ŁAPANIE MASONERII ZA SŁOWO.pdf

(242 KB) Pobierz
Łapanie masonów za słowo.
Łapanie masonów za słowo.
Wiele książek o masonerii buduje się metodą "łapania masonów za słowo".
Metoda ta polega na zestawianiu i kojarzeniu wypowiedzi przedstawicieli
wolnomularstwa i wysnuwania na podstawie ich treści wniosków, co do stojących
za nimi planów działań i doktryn. Jest to schemat pojawiający się na tyle często,
że należy o nim mówić w kategoriach pewnej planowo podjętej pracy, czy też
akcji, prowadzonej według jednej metody.
Źródłem tego powszechnie stosowanego chwytu jest koncepcja masonerii,
według której jest to "organizacja, która ma doktrynę". Ta koncepcja zakłada, że
kolejne stopnie wtajemniczenia to ni mniej, ni więcej, tylko kolejne etapy
"ujawniania" adeptowi "prawdziwych" celów masonerii i "prawdziwych" znaczeń
owej "doktryny" ukrytej jakoby w symbolach. Wielu pragnących poznać i
zrozumieć masonerię badaczy tak właśnie ujmuje stopnie wtajemniczenia. Są to
dla nich zawężające się kręgi "ludzi dopuszczonych do jakiejś wiedzy",
niedostępnej masonom "niższego szczebla".
Szalenie wzmacnia taką koncepcję istnienie zakonów okultystycznych: OTO,
Iluminatów, AMORC, Hermetycznego Zakonu RC, Zakonu Martynistów,
Towarzystwa Teozoficznego i innych. Te wszystkie formacje, zrodzone w drugiej
połowie XIX w. i w początkach wieku XX nie tylko brały się za "pouczanie
masonerii", przedstawiając się jako strażnicy prawdziwych, ostatecznych znaczeń
masońskiej tradycji, lecz także przejmowały jej rytuał i symbolikę (teozofowie
nawet opanowali nieregularny męsko-żeński ryt masoński tworząc
Międzynarodowy Zakon Wolnomularstwa Mieszanego "Prawo Ludzkie").
Organizacje te rozparcelowywały następnie po kolejnych stopniach masońskich
wtajemniczeń elementy własnej doktryny, rzeczywiście tworząc, na własnym
podwórku i w ramach przez siebie wykorzystanych masońskich rytuałów, kręgi
wtajemniczenia w powyższym rozumieniu. Mało kto wie, że nie były to organizacje
masońskie, a jedynie grupy okultystów czerpiące pełną garścią z masońskiej
tradycji. Ta niewiedza jest wśród początkujących badaczy bardzo
rozpowszechniona.
Kiedy tak spojrzy się na masonerię, nie pozostaje nic innego, jak tylko "ustalać" i
"ujawniać", co kryją owe stopnie wtajemniczenia, jaka "tajemna wiedza", jakie
"sekrety" na nich są przekazywane. Tak wygląda motyw i cel działalności 99%
badaczy masonerii w Polsce. Oparty jest na wielkim błędzie.
Istotą wtajemniczenia w masonerii nie jest przekazywanie jakichś mrocznych,
skrywanych przed światem tajemnic i zrywanie zasłon ukrytej doktryny, lecz
zaproszenie do dość powierzchownego studium różnych, przede wszystkim
ezoterycznych fragmentów tradycji religijnych, związanych z symboliką
poszczególnych stopni. Zaproszenie to jest wezwaniem przemożnym, gdyż
związane jest z przeżytym rytuałem, nadanym stopniem i złożoną przysięgą. Nie
ma tu jednak jakiejś sekretnej doktryny przeznaczonej dla elity wybrańców. Jest
1 / 4
236136496.003.png
 
Łapanie masonów za słowo.
tylko usilne zaproszenie do samodzielnych poszukiwań prawdy i dobra.
Praktykowana w masonerii inicjacja opiera się na rytualnym przygotowaniu adepta
do samodzielnego zgłębiania treści zgromadzonych w symbolice rytu. Głębokie
przeżycie obrzędu wtajemniczenia prowadzi do późniejszego, starannego studium
znaczenia symboli towarzyszących przyjętym stopniom i osobistego
wykorzystania płynących stąd przemyśleń. Nie istnieje żadna "tajemna doktryna".
W masońskim systemie inicjacyjnym właściwą tajemnicę stanowi osobiste
doświadczenie, które w trakcie obrzędu staje się udziałem inicjowanego adepta.
To przeżycie nazywane jest czasem "tajemnicą inicjacji" i jest ze swej natury
niewyrażalne.
Tajemnica masońska w powyższym, odpowiadającym rzeczywistości
rozumieniu, jest czymś zasadniczo różnym od tego, co zwykle kojarzy się z tym
terminem. Na popularne rozumienie "tajemnicy masońskiej" składają się trzy
rodzaje sekretów zachowywanych przez loże:
1) tajemnica przynależności ? zwyczaj, tylko w niektórych krajach stosowany, nie
ujawniania nazwisk osób należących do masonerii, chyba że w grę wchodzi nakaz
czynników państwowych;
2) tajemnica stopni ? zwyczaj zachowania milczenia co do symboliki, rytuału lub
znaków rozpoznawczych, dzisiaj całkowicie ignorowany i niemożliwy do
utrzymania dzięki pracy historyków;
3) tajemnica obrad ? zakaz rozgłaszania tego, o czym mówiono na spotkaniu w
loży, obowiązujący wciąż bez większych wyjątków.
Pojmowanie inicjacji i jej tajemnicy jako osobistego, wewnętrznego i
niewyrażalnego przeżycia oddziela wyraźnie całą masonerię od rytów, zakonów i
bractw okultystycznych. Wtajemniczenie praktykowane w tych grupach ma
zupełnie inny charakter. Dochodzi tam mianowicie do indywidualnego
wprowadzenia w pewien fragment filozoficzno-religijnej, tajemnej doktryny
zakonu, czemu mogą (lecz nie muszą) towarzyszyć rozmaite próby i obrzędy.
Rytuał, często quasi-masoński, jest wówczas uroczystą oprawą dla zasadniczego
przekazu wiedzy, składa się z czynności kultycznych i przybiera charakter
inwokatywno-magiczny. Rytuał wolnomularstwa służy natomiast do
2 / 4
236136496.004.png
 
Łapanie masonów za słowo.
symbolicznego przedstawienia etapu formacji, do którego aspiruje inicjowana
osoba.
Brak rozróżnienia pomiędzy funkcją rytuału w obydwu grupach
"wtajemniczonych" to często popełniany błąd, który wciąż powraca przy próbach
ich opisu. Łatwość popełnienia tej pomyłki usprawiedliwiona jest poniekąd tym, że
wolnomularstwo posługuje się rytuałami, które od dawna kopiowali okultyści,
doceniający ich inicjacyjne walory. Uderzające jest podobieństwo symboli, słów i
gestów stosowanych w obrzędowości obydwu środowisk, lecz zachodzi pomiędzy
nimi poważna różnica w pojmowaniu celu tych rytualnych praktyk.
Celem każdego zakonu okultystycznego jest zaznajomienie własnych adeptów z
pewnym obszarem wiedzy i zespołem umiejętności praktycznych. Zakon taki
może istnieć, promować swych członków i przyjmować nowych, nie stosując przy
tych okazjach żadnego rytuału, lecz po prostu wydając im certyfikaty
odpowiednich klas i stopni, podobnie jak to czyni każda placówka edukacyjna. W
ten sposób funkcjonował np. Zakon Martynistów Papusa od momentu założenia
(1887) do początków XX w., kiedy to na podstawie odnalezionych jakoby
archiwaliów odbudowano rzekomo pierwotny rytuał zakonu założonego przez
Louisa Claude de Saint-Martina (1743-1803).
W wolnomularstwie natomiast rytuał jest absolutnie niezbędny. Bez niego nie
może toczyć się normalne życie w loży ? bez niego po prostu nie ma
wolnomularstwa, gdyż w swej istocie chce ono być inicjacyjną (czytaj: rytualną)
drogą moralnej formacji człowieka. Pierwszorzędnym celem sprawowanego tu
rytuału jest zachęta do samodzielnego rozwijania osobowości adeptów, nie zaś
przekaz jakiejś "tajemnej doktryny".
Ci, którzy zakładają, że "wtajemniczenie najwyższych stopni" to straszliwa i
skrzętnie skrywana tajemnica, pomijają i lekceważą pracę historyków, którzy od
dawna wszystko w tej materii opisali. Dla tych badaczy dzieła historyków to
"masońska nauka", "taktyka zmylenia przeciwnika", "mydlenie oczu"
twierdzeniami, że żadnej doktryny nie ma. Stwierdzenie o braku doktryny (a
stwierdził to już papież bł. Pius IX!) uznawane jest za... masońskie kłamstwo.
Aby "ujawnić" i "ustalić", co robią i co tak naprawdę myślą masoni, oprzeć się
można, zdaniem tych badaczy, jedynie na potwierdzonych wypowiedziach
masonów (wówczas ważne jest, jak "wysokiego szczebla" jest to mason) oraz na
obserwowanych z zewnątrz działaniach organizacji masońskich (oraz wszystkich
grup kojarzonych z masonerią), tudzież pojedynczych ich członków. Z góry przy
tym zakłada się, że wszelkie wypowiedzi i działania są... skoordynowane.
Ewentualne sprzeczności wyjaśnia się np. walką w łonie masonerii. Jeśli to nie
wystarcza, wskazuje się na niski stopień wtajemniczenia tego czy owego masona.
Jeśli i to nie pasuje ? wyjaśnieniem jest wskazanie na "taktykę" masońską, która
3 / 4
236136496.001.png
 
Łapanie masonów za słowo.
celowo wprowadza sprzeczność w ogólnym obrazie rzekomej doktryny.
Dlatego tak ważne staje się w tym kontekście "łapanie za słowo" każdego
masona ? kolekcjonowanie wypowiedzi wolnomularzy, wszelkich ich publicznych
wystąpień i wszelkiego typu działalności. Takie badania przenoszą całość
zagadnienia z gruntu nauk historycznych na grunt faktycznie prowadzonej,
amatorskiej akcji wywiadowczej. Dzięki niej kolekcje owych pseudo-źródeł do
badania wolnomularstwa cały czas rosną i na ich podstawie produkowane są
wciąż nowe książki, usiłujące dociec rzekomych "tajemnic najwyższych stopni",
"ukrytych planów", "taktyk" i "wpływów". Książki te przysłaniają prace tych
historyków, którzy lata poświęcili wyłącznie na to, by prawda o wolnomularstwie i
o jego faktycznym ? i niemałym przecież ? oddziaływaniu dotarła do
zainteresowanych czytelników.
4 / 4
236136496.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin