęsów i Krzaklewskich
,
a teraz powoli umiera. I to nawet
nie ze starości, nie z choroby jado-
witej, tylko z głodu i rozpaczy. Tak,
tak...
Janina M.
– w XXI wieku,
w demokratycznym kraju, w przeded-
niu wejścia do Unii – kładzie się
spać głodna i głodna wstaje. Tej
mądrej, starannie wykształconej ko-
biecie, która uczciwie przepraco-
wała całe życie, zostaje bowiem
po opłaceniu czynszu, gazu i świa-
tła pięć złotych na przeżycie każ-
dego dnia. Za te pięć złotych mu-
si się najeść i ubrać. Z tych pięciu
złotych oszczędza, by kupić gaze-
tę, książkę, czasem bilet do teatru
i... odłożyć na pogrzeb, bo jest na
świecie sama jak palec.
150 kilometrów od mieszkania Ja-
niny obraduje elita rządząca tym kra-
jem. Mężczyzna zatrudniony na eta-
cie premiera rządu – podobno lewi-
cowego – zapewnia o „nowym otwar-
ciu”, o przyspieszeniu gospodarczym,
o wzroście PKB. Staruszka nie pa-
mięta już, ile takich „nowych
otwarć” przeżyła, ale wie jedno.
– Jeszcze nigdy w życiu nie było mi
tak źle... tak beznadziejnie źle
– wzdycha, rozpuszczając łyżeczkę
cukru w słomkowym płynie.
Jakże to, myślę, ta działaczka
opozycyjnego podziemia, współtwór-
czyni „Robotnika”, wzdycha do prze-
szłego, minionego, niesłusznego
„okresu pogardy dla człowieka”?
– Przecież to pani właśnie walczyła
o wolność – mówię naiwnie, aby
przerwać milczenie, a ona odpowia-
da mi tekstem
Bułata Okudżawy
:
– Cóż znaczy wolność? Piechotą iść
i mieć w pogardzie konie?
Ma rację... Można obrazić się
na konia i uniezależnić od niego,
ale wówczas trzeba drałować na pie-
chotę. Cóż po wolności, gdy trzeba
pięć deko pasztetowej rozsmarować
cienko na kilku kromkach i posiłek
taki nazwać obiadem.
Zaglądam do Rocznika Staty-
stycznego, żeby popatrzeć na licz-
by... może choć one jeszcze w tym
kraju nie kłamią. Już ponad 50 pro-
cent Polaków deklaruje, że w latach
60. i 70. żyło im się znacznie lepiej
niż teraz.
Porównajmy: w 1970 roku prze-
ciętny Kowalski zjadał rocznie 74,5
kilograma mięsa, teraz – o piętna-
ście kilogramów mniej. Nie inaczej
było z chlebem, bo: odpowiednio
– 131 kilogramów i 112 kg; z ziem-
niakami – 200 kg i 119; mlekiem
A.R.
Kasia jest aktorką filmów porno-
graficznych. Ma ładne ciało i chęt-
nie je pokazuje. Jej pierwszy film w obsadzie międzynarodowej to
„Midori Big Sister”. Kasia ma 20 lat i właśnie zakochała się w 50-
-letnim reżyserze i scenarzyście pornosów, Jacku Banachu (z wykształ-
cenia psycholog). Mieszkają razem, kochają się, zamierzają pobrać
i mieć dzieci. Kasia od tej pory nie występuje już w scenach dam-
sko-męskich, ale wyłącznie w filmach lesbijskich. Jej przyszły mąż
mówi z zachwytem, że jest ona czysta i niepokalana. I to by się zga-
dzało, bowiem Kasia jest bardzo religijna. Kiedyś należała do katolic-
kiej OAZY, była zakochana w kleryku i zamierzała wstąpić do zakonu.
Otwórzcie sobie w Internecie portal randki.interia.pl. – co druga la-
ska dla sponsora to gorliwa katoliczka!
A.R.
Więźniowie dostają pieniądze
z opieki społecznej. Mimo że
w kiciu dostają za friko wikt, lokal i opierunek, to jeszcze ci, którzy
na wolności dostawali stały zasiłek lub rentę socjalną, mogą na nie
liczyć, siedząc za kratkami. Jeśli okaże się, że więzień jest osobą sa-
motną, ośrodki pomocy społecznej również płacą za niego czynsz.
I czegóż się dziwić, że ludzie tak chętnie łamią prawo i pchają się do
więzienia!
A.R.
Straszliwego pecha miał radny
miejski SLD w Stalowej Woli. Pod-
czas czerwcowej wakacyjnej przejażdżki zatrzymali go policjanci. Funk-
cjonariuszy zdumiały dokumenty, jakimi posługiwał się wspomniany
polityk. Wśród papierów wozu znalazło się bowiem nieudolnie sfał-
szowane, kupione na rynku, prawo jazdy. Równo rok temu Sąd Grodz-
ki w Stalowej Woli na dwa lata zabrał politykowi prawo jazdy za jaz-
dę po pijaku. Tamto było prawdziwe, jak najbardziej.
MAREK SZENBORN
M.P.
Przychodzi baba do lekarza,
a lekarz na to:
– Nie widziałem pani od dwóch
miesięcy. Co się stało?
– Byłam chora.
Jaką mamy służbę zdrowia – każ-
dy wie; pisaliśmy o tym wielokrot-
nie, ale kryzys pogłębia się z dnia na
dzień. Zauważyłem na portalu le-
karskim ostrzeżenia, że sytuacja szpi-
tali w Polsce staje się dramatyczna.
Ich długi szacuje się na 8 miliardów
złotych, jedna trzecia placówek nie
wypłaca świadczeń należnych pracow-
nikom, drugie tyle zwalnia wykwali-
fikowany personel, a pacjenci skarżą
się na odległe terminy zabiegów. Dla
przykładu: najbliższe terminy przy-
jęć do Wojewódzkiej Przychodni Kar-
diologicznej w Opolu to koniec...
stycznia przyszłego roku. W Legnicy
dyrekcja pogotowia, mając bardzo
ograniczony budżet, zaczęła szukać
oszczędności. I znalazła. Od lipca
br. tzw. karetki ogólnolekarskie nie
będą już pełniły całodobowych dy-
żurów, jak do tej pory. Ich praca ogra-
niczy się do... 12 godzin. Niebawem
może się okazać, że szpitale w Ku-
jawsko-Pomorskiem (i nie tylko!) za-
nim przyjmą chorego, będą żądać
od niego pisemnego potwierdzenia,
że Narodowy Fundusz Zdrowia za-
płaci za jego leczenie.
NFZ póki co jest – podobnie
jak kasy chorych – niezdrowy i bez
funduszów, szpitale są bezradne,
przychodnie muszą przestrzegać
limitów przyjęć chorych (sic!), za-
czyna brakować strzykawek i leków,
a pacjenci boją się, czy dożyją wi-
zyty u lekarza. Minister zdrowia,
Leszek Sikorski
, oznajmił, że re-
sort pracuje nad koncepcją urato-
Wszyscy dobrze wiemy, ile kosz-
tują „bezpłatne” operacje w szpita-
lach, wiemy, że ciężko chorych wypi-
suje się ze szpitala, aby nie powięk-
szać statystyki umieralności, słyszeli-
śmy o uśmiercaniu pacjentów w po-
gotowiu dla pieniędzy za „skórę”,
W Mławie zuchwali przestępcy
włamali się do kiosku przy ul.
3 Maja. Właściciel kiosku po dokonanej inwentaryzacji stwierdził je-
dynie brak jednego egzemplarza... „Playboya”. Inni kolesie z okolicz-
nego Zakrzewa napadli na właściciela „malucha” i zabrali dwie...
płyty CD.
A.R.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Przychodzi baba
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
W porcie we Władysławowie cały czas czuwali obrońcy życia. Było ich
nadal bardzo wielu. Pragnęli być wyrzutem sumienia dla tych, którzy
chcieli zabijać polskie dzieci w cieniu holenderskiej bandery. Obrońcy
proszą o modlitwę za nich oraz w intencji dzieci poczętych.
(„Nasz Dziennik”, 30.06.2003 r.)
Podstawowym argumentem feministek na rzecz wprowadzenia usta-
wodawstwa zezwalającego na zabijanie dzieci poczętych jest istniejące
jakoby w naszym kraju na dużą skalę tzw. podziemie aborcyjne. W cał-
kowitej sprzeczności z ich twierdzeniami są dane, które przeczą istnie-
niu w Polsce takowego podziemia. Z tych względów prokuratura po-
winna przesłuchać każdą sufrażystkę, która publicznie twierdzi, że
w Polsce istnieje tzw. podziemie aborcyjne.
wania szpitali, czyli próbą zamiany
długów krótkoterminowych na...
długoterminowe. Mało tego, leka-
rze w całym tym burdelu prowa-
dzą jakieś swoje prywatne gry i za-
bawy. W obowiązującym Kodeksie
etyki lekarskiej w punkcie 1, art. 66
wpisali sobie, że:
„Lekarz ma pra-
wo umawiać się o wysokość hono-
rarium przed rozpoczęciem leczenia”
(!) . A więc żegnaj bezpłatna służ-
bo zdrowia: chory jesteś – płać! Nie
masz szmalu – zdychaj! W punkcie
3 tegoż artykułu stoi jak byk (cytu-
ję):
„Lekarz
może
leczyć bezpłatnie”
.
Przynajmniej szczerze.
Zresztą lekarze już intensywnie
pracują nad zmianami w KEL, a jed-
na z tych zmian określa zapłodnioną
komórkę jajową
„człowiekiem w sta-
nie embrionalnym”.
o lekarskiej pazerności (nie chcę
uogólniać), a oni dyskutują o kon-
domach, embrionach, środkach po-
ronnych, spiralkach, aborcji – zamiast
zająć się tymi, którzy (jeszcze) żyją.
Bo niebawem stanie się tak, że
Śmierć z kosą już nie będzie przycho-
dzić po ludzi. Nie opłaci się jej. Na-
rodowy Fundusz Zdrowia i lekarze
poradzą sobie lepiej od kostuchy.
I może to nawet niektórych ucie-
szyć, tak jak w tej anegdocie:
Przychodzi baba do lekarza:
– Panie doktorze, dziękuję za
wspaniałe leczenie. Jest pan ge-
nialny!
– Ależ ja leczyłem pani męża, nie
panią!
– Tak, tak, zgadza się, ale ja po
nim wszystko dziedziczę.
ANDRZEJ RODAN
(jw.)
Cały Stary Rynek był wypełniony ludźmi. Tu ludzie stali, a wśród nich
przechodziła procesja. W pierwszych latach proboszczowania aż zapo-
mniałem, że niosę Pana Jezusa, bo chciałem się napatrzeć chłopakom
od chorągwi, pannom od obrazu i moim ślicznym lalkom – dziewczyn-
kom łowickim sypiącym kwiatki Panu Jezusowi pod stopy.
(ks. Tymoteusz, „Niedziela”, 22.06.2003 r.)
W katowickiej katedrze ustawiono tron, na którym Papież zasiadł w tej
świątyni 20 lat temu.
(„Nasz Dziennik” 142/2003)
Wybrał A.R., D.P.
BLISKIE SPOTKANIA
PORNOOAZOWICZKA
WSPARCIE DLA KRYMINALISTÓW
LEWE PAPIERY
EROTOMELOMANI
Nr 27 (174)
4 – 10 VII 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
SAKRAMENTALNE
„NIE”
Podawanie dzieciom komunii
w stanie delirki zostało ukarane przez
obecnego biskupa elbląskiego prze-
niesieniem „pechowego” księdza do
innej parafii. Dziekan uważa, że mi-
mo wszystko sakrament udzielony
dzieciakom jest ważny...
Anna K.
która ma ponoć przedłużyć życie
ludzkie do 120 lat! Lek stymuluje
organizm do wytwarzania antyutle-
niaczy zwalczających choroby. Kil-
ka miesięcy wcześniej dwaj amery-
kańscy lekarze zapowiedzieli, że wy-
starczy przeżyć dwadzieścia następ-
nych lat, aby potem... żyć wiecznie.
Nadzieję wiążą oni z rozwojem me-
dycyny, a zwłaszcza nanotechnolo-
gii, która pozwoli rozprawić się
z chorobami i starzeniem. Słowem:
żyć, nie umierać!
Katoliku, chcesz być wiernym sy-
nem Kościoła także po rozwodzie
cywilnym? Wiedz zatem, że tylko pra-
womocny wyrok Trybunału Kościel-
nego (w dwóch instancjach) może
stwierdzić nieważność małżeństwa,
co pozwala na ślub kościelny z inną
osobą. Nie wiesz, co zrobić?
Zgłoś się do fachowców z jedy-
nej w Polsce firmy, która specjalizu-
je się w doradzaniu, jak unieważnić
małżeństwo kościelne. Firma Nulli-
tas Matrimonii w Lublinie chętnie
udzieli nie tylko niezbędnych infor-
macji w kwestii nieważności małżeń-
stwa kościelnego, ale napisze rów-
nież skargi powodowe oraz ewentu-
alne apelacje od wyroków trybuna-
łów kościelnych. Pomoże również
ustalić tytuł prawny do rozpoczęcia
procesu w konkretnych przypadkach.
Na przykład może wykazać, że – w
świetle prawa kanonicznego – ślub
kościelny został zawarty nieważnie,
czyli że małżeństwo od początku
było nieważne, chociaż w kościele
odbyła się wielka ceremonia zwień-
czona sakramentalnym „tak” wypo-
wiedzianym przez obie strony (por.
„FiM” 16/2003).
Jak widać, rynek usług wyczuwa,
na czym w Katolandzie można zro-
bić interes, i szybko reaguje na po-
trzeby klientów.
morskiego w celu udowodnienia
Holenderkom jego złamania. Strąk-
-man, wraz z całą słupską ferajną
spod znaku Młodzieży Wszechpol-
skiej, koczuje nad morzem, zapo-
minając o własnym biurze posel-
skim, do prowadzenia którego jest
zobowiązany ustawą o wykonywa-
niu mandatu posła i senatora.
W jego kwaterze przy al. Sienkie-
wicza w Słupsku nikt nawet nie od-
biera poczty, która mnoży się z każ-
dym dniem. Obsługiwanie wybor-
ców jest obowiązkiem posła, ale
burdy i zadymy to dla posła LPR
wyższa konieczność...
Adam Sito
miejscy nadaniem takiej właśnie na-
zwy chcieli uczcić... miejski samo-
rząd. W wielu innych starych mia-
stach, w których uchowały się za-
bytkowe starówki, istnieją do dziś uli-
ce Rady Miasta, czyli Radzieckie
– prowadzące do miejskich ratuszów.
Nie inaczej było w Łomży, która pra-
wa miejskie otrzymała w 1418 roku.
Ulica Radziecka istnieje tu od 300
lat, a sama nazwa, jak każdy zaby-
tek, jest już chroniona prawem.
Po takim pomyśle zakonnic już
tylko przerażeniem może napawać
fakt przyznania tym kobietom pra-
wa do prowadzenia przedszkola
– instytucji stanowiącej przecież
pierwsze i niezwykle ważne ogniwo
w łańcuchu wychowawczo-edukacyj-
nym Europejczyków.
Jerzy Rzep
BOJKOT TACY
Mieszkańcy 6-tysięcznej Pakości
(woj. kujawsko-pomorskie) twierdzą,
że od lat nie mają szczęścia do pro-
boszczów. Jednego z nich władza ko-
ścielna odwołała po tym, jak zrobił
panience dzidziusia, innego zakablo-
wano, kiedy „kochał” doodbytniczo
parafialnego działacza, a obecny lu-
bi tylko intrygi i pieniądze.
Otton
R.
, bo on ci to jest aktualnym pro-
boszczem, tak się naraził bogoboj-
nym Kaszubom, że wystąpili o jego
odwołanie. Ale ludziska dobrze już
wiedzą, że wysyłać listy do władz ko-
ścielnych, to tak jakby je słać na Ber-
dyczów. Wiedzą też, co najbardziej
zaboli sukienkowych: zmniejszenie
wpływów finansowych. I ludziska
przestali dawać na tacę! Od kilku ty-
godni w Pakości trwa finansowy boj-
kot kościelnej władzy.
A.C.
ŻYDZI ROZLICZAJĄ
Przewodniczący Światowego
Kongresu Żydów,
Israel Singer
, za-
powiedział, że przedstawiciele jego
organizacji będą odwiedzać europej-
skie konferencje episkopatów kato-
lickich i domagać się wydania oświad-
czeń potępiających antysemityzm.
Pomysł ten, według Singera, był kon-
sultowany z papieżem, który miał go
zaaprobować. Żydzi są zaniepokoje-
ni wzrostem nastrojów antysemic-
kich w Europie i oczekują, że bi-
skupi w każdym kraju przeproszą
za milczenie wobec holokaustu, wzo-
rem episkopatów Niemiec i Francji
w latach 90.
Nie wierzymy w powodzenie mi-
sji ŚKŻ w Polsce: po pierwsze
–
Glemp, Frankowski
i inni anty-
semici w episkopacie nie zwykli za
nic nikogo przepraszać, a po dru-
gie – w Europie jest już jeden na-
ród wybrany, wyspecjalizowany
w cierpieniach, znoszeniu prześla-
dowań i świętości (Polacy) i wszel-
ka konkurencja w tym względzie
jest nie do pomyślenia.
PRZECHRZCZONY
POMNIK
Fot. Autor
M.B. NA CAŁE ZŁO
Jasnogórskim paulinom lato gro-
zi przepracowaniem. Obok Akcji
Katolickiej, Rycerstwa Niepokala-
nej, radiomaryjniaków itp. na Jasnej
stawili się albo wkrótce się stawią
posłowie, pracownicy telekomuni-
kacji, honorowi dawcy krwi, służba
zdrowia, harcerze, diabetycy, pocz-
towcy, samorządowcy... Kustosze zo-
stali pouczeni, jak mają się opieko-
wać sanktuariami, „by Matka Boża
z nich przemawiała, by wypraszała
cuda, łaski i żeby wstawiała się za
naszym ludem”. Pracownicy TP SA
oklaskiwali swego prezesa
Marka
Józefiaka
oraz szefową zakładowej
„Solidarności”
Elżbietę Pacułę
, któ-
rym paulini wręczyli medal „Przyja-
ciela Zakonu św. Pawła I Pustelni-
ka”. Na czele honorowych dawców
krwi pielgrzymowali: prezes PCK
Jerzy Czubak
i główny inspektor
Państwowej Inspekcji Sanitarnej
Andrzej Trybusz
. Lekarze i pielę-
gniarki po rekolekcjach powierzyli
Marii „rozwiązanie trudnych spraw
środowiska medycznego”. I po co ja-
kieś okrągłe stoły?
R.K.
ŚMIERĆ
ZA PORONIENIE
A.K.
W 28 amerykańskich stanach
wprowadzono przepisy uznające nie-
narodzony płód za istotę ludzką chro-
nioną prawem. W 14 stanach płód
chroniony jest od chwili poczęcia,
w innych od momentu, kiedy może
przeżyć samodzielnie. Spowodowa-
nie śmierci płodu starszego niż
20-tygodniowy może pociągnąć za
sobą zarzut morderstwa karany na-
wet dożywociem. Gotowy jest już
projekt ustawy, według której zabi-
cie płodu zostanie uznane za prze-
stępstwo federalne, jeśli miało miej-
sce podczas innego przestępstwa fe-
deralnego. Jeśli np. podczas napa-
du na bank poroni ciężarna klient-
ka, napastnik odpowie za morder-
stwo karane śmiercią. Projekt usta-
wy poparła właśnie grupa senatorów,
a rychłe jej przyjęcie uznaje się za
pewnik. Boże, w jakim my postępo-
wym kraju żyjemy!
OLEKSY
NA PIELGRZYMCE
Oleksy
idzie na piechotę do Fa-
timy. Codziennie pokonuje 50 kilo-
metrów i przebytych kilosów ma już
za sobą ponad 3 tysiące. Niesie śpi-
wór, butlę gazową, jedno ubranie na
zmianę, różaniec – rzecz jasna
– i nadzieję, że do celu dotrze 13 lip-
ca – w dniu uroczystości fatimskich.
Spokojnie... chodzi nie o Józe-
fa, tylko o Włodzimierza – byłego
burmistrza Muszyny. Choć ten pierw-
szy też lubi sobie poklęczeć.
MarS
Grupa rosyjskich dziennikarzy
zbaraniała z wrażenia na widok po-
mnika. Obelisk (na zdjęciu) znajdu-
je się w miejscowości Kruszyn w po-
bliżu zjazdu na autostradę A4. Po-
stawiony został w celu upamiętnie-
nia huzara
Nataloszki
, który wła-
sną piersią zasłonił pułkownika, ra-
tując mu życie. Rzecz działa się pod-
czas wojen napoleońskich, a wdzięcz-
ny pułkownik wystawił bohaterskie-
mu wybawcy pomnik, którym opie-
kowali się później jego potomkowie.
Ostatniej renowacji dokonano cał-
kiem niedawno, a lokalni decyden-
ci postanowili dodać obeliskowi ele-
ment... narodowy. Otóż na cokole
pomnika huzara – prawosławnego
jak najbardziej – pojawił się łaciński
krzyż z lastriko, który drażni wyznaw-
ców prawosławia. Rosyjscy dzienni-
karze obfotografowali „dziwo” i ni-
jak nie mogli zrozumieć, że Polacy
– wyczuleni na punkcie własnych mo-
gił – inne traktują bezdusznie i po
głupiemu.
AC
DIABEŁ W NUTACH
Czy poglądy religijne mogą
skomplikować życie zawodowe?
Zdecydowanie tak. Pewien wiolon-
czelista orkiestry symfonicznej
w Strasburgu, wyznawca jednego
z radykalnych nurtów protestan-
tyzmu, odmówił grania utworów
Ryszarda Wagnera
i popadł
w konflikt z przełożonymi. Zda-
niem zbuntowanego muzyka, nie-
miecki kompozytor – rozmiłowa-
ny w mitologii germańskiej, a więc
bezbożnej i pogańskiej – był pod
wpływem szatana i tenże wpływ
można odczuć, słuchając jego mu-
zyki. No i jak długo jeszcze Za-
chód nam będzie wytykał oszołom-
stwo?
GEJE I MOLE
PaS
Mieszcząca się dotąd w Krako-
wie przy ul. Świętego Jana galeria
„Burzym & Wolff” została wyrzu-
cona na bruk przez pełnomocnika
właściciela kamienicy. Czy „galer-
nicy” nie płacili czynszu lub urzą-
dzali pijackie burdy? Bynajmniej.
Zorganizowali tylko słynną już wy-
stawę zdjęć par homoseksualnych
pt. „Niech nas zobaczą”. Szefowie
galerii usłyszeli najpierw od pełno-
mocnika, że „nie życzy sobie orga-
nizowania podobnych imprez”, a po-
tem dostali wypowiedzenie najmu.
Właściciel kamienicy nazywa się
Ka-
zimierz Lubomirski de Bourbon
.
Nazwisko jakoś dziwnie kojarzy się
z przykruchtową arystokracją i mo-
lami.
PIERWSZY RAZ
PO PIJAKU
PaS
CUD-TABLETKA
W parafii pw. Zesłania Ducha
Świętego, w dzielnicy Piaski, w Mal-
borku, pierwszokomunijną mszę od-
prawił ksiądz nawalony jak stodoła
w żniwa. Ks.
Marek K.
chwiał się
na nogach, bełkotał niezrozumiale,
krzyczał coś do osób filmujących
ceremonię.
– Nasze dzieci nie zapomną te-
go do końca życia! – mówią wzbu-
rzeni rodzice. Dodają, że podczas
mszy kapłan przeklinał.
– Pan Bóg kazał przebaczać
wszystkim, także pijakom. Zawsze
mówię, że nie można nienawidzić ko-
goś z powodu alkoholizmu. Irland-
czycy mają nawet świętego, który był
pijakiem – tłumaczył ks. dziekan
Jan
Żołnierkiewicz
zdenerwowanym
rodzicom, którzy do dzisiaj nie mo-
gą otrząsnąć się z widoku „weso-
lutkiego” księdza w dniu święta ich
dzieci.
Amerykańska firma farmaceu-
tyczna Ceremedix rozpoczęła testo-
wanie nowej tabletki uodporniającej,
A.C.
P. P.
SIOSTRY PRZECIW
RADZIE MIASTA
A.C.
Łomżyński ciemnogród dał głos
w sprawie zmiany nazwy ulicy Ra-
dzieckiej na bardziej zgodną z war-
tościami. Nie pierwsza to taka pró-
ba, a tym razem ciemnogród repre-
zentowało Zgromadzenie Sióstr Słu-
żek NMP Niepokalanej, prowadzą-
ce katolickie przedszkole właśnie przy
ulicy, tfu!, Radzieckiej. Do pustych,
choć wielebnych, głów zakonnic nie
dotarło, że kilkaset lat temu rajcy
ROBERT,
ODBIERZ POCZTĘ!
Słupski poseł LPR
Robert Strąk
zajęty jest ostatnio obrzucaniem ko-
biet farbą we Władysławowie oraz
studiowaniem przepisów prawa
Plik z chomika:
Geti
Inne pliki z tego folderu:
Fakty i Mity 2003-01.jpg
(56 KB)
Fakty i Mity 2003-01.pdf
(1902 KB)
Fakty i Mity 2003-02.jpg
(54 KB)
Fakty i Mity 2003-02.pdf
(1876 KB)
Fakty i Mity 2003-03.jpg
(53 KB)
Inne foldery tego chomika:
Archiwum 2001
Archiwum 2002
Archiwum 2004
Archiwum 2005
Archiwum 2006
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin