Mahatma Gandhi *) Wielki symbol. Wielkie hasło, które oznacza i symbolizuje człowieczeństwo odrodzone, człowieczeństwo przyszłości nie tylko dla Indii, ale dla całej ludzkości. Porwał za sobą poniżony, zagłodzony, wystraszony, zniewolony wielomilionowy naród, odniósł wielkie bezprecedensowe zwycięstwo nad okrutnym okupantem – najpotężniejszym wówczas imperium światowym – wyzwolił naród z niewoli bez przemocy i nienawiści. Dał przykład zwycięskiej walki z wszelką przemocą, tyranią, despotyzmem państwowym, przykład dla wszystkich czasów i narodów. Mówił do swoich rodaków: Nasza sprawa jest święta i zwycięstwo pewne pod warunkiem, że nie zniżymy się do nienawiści i przemocy. Zdumiał świat. Filozofia walki Gandhiego jest nadal żywa i aktualna. Ale nim przystąpię do próby prezentacji tej filozofii i czynów Gandhiego – wypada zacząć od źródeł, od genezy zjawiska, któremu na imię Mahatma Gandhi, i sięgnąć do biografii. Urodził się 2.X.1869 w stanie Gudżerat (Indie zachodnie) w rodzinie kulturalnej, stosunkowo zamożnej, należącej do kasty wajsjów, to jest kupców i rzemieślników, ale ojciec Mahatmy nie zajmował się handlem ani rzemiosłem – był wielkorządcą na dworze książęcym. Mohandas Karamczand – takie nadano mu imiona – jako dziecko, jedno z 6-ga, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Był bardzo nieśmiały, wątły fizycznie. Gorący kult – przez całe życie – żywił do matki, kobiety głęboko religijnej, prowadzącej życie ascetyczne, odbywającej często dłuższe lub krótsze posty. „Dominującym wspomnieniem, jakie mi pozostało po matce, jest otaczająca ją aureola jakiejś świętości” – pisze w swej „Autobiografii”. Ojciec był także człowiekiem religijnym, odważnym, wielkodusznym. W rodzinie Gandhich żywe były tradycje dżinizmu, głoszącego świętość życia we wszelkiej postaci. Wyznawali kult boga Wisznu. (Jest to bóg dobrotliwy, który w różnych postaciach przychodzi na świat, by ratować i pouczać ludzi oraz niszczyć potwory; jego wyznawcy kładą nacisk na bhakti – miłość oraz wyrzeczenie się świata). W takim to czystym, ortodoksyjnym, religijno-ascetycznym klimacie formowała się osobowość przyszłego Mahatmy. Zgodnie z panującymi zwyczajami zaręczono go z rówieśnicą, córką kupca, imieniem Kasturbai, gdy miał lat 7, ożeniono go gdy miał lat 14. Kasturbai nie miała żadnego wykształcenia – pozostała analfabetką przez całe życie. Próby męża, by ja nauczyć czytać i pisać nie dały rezultatu. Mieli 4 synów. Kasturbai była wzorową, oddaną żoną i matką, a później babką. 62 lata trwające małżeństwo było na ogół szczęśliwe, choć nie wolne od pewnych konfliktów i trudności. Kasturbai drżała o życie męża podczas jego licznych głodówek. Kilkakrotnie była aresztowana i więziona. Zmarła w więzieniu na atak serca w roku 1944 w wieku lat 75. Z „Autobiografii” Mahatmy wiemy, że początkowo traktował żonę jako „obiekt mężowskiej żądzy” (jak to sam określił). Był człowiekiem bardzo namiętnym o dużej dynamice biologicznej, ale rozumiał, że uleganie temu żywiołowi osłabia jego duchowość i powoduje „dysharmonię strukturalną”, jak twierdził samokrytycznie. Męczył się. Z czasem jednak opanował się całkowicie i w roku 1906 mając lat 37 złożył ślubowanie celibatu, którego ściśle przestrzegał do końca życia, uznając, że czyste braterskie więzy między małżonkami są zgodne z naturą, pomnażają siły duchowe człowieka. Ślubowanie to obejmowało „czystość w myślach, słowach i czynach”. Dużą rolę w życiu Gandhiego odgrywał sposób odżywiania. Twierdził, że wytrwanie w celibacie ogromnie ułatwia odpowiednia dieta, że posiłki człowieka, który ślubował celibat „winny być skąpe, proste, pozbawione przypraw korzennych oraz w miarę możności spożywane w stanie surowym”, że „namiętności u mężczyzny idą przeważnie w parze z dogadzaniem podniebieniu”. Pisał: „Uczucie wyzwolenia się z mocy pożądań cielesnych (...) nastąpiło z chwilą gdy zmieniłem dietę. (...) Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że potęga zmysłów słabnie przy braku lub ograniczeniu pożywienia i dlatego nie wątpię, że całkowite powstrzymanie się od przyjmowania posiłków może być bardzo pomocne o ile chodzi o kontrolę nad zmysłami”. „Ja i moi współpracownicy sami przekonaliśmy się, ile słuszności mieści się w hinduskim przysłowiu, które powiada, że człowiek staje się taki, jak to co zjada”. Był, jak wiadomo, ścisłym, konsekwentnym wegetarianinem,. Prof. Ija Lazari-Pawłowska w swej książce „Etyka Gandhiego” pisze: „Zwycięskie zmaganie się z pokusą napawało Gandhiego uczuciem radości. Pisze, że każdy dzień po ślubowaniu uprzytamniał mu piękno związane z nowym sposobem życia. Bramaczaria (celibat), (...) zawiera w sobie zbawienie zarówno dla ciała, jak dla myśli i duszy”. Coraz wyraźniej odczuwał „moc, jaka się kryje w bramaczarii”. Wegetariańską prostą dietę, panowanie nad sobą, wstrzemięźliwość traktował jako źródła zdrowia, sił, sprawności, a do leków farmakologicznych miał stosunek negatywny. Pisał: „Człowiek, który przy najlżejszym zasłabnięciu wzywa lekarza ... łyka różne leki spreparowane z roślin lub minerałów, nie tylko sam skraca swe życie, ale staje się niewolnikiem swego ciała, zamiast być jego panem, wreszcie zaś traci panowanie nad sobą i przestaje być człowiekiem”. „Niepotrzebne są lekarstwa, raczej szkodliwe. Choroba to ostrzeżenie Natury, że coś jest nie w porządku z naszym organizmem. Pozwólmy więc Naturze działać i z tym nieporządkiem sobie poradzić; nie przeszkadzajmy jej wprowadzaniem leków”. „W 999 wypadkach na tysiąc można się wyleczyć odpowiednią dietą, leczeniem ziemią i wodą, a także podobnymi zabiegami domowymi. Na formowanie stosunku Gandhiego do sprawy diety, panowania nad sobą, zdrowia miała niewątpliwie wpływ jego głęboka ascetyczna religijność. Po ukończeniu liceum i uzyskaniu matury w roku 1887 Gandhi udał się do Londynu na studia prawnicze, które odbył w latach 1888-1891. Okres pobytu w Anglii nie spowodował w nim większych zmian. Dotrzymał ściśle potrójnego przyrzeczenia, jakie złożył przed wyjazdem: „nie pić wina, nie jeść mięsa, nie obcować z kobietami”. Nie uległ pokusom życia europejskiego. Jednak pobyt wśród kolegów-chrześcijan sprawił, że zbliżył się do chrześcijaństwa, dokładnie poznał Ewangelię, wysoko ja cenił i w życiu realizował jej prawdy. Szczególne wrażenie zrobiło na nim Kazanie na górze. Po odbyciu studiów powrócił do Indii, ale już w roku 1893 udał się do Afryki Południowej, która była kolonią brytyjską, gdzie przebywał do roku 1914 (21 lat) walcząc jako adwokat o prawa ludzkie dla swych rodaków-emigrantów, o zniesienie dyskryminacji rasowej. Trzeba powiedzieć, że początkowo ten młody prawnik, bardzo nieśmiały, w swej praktyce adwokackiej nie miał powodzenia. Ale jego determinacja z jaką walczył z polityką rasistowską władz, jego upór i hart w obronie, w walce o ludzkie prawa swych współbraci, jego upokorzenia i ofiary, jakie ponosił w tej walce ze strony białych (był bity, kopany, wyrzucany z pociągu, spychany z chodnika na jezdnię, aresztowany, więziony) sprawiły, że z czasem zyskał wielką popularność w środowiskach ludzi dyskryminowanych, poniżonych, prześladowanych. W tej ciężkiej walce formował się charakter przyszłego Mahatmy. Tam to, w Afryce Południowej, rodziły się koncepcja satyagrahy i ahimsy, o czym niżej. Toteż gdy w roku 1914 wracał do kraju, był przyjmowany z entuzjazmem. Naród indyjski, niemiłosiernie eksploatowany przez okupanta angielskiego, przedstawiał wówczas – jak pisze J. Nehru w swym dziele „Odkrycie Indii” – obraz „grzęzawiska i defetyzmu (...) niepewności życia i śmiertelnego lęku (...) od wielu pokoleń składał w ofierze krew i trud, pot i łzy. (...) A ten proces toczył ciało i duszę Indii, zatruwając wszystkie dziedziny naszego życia społecznego ...” „Wtedy na widownię wystąpił Gandhi. Przybył jak potężny prąd ożywczego powietrza, który nas zmusił do wyprostowania pleców i oddychania pełną piersią. Przyszedł jak promień światła, który przebił ciemności i zdjął nam łuski z oczu, przyszedł jak wicher, który niejednym zakołysał, a najmocniej poruszył myśl ludzką. Gandhi nie zstąpił do nas z wyżyn, ale jakby wynurzył się z morza wielomilionowych mas i przemawiał do nas językiem mas, nieustannie wskazując na przerażające warunki bytowania. (...) Pod wpływem Gandhiego pojęcie wolności politycznej przybrało nową formę i zyskało nową treść. (...) Nauki Gandhiego tchnęły duchem nieustraszoności i prawdy, ich istotną treść stanowiło nawoływanie do czynu i troska o dobro mas. W naszych starych księgach czytaliśmy, że największym darem, mogącym stać się udziałem jednostki lub narodu jest abhaj, nieustraszoność, nie tylko odwaga fizyczna, ale śmiałość umysłu. (...) A tymczasem pod rządami angielskimi w Indiach dominującym uczuciem był strach, strach do głębi przejmujący, ugniatający piersi, chwytający za gardło. Strach przed wojskiem i policją, przed szeroko rozgałęzionym tajnym wywiadem. Strach przed więzieniem. (...) I temu właśnie wszechwładnemu strachowi Gandhi rzucił wyzwanie, napominając Indów spokojnym, ale stanowczym głosem: „Bądźcie nieustraszeni”. (...) A ponieważ strachowi towarzyszy zwykle zakłamanie, to wraz z odwagą zjawiła się także i prawda. (...) Zmiana psychiki. (...) ... obudziło się w nas uczucie wstydu, że tak długo biernie ulegaliśmy obcym rządom poniżającym nas i upokarzającym. Pojawiło się także pragnienie uwolnienia się od tych rządów, bez względu na konsekwencje, jakie musiałoby to za sobą pociągnąć. Nie staliśmy się może ludźmi bardziej oddanymi prawdzie niż przedtem, ale był teraz wśród nas symbol bezkompromisowej prawdy – Gandhi, który nas zawstydzał i kierował na drogę prawdy. (...) Toteż bez względu na przebieg wydarzeń Gandhi zawsze był nieskazitelny i jego życie osobiste zawsze łączy się organicznie z jego działalnością publiczną. I rzecz godna uwagi: w chwilach niepowodzeń wydawał się jeszcze bardziej wielki. (...) Gandhi był w gruncie rzeczy człowiekiem religijnym, hindusem aż do najgłębszych pokładów duszy, ale jego koncepcja religii nie miała nic wspólnego z dogmatyzmem, systemem obyczajów i obrzędowością. Zasadniczą treścią religii jest – według Gandhiego – głęboka wiara w prawa moralne, w Prawo Prawdy czyli Miłości, jak to określał. Prawda i niestosowanie przemocy wydawały mu się jednym i tym samym pojęciem albo dwoma aspektami jednego i tego samego pojęcia”. („Odkrycie Indii” s. 365-371). Dwa hasła dominowały w walce Gandhiego z okupacją angielską, ściśle ze sobą powiązane: satyagraha i ahimsa. Sat – prawda, agraha – niezłomność. Satyagraha – to życie i walka prawdą, bez lęku, nieustraszoność, walka z poczuciem godności, to absolutna, bezkompromisowa wierność prawdzie, działanie siłą ducha. Ahimsa – niekrzywdzenie, niestosowanie przemocy. Non violance. (Himsa – przemoc). Zasady ahimsy w ujęciu Gandhiego i ich realizacja Powszechna życzliwość w stosunku do wszelkich istot żywych, ludzi i zwierząt. Życzliwość dla przeciwnika. Obrona ludzi przed krzywdą. Walka bez przemocy i gwałtu; i bez nienawiści. Gandhi jednak zawsze potępiał bierność i poddawanie się złu. Zalecał zaniechanie wszelkich uczuć nienawistnych. „Jeśli jestem wyznawcą ahimsy, muszę kochać swego przeciwnika” – mówił. Nienawiść uważał za uczucie niedopuszczalne. Twierdził, że „przebaczenie jest bardziej męskie niż wymierzanie kary”. Walka – pisał „winna przebiegać bez pragnienia zemsty czy odwetu, bez uczucia złości, nieżyczliwości lub nienawiści. (...) Ahimsa jest najwyższym ideałem. Przeznaczona jest dla odważnych, nigdy dla tchórzów”. Pisarz francuski Romain Rolland, przyjaciel Gandhiego i wyznawca jego filozofii życia i walki, napisał w swej książce „Mahatma Gandhi”: „Gandhi dał swemu ludowi broń najpotężniejszą – wstrzymanie się od przemocy”. Nim przystąpił do walki z okupacją angielską podjął w duchu przyjaźni i życzliwości rozmowy z władzami w sprawie dobrowolnego opuszczenia Indii. Zrozumienia oczywiście nie znalazł. Walczył według zasad ahimsy mając za sobą cały naród oraz liczny zespół oddanych bezpośrednich współpracowników. W walce stosowali: Bierny opór. Cywilne nieposłuszeństwo – bojkot zarządzeń władz. Bojkot towarów angielskich. Mahatma walczył nadto postem i modlitwą. Oto jedna z jego modlitw: „Ześlij na mnie o Wszechmogący, łaskę wiary – oto moja modlitwa, która mi towarzyszy nieodłącznie we dnie i w nocy” („autobiografia” s. 524). Często podejmował głodówki jako protest przeciwko postępowaniu władz, bądź też przeciwko błędom w postępowaniu rodaków. W czasie głodówki Mahatmy całe Indie żyły w napięciu z obawy o jego życie. Władze angielskie dostrzegały niebezpieczeństwo wybuchu społecznego i odwoływały zarządzenia dyskrymanyjne zgodnie z wolą Mahatmy. Był wielokrotnie (on i jego współpracownicy) aresztowany, sądzony, więziony. Gdy wysłuchał skazującego wyroku sądu, oświadczał, że po wyjściu z więzienia będzie czynił to samo. Bywało, że po procesie, po ogłoszeniu wyroku skazującego przyjaciele rzucali mu się do nóg. Niepodobna w tym krótkim szkicu opisywać niezliczone dowody, przejawy jego odwagi, determinacji, ofiarności bezgranicznej, mądrości, ale także jego wielkości i świętości – jego geniuszu. Stanisław Stomma w swej książce „Myśli o polityce i kulturze” pisze, że Gandhi „był wielki politycznie przez wielkość w świętości. (...) Był geniuszem ascezy. (...) Raz w tygodniu uprawiał całodzienne milczenie. Rozmyślał i kontemplował (...) nie jadł mięsa, nie pił alkoholu, używał minimum pokarmów, żył w zupełnym ubóstwie jak parias. (...) Zgodnie z duchem Indii, Gandhi obejmował miłością wszystkie stworzenia *). Niepodległość Indii jest faktem. I faktem jest daleko idące przeobrażenie stosunków społecznych. Dzieło Gandhiego jest dziełem realnym, jest z tego świata. A osiągnięte zostało siłą świętości. (...) Dzieło Gandhiego jest świadectwem cudownej mocy sił duchowych. Dla Europy jest Gandhi wyrzutem sumienia. Jest przypomnieniem wielkiej dezercji ideowej, opuszczenia prawdy Ewangelii. Podjął dzieło porzucone w Europie przez marnotrawnych synów: realizował chrześcijaństwo”. Tu wypada zauważyć, że jeszcze w Afryce Południowej, Gandhi zainteresował się pismami Lwa Tołstoja (1828-1910). Szczególnie książka „Królestwo Boże wewnątrz nas” wywarła na nim niezatarte wrażenie. Autor w tej książce istotę religii sprowadza do etyki, propaguje niezależność myślenia od sugestii kleru, głęboką moralność i czystość wewnętrzną. Gandhi korespondował z Tołstojem i uważał się za jego ucznia. Pewien wpływ na formację duchową Gandhiego wywarł także w tym okresie angielski filozof sztuki i socjolog John Ruskin (1819-1900), który postulował naprawę stosunków społecznych na drodze wychowania nowego człowieka „w religii i pięknie”. Do filozofii walki klas Gandhi miał stosunek negatywny, gdyż wyzwala ona w człowieku uczucie nienawiści, którego nie mógł tolerować jako źródła degradacji człowieka, jako źródła zła. Rozwiązanie konfliktu praca-kapitał widział na drodze współżycia i współpracy w atmosferze zaufania i szacunku dla drugiej strony. Być zwolennikiem własności prywatnej jako warunku wolności i godności człowieka, ale zasadę własności pojmował specyficznie. Pisał: „Przypuśćmy, że doszedłem do odpowiedniego bogactwa albo przez spadek, albo poprzez handel i przemysł. Muszę wówczas pamiętać, że całe to bogactwo nie należy do mnie. Do mnie należy tylko prawo do zapewnienia sobie życia pełnego szacunku, nie lepszego jednak niż to, które jest udziałem milionów innych. Reszta zaś mojego majątku należy do społeczeństwa ... Robotnik powinien zdawać sobie sprawę, że człowiek bogaty jest w mniejszym stopniu właścicielem swoich bogactw, aniżeli robotnik jest właścicielem swojej własności, to znaczy siły roboczej”. Był przeciwnikiem etatyzmu, wychodząc z założenia, że władza państwowa, wybrana w wolnych czystych wyborach, ma się stosować do woli społeczeństwa, ma służyć człowiekowi i społeczeństwu, a nie odwrotnie. Nadto: władza w swym działaniu ma się w każdym wypadku kierować wymogami moralności, sprawiedliwości i dobra człowieka w potocznym, powszechnym rozumieniu tych pojęć, utrwalonym w odwiecznych zwyczajach i obyczajach ludzi. Gandhi miał także przeciwników ze strony kół ortodoksyjnych, niektórych członków Indyjskiego Kongresu Narodowego, największej partii politycznej. Godzi się tu zanotować stosunek Winstona Churchilla do Gandhiego. Gdy Gandhi w roku 1931 po wyjściu z więzienia odbywał podróż po Europie, pragnął odbyć rozmowę z Churchillem, ale ten odmówił mu audiencji. Nazywał Gandhiego pogardliwie „półnagim fakirem-oszustem”. Wyraził opinię, że „trzeba zwalczyć do końca gandyzm i wszystko, co mu sprzyja, trzeba gandyzm ostatecznie zniszczyć”. Opinie godne uwagi: Rabindranath Tagore (1861-1941), wielki pisarz i myśliciel indyjski, kompozytor i malarz, laureat Nagrody Nobla: „Zachód ma swoją wiarę niewzruszoną w siłę i bogactwa materialne: może krzyczeć dowolnie o pokój i rozbrojenie; jego okrucieństwo krzyczeć będzie głośniej! (...) My w Indiach mamy pokazać światu, czym jest owa prawda, która nie tylko pozwala na przeprowadzenie rozbrojenia, ale przetwarza je w siłę. Fakt, że siła moralna wyższa jest nad siłę brutalną, dowiedziony będzie przez naród bezbronny. (...) Przyjdzie dzień, kiedy słaby człowiek serca dowiedzie, że łagodność włada ziemią. Jest więc rzeczą logiczną, że Mahatma Gandhi budzi olbrzymią potęgę łagodnych. (...) Nasza walka jest walką ducha. Jest to walka o człowieka. Musimy wybawić człowieka z sieci, którą utkał dokoła siebie z organizacji egoizmu narodowego. Musimy wmówić w motyla, że wolność przestworzy niebieskich więcej jest warta niż zwoje kokona”. Jawaharlal Nehru (1889-1964), wybitny mąż stanu, długoletni premier Indii, jeden z najbliższych współpracowników i przyjaciół Gandhiego (choć nie podzielał jego poglądów filozoficzno-religijnych): „Rok 1916, w którym po raz pierwszy ujrzałem Gandhiego. (...) Co za przedziwny okres w historii Indii ... (...) Dla kogoś, kto chciałby zgłębić istotę tych czasów bez znajomości osoby Gandhiego, byłoby sprawą niezrozumiałą, dlaczego wszystko to wydarzyło się właśnie w Indii. (...) Nie można tego ani zrozumieć, ani wyjaśnić, nie przyjrzawszy się uprzednio zdumiewającej osobowości człowieka, który kształtował historię tych czasów. Jak kolos stał on przez pół wieku w centrum wydarzeń Indii, olbrzymi nie ciałem, lecz duchem i umysłem (...) W tym długim życiu, wypełnionym ciężką pracą, zadaniami i wydarzeniami, nie leżącymi na drodze zwykłego życia ludzkiego, trudno dopatrzyć się jakichkolwiek zgrzytów. Cała, tak różnorodna aktywność Gandhiego, zlewały się stopniowo w symfonię: każde jego słowo, każdy gest były z nią zharmonizowane. Nieświadomie stał się doskonałym artystą, ponieważ posiadł sztukę życia, choć ten jego rodzaj, jaki dla siebie obrał, różnił się diametralnie od stylu przyjętego przez świat. W miarę upływu lat ciało jego zeszło do roli pojemnika dla tkwiącego w nim potężnego ducha. Czy to słuchając, czy też patrząc na niego zapominało się o istnieniu ciała; gdziekolwiek był, powstawała świątynia, a ziemia, po której stąpał, stawała się ziemią świętą. Nawet w jego śmierci była wielkość i artyzm. (...) Zmarł w pełni sił i tak, jak tego niewątpliwie pragnął – w modlitwie. (...) Jakiego rodzaju zwycięstwa życzył nam Gandhi? Nie tego, o jaki zabiega większość ludzi narodów, stosując przemoc, oszustwo, zdradę oraz inne złe środki. Ten rodzaj zwycięstwa nie jest trwały. Bo fundament trwałego zwycięstwa musi spoczywać na skale prawdy”. Narcyz Łubnicki, emer. prof. Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (teoria poznania, historia filozofii): „Gandhi nazywa siebie „idealistą praktycznym”. Treść samego życia upatruje w poszukiwaniu Prawdy, która polega na doskonaleniu się przez służenie ludziom, a nawet wszystkim istotom żywym. Prawdę o poszczególnych przejawach życia wykrywa „cichy głos wewnętrzny”, który Gandhi nazywa „Jedynym Tyranem”. Mahatma przeciwstawia się poglądowi, że moralność człowieka jest funkcją ustroju społecznego, w jakim żyje; przeciwnie, sądzi, że ustrój społeczny tylko wtedy może być sprawiedliwy, gdy będzie dziełem jednostek o wysokim poziomie moralnym. Cel nie uświęca środków. (...) Wiemy już, że we Wspólnotach Gandhiego nie spożywano mięsa ani jaj – ze względów etycznych. Sam zaś Gandhi przez długi czas swego życia obywał się nawet bez mleka, nie chcąc odbierać młodym zwierzętom pokarmu dla nich przeznaczonego; odżywiał się tylko owocami i wodą. Twierdził, że taka etyczna dieta jest nie tylko naturalna dla człowieka (który tylko przez zwyrodnienie stał się mięsożerny), lecz że tylko ona potrafi zapewnić człowiekowi samabhawę (pogodę ducha) i brahmacharię (czystość moralną i płciową). (...) W chrześcijaństwie ujęła go zasada oddawania dobrem za zło, ale stwierdził z goryczą, że nikt nie myśli o jej przestrzeganiu i że wyłączone są z niej wszystkie istoty żywe, poza ludźmi. Poza tym wydała mu się niezbyt moralna wiara, że człowiek jest zbyt słaby, by sam mógł okupić swe grzechy; że uczynił to radykalnie za całą ludzkość Bóg, wobec czego człowiek nie powinien zbytnio przejmować się swymi złymi czynami. (...) Druga wojna światowa spotęgowała ruchy niepodległościowe w Indii. Gdy władze brytyjskie zaczęły przeprowadzać na terenie olbrzymiego kraju mobilizację, napotkały potężny bierny opór. Gandhi widział, że słabnie niezłomny dotąd reżim kolonializmu angielskiego i powołał do życia w 1942 roku nową, niebywałą formę satyagrahy – łagodnej nieustępliwości. Setki tysięcy Hindusów w miastach, w wioskach, na drogach całego kraju zbliżały się do mężczyzn, kobiet i dzieci angielskich, składały modlitewnie ręce i mówiły cichym, błagalnym głosem: „ho home”. I tak – całymi miesiącami, nieprzerwanie, wszędzie, z najgłębszą pokorą. Wpływu tego niesłychanego środka walki moralnej nie sposób sobie wyobrazić; to trzeba przeżyć: na każdym kroku bezustannie wpatrzone błagalne oczy i to ledwo dosłyszalna prośba. Anglicy nie wytrzymywali nerwowego napięcia i uciekali z kraju przy pierwszej możliwości. (...) W roku 1947 po kilkudziesięcioletniej bezkrwawej walce Gandhiego i jego zwolenników z okupantem angielskim ogłoszono niepodległość Indii. Po raz pierwszy chyba w dziejach świata wywalczona zostaje niepodległość biernego oporu: przez wymuszanie szlachetnego czynu własnym cierpieniem”. Niech na koniec przemówi do nas sam Mahatma: „Nie czynię z religii fetysza i nie wybaczam zła popełnionego w jej imieniu. (...) Po długich rozmyślaniach i na podstawie wieloletniego doświadczenia życiowego doszedłem do następujących wniosków: Każda religia jest prawdziwa, każda religia zawiera pewne błędy, każda religia jest mi równie droga, jak mój własny hinduizm. Szanuję każdą wiarę jak swoją własną. Wynika z tego, że myśl o prozelityźmie jest dla mnie możliwa ... Nasze modły za innych nie powinny brzmieć: „Boże! Daj im to światło, które mnie dałeś!” ale „Daj wszystkim światło i prawdę potrzebne im do najważniejszego rozwoju!” Bóg jest niedefiniowalny. Jest tym, co wszyscy czujemy, a czego nie znamy. Dla mnie Bóg jest Prawdą i Miłością, jest etyką i moralnością, jest nieustraszonością. Jest źródłem światła i życia, a przy tym jest ponad i poza tym wszystkim. Jest sumieniem. Jest nawet ateizmem ateisty. Przerasta rozum i mowę. Gdybym nie czuł w sobie obecności Boga – nie mógłbym żyć. Wydrzyjcie z mego serca wiarę w Boga, a przestanę istnieć. Istotą religii jest moralność. (...) najlepsza jest religia ofiarnego służenia innym. Znałem i podziwiałem Bhagawad Gitę. Ale dopiero Nowy Testament objawił mi wartość Biernego Oporu. Radość mnie przepełniała, gdym go czytał. Bhagawad Gita umocniła to wrażenie a „Królestwo Boże jest w nas” Tołstoja dało mu formy trwałe. Ostatnia wojna ukazała naturę diabelską cywilizacji, panującej dzisiaj w Europie. Wszystkie prawa moralności publicznej pogwałcono w imię cnoty. Każde kłamstwo uznano za dobre. Za tymi wszystkimi zbrodniami kryją się motywy brutalnie materialne ... Europa nie jest chrześcijańska ... Europa czci Mamonę ... Kiedy zacząłem stosować satiagrahę, odkryłem bardzo szybko, że wierność Prawdzie nie pozwala na żadną przemoc wobec przeciwnika. Przeciwnika należy zjednać cierpliwością i miłością ... W obecnych czasach królowania przemocy prawie nikt nie jest w stanie uwierzyć, że może istnieć jakaś siła, którą można by było przeciwstawić bezwzględnej przewadze gwałtu. Wierzę jednak, że zaniechanie gwałtu jest nieporównanie wyższe od jego stosowania. Tak jak przebaczenie góruje nad wymierzaniem kary. Zaniechanie gwałtu oznacza zgodę na świadome cierpienie. Nie oznacza bynajmniej podporządkowania się woli złoczyńcy, lecz każe wszystkimi siłami własnego ducha przeciwstawić się woli tyrana. Kto stosuje to prawo ludzkiego gatunku, zdolny jest sam jeden stawić czoła niesprawiedliwości całego mocarstwa, zdolny jest obronić swój honor i wiarę, zdolny jest zapoczątkować upadek i odrodzenie mocarstwa. Żadna istota ludzka nie jest na tyle zła, aby pozbawiona była możliwości poprawy. Żadna istota ludzka nie jest aż tak doskonała, aby wolno jej było dążyć do zguby człowieka, którego mylnie uważa za całkowicie opanowanego przez zło. Uważam siebie za człowieka, który niezdolny jest do odczuwania nienawiści w stosunku do kogokolwiek. Dzięki długoletniej dyscyplinie połączonej z modlitwą doszedłem do tego, że nie doznaję nienawiści już ponad 40 lat. Źródłem mojej odmowy współpracy (z Anglikami) nie jest nienawiść lecz miłość. Moja osobista religia stanowczo zabrania mi nienawidzieć kogokolwiek. India ma prawo uświadomić każdego żołnierza oraz wszystkich innych jej mieszkańców, którzy w jakikolwiek sposób świadczą usługi rządowi, że biorą udział w bezprawiu, jakiego dopuszcza się rząd. Lew brytyjski grozi nam, pokazując swe ostre pazury ... Nigdy jeszcze światowe mocarstwo odurzone czerwonym winem przemocy i wyniszczenia fizycznego słabszych narodów nie utrzymało się długo przy życiu. Tak samo imperium brytyjskie oparte na zorganizowanej eksploatacji ras fizycznie słabszych i na nieustannym popisywaniu się brutalną siłą, nie może utrzymać się długo. Cywilizacja (europejska) jest zaprzeczeniem moralności, a uzyskała tak wielki wpływ na ludzi Europy, że doprowadziła ich do degeneracji ... Cywilizacja ta po pewnym czasie musi dojść do samounicestwienia. Wedle Mahometa należy ją uznać za wytwór szatana. Wedle hinduizmu znamionuje ona Czarny Wiek. Podkopuje ona siły żywotne narodu angielskiego. Musimy się przed nią bronić”. „Nietykalność krów jest dla mnie jednym z najcudowniejszych fenomenów w całej historii rozwoju ludzkości, gdyż przenosi człowieka poza ramy jego gatunku. Krowa jest dla mnie symbolem całego świata przed-ludzkiego. To w związku z krową człowiek zmuszony jest do zdania sobie sprawy ze swej tożsamości ze wszystkim co żyje. (...) Krowa to poemat współczucia. (...) Ochrona krów to jakby symboliczna ochrona wszelkiego niemego stworzenia bożego. (...) Apel tych mniej rozwiniętych istot jest tym bardziej przemożny, że nie wyraża się w słowach”. Pożegnanie Mahatmy przez J. Nehru (fragment) „Światło nam zgasło i ciemność zapanowała wokół nas. (...) Nasz ukochany przywódca, nasz Ojciec, Ojciec Narodu, jak go nazywaliśmy, nie jest już wśród nas. (...) Powiedziałem, że światło zgasło, ale to nieprawda. Bo światło, które przez tyle lat świeciło w naszym kraju, nie było zwykłym światłem i będzie ono świecić przez wiele dalszych lat i jeszcze za lat tysiąc ujrzą je tutaj ludzie, i świat będzie je dostrzegał, i będzie ono źródłem otuchy dla niezliczonych serc. Bo światło to wyrażało prawdę, wieczną, żywą prawdę. Skierowało nas na drogę dobra, odciągnęło od błędu, poprowadziło ku wolności. (...) Dzień jutrzejszy będzie dla nas wszystkich dniem postu i modlitwy (...) Najlepsza modlitwą jaka możemy ofiarować, będzie nasze zobowiązanie, że podążymy drogą prawdy i że poświęcimy się sprawie, dla której ten wielki człowiek żył i dla której zmarł”. Źródła: Gandhi Mohandas Karamczand Autobiografia. Dzieje moich poszukiwań prawdy. Przedmowa J. Nehru. Tłum. J. Brodzki. Warszawa 1958, Książka i Wiedza s. 581. Kapleau Filip Ochraniać wszelkie życie. Buddyjski przyczynek do wegetarianizmu. Tłum. Z. Becker. Warszawa 1985 Pusty Obłok s. 125. Lazari-Pawłowska Ija Etyka Gandhiego. Warszawa 1965 PWN s. 268. Gandhi. Warszawa 1967 Wiedza Powszechna s. 230. Łubnicki Narcyz Mahatma Gandhi – wódz Indii i sumienie ludzkości (w 15 rocznicę zgonu). W: Światopoglądy. Warszawa 1973 PWN s. 676-693. Mrozek Bogusław (Janusz Warda) Mahatma Gandhi – przywódca Indii. Wyd. 2 popr. Warszawa 1977 Książka i Wiedza s. 20 Nehru Jawaharlal Odkrycie Indii. Tłum. S. Majewski i K. Rapaczyński. Oprac. indologiczne E. Słuszkiewicz. Warszawa 1957. Czytelnik s. 623. Rolland Romain Mahatma Gandhi. Powieść o proroku Indii. Tłum. (z 50 wydania francuskiego) Z. Popławska, Warszawa 1926 Biblioteka Groszowa s. 240 Stomma Stanisław Świadectwo Mahatmy. Gandhi jeździł trzecią klasą. W: Myśli o polityce i kulturze. (Kraków) wyd. „Znak” 1960
2
nuna21