Charakterystyka programów typu reality shows na przykładzie programu Big Brother.rtf

(22 KB) Pobierz
Charakterystyka programów typu reality shows na przykładzie programu Big Brother

Charakterystyka programów typu reality shows na przykładzie programu Big Brother
red. Marek Dereń

 

Pomysł reality show oparto w znacznej mierze na scenariuszu (pisany w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych) Andre Niccol'a do filmu Petera Weir'a "Truman Show". Bohater fabuły to Truman Burbank (Jim Carrey), 30 letni mężczyzna żyjący w miasteczku Seahaven (przystań morska), które jest w rzeczywistości ogromnym studiem nagrań telewizyjnych. Rodzina, przyjaciele Trumana, przygodni przechodnie na ulicach miasteczka są aktorami. Świat w którym żyje bohater, choć cukierkowaty jest w rzeczywistości koszmarem. Kiedy bohater zdaje sobie sprawę z tego, że jego życie jest de facto wyreżyserowanym przez innych spektaklem, postanawia bez względu na koszty uciec z tego surrealistycznego świata.

W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu 2001 r stacja telewizyjna TVN rozpoczęła emisję Big Brother - Wielki Brat, programu zaliczanego do tzw. reality show, który to gatunek pojawił się w zachodnich telewizjach w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Do programów tego typu angażowani są "ludzie z ulicy", dla których aranżowane są zaskakujące, niecodzienne dla nich sytuacje. Tym samym reality shows stały się specyficzną mieszanką: dokumentalnego reportażu, teleturnieju (duże nagrody pieniężne) i tasiemcowej mydlanej opery - dodającej temu tworowi warstwę fabuły. Fabuły reżyserowanej tak przez autorów, jak i samych uczestników. Ci pierwsi kreślą plan, wyposażają go w rekwizyty, wybierają postaci i w scenariuszu określają zarys akcji. Tak więc sama nazwa reality (ang. - prawdziwość, realność) show (pokaz) jest przekłamaniem, bo ma to tyle wspólnego z prawdziwym życiem, ile osławiona lalka Barbie z wizerunkiem współczesnej kobiety.

Fast food TV

Polska to pierwszy postkomunistyczny kraj, na który ekspandował Big Brother. Przed jego emisją sondażem chłonności polskiego rynku na programy typu "reality shows" była poprzedzająca Big Brothera edycja "Agenta". Program ten przygotował niejako grunt przed przyjściem ,,Wielkiego Brata"

Zanim to nastąpiło ten najpopularniejszy program z gatunku "reality shows" przeszedł m.in. przez: Holandię, USA, Wielką Brytanię, Turcję, Włochy, Francję, Szwajcarię, Argentynę, Danię, Niemcy, Portugalię, Belgię, Hiszpanię - wszędzie wywołując fale krytyki. Producenci Big Brothera starają się dopasować charakter programu do stereotypowej mentalności mieszkańców państwa, w którym BB jest emitowany.

We francuskiej wersji Big Brothera ("Loft Story") w luksusowym budynku (basen, ogród) spośród jedenastu młodych ludzi (pięć kobiet, sześciu mężczyzn, żadne z nich nie przekroczyło 30 roku życia) telewidzowie wybierają na zasadzie negatywnej selekcji parę, która w nagrodę otrzymuje luksusowy dom dużej wartości (ok. 400 tys. $). W nim ma dodatkowo spędzić ze sobą sześć kolejnych miesięcy. Jeżeli laureaci nie pobiorą się, będą zmuszeni do sprzedaży posiadłości, a to może dostarczyć gawiedzi przed telewizorem dodatkowych emocji. "Loft Story" za telewizyjne frymarczenie ludzkimi uczuciami i sakramentem małżeństwa dla zysku, czy wreszcie za swoistą zachętę do prostytucji przed kamerami, zgodnym chórem krytykowali we Francji przedstawiciele Kościoła, (choćby arcybiskup Paryża ks. kard. J - M Lustiger), lewicowi ministrowie rządu Jospina, na anarchistach i komunistach kończąc. Właśnie we Francji program Big Brothera zyskał synonimy w postaci: "fast food TV", "Mc TV" czy "Pig Brother".

Trochę liczb

Popularność emitowanego na antenie TVN "Agenta" spowodowała, że na przeglądy rekrutujące uczestników do Big Brothera (I edycja) zgłosiło się ok. 10 tys. osób, wywodzących się z różnych grup społecznych, poczynając od bezrobotnych poprzez domorosłych artystów kończąc na studentach, przy czym ok. 70% chętnych to byli mężczyźni. Do drugiej emisji zgłosiło się ok. 130 tys. chętnych. Dla porównania, w Niemczech do trzeciej edycji Big Brothera zgłosiło swe kandydatury ok. 60 tys. osób. Popularność programu mierzona jest także w liczbie oglądających. W Polsce finał I BB oglądało ok. 8 mln (70% widowni telewizyjnej w danym dniu), w Niemczech wyjście jednego z bohaterów oglądało ok. 5 mln telewidzów, w Hiszpanii ośmiomilionowa widownia zgromadziła się przed odbiornikami w czasie rozpoczęcia II edycji programu, we Francji inaugurację "Loft Story" obejrzało ok.8 mln Francuzów (40% widownia), a w finale BB II w Wielkiej Brytanii oddano ponad 8 mln głosów. O ile we Francji 75% oglądających rekrutuje się z młodzieży w przedziale między 15 a 24 rokiem życia, o tyle w Polsce schemat ten wygląda nieco inaczej, lecz w swej wymowie jest równie ponury. Większość bezkrytycznych wielbicieli BB wywodzi z dużych ośrodków miejskich, w przedziale 25 - 54 lat, głównie są to kobiety. Jeżeli statystyczną kobietę określimy mniej anonimowymi terminami takimi jak: żona, matka, nauczycielka, to otrzymamy przygnębiający obraz. Zamiast komentarza niech posłużą słowa Frycza Modrzewskiego: "Takie będą Rzeczpospolite, jakie młodzieży chowanie".

Skoro przeciętny Polak spędza przed telewizorem ok. 4 - 5 godzin dziennie, to ile czasu przeznacza na telewizję widownia BB? Samo oglądanie Wielkiego Brata zajmowało 22 godziny tygodniowo (nie licząc nocnych powtórek po godz. 2.00).

Big Brother to wielkie pieniądze, te wydane (na zakup licencji, akcję marketingowo - reklamową, emisję programu etc.), a jeszcze większe jeżeli chodzi o dochód. TVN z samych reklam, podczas I edycji zanotowała, lekką ręką licząc, 100 mln przychód (30 sek. spot reklamowy emitowany przed, w trakcie i po programie kosztował ok. 72 - 84 tys. PLN). Do tego należy doliczyć dochód z całego przemysłu, jaki się rozwinął wokół tego "reality show", na który składają się wpływy z wydawnictw, różnego rodzaju gadżetów, odzieży, systemu audiotele etc. Tego typu program jak BB jest dobrym przykładem globalizacji w mediach. Otóż niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, że za zakupionymi konkretnymi licencjami różnorakich programów i teleturniejów wędruje po świecie reklama konkretnej firmy, koncernu lub produktu.

Skoro dotknąłem problemu mediów, wydaje się niezwykle ciekawą sprawą stosunek niektórych publikatorów do Wielkiego Brata. W liberalnej Francji, o czym wspomniałem wcześniej, w zasadzie cała scena polityczna krytykowała program BB. W Polsce od początku surowo oceniała BB prasa katolicka i prawicowa. Natomiast przychylnie traktowały program takie tytuły, jak np. "Trybuna" i "Super Express". Wyraźnie ewoluowało stanowisko tygodnika "Wprost" z negatywnego do przyjaznego. Nieprzychylnie zareagowała także tuba UW - "Gazeta Wyborcza". Jednakże im bliżej było do wyborów parlamentarnych, tym bardziej niektóre środowiska zabiegały o przychylność telewizyjnych gapiów Wielkiego Brata. Najjaskrawszym tego przykładem jest kariera uczestnika BB Sebastiana Florka - posła SLD.

Atrybuty Big Brothera

Tytuł programu zaczerpnięto z powieści George'a Orwella "Rok 1984", gdzie całe społeczeństwo żyło w totalitarnym systemie według zasad ustalonych przez Wielkiego Brata, szpiegującego za pomocą ekranu każdy ruch, gest, słowo zniewolonej jednostki. Już sam fakt sięgnięcia po ten symbol totalitaryzmu jest zwykłym cynizmem wobec zdesperowanych (?), niedouczonych, bądź pozbawionych samokrytyki uczestników przedsięwzięcia, jak i telewidzów.

W samym znaku firmowym mającym symbolizować program, każdy bez trudu rozpozna kartusz oka z otwartą źrenicą. O ile łatwy do rozpoznania jest kształt logo programu, o tyle jego symbolika dla przeciętnego telewidza jest mało czytelna. Otóż jest to wyraźne nawiązanie do egipskiego "Oka Horusa". Nie byłoby to niczym godnym uwagi, gdyby nie fakt, iż do tego symbolu nawiązuje masońskie i satanistyczne "oko szatana", które przez Adama Weishaupta (założyciel masońskiego Zakonu Illuminatów 1 maja - sic! - 1776 r.) nazwane zostało "Insynuacyjnym braterstwem". Cóż oznacza ów symbol ? - To, że choć może ci się wydawać, że diabeł cię nie obserwuje, on to jednak czyni. Czy nie kojarzy się to z powtarzanym w TVN "Pamiętajcie! Wielki Brat patrzy." ? Zresztą, czy reguła programu nie zawiera owej insynuacji braterstwa. Insynuacji, bo każdy z uczestników jest konkurentem w wyścigu po suto wypchaną kabzę (także karierę i popularność), a jedną z metod jest fraternizacja z telewidzem i konkurencją. Prócz tego głos Wielkiego Brata niby troskliwy i dobrotliwy (jakby starszego i wyrozumiałego brata) jest w rzeczy samej narzędziem sterowania i nadzoru nad sztuczną populacją sztucznego miniświata. Nieświadomi widzowie również wykupili karnet udawanego braterstwa, poprzez włażenie do łazienek, toalet, a nawet łóżek uczestników.

Osobnym zagadnieniem jest problem "Pokoju Zwierzeń". To tworzenie farsy z konfesjonału i Sakramentu Pokuty. W porównaniu z pierwszą edycją, w drugiej zmieniono wystrój tego "niby - konfesjonału" z pełnokrwistej czerwieni na uspokajający błękit. Być może scenograf poszedł po rozum do głowy i "konfesjonał" zamieniono na gabinet psychoanalityka?

Zagubiona Godność

O ile można domyślać się motywów, jakimi kierują się uczestnicy zgłaszający się do BB, którzy za odpowiednią cenę godzą się na sprzedaż swojej prywatności, a także na uprzedmiotowienie samego siebie, to znacznie trudniej jest wyjaśnić motywację milionowych rzesz podglądaczy. Być może powodowane jest to poszukiwaniem swoich wad u innych, a co za tym idzie poprawianie własnego samopoczucia. Inną przyczyną może być pogoń za tzw. zastępczym życiem lub ucieczka w wirtualno - telewizyjną rzeczywistość, która stwarza pozory życia nierzeczywistymi problemami? Być może za dużą oglądalnością kryje się po prostu wścibstwo? Jedno jest pewne, programy typu BB odwołują się w dużej mierze do niskich pobudek widzów i co gorsze sprzedają się bardzo dobrze.

Tym, co odróżniało polską wersję (pierwszej edycji) od innych mutacji tego programu to fakt, iż na zachodzie bazowano przede wszystkim na erotyce. Być może ostra dyskusja w mediach przed i w trakcie trwania BB w Polsce zapobiegła podbijaniu oglądalności przez odwoływanie się wyłącznie ku tej sferze ludzkich doznań. Myślę, że także sami uczestnicy mieli świadomość, jeszcze przed wejściem do domu w Sękocinie, że erotyka może ich szybko wyeliminować z wyścigu po mamonę.

Jakie zmiany spowodował ten tasiemiec w psychice uczestników, o tym dowiemy się zapewne, gdy uśmiechniętym postaciom z pierwszych stron gazet skończą się kontrakty reklamowe, promocyjne, filmowe, estradowe. Przed konsekwencjami w postaci zagrożeń zdrowia psychicznego uczestników i osób z ich najbliższego otoczenia ostrzegali członkowie Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Jednak bardziej niebezpieczne są oddziaływania na widzów. Otóż okazuje się, że autor bezrefleksyjnego acha, no, ychm, podany w odpowiedniej oprawie, zaczyna stawać się idolem, wzorem do naśladownictwa. Nieważna staje się wiedza, osobowość, reprezentowany poziom moralny, światopogląd. Zamiast tego wystarczy zaistnieć, nieważne jak, ale zaistnieć w reality show i już jest się idolem. O tempora! o mores!

Jednakże, bodaj najważniejszym zagadnieniem tego programu jest wizualizacja świata bez Boga. Zastanawiam się jak to możliwe, by w kraju na wskroś katolickim, dla uczestników BB brak Krzyża, Eucharystii, był czymś normalnym? Jeden z uczestników w tzw. talk show pt. "Zafascynowała mnie Twoja historia" zwierzył się prowadzącemu (E. Miszczakowi), że w czasie Wielkanocy do domu wpuszczono księdza, który... poświęcił wielkanocne śniadanie i .... przemycił numer Gościa Niedzielnego. Można tylko domniemywać, czy było to świadome puszczenie w obieg informacji, czy też indagowany zapomniał o swych zobowiązaniach kontraktowych....

Coraz częściej zwraca się uwagę na swoiste uzależnienie od telewizji, porównywalne do uzależnienia narkotykowego, czy alkoholowego. W związku z tym manipulacja społeczeństwem poprzez przekaz telewizyjny, nie nastręcza wielu trudności. Oglądanie telewizji nie wymaga żadnego wysiłku, ba! kojarzone jest z formą wypoczynku, a to najprostsza droga do intelektualnego lenistwa, a nawet intelektualnej regresji, która pociąga za sobą np. kłopoty z werbalizacją własnych myśli. Telewizja poprzez szybko zmieniające się obrazy odwołuje się przede wszystkim do zmysłów, spychając rozum do roli statysty. Stąd już tylko jeden krok do ubezwłasnowolnienia człowieka i jego instrumentalizacji.

Na zakończenie warto przytoczyć słowa Jana Pawła II, które niech będą przestrogą i nauką dla wszystkich ludzi mediów:

"... kultura medialna jest tak przepojona typowo postmodernistyczną mentalnością, dla której jedyną absolutna prawdą jest ta, iż nie istnieją prawdy absolutne, a gdyby nawet istniały, byłyby niedostępne dla ludzkiego rozumu i tym samym pozbawione znaczenia. W tej perspektywie istotna jest nie tyle prawda co "wiadomość": coś, co może wzbudzić zainteresowanie odbiorców, rodzi nieodpartą pokusę odsunięcia na bok kryteriów prawdy. W rezultacie świat mediów może czasem jawić się jako środowisko równie nieprzyjazne ewangelizacji jak i pogański świat z czasów apostolskich." (Jan Paweł II: Orędzie na XXXV Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu; Rozgłaszajcie to na dachach: Ewangelia w epoce globalnej komunikacji)

"Nie można pisać ani nadawać programów, kierując się wyłącznie pragnieniem pozyskania jak największej liczby odbiorców, rezygnując z oddziaływania naprawdę formacyjnego. Nie można tez odwoływać się bezkrytycznie do prawa o informacji, nie biorąc pod uwagę innych praw człowieka. Żadna wolność, w tym także wolność wypowiadania się nie jest absolutna: napotyka bowiem granicę w postaci obowiązku poszanowania godności i uprawnionej wolności innych. Nie należy Pisać, tworzyć i nadawać programów, jeśli wyrządza to szkodę prawdzie: mam tu na myśli prawdę o faktach, o których informujecie, ale także "prawdę o człowieku" godność człowieka we wszystkich jego wymiarach." (z przemówienia do dziennikarzy z 4. VI 2000 r.)

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin