Steel Danielle - Zmiany.pdf
(
1816 KB
)
Pobierz
Steel Danielle - Zmiany.rtf
Danielle Steel
Zmiany
(Changes)
PrzełoŜyła Małgorzata Samborska
Dla Beatrix, Trevora, Todda, Nicky’ego,
a zwłaszcza dla Johna, za to wszystko, co mi ofiarowaliście.
Z miłością, d.s.
Szczególne podziękowania dla dr. Phillipa Oyera
Zmieniam,
tańczę,
skaczę,
pełzam
ze starego Ŝycia
ku nowemu,
zastanawiam się,
co
myślę
o tobie, niewyśnione sny
i nowe plany,
dwa Ŝycia zaplątane, pogmatwane, rozrosłe,
w końcu,
i nagle
serce
ugrzęzło,
w mocnym uścisku
bez odwrotu,
nie odejdzie,
za późno, by uciec,
zbyt wcześnie,
by wiedzieć,
czy dobrze się skończy,
ale czas
wyjaśni wszystko,
i cicho
tej nocy
wzywam
twe imię,
nic nie jest
takie samo
po całkowitej
przemianie,
jak wszystko,
co jest mną,
chwieje się,
porusza,
zmienia.
Rozdział 1
Doktor Hallam... Doktor Peter Hallam... Doktor Hallam... Oddział kardiologiczny, doktor
Hallam... –
Głos dudnił monotonnie, a Peter Hallam z pośpiechem mijał główny hol szpitala
Center City, nie zatrzymując się, Ŝeby odpowiedzieć portierowi. Jego zespół juŜ wiedział, Ŝe jest
w drodze. Zmarszczył brwi, naciskając guzik szóstego piętra. Był całkowicie pochłonięty
rozwaŜaniem danych, o których poinformowano go przez telefon. Od tygodni czekali na dawcę i
było juŜ prawie za późno. Prawie. Myślał intensywnie. Otworzyły się drzwi windy. Podszedł
szybko do dyŜurki pielęgniarek z tabliczką na drzwiach: K
ARDIOLOGICZNY
O
DDZIAŁ
I
NTENSYWNEJ
T
ERAPII
.
– Czy juŜ posłano Sally Block na górę?
Pielęgniarka podniosła wzrok, jakby chciała zwrócić na siebie jego uwagę. Ich oczy spotkały
się. Zawsze, widząc go, drŜała. Było w nim coś, co wywierało niezwykłe wraŜenie. Wysoki,
smukły, szpakowaty, niebieskooki, o łagodnym głosie. Miał wygląd prawdziwego lekarza. Był
naprawdę łagodny i czuły, a jednocześnie silny. Przypominał w pewien sposób świetnie
wytrenowanego konia wyścigowego, zawsze rwącego się do biegu, pragnącego biec szybciej,
dalej... Ŝeby zrobić więcej... Ŝeby walczyć z czasem... wygrać beznadziejną walkę... Ŝeby
uratować chociaŜ jedno Ŝycie... męŜczyznę... kobietę... dziecko... jedno Ŝycie więcej. I często
wygrywał. Często. Ale nie zawsze. Bardzo go to draŜniło. Bolało go to. Dlatego pojawiła się
zmarszczka między brwiami. Stąd smutek, który moŜna było dostrzec, a który tkwił gdzieś w nim
głęboko. Nie wystarczało mu, Ŝe dokonywał cudów prawie co dzień. Chciał czegoś więcej, chciał
ich wszystkich ocalić, ale przecieŜ nie było to moŜliwe.
– Tak, panie doktorze. – Pielęgniarka skinęła głową. – Właśnie ją zawieziono na górę.
– Czy była przygotowana?
Znany był z tego, Ŝe zawsze zadawał to pytanie. Pielęgniarka zastanowiła się nad
odpowiedzią. Od razu wiedziała, co miał na myśli, mówiąc: „przygotowana”; nie wenflon w
ramieniu pacjentki ani łagodny środek uspokajający podany jej przed opuszczeniem pokoju i
zawiezieniem na wózku do sali operacyjnej. Pytał, o czym myślała pacjentka, co czuła, kto z nią
rozmawiał, kto ją przewoził. Chciał, Ŝeby kaŜdy chory wiedział, co go czeka, jak cięŜko będzie
pracował zespół chirurgów, jak bardzo wszystkich obchodzi wynik operacji i Ŝe z determinacją
będą walczyć o jego Ŝycie. Chciał, Ŝeby kaŜdy pacjent był przygotowany do przystąpienia do
walki razem z chirurgiem. „Jeśli nie uwierzą, Ŝe mają szansę, kiedy wjeŜdŜają do sali
operacyjnej, to straciliśmy ich od razu na samym początku” – pielęgniarka wielokrotnie słyszała,
jak mówił to studentom, i naprawdę tak uwaŜał. Wałczył o Ŝycie chorych kaŜdą cząstką swej
istoty. Płacił za to wysoką cenę, ale uwaŜał, Ŝe warto. W ciągu ostatnich pięciu lat osiągnął
zadziwiające rezultaty. Z kilkoma wyjątkami. Ale miały one dla niego ogromne znaczenie. Był
wybitny, energiczny, wytrwały, zdolny... i tak cholernie przystojny. Pielęgniarka uśmiechnęła się
do tej myśli, a on juŜ minął ją z pośpiechem i wbiegł do małej windy w korytarzu za dyŜurką
pielęgniarek.
Winda przejechała jedno piętro i dowiozła go przed sale operacyjne, w których wraz z
zespołem przeprowadzał zabiegi wszczepiania bajpasów i transplantacji. Od czasu do czasu
trafiała im się prostsza operacja kardiologiczna, ale niezbyt często. Większość czasu Peter
Hallam i jego ludzie zajmowali się powaŜnymi sprawami, tak jak dzisiejszej nocy.
Sally Block miała dwadzieścia dwa lata. Prawie całe Ŝycie była inwalidką. Od dzieciństwa
chora na reumatyzm, przeszła wielokrotną wymianę zastawek i miała za sobą dziesięć lat
leczenia. Peter i jego współpracownicy juŜ wiele tygodni temu uzgodnili, gdy tylko została
przyjęta do szpitala Center City, Ŝe jedyną dla niej szansą jest przeszczep. Ale do tej pory nie
było dawcy. AŜ do dzisiejszej nocy. O drugiej trzydzieści nad ranem grupka młodocianych
przestępców urządziła sobie wyścigi motocyklowe w dolinie San Fernando. Troje z nich zginęło
na miejscu. Po kilku rzeczowych telefonicznych rozmowach z doskonale działającą organizacją
zajmującą się wyszukiwaniem i informowaniem o dawcach Peter Hallam wiedział, Ŝe ma kogoś
odpowiedniego. Przedtem wydzwaniał do wszystkich szpitali w Kalifornii Południowej, prosząc
o dawcę dla Sally, a teraz wreszcie znalazł; Ŝeby tylko Sally przeŜyła tę operację i Ŝeby jej ciało
ich nie zawiodło, odrzucając nowe serce.
Ściągnął ubranie. Przebrał się w miękki, zielony bawełniany chirurgiczny kombinezon.
Energicznie wyszorował ręce. Asystentka nałoŜyła mu fartuch i maskę. Trzech innych lekarzy i
staŜystów oraz grupka pielęgniarek zrobili to samo. Ale Peter Hallam zdawał się ich nie widzieć,
gdy wszedł do sali operacyjnej. Wzrokiem natychmiast odnalazł Sally leŜącą cicho i nieruchomo
na stole. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w padające na nią ostre światło. Nawet leŜąc w
sterylnym stroju, z długimi jasnymi włosami schowanymi pod zielonym bawełnianym czepkiem,
wyglądała prześlicznie. Była nie tylko piękną młodą kobietą. Była zwykłym człowiekiem.
Rozpaczliwie pragnęła zostać malarką... wstąpić do college’u... iść na bal maturalny... całować
się... mieć dzieci... Rozpoznała go mimo czepka i maski. Uśmiechnęła się sennie, oszołomiona
lekami.
– Cześć. – Wyglądała tak krucho, oczy ogromne w delikatnej twarzy, jak stłuczona
porcelanowa laleczka, czekająca, aŜ ją naprawi.
– Cześć, Sally. Jak się czujesz?
– Śmiesznie.
Powieki jej zadrŜały, ale uśmiechnęła się do znajomych oczu. Przez ostatnich kilka tygodni
poznała go lepiej niŜ innych przez lata. Otworzył przed nią drzwi nadziei, czułości i troski, tak Ŝe
poczucie samotności, które towarzyszyło jej od lat, w końcu wydawało jej się mniej dokuczliwe.
– Będziemy nieźle zajęci przez kilka godzin. A ty masz tylko leŜeć i drzemać. Patrzył na nią,
zerkał na monitory rozstawione dookoła i znowu spoglądał na nią. – Boisz się?
– Coś w tym rodzaju.
Ale wiedział, Ŝe jest dobrze przygotowana. Spędził kilka tygodni, wyjaśniając jej, na czym
Plik z chomika:
Vivichomik
Inne pliki z tego folderu:
Steel Danielle - Żądza Przygód.doc
(1651 KB)
Steel Danielle - Zmiany.pdf
(1816 KB)
Steel Danielle - Zatrzymane chwile.pdf
(2230 KB)
Steel Danielle - Wysłuchane modlitwy.pdf
(759 KB)
Steel Danielle - Toksyczni panowie.rtf
(4442 KB)
Inne foldery tego chomika:
Da Capo
Darcy Emma
De Vita Sharon
Debbie Macomber
Deborah Chiel
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin