Angelsen Trine - Córka morza 16 Zakazane uczucia.pdf

(689 KB) Pobierz
415524951 UNPDF
TRINE ANGELSEN
ZAKAZANE UCZUCIA
415524951.002.png
Rozdział 1
Ciarki przeszły Elizabeth na odgłos krzyku kobiety, jaki doleciał z poddasza.
Towarzyszyły mu trzaski i szarpanina, a po chwili ze schodów zwalił się z hukiem jakiś
mężczyzna. Jens pierwszy znalazł się przy nim.
- Na miłość Boską, co z tobą? - zapytał, pochylając się nad leżącym, ale nie usłyszał
odpowiedzi. Nieszczęśnik z poszarzałą twarzą nie otwierał oczu. Goście weselni, usłyszawszy
hałas, wylegli do korytarza.
- Co się stało? - dopytywali się, zaglądając z ciekawością Elizabeth przez ramię.
- Nie wiem... Ni z tego ni z owego spadł ze schodów - wyjaśniła zdezorientowana.
Mężczyzna leżał w dziwnej pozycji. Chyba się nie zabił, pomyślała, dotykając jego
twarzy lepkiej od potu, i dreszcz ją przeniknął. Muzyka w izbie stopniowo cichła, ludzie
tłoczyli się, by lepiej widzieć.
- Słyszysz mnie? - powtórzył Jens, klepiąc mężczyznę po policzku, po czym przyłożył
ucho do jego piersi.
Mężczyzna poruszył się, a na jego twarzy pojawił się grymas. Jens się wyprostował.
Tymczasem Jakob, który zdołał utorować sobie drogę pomiędzy stłoczonymi gośćmi, huknął
gromkim basem:
- Co tu się dzieje?
Jens poklepał mężczyznę po policzku, tym razem nieco mocniej, po czym wyjaśnił
pośpiesznie Jakobowi:
- Zwalił się ze schodów.
- Ocknąłeś się? Coś cię boli? - dopytywał się Jakob nieszczęśnika. Mężczyzna
wymamrotał coś niezrozumiale i chwycił się za głowę.
- Dasz radę wstać? - upewniał się Jens.
- U licha, pewnie, że dam radę - odburknął, i opierając się o najniższy stopień,
dźwignął się z wysiłkiem. Potrząsnął lekko głową, jakby próbował sobie przypomnieć, jak się
tu znalazł, i warknął:
- Diablica jedna!
Elizabeth zdążyła zauważyć, że na górze, u szczytu schodów, stoi Elen, gdy w
korytarzu zjawili się zdenerwowani rodzice dziewczyny.
- O co tu chodzi? - pytali, rozglądając się wokół siebie. - Elen, widziałaś, co się stało?
- W końcu dostrzegli córkę.
Tymczasem mężczyzna zachwiał się i oparł o ścianę. Przez chwilę rozmytym
415524951.003.png
wzrokiem wodził po weselnikach, wreszcie wskazał na Elen i wybełkotał:
- Złamanego grosza bym za nią nie dał! Biedny Olav, szkoda go, współczuję, że się z
nią ożenił!
- Uważaj, co mówisz! - warknął Jens i złapał go za kołnierz. Pijak na moment zawisł
nogami w powietrzu.
- Spokojnie - zagrzmiał Jakob, rozdzielając mężczyzn. - Zabierz go do kuchni, Jens, i
napój mocną kawą. To mu dobrze zrobi.
Matka Elen zaczęła się pospiesznie przeciskać do bladej jak kredą córki. Panna młoda
cały czas stała nieruchomo w tym samym miejscu. Nagle rozległo się trzaśnięcie drzwiami i
tupanie, a do korytarza napłynął chłód zimowej nocy.
- A co tu tyle ludzi? - zagadnął wesoło Olav, zaraz jednak gwałtownie spoważniał. Nie
zdążył jeszcze o cokolwiek zapytać, gdy odezwał się pijany mężczyzna.
- No, proszę, jest i pan młody! Żal mi ciebie, chłopie. Skąd mogłeś wiedzieć, w co
wdepnąłeś, oświadczając się Elen. Udaje niewiniątko, ale zapewniam cię, że to tylko pozory.
- Mężczyzna patrzył Olavowi prosto w oczy, jakby na podkreślenie wagi swoich słów. Val
pobladł, ale gestem dłoni powstrzymał Jensa, który chciał wyprowadzić pijaka za kark.
- Znam Elen od dawna... I to baaardzo dokładnie -zarechotał mężczyzna, odchylając
głowę.
- Zabierz go stąd - rzekł Olav i odwrócił się, dotknięty do żywego. Jakob pociągnął
pijanego mężczyznę za sobą do kuchni. Gdy drzwi za nimi się zamknęły, w korytarzu zaległa
cisza. Tylko Elen szlochała w ramionach matki.
- No już dobrze, dobrze, wejdźmy lepiej do środka - pocieszała matka cicho,
prowadząc córkę do jednego z pokoików na górze.
Olav, dyszał ciężko i zaciskał pięści, aż pobielały mu kłykcie. Poruszał szczękami,
jakby przeżuwając słowa, ale nie był w stanie ich z siebie wydobyć.
- Idź do niej - odezwała się Elizabeth.
Chłopak na moment uchwycił jej spojrzenie, po czym w paru susach znalazł się na
górze. Ojciec Elen, czerwony na twarzy, wytrzeszczał oczy i jakby szukając wsparcia, zwrócił
się do Jensa:
- Chyba nie zamierzacie zatrzymać tu tej, tej... kreatury. Jens pokręcił głową.
- Jak tylko trochę wytrzeźwieje, zaraz go stąd odeślemy - wyjaśnił. - Wracajmy teraz
do izby. Napijmy się koniaku. Przedstawienie skończone! - rzucił głośno do gości. -
Rozejdźcie się, proszę!
Elizabeth poczuła nagle, że ktoś obejmuje ją w talii. Drgnęła, i odwróciła się
415524951.004.png
gwałtownie. To Kristian. Nie zauważyła, kiedy się pojawił.
- Awantura, co?
Pokiwała tylko głową, bo i cóż miała powiedzieć.
Goście, szepcząc między sobą, niechętnie wracali do izby. Najwyraźniej mieli
nadzieję, że to nie koniec zajścia, a bardzo nie chcieli, by coś im umknęło. Elizabeth stała i
zastanawiała się bezradnie, jak mogłaby pomóc. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi.
Usłyszała, jak Jens nakazał grajkom, by znów zabrzmiała muzyka i wnet z izby rozległy się
dźwięki skrzypiec.
- Czyżby pojawił się dawny ukochany? - szepnął jej Kristian do ucha. Elizabeth
zarumieniła się gwałtownie.
- Kogo masz na myśli? - spytała ochryple, nie patrząc na męża.
- No, tego mężczyznę, który się zwalił ze schodów. Wiele na to wskazuje. Mówił... że
zna Elen. No i...
- słowa zawisły w powietrzu. - A co myślałaś?
Elizabeth oblała się potem i poczuła, że pali ją nie tylko twarz, ale i szyja. Kristian
odsunął się lekko i popatrzył na nią uważnie.
Nie od razu zareagowała, bo wciąż dźwięczały jej w uszach słowa Jensa: „Już dawno
powinienem ci o tym powiedzieć. Od razu gdy przybyłem do Dalsrud".
Co właściwie chciał jej wyznać? Nie miała odwagi" o tym myśleć. Bała się, że zyska
pewność co do swoich podejrzeń. Zorza polarna, wino i muzyka dziwnie na nią podziałały. A
także obecność Jensa. Przez wiele lat nie byli tak blisko siebie. Poczuła się jakoś... dobrze.
- Nie odpowiadasz? - ponaglił ją Kristian.
- Co takiego? - Dobrze wiedziała, o co mu chodzi, starała się jednak zyskać nieco na
czasie.
- Źle mnie zrozumiałaś! Nie sądziłaś, że mówię o Elen.
- Czyżby? - zaśmiała się. - Ale to nie jest teraz ważne, Kristian. - Spoważniała nagle i
popatrzyła w stronę schodów prowadzących na poddasze. - Zastanawiam się, co się tam
wydarzyło. Czy myślisz, że w tym, co wykrzykiwał ten mężczyzna, tkwi odrobina prawdy?
Kristian uchwycił ją mocniej w pasie i odparł:
- Nie sądzę, to na pewno tylko pijacki bełkot. Jak trochę wytrzeźwieje, to go od razu
stąd odprawią. Może któryś z gości odwiezie go po drodze do domu.
Zamyślona pokiwała głową. W izbie znów rozbrzmiewała muzyka, ze strychu zaś nie
dochodziły żadne odgłosy. Co tam się teraz dzieje? Cicha sprzeczka? Wyjaśnienia mające na
celu rozmycie prawdy? Najwyraźniej jakaś zatajona ponura tajemnica wyszła na jaw,
415524951.005.png
1 to w takim dniu! Dlaczego pewnych rzeczy nie da się zachować tylko dla siebie?
Elizabeth żałowała, że nie może jakoś pomóc Elen. Domyślała się, co ta dziewczyna
teraz przeżywa. Niechętnie ruszyła za Kristianem do weselnych gości.
Na środku izby tańczyło tylko kilka par. Kobiety zgromadzone w niewielkich
grupkach szeptały z ożywieniem, nachylając się do siebie. Elizabeth zauważyła ojca Elen,
obok Jensa, lensmana i jeszcze jakiegoś mężczyznę. Pozwoliła odejść na chwilę Kristianowi,
ponieważ przywoływali go jacyś znajomi. Tymczasem do niej podeszła Maria.
- Biedny Olav - rzekła ze smutkiem.
- Obojga ich szkoda - odparła Elizabeth, ogarniając spojrzeniem izbę. Dostrzegła
Dorte, rozgrzaną i podekscytowaną, z rudymi loczkami na czole. Swymi zielonymi oczami
lustrowała pomieszczenie, sprawdzając, czy wszyscy goście mają pod dostatkiem jedzenia i
czy dobrze się bawią.
- Oczywiście. Czy nie tak powiedziałam? - potwierdziła pośpiesznie siostra i nie
czekając na odpowiedź, dodała jednym tchem: - Jak sądzisz, o co chodziło temu typkowi?
- Nie myśl o tym, Mario. To tylko pijacki bełkot. Spróbuj też przekonać o tym gości.
Nagle Elizabeth zauważyła żonę lensmana; pulchna kobieta najwyraźniej zmierzała w ich
kierunku.
- Dobry Boże, chroń mnie od złego - mruknęła pod nosem, rozbawiając siostrę, która
powiódłszy za nią wzrokiem, wybuchnęła śmiechem. Oczy lensmanowej lśniły z podniecenia.
Pałała w nich żądza sensacji.
- I co, zrobiło się gorąco, gdy zjawił się dawny adorator? - rzuciła dama, kiwając
głową, a podwójny podbródek zatrząsł się nad jej obfitą piersią.
- To się okaże - odparła szybko Maria. - Chyba nie nam to oceniać.
- Zdaje się, że ktoś o ciebie pytał - lodowato zauważyła żona lensmana, napotykając
wzrok Marii.
- Czyżby? Znajdzie mnie, jeśli to coś ważnego.
- Napijemy się czegoś? - zapytała Elizabeth, zamierzając odejść, tymczasem
lensmanowa podchwyciła jej słowa i podeszła do dwóch wolnych krzeseł, mówiąc:
- Tu możemy sobie usiąść.
Elizabeth stłumiła ciężkie westchnienie i niechętnie poddała się pulchnej damie, która
usadziła ją przy stole. Jakiś młodzieniec poprosił Marię do tańca, dziewczyna uśmiechnęła się
więc i szybko odeszła z nim na środek izby. Odprowadzając spojrzeniem siostrę, Elizabeth
zastanawiała się, co oznaczało to współczucie Marii dla Olava. Czyżby siostra wciąż jeszcze
darzyła go uczuciem, a te wszystkie pochwały pod adresem Elen, jaka to ona miła i dobra,
415524951.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin