Rzym.docx

(20 KB) Pobierz

Rzym

Społeczeństwo to nie tylko ludzie żyjący, ale wszyscy, którzy ich poprzedzili. Tak pojmowanemu społeczeństwu Rzymianin się nie przeciwstawia, ale z nim się utożsamia. Ciekawym dokumentem są resztki historii Rzymu, napisanej przez Katona Starszego. Nie ma w niej ani jednego imienia własnego. W danej zwycięskiej bitwie dowodził "konsul" czy "pretor" , ale autora nie obchodzi, jak się nazywał. Wszystko zrobił Rzym, a nie ten lub inny indywidualny człowiek.

Słynna rzymska dyscyplina wyrosła z tego panowania społeczeństwa nad jednostką; wydawała ona ludzi, nie umiejących oryginalnie myśleć, ale dumnych z tego, że są Rzymianami, że należą do potężnego społeczeństwa; każdy czuł moc społeczeństwa w sobie, każdy był zdolny do mocnego czynu. To była główna treść rzymskich charakterów. Jak mówi stary poeta Ennius, sprawa rzymska stoi starymi obyczajami i charakterami mężów - " Moribus antiquis stat res Romana virisque".

Można by powiedzieć, że to nie było całe społeczeństwo, tylko jego arystokracja, patrycjat. Cóż to byli wszakże patrycjusze? Byli oni na pewno dalszym ciągiem tego społeczeństwa, które w zamierzchłej przeszłości podbiło kraj, a jego mieszkańców zrobiło plebejuszami, sami tworząc społeczeństwo spartiatów. Duch tego panującego społeczeństwa był duchem Rzymu, a jego prawo zwyczajowe - pierwszym prawem rzymskim. Społeczeństwo to powoli asymilowało plebejuszów, robiło ich coraz więcej Rzymianami.

Ten stary Rzym, który się szybko rozrastał, z początku na pokrewne sobie plemiona, a potem na całą Italię, istnieje aż do wojen punickich. Jest to Rzym zwycięskich wojowników, organizatorów ziem podbitych, wzorowych administratorów i niezrównanych prawodawców. Trzeźwy, praktyczny umysł rzymski wszystko robi z wyraźnym celem, z uporem przezwycięża wszelkie trudności, umiejętnie usuwa ze swej drogi przeszkody, osiągnięte zdobycze pracowicie zabezpiecza, zanim pójdzie po dalsze. Za zysk uważa nie tylko to, co buduje przyszłość Rzymu. Umiemy przegrywać bitwy, ale nie przegrywamy nigdy wojen, mówili o sobie Rzymianie. Bo wojnę prowadzi społeczeństwo, cele jej są jego celami i nie wolno ich zgubić; poszczególna zaś bitwa może być dobrym lub złym popisem prowadzącej ją jednostki, i poniesioną w niej klęskę, jakkolwiek kosztowną, może inny, zdolniejszy dowódca powetować. Rzym podnosi męstwo w wojnie do najwyższej cnoty, ale mniej dba o ciągły rozwój sztuki wojennej.

W tym Rzymie indywidualność ludzka się nie wybija, twórczość duchowa prawie nie istnieje, poezji nie ma, i nie ma filozofii. Nie ma nawet zrozumienia i szacunku dla pracy umysłowej; uważa się ją po prostu za próżniactwo. Nie istnieje prawie literatura, teatr sprowadza się do fars rubasznych; łacina jest językiem surowym, na pół barbarzyńskim, niewykształconym.

W tym Rzymie od jego początku zaczął się jednak ujawniać jego geniusz prawny, który doszedł następnie do największej potęgi w świecie. Stworzył on wzory, którym nic nie dorównało i którymi nasza cywilizacja po dziś dzień żyje. źródła tego geniuszu nie są dotychczas całkiem dla nas jasne. Wystarczyć nam musi fakt, że szybki rozrost państwa rzymskiego z jednego miasta, przez mały lud tego miasta zbudowanego i rządzonego, nie pozwalał długo rządzić prawem zwyczajowym, bo zwyczaje podbitych ludów były inne; trzeba było tworzyć prawo pisane.

Ludy te na ogół nie stały na takim poziomie cywilizacji, żeby mogły na Rzym i jego ducha poważniejszy wpływ wywierać; Rzym, chcąc państwo mocno w jedną całość związać, musiał innym ludom ducha swego narzucić, do czego główną drogą było prawodawstwo. W tym kierunku więc musiał się na wielką twórczość zdobywać.

Główne dzieło Rzymu w dziedzinie prawa przedstawia wielkie zagadnienie, które przyszłość chyba dopiero wyjaśni. Jak się to stało, że lud, w którym społeczeństwo miało tak silna władzę nad jednostka, wybrał pierwsze właściwie prawo, które było prawem człowieka indywidualnego, mocno wzięło w opiekę interesy jednostki, ściśle je określiło i zabezpieczyło od podporządkowania ich interesom całości i woli władzy? Gdy w dawniejszych społeczeństwach prawo istniało głównie dla całości, dla państwa, prawo rzymskie istnieje w równej mierze dla obywatela. Prawdopodobnie główna przyczyna tego charakteru rzymskiego prawodawstwa leżała w tym, że przy niebywałej władzy społeczeństwa rzymskiego nad jednostką, nie państwo było zagrożone w swych interesach, ale jego obywatel. Faktem jest, iż Rzym przez swe prawo, obok myśli greckiej, położył wielki kamień węgielny cywilizacji europejskiej i wyodrębnił ja spośród wszystkich innych.

Surowy duch Rzymu dał mu potęgę, przed która nic się oprzeć nie mogło. Dalsze jednak jego dzieje zaczynają szybko podkopywać tego ducha. Rzym się rozrastał, wchodził w bliskie stosunki z coraz nowymi ludami, często bardzo różniącymi się od niego swym duchem. To wprowadzało do niego nowe, obce pojęcia. Jednocześnie z rozrostem państwa praktyczny duch rzymski rozwija coraz szerszy handel. Ubogi, skromny w swych potrzebach materialnych lud bogaci się; zaczynają powstawać wielkie fortuny, a z nimi aspiracje do ich używania, zarówno na wzbogacenie treści swego osobistego życia, jak na zdobycie znaczenia w państwie.

Zaczyna się przebudowa społeczeństwa. Plebejusze, im więcej czują się Rzymianami, tym ostrzejszą rozwijają walkę o swoje prawa, o swoje stanowisko w państwie. Od III wieku przed Chr. w tej walce zwyciężają. Zaczynają brać potężny udział w tworzeniu historii Rzymu. Wprowadzają w jego życie swoje instynkty społeczne, słabsze o wiele od instynktów starych Rzymian. Życie rzymskie staje się mniej surowym, luźniejszym, dyscyplina jego słabnie, a pod wpływem tego i arystokracja rzymska, tracąc swe wyłączne stanowiska, traci stopniowo wiarę w stare rzymskie cnoty, rozwija w sobie tak charakterystyczny później dla Rzymian sceptycyzm. Rośnie wśród niej indywidualizm szukający dla siebie treści.

Epokowy przełom wywołało opanowanie przez Rzym południowej Italii, tzw. Wielkiej Grecji. Rodzący się indywidualizm rzymski dostał swa treść. Do Rzymu wtargnął szeroka falą potężny wpływ grecki, intelektualny i obyczajowy. Rzymianie zaczęli się na gwałt uczyć po grecku i zapoznawać z literaturą grecką. Z naśladowania Grecji zaczęła powstawać literatura łacińska; obok grubiańskiego teatru rzymskiego zjawił się i rozpowszechnił teatr grecki, w języku greckim zapoznający Rzymian z wysoką twórczością grecką. Łacina zaczęła się przerabiać na klasyczną. Zaczęto poznawać filozofię grecką, z której praktycznym Rzymianom najwięcej trafił do przekonania epikureizm.

W życiu publicznym zaczynają się wysuwać na czoło indywidualności; zaczyna się gra ambicji osobistych, dla których cele społeczeństwa są raczej podłożem dla celów własnych; wodzowie zaczynają uważać armie za swoje osobiste, po zwycięstwach urządzają sobie wspaniałe triumfy.

Religia upodabnia się do greckiej i bogowie utożsamiają się z greckimi. Sztuka grecka, nie tworząca już nic nowego, tylko kopiująca świetną przeszłość, zalewa Rzym, a w życiu prywatnym Rzymian, którego stać na to tworzy sobie Grecję, buduje willę ozdobiona mnóstwem posągów, ma greckiego nauczyciela dla dzieci i greckiego filozofa, czy filozofującego niewolnika. Ostatecznie przywiązują go do greckiego świata niezliczone Lidie, Lalagi, Glicery...

Ten Rzym nowy, Rzym klasyczny, który się wtedy tworzył, głównie nam jest znany, ale to już nie jest cywilizacja rzymska - zajęła jej miejsce grecko-rzymska.

Wcale liczni byli Rzymianie, którzy walczyli zawzięcie z tą inwazją, zanadto wszakże była ona dla jednostki ludzkiej ponętna, żeby ja można było odeprzeć. Rzymianie starego typu długo jeszcze istnieli, zdarzali się aż do ostatniego upadku Rzymu, ale zalał ich typ nowy.

Zbudowany na granitowych podstawach Rzym, panował nad znanym wówczas światem i panowanie jego ciągle się rozrastało. Rzymska potęga wojskowa, rzymskie prawo, rzymska administracja, rzymska dyscyplina nie tylko trzymała w uległości wszystkie ludy, ale je przyciągała. Rzym zabłysnął umysłowo, wszedł w okres świetnej twórczości, znaczonej imionami Liwiuszów, Cyceronów, Owidiuszów, Wergiliuszów, Horacych.

Tylko społeczeństwo szybko się rozkładało, przede wszystkim pod wpływem zrodzonego w Grecji indywidualizmu, a potem pod wpływem wchodzącym w nie, przybywających ze wszystkich stron świata, nowych Rzymian, przynoszących swoje pojęcia, swoje zwyczaje i swoje bogi.

Rosnąca wszakże szybko indywidualność ludzka w Rzymie miała krótką historię.

Nazajutrz po wielkiej dobie Oktawiana zniknęli wielcy pisarze, skończyła się wielka twórczość. Klasyczny Rzym istniał o wiele krócej, niż klasyczna Grecja. Twórczego zapału już nie było, a ci co by go mieli, nie znajdowaliby, jak niedawno, silnego echa w środowisku. Już Horacy charakteryzował w swej Odzie do Mecenasa tych, którzy współczesnemu Rzymowi ton nadawali: jednych wbijają w najwyższą dumę triumfy sportowe, drugich, gdy wybory zmiennych współobywateli wynoszą ich do potrójnych urzędów, dla innego wreszcie, gdy zgromadził w swoim spichrzu wszystko, czego dostarczają niwy libijskie. Tak samo, jak dziś u nas. Zmienił się człowiek, z żyjącego i umierającego dla ojczyzny, zmienił się w samoluba, robiącego wszystko dla siebie, często kosztem społeczeństwa; wielkie charaktery wyginęły; dumni Rzymianie pospadali do poziomu miernych i marnych istot; za pierwszych już cezarów roi się w Rzymie od dobrowolnych niewolników, pochlebców, donosicieli... Znów wielka ewolucja w dół, ku typowi pierwotniejszemu.

Nie był to upadek tak powszechny, żeby nie było ludzi, którzy go rozumieli i nad nim rozpaczali. Dzisiejsi ludzie nie mogą pojąć zachwytów Tacyta nad germańskimi barbarzyńcami; zrozumieją je, gdy dojrzą w nich tęsknotę za dawna ojczyzną, za starym, prostym i surowym Rzymem, w którym jednostka ludzka znajdowała się pod silną władzą społeczeństwa. Cywilizacja starożytna w Europie dała człowiekowi indywidualnemu krótką dobę nieznanej gdzie indziej świetności i zaraz potem moralnie go zniszczyła. Odebrawszy mu jego stare, wytworzone pod władza społeczeństwa instynkty społeczne, wytworzyła w jego duszy moralna pustkę. Podniosła jego umysł, pomnożyła liczbę ludzi wyższego poziomu, ale gdy społeczeństwo zaczęło ginąć, i ci ludzie razem z nim wyginęli, bo człowiek wyższego gatunku stracił oparcie, które miał w mocno zorganizowanym społeczeństwie. Tym sposobem starożytny człowiek cywilizowany został człowiekiem bez przeszłości, skazanym na zagładę.

Człowiek cywilizowany europejskiego świata starożytnego zgubił się.

Wyrósł on na walce o prawo twórczości, o prawo szukania prawdy, a stał się niezdolnym do tworzenia rzeczy wielkich, do wykrywania nowych prawd; zszedł na życie tym, co stworzyły, co odkryły pokolenia poprzednie, a sam w nie nic nie wniósł. Pustkę tego życia przerywał, wprowadzając w nie pojęcia i wierzenia obce, egzotyczne.

Wyzwolił się spod moralnego panowania społeczeństwa, zerwał jego duchowe pęta, z ambicją, że sam będzie kierował swym postępowaniem - i stracił wszelki kierunek. Sceptycyzm jego obalił wszystko, wszelkie kryteria moralne straciły siłę. Przestał wiedzieć, co jest dobre, a co złe.

Dawniej tworzył wespół z innymi jedno mocne społeczeństwo; bezlitosny dla obcych, bo ono tego wymagało, coraz bliżej był swoich. Zrywając więzy społeczne, oddalał się od nich, zamykał się w swoim egoizmie. Jak i dawniej nie roztkliwiał się cierpieniami, nie wzruszała go śmierć ludzka; tylko coraz niechętniej wystawiał siebie na śmierć i na cierpienia, coraz nlechętniej szedł na otwartą, równą walkę, a coraz więcej ciągnęły go circenses, na których się bezpiecznie przyglądał, jak dla jego rozrywki mordowano.

Życie jego zalegała coraz większa pustka duchowa, poza sobą nie widział nic, dlaczego żyć warto i za co warto umierać. Ześrodkował swą energię w użyciu: że zaś z wiekiem treść użycia zmysłowego jest coraz uboższa, zwracał swe największe wysiłki ku szukaniu pokarmu dla swej pychy i próżności, które zastąpiły dawną szlachetną rzymską dumę. Wysiłki te doprowadziły do najdziwaczniejszych form szaleństwa, podsycanych przez tłumy nędznych pochlebców.

świat antyczny się rozszerzał. To, co u Greków i Rzymian było duchowym upadkiem, dla ludów, które wiązali oni z sobą, było postępem. Podboje Aleksandra Wielkiego dały cywilizację hellenistyczną w Azji Przedniej i Egipcie; Europa Zachodnia i Afryka północna romanizowała się. Przy tej wszakże treści moralnej, jaką świat antyczny w dobie swego największego rozrostu posiadał, groziła mu rychła zagłada, nie tylko zagłada polityczna, ale zagłada człowieka cywilizowanego, nie znajdującego w sobie siły duchowej do przedstawienia nadciągającemu barbarzyństwu.

Tego człowieka ocaliło Chrześcijaństwo.

Ubezwładnionemu duchowo przez sceptycyzm religia Chrystusowa dała wiarę, a z nią siłę. Wyzwolonego spod władzy moralnej społeczeństwa, spod jego nakazów, które tkwiły w duszach jego ojców, poddała Przykazaniom Boskim, którą spełniał świadomie, pod własną odpowiedzialnością w życiu przyszłym. Z bezmiernej pychy wydobywała go, wpajając weń pokorę chrześcijańską; z upodlenia i poniżenia podnosiła go, jako istotę stworzoną na podobieństwo Boże, przeznaczoną do żywota wiecznego; obojętnego dla ludzi, zasklepionego w swym egoizmie, uczyła miłości bliźniego, czyniła zdolnym do aktów miłosierdzia i poświęcenia.

Było to ocalenie duchowe człowieka, nie odrodzenie potęgi Rzymu. Ta, zbudowana przez dawne społeczeństwo, przez stare cnoty rzymskie, potęga dała ludziom bezpieczeństwo. Zapanowała pax romana, która oduczała stopniowo ludzi od myślenia o obronie przed nieprzyjacielem zewnętrznym i niszczyła zdolność obrony. Zbrojne bandy w coraz większej liczbie zaczęły się przechadzać po imperium. W porównaniu z liczbą ludności krajów, do których wtargnęły, były to raczej garści. Jeżeli to prawda, że trzy tysiące Franków podbiło Galię, to gallo - romańskie społeczeństwo nie uległo przewadze fizycznej, jedynie moralnych zdolności do obrony mu zabrakło. Gdyby żywioły stojące na czele kraju, posiadały te zdolności moralne, wydobyłyby one z ludu siły fizyczne, aż nadto wystarczające do wypędzenia tak nielicznego najeźdźcy.

Rozprzężenie społeczeństwa nie odbywa się równomiernie w całej jego masie. Najpierw się wyzwalają spod jego władzy, uniezależniają od jego nakazów, zatracają instynkty społeczne żywioły, które największe w jego życiu miejsce zajmują i najwięcej są wystawione na wpływy, dające broń jednostce przeciw społeczeństwu. Szerokie bezimienne masy długo jeszcze potem tkwią w dawnych zwyczajach, postępują zgodnie z nakazami wewnętrznymi, które im narzucił przez pokolenia byt społeczny. Słabość społeczeństwa pochodzi przede wszystkim z bezwładu moralnego tych, którzy stoją na czele jego organizacji politycznej. Ilustrują tę prawdę znane w nowoczesnej historii fakty, gdzie górne warstwy narodów zaginęły, odpadły od społeczeństwa, a później, w warunkach sprzyjających z bezimiennych mas cały naród się odrodził i wrócił do samodzielnego bytu.

Rzym uległ barbarzyńcom, bo stojące na jego czele żywioły niezdolne były do zorganizowania obrony.

Zwycięzcy wszakże za ubodzy byli cywilizacyjnie żeby skomplikowane życie podbijanego świata opanować. To zaś życie, oparte na wielkich instytucjach, na najdoskonalszym w świecie prawie, naprawione zostało przez religię chrześcijańską, przez ludzi moralnie ocalonych. Rodzina rzymska pozyskała nową treść i nowa siłę, a jednocześnie poszła w dół, rozszerzyła się wśród całej ludności. W wielu dziedzinach forma prawna zatraciła swą treść moralną; od uschnięcia uratowała ja nowa treść chrześcijańska. System życia antycznego zdobył nowe podstawy trwałe. Płynęło ono mimo panujących orężnie barbarzyńców i powoli ich zalewało. W obecności nowych panów świat antyczny trwał dalej. Zginął on dopiero wtedy, gdy stracił materialne podstawy istnienia. Badacze ostatnich czasów wykazują, że system życia antycznego przetrwał aż do najazdu Arabów na północną Afrykę. Odcięli oni Rzym od libijskiej pszenicy, która go żywiła. To zmusiło Europę do organizowania się na nowych podstawach. Nastąpił ostateczny koniec świata starożytnego. Nie był to wszakże taki koniec, jak innych zaginionych cywilizacji - najmniej podobny do tragicznego końca egejskiej. Rzym oddał polityczne panowanie silnym społecznie ludom barbarzyńskim, ale duchowo nad nimi zapanował; z barbarzyńcy europejskiego wyrósł silny człowiek indywidualny, wychowany przez myśl grecką, prawo i dyscyplinę rzymską, wreszcie, co najważniejsze - religie i moralność chrześcijańską. Cywilizacja nowych ludów europejskich stała się dalszym ciągiem cywilizacji antycznej. Było to dziełem Kościoła Rzymskiego, który wziął ludy pod swą władzę duchową i wychował ich umysłowość na podstawach grecko-rzymskich, którym moralną siłę dawała religia Chrystusowa.

(Roman Dmowski, Duch Europy, Biała Podlaska, ss.35-43

Roman Dmowski

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin