Gabi.doc

(37 KB) Pobierz

GABI



Wszystko zaczęło się tegorocznego lata. Prawie każdego dnia jeździliśmy rowerami ( tak dla relaksu) nad pobliskie jezioro. Zawsze braliśmy ze sobą piwka i balowaliśmy. Niekiedy, żeby starczyło na wszystko, co było nam potrzebne dorabialiśmy sobie roznosząc ulotki po domach.
I tym razem tak było. Trzeba było zarobić na te piwa. Wszyscy razem szukaliśmy po marketach pracy. Niestety nic nie mogliśmy znaleźć. Dopiero na końcu nam się udało. Szef tego marketu właśnie szukał kogoś chętnego do roboty od zaraz. Byliśmy zmęczeni chodzeniem po mieście, ale jednak się zgodziliśmy. Była już godzina siódma i nie było już tak gorąco. Zmartwiliśmy się dopiero, jak zobaczyliśmy ile mamy tego roznieść. Dwa kartony! Przecież to szaleństwo. I do tego całą robotę mamy skończyć do 23-ej! No, ale trudno albo zabawa albo siedzenie w chacie, smażenie się i oglądanie powtórki Zbuntowanego Anioła.
Aby poszło nam to jak najszybciej podzieliliśmy się na trzy grupy, po dwie osoby w każdej. Rozdzieliliśmy również pomiędzy siebie ulice. Każdy już wyruszył w swój teren. Zostaliśmy tylko ja i Gabriel. Strasznie mi się podobało jego imię. Nie wiem, czemu. Nie tylko jego imię mi się podobało. On sam był zajefajny. Kto by nie chciał zabawić się z wysokim, umięśnionym i opalonym blondynem? Do tego z sporą zawartością w gaciach. Byłem w stu procentach pewien, że tam się kryje olbrzymi pyton, bo w miejscu gdzie go chował było spore wybrzuszenie. Wyglądało trochę jakby nosił pampersa, ale ja byłem pewien, że to nie jest pampers. Trochę się zagapiłem na jego przyrodzenie i trochę zrobiło mi się głupio. Zresztą mu tez, bo się zaczerwienił. Szybko odwróciłem wzrok, bo nie chciałem, żeby ktokolwiek dowiedział się o moich skłonnościach i szybko na wydechu powiedziałem:
- No to idziemy co ? Musimy się szybko obrobić bo mamy tego sporo.
- No dobra. Umówmy się. Ja biorę lewą stronę ulicy, a ty prawą. Pasi ?
- Ok. Ale po drodze wstąpimy jeszcze do sklepu bo na pewno nie wytrzymamy tyle bez picia, a ja mam jakieś zaskórniaki.
- Zaskórniaki ? Tzn. ile?
- No koło dyszki.
- Zaskórniaki ? To nie są zaskórniaki tylko ty bogaty jesteś. – Uśmiechnął się pokazując swoje śliczne i białe zęby,
Ruszyliśmy i tak jak było mówione kupiliśmy po drodze wodę mineralną. Ale nie jedną, bo aż 5. Wreszcie zabraliśmy się do roboty. Zaczepialiśmy ulotki gdzie się tylko dało. Prosta robota to nie była, bo od czasu do czasu trafiał się jakiś pies przy furtce, a czasami gumka się urwała.
Wreszcie zostały nam tylko po dwie ulotki. Gabriel skoczył po kilku domach rozwieszając moje ulotki, a ja poszedłem się odlać. W końcu tyle butelek na dwóch to nie mało, a pęcherz domagał się opróżnienia. Nie wypiliśmy wszystkiego została jeszcze jedna butelka, ale to już na drogę powrotną. Poszedłem na koniec ulicy w okropnie duże krzaki i tam zacząłem się odlewać. Długo to trwało, aż zaczęło mi się nudzić. Pierwszy raz w życiu tak długo sikałem. Kiedy już skończyłem okazało się, że mój misiu zmutował się w ogromnego dinozaura. Na pewno przez moje myśli o Gabrielu. Przez całe odlewanie się myślałem tylko co bym z nim zrobił. Nie mogłem wyjść z krzaków i pokazać się jemu z namiotem. Skapnąłby się o co chodzi i wtedy klapa. Zacząłem dręczyć małego. Bałem się, że mi nie starczy czasu i Gabi zaraz wbiegnie te krzaki i mnie zobaczy. Starałem się, żeby poszło jak najszybciej, ale nic z tego. On stawał się coraz bardziej sztywniejszy i ani myślał o zwiędnięciu. Nawet nie usłyszałem szmeru, tym bardziej nic nie widziałem, bo było już ciemno. Nie zdążyłem Się odwrócić i poczułem jak moje sutki delikatnie gładzi jakaś cudowna ręka. Odwróciłem się i przed moimi oczyma ukazał się przepiękny anioł jak ze snu. Bez koszulki. Umięśniony, a po klacie spływała mu woda. To był Gabriel.
- Sorry, że tak  znienacka. Nie wiem czy dobrze zrobiłem. Zapomnij o tym. Przepra…
- Nie zapomnę. Podobasz mi się i nie wybaczyłbym sobie tego, gdybym nie skorzystał z takiej okazji, aby poczuć twoje ciepło i twoją siłę. – Powiedziałem i szybko ale delikatnie chwyciłem go za pośladki i przyciągnąłem do siebie. Zacząłem go całować. Najpierw usta, potem jego klata, suty. W końcu doszedłem do jego spodni. Delikatnie rozpiąłem rozporek i ujrzałem kolejnego umięśnionego i wysokiego anioła. Był taki jakiego go sobie wyobrażałem. Nie był ani za długi, ani za krótki. Piękny. Powoli zacząłem go pieścić i jednocześnie zdejmować jego spodnie i cała resztę ubrania. Potem to ona zabrał się za mnie. Zdejmował mi koszulkę jednocześnie pieszcząc moje dłonie jego palcami i usta jego językiem. Zdjął spodnie i bokserki i zabrał się za mojego dinozaura. Takiego czegoś nie przeżyłem nigdy w swoim życiu. Było pięknie. Patrzałem jak mój penis pojawia się i znika. Jak mój worek pieści jego podbródek. Kiedy już miałem dojść on przerywał. Odczekał chwilkę i znowu. I tak kilka razy. W końcu moja pała nie wytrzymała. Na jego twarz poleciało pełno nektaru. Było go jak nigdy dotąd. Teraz była moja kolej zrobienia mu dobrze. Zacząłem go namiętnie całować i oblewać wodą prosto z butelki. Schodziłem coraz niżej. W końcu po raz kolejny ujrzałem jego piękno. Zabrałem się do roboty. Najpierw trzeba było go rozdrażnić. Potem głęboko zanurzył go w mojej dziurce. Było słychać tylko pohukiwanie sów z pobliskiego lasku i klekot jaj, które odbijały się z echem o moje pośladki. Wkładał go coraz szybciej i głębiej. Tam gdzie nikt nigdy nie dotarł. Rozdzierał każdy zakamarek mojego dupska. W końcu się spuścił. Poczułem jak mój zad wypełnia gęsty i gorący płyn. Odwróciłem się i zacząłem spijać z jego penisa resztki nektaru. Wtedy tą piękną chwilę przerwał dzwonek telefonu.

- Gdzie wy do cholery jesteście ! Mamy jeszcze pół godziny inaczej nasza praca na darmo.

Wydzierał się głośno mój kumpel. Rzeczywiście była już 22:30. Musieliśmy się szybko ubierać i biec do szefa. Na szczęście zdążyliśmy. Dostaliśmy kasę i rozeszliśmy się do domu. Kiedy wróciłem do chaty wziąłem prysznic i poszedłem do wyra. Byłem okropnie zmęczony. Ale opłacało się. Szybko zasnąłem. Śniło mi się, że tym razem Gabriel jest u mnie w domu i…



Zaper.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin