Schuler_Candace_Kierunek_milosc_03_T108.pdf

(482 KB) Pobierz
Schuler_Candace_Kierunek_milosc
Candace Schuler KIERUNEK - MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ
Goniące za sensacją ilustrowane czasopisma nadały jej przezwisko Hollywoodzkiej
Królowej Lodu. Tym razem trafiły w sedno, rozmyślał Rafe, wpatrując się w zdjęcie kobiety
zdobiące okładkę „National Enquirer”. Kobiety niewiarygodnie pięknej - jeżeli komuś
odpowiadał typ urody Grace Kelly - emanującej chłodem i nieprzystępnej. Jemu nie
odpowiadał.
Ciemna szatynka o delikatnych rysach z włosami ściągniętymi do tyłu i upiętymi w kok
przywodziła na myśl zwiewne tancerki baletów klasycznych. Ogromne, szafirowe oczy w
rzeczywistości zapewne nie miały tak intensywnej barwy jak na fotografii, pomyślał
uszczypliwie. To dzięki umiejętnemu i dyskretnemu makijażowi rzęsy były tak gęste i
długie, a brwi zarysowane w piękne łuki. Nos wąski, arystokratyczny, skóra jasna i bez
skazy -jak z alabastru albo z płatków róż.
Jedynie usta wskazywały, że pod tą idealną powłoką mogła kryć się prawdziwa kobieta.
Zarys jej warg był zachwycający. Górna; jakby dziecięca, nadawała twarzy wyraz
niewinności. Dolna, pełna i zmysłowa, kojarzyła się z ogniem płonącym w kominku i
czerwonymi, jedwabnymi prześcieradłami.
Jednak wyniosły uśmiech malujący się na tych kuszących wargach psuł całe wrażenie.
Był to bowiem zdecydowanie fałszywy uśmiech, w którym na próżno by szukać kobiecego
ciepła. Z wielkich, szafirowych i zimnych oczu wyzierało zniecierpliwienie i niezadowolenie,
jakby to, na co patrzyła, zupełnie jej nie interesowało. Oczywiście, miała przecież przed
sobą tylko grupę reporterów wykonujących swą pracę.
Rafe Santana posłał ostatnie spojrzenie kobiecie, której dłoń obejmowała ramię Dona
Johnsona, i rzucił pismo na stos magazynów ilustrowanych i różnych innych czasopism
związanych z przemysłem filmowym, tuż obok swych stóp, opartych na blacie biurka. W
każdym z nich można się było natknąć na informacje o pięknej pannie Claire Kingston.
Przejrzał połowę i doszedł do wniosku, że nie musi czytać reszty, żeby dowiedzieć się,
jaką w istocie jest kobietą.
Dobrze znał ten typ, pomyślał, patrząc jeszcze raz na zdjęcie, z którego spoglądały na
niego oczy pełne grzecznego lekceważenia. Oto księżniczka. Rozpieszczona,
uprzywilejowana dzięki pieniądzom i właściwemu, bo anglosaskiemu pochodzeniu. Och,
tak, dobrze znal ten typ. Miewał już do czynienia z takimi kobietami i niestety
doświadczenia te nie należały do najprzyjemniejszych.
A tego popołudnia czekało go spotkanie właśnie z nią i rozmowa, od której zależała jego
najbliższa przyszłość.
- Co, u licha, taka kobieta może wiedzieć o produkcji filmów? - mruknął do siebie ze
złością.
- Mówiłeś coś? – spytała młoda kobieta, odrywając oczy od komputera.
Była śniada, ciemnowłosa i ciemnooka jak jej pracodawca. Jego młodsza siostra, piąte z
kolei dziecko spośród siedmiorga rodzeństwa.
- Claire Kingston. - Rafe wskazał na okładkę pisma. - Co, u licha, ona może wiedzieć o
produkcji filmów?
- Z pewnością sporo - odparła Pilar Santana. - Uważa się, że jest w Hollywood jedną z
najbardziej obiecujących producentek młodego pokolenia.
- Gruba przesada - burknął.
- „Para za parą”, „Wszystko jasne”, „Obietnica”, „Diabelska gra”, „Dni chwały”. - Pilar
wymieniła tytuły ostatnich pięciu filmów, które powstały przy udziale Claire Kingston. Nie
musiała dodawać, że wszystkie cieszyły się wielkim powodzeniem, gdyż o tym jej brat
doskonale wiedział. - Według mnie to bardzo zdolna i fachowa producentka.
- Asystentka producenta - poprawił ją Rafe. - I zapewne nie miałaby takiej opinii, gdyby
1
nie jej sławna rodzina.
- Co? - roześmiała się Pilar. - Czy mam rozumieć, że ty byś mnie nie zatrudnił, gdybym
nie była twoją siostrą?
- Wszyscy, którzy mają do czynienia z przemysłem filmowym, wiedzą, że to matka Claire
rządzi Wytwórnią Kingston, podpisuje wszystkie umowy i nadzoruje produkcję. Bracia albo
grają główne role, albo są szefami ekipy operatorów. A ojciec reżyseruje. Jak wynika z
lektury tych pism - Rafe potrącił butem stos ilustrowanych magazynów - Królowa Lodu
spędza czas głównie na przyjęciach i premierach i z punktu widzenia zawodowego jest z
pewnością przereklamowana. W najlepszym razie wykonywała jakieś zlecone przez
producenta czynności.
- Czy nie osądzasz jej zbyt surowo? Może jest bardzo kompetentną i miłą osobą.
- Wątpię. - Rafe w zamyśleniu jeszcze raz spojrzał na fotografię. Claire Kingston
odpowiedziała mu uśmiechem pięknej, władczej księżniczki. Lodowato zimnym.
- Miła czy nie, powinieneś znaleźć jakiś sposób, żeby stosunki między wami dobrze się
układały - stwierdziła Pilar. - Przecież macie ze sobą przez pewien czas współpracować.
O ile ona w ogóle zaangażuje cię jako reżysera „Desperata”.
- Zaangażuje mnie, na pewno - powiedział cicho do siebie, gdy Pilar zajęła się swoją
pracą.
Jego słowa zabrzmiały jak zaklęcie. Albo modlitwa. Był młodym reżyserem i pochlebiało
mu, że Wytwórnia Kingston, mająca dobrą markę, rozważała jego kandydaturę. W miarę
czytania scenariusza początkowe zainteresowanie przerodziło się w gorące pragnienie
zrealizowania tego filmu.
To może być ważny etap jego zawodowej kariery.
Wyreżyseruje ten film.
Wyciągnął rękę i nieświadomie powiódł palcem po delikatnym zarysie górnej wargi Claire
Kingston, spoglądającej na niego ze zdjęcia. Powtórzył w duchu przyrzeczenie. Nic go nie
powstrzyma przed reżyserowaniem „Desperata”. Nawet ta oziębła dama, która się łudzi,
że jest liczącą się producentką filmową.
- Dzień dobry, Robercie.
Claire Kingston szła szybkim krokiem przez biuro. Nie zatrzymała się przy biurku
asystenta, tylko już w drodze do gabinetu, jak zwykle, wydawała polecenia.
- Połącz mnie z biurem Mike’a Ovitza. W czasie śniadania doszły mnie pewne plotki i
muszą sprawdzić, ile w nich prawdy.
- Że Madonna szuka nowego scenariusza? - spytał Robert.
Claire przystanęła z ręką na klamce i odwróciła się do asystenta.
- Już wiesz? „U Huga” zaczęło się o tym mówić dopiero dzisiaj rano.
W restauracji „U Huga” jadały śniadanie co znamienitsze postaci przemysłu filmowego
Hollywood.
- Mam swoje źródła. - Robert wzruszył ramionami.
- Rzeczywiście - uśmiechnęła się Claire. Z doświadczenia wiedziała, że asystenci,
podobnie jak cały personel pomocniczy w Hollywood, zawsze byli dobrze poinformowani.
Nie tak dawno sama należała do tej grupy.
Zwróciła się do Roberta z dalszymi poleceniami.
- Jak połączysz mnie z Mike’em, spróbuj załatwić spotkanie z Costnerem i jego agentem.
Muszę mieć ich odpowiedź jak najszybciej. Zatelefonuj do Jane Jenkins z Agencji Aktorów
i dowiedz się, czy ma dla mnie dalsze taśmy z próbnymi zdjęciami. No i... chwileczkę -
zastanawiała się przez moment - nadaj fax do Olivera Stone’a z wiadomością, że możemy
podpisać umowę, jeżeli zgodzi się na niższe wynagrodzenie. Zadzwoń do Goldie Hawn i
powiedz, że jesteśmy nią bardzo zainteresowani, ale możemy się spotkać najwcześniej w
połowie przyszłego tygodnia. I przynieś mi teczkę z danymi Santany. Muszę jeszcze raz je
przejrzeć przed popołudniową rozmową. Zapisałeś wszystko?
- Tak. - Robert zakończył stenografowanie ozdobnym zakrętasem.
2
Skinęła głową, weszła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi.
W pokoju panował błogosławiony chłód. Stonowane kolory eleganckiego wnętrza działały
kojąco. Długie, kremowe zasłony w oknach nie dopuszczały porannego słońca. Cichy
szum klimatyzacji tłumił odgłosy z zewnątrz. Obite szarym brokatem małe sofki, ustawione
przed wytwornym, stylowym stolikiem z początku osiemnastego wieku, pełniącym rolę
biurka, zachęcały, by na nich usiąść.
Claire wstała o wpół do siódmej, gdyż musiała przebić się przez zatłoczone jezdnie Los
Angeles i zdążyć przed ósmą trzydzieści na umówione śniadanie „U Huga”. Nie znosiła
pośpiechu, lecz nie udało się jej wymknąć wcześniej z wieczornego przyjęcia, więc
zaspała.
Czuła, że zbliża się ból głowy, który stanie się nie do zniesienia, jeżeli go jakoś od razu
nie powstrzyma. Najlepiej zrobiłaby jej drzemka, niestety, sofki były za krótkie, żeby się na
nich wygodnie wyciągnąć, a poza tym nie miała na to czasu. Czerwone światełko telefonu
dawało już znak, że na linii jest połączenie z Mike’em Ovitzem. Nikt, kto chciał nadal jadać
lunch z wpływowymi ludźmi z branży filmowej, nie mógł dopuścić, aby wszechwładny szef
największej w Hollywood agencji artystycznej czekał na rozmówcę.
Po uzyskaniu od Ovitza potrzebnych informacji połączyła się z Robertem i poprosiła o
dane Santany.
Asystent zjawił się z herbatą w pięknej filiżance z cienkiej porcelany. Ustawił ją na biurku
przed Claire.
- Pomyślałem, że najpierw chciałabyś napić się czegoś gorącego - powiedział. - A tu
masz dwie aspiryny.
- Skąd wiedziałeś? - Uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Masowałaś sobie nasadę nosa. Miałaś ciężki wieczór?
- Długi. Byłam na przyjęciu u Spellingów i późno wróciłam do domu. - Upiła łyk mocnego
naparu.
- Och, cudowna. Nikt nie potrafi tak parzyć herbaty jak ty. - Odstawiła filiżankę, co
oznaczało, że przerwa w pracy jest zakończona.
- Nie zastałem agenta Kevina Costnera, więc zostawiłem wiadomość jego sekretarce.
Goldie Hawn powiedziała, że nie ma pośpiechu i zgodziła się na spotkanie w przyszłym
tygodniu. Jane Jenkins znalazła trzy bardzo dobre kandydatki do roli Molly. Taśmy z
próbnymi zdjęciami dwóch z nich przyśle dzisiaj po południu, a trzeciej za parę dni. Tu
masz pocztę.
- Położył przed nią grubą teczkę. - To dzienne raporty produkcji. - Położył drugą. - A jeśli
znajdziesz wolną chwilę, rzuć okiem na te informacje. - Dołożył trzecią. - Spodoba ci się
to, co napisali o „Stworzonych dla siebie”. Krótko, ale bardzo pochlebnie.
- Tak? - „Stworzeni dla siebie” był ostatnim filmem jej brata Pierce’a, romantyczną
komedią, kręconą w Toronto. W filmowym światku zastanawiano się od tygodni, jak
Pierce, grający do tej pory role
awanturników w filmach akcji, da sobie radę z nową, całkowicie odmienną postacią. - Co
napisali?
- Cytuję: „Stuprocentowy, twardy mężczyzna pokazał zupełnie inną twarz i okazało się,
że może pretendować do przejęcia berła po Carym Grande”. Koniec cytatu.
- Kochany Pierce, zawsze dobry - powiedziała Claire z czułością. Dobrze pamiętała, jak
bardzo brat nie chciał przyjąć tej roli, gdy mu ją zaproponowała. -Wiedziałam, że mu się
uda. Czy jest jeszcze coś godnego uwagi?
- Mogłabyś przeczytać w „Entertainment Weekly” artykuł o kobietach, zajmujących
wysoką pozycję w Hollywood. Sytuują twoją matkę gdzieś pomiędzy Joanną D’Arc, Joan
Crawford i Audrey Hepburn.
Claire roześmiała się.
- Przekaż jej to do Paryża telexem. Będzie w siódmym niebie.
- Już to zrobiłem.
3
- Świetnie. No to daj mi teczkę Santany. - Zrobiła na biurku miejsce, odsuwając na bok
pozostałe trzy do przejrzenia na później. - Co tam jeszcze masz?- Zmarszczyła brwi na
widok dziwnej miny asystenta. Na wierzchu ostatniej teczki, którą trzymał, leżał
ilustrowany magazyn.
Claire poczuła, że ból głowy się wzmaga. Wypiła duży łyk herbaty.
- O co chodzi tym razem? Czy tata znowu uwiódł jakąś wschodzącą gwiazdkę?
Ojciec Claire, niepoprawny kobieciarz, o którego uroku krążyły legendy, a do tego znany,
nagrodzony Oskarem reżyser, był w równej mierze przedmiotem zainteresowania młodych
aktorek, jak dziennikarzy.
Robert pokręcił przecząco głową.
- Jakaś dramatyczna historia o Tarze i jej najmłodszym dziecku? - zgadywała dalej. Tara
była żoną starszego brata Claire, Gage’a. Od trzech lat nie występowała przed kamerą,
lecz jako była gwiazda, grywająca w serialach telewizyjnych, nadal była łakomym kąskiem
dla prasy.
- A może to kolejna przepowiednia, że Pierce i Nikki są o krok od rozwodu?
- Nie. Chodzi o ciebie. Jesteś na okładce „National Enquirer”.
- Ja? - spytała zdumiona. Odkąd przestała grać w filmach, jej zdjęcia bardzo rzadko
zdobiły pierwsze strony ilustrowanych magazynów. - Z jakiego powodu?
- Najwyraźniej w związku z kolacją we dwoje, na którą wybrałaś się z Donem
Johnsonem.
- Kolacją we dwoje?
- „Królowa Lodu wciska się pomiędzy najbardziej zakochaną parę Hollywoodu”. - Robert
przeczytał tytuł artykułu, kładąc pismo przed Claire.
- Najbardziej zakocha... O, mój Boże! -Już przypomniała sobie ten moment. Wychodzili
właśnie z restauracji i dotknęła lekko ramienia Dona, żeby zwrócić mu uwagę na
czatujących reporterów. Odwrócił się do niej z uroczym, pytającym uśmiechem. Tyle tylko,
że obiektyw nie objął Melanie Griffith idącej obok Dona, który trzymał za rękę swą kochaną
i kochającą żonę. We troje omawiali w czasie kolacji możliwość udziału tej słynnej
gwiazdorskiej pary w przyszłym filmie Wytwórni Kingston.
Claire zacisnęła dłonie. Miała ochotę wyrwać tę okładkę, zgnieść ją i rzucić w kąt pokoju.
Z trudem się powstrzymała.
- Niezależnie od wszystkiego zdjęcie jest dobre. - Robert przerwa ciszę, która nagle
zapadła w gabinecie.
Claire wydało się, że ból głowy ustępuje. Pierce tak właśnie pocieszał ją przy podobnych
okazjach.
- A nazwisko zostało napisane prawidłowo. - Powiedziała to, gdyż Pierce zawsze mawiał,
że każda wzmianka w prasie jest dobra, jeżeli nazwisko nie zostało przekręcone.
Oczywiście, najlepiej byłoby za to komuś przyłożyć. Ale Claire nigdy nie lubiła robić z
siebie widowiska. Ani w życiu zawodowym, ani prywatnym.
Powoli i spokojnie złożyła magazyn na pół.
- Wyślij Melanie tuzin róż z karteczką, że bardzo mi przykro. - Rzuciła pismo do kosza z
gestem najwyższej pogardy. - Więc masz te dane Santany?
- Nic nowego w nich nie znajdziesz. - Robert położył teczkę na biurku. - Nie można by go
nazwać człowiekiem Hollywoodu. Jest związany z przemysłem filmowym od niedawna, w
każdym razie jako reżyser. Chyba też nie udziela się towarzysko, nie widać go na
ważnych przyjęciach. Zresztą na mniej ważnych także nie. Żadnych kolacji w „Spago” lub
czegoś w tym rodzaju. Żadnych kręcących się koło niego atrakcyjnych gwiazdek. Ani
plotek o wybrykach na planie. Według mnie to raczej nudnawy facet.
Claire skinęła głową, choć właściwie wcale nie słuchała Roberta.
Rafe Santana był znakomitym reżyserem, rozmyślała, przeglądając informacje. Po prostu
świetnym. Co było tym bardziej zaskakujące, że nie miał żadnych powiązań z
hollywoodzkim światem filmu.
4
Przez krótki czas pracował jako kaskader, zastępując w niebezpiecznych scenach takich
aktorów jak Stall one, Seagal czy innych bohaterów filmów akcji. I nagle, ni stąd ni zowąd,
wziął się za reżyserowanie.
Zrealizowany przez niego film dokumentalny o ciężkiej sytuacji ubogich Meksykanów,
zatrudnianych przez potężne koncerny amerykańskie za marne grosze, okazał się
arcydziełem. Potrafił poruszyć serca widzów bez uciekania się do taniej propagandy.
Uzyskał w swej kategorii nominację do Oskara.
Dwa fabularne, niskobudżetowe filmy, które potem zrobił, również były swego rodzaju
perełkami. Wykazał się w nich umiejętnością subtelnego i głębokiego ujęcia tematu,
oczekiwaną raczej w filmach większego formatu. Żywa akcja nie przesłaniała
psychologicznego rysunku postaci, gdyż reżyser potrafił wydobyć ze scenariusza coś
ponad samą tylko treść. Claire podobało się zwłaszcza prowadzenie ról kobiecych. W jego
filmach bohaterki odznaczały się poczuciem humoru i inteligencją, nie traktował kobiet jak
dekoracyjne manekiny. Szukała reżysera obdarzonego takim właśnie talentem.
Jedno ją tylko niepokoiło - jego styl pracy. Chociaż nie wprowadzał przesadnie surowej
dyscypliny na planie, nie pozwalał na odstępstwa od swoich założeń. Tym, którym się to
nie podobało, widzieli w nim upartego autokratę, ignorującego uświęcone zasady
hollywoodzkiego kina. Ci, którym jego styl pracy odpowiadał, uważali go za pomysłowego
reżysera, spontanicznego nowatora, nienaginającego się do skostniałych, zastanych
reguł.
Zdaniem producenta jego ostatniego filmu Santana celowo rezygnował z powtarzania po
wielokroć tych samych scen, gdyż bardziej cenił świeżość pierwszego ujęcia. W
konsekwencji nie zdarzało mu się przetrzymywać aktorów do późna w nocy dla
osiągnięcia właściwego efektu.
Z wyjątkiem scen zbiorowych lub z udziałem kaskaderów nie uznawał scenopisów w
formie rysunków przedstawiających kolejne kadry na taśmie filmowej. To było również
niepokojące, gdyż z pewnością utrudniało określenie harmonogramu zdjęć i kosztu filmu,
przynajmniej w takim precyzyjnym stopniu, na jakim
Claire zależało.
Najgorszą wadą Santany była skłonność do zmian w scenariuszu w czasie zdjęć. A
według Claire scenariusz „Desperata” nie wymagał żadnych korekt. Jednak plusy były
niewątpliwe. Pomysłowość i nowatorstwo reżysera, tak podkreślane przez producenta, z
którym ostatnio pracował. Sympatia i zaufanie, jakim go darzyli aktorzy, zdający sobie
sprawę, jak wiele potrafią dać z siebie pod jego kierunkiem. Wreszcie wymowa dotychczas
zrobionych przez niego filmów, bardziej przekonujący dowód jego wybitnego talentu niż
wszystkie zebrane informacje o nim.
Claire zamknęła teczkę. Nie miała wątpliwości. Rafael Santana mógł nie wywodzić się ze
środowiska hollywoodzkich filmowców, być wolnym strzelcem i właściwie nie znaną
postacią w środowisku, lecz to jego właśnie chciała mieć jako reżysera swego filmu
„Desperat”.
Tym filmem chciała coś udowodnić - sobie, swojej rodzinie i Hollywood.
Santana musi jej w tym pomóc.
ROZDZIAŁ 2
Brzęczyk interkomu zapowiedział umówioną, popołudniową wizytę. Claire spojrzała na
zegarek - było dziesięć po czwartej. Podniosła słuchawkę i przekazała Robertowi
polecenie.
- Powiedz mu, że rozmawiam przez telefon, odczekaj piętnaście minut i dopiero potem
wprowadź go do mnie.
Nie cierpiała tych gierek, mających pokazać, kto tu rządzi, lecz umiała je zastosować we
właściwym momencie, tak jak wszyscy w filmowym biznesie.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin