Dwadziescia bledow dzisiejszych rodzicow Jak ich unikac S.Alcalde.pdf

(4913 KB) Pobierz
643008630 UNPDF
DWADZIEŚCIA BŁĘDÓW
DZISIEJSZYCH RO DZICÓW
Jak ich unikać
Autor Samuel Alcalde
SPIS TREŚCI
JAKIE BĘDZIE TWOJE DZIECKO?
T WOJE DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE
ROZDZIAŁ PIE RWSZY: Wzbudzanie i podtrzymywanie lęków już istniejących
ROZDZIAŁ DRUGI: Lekceważenie pierwszych lat
ROZDZIAŁ TRZECI: Brak bodźców
ROZDZIAŁ CZWARTY: Język błędny i język nieobecny
1. Język błędny
2. Język nieobecny
ROZDZIAŁ PIĄTY: Ograniczanie ruchu
ROZDZIAŁ SZÓSTY: Nadopiekuńczość
ROZDZIAŁ SIÓDMY: Niespełnione groźby lub obietnice
ROZDZIAŁ ÓSMY: Potężna moc naśladownictwa
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY : Bawienie się czułością
ROZDZIAŁ DZIE ŚĄTY : Nadmierna surowość
ROZDZIAŁ JEDENASTY: Pozwalanie na wszystko
ROZDZIAŁ DWUNASTY: Dziecko na chwilę
ROZDZIAŁ TRZYNASTY: Ojciec z fotografii
ROZDZIAŁ CZTERNASTY: Nagrody materialne
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY: Rodzeństwo
ROZDZIAŁ SZESNASTY: Nadmiar telewizji
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY: Zabawki, coraz więcej zabawek
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY: Dziadkowie
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY: Posiłki jako pole bitwy
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY: Seks - nieprzezwyciężalne tabu
JAKIE BĘDZIE TWOJE DZIECKO?
▲ Dzieci uczą się tego, co widzą.
> Jeżeli dziecko jest ciągle krytykowane, to nauczy się potępiać.
> Jeżeli dziecko żyje skromnie, to nauczy się pracować.
> Jeżeli dziecko jest zawstydzane, to nabawi się poczucia winy.
> Jeżeli dziecko żyje w atmosferze tolerancji, to na uczy się tolerancji.
> Jeżeli dziecko spotyka się z zachętą, to nauczy się polegać na innych.
> Jeżeli dziecko jest doceniane, to nauczy się wyrażać uznanie.
> Jeżeli dziecko jest sprawiedliwie traktowane, to na uczy się sprawiedliwości.
> Jeżeli dziecku zapewnione jest bezpieczeństwo, to nauczy się zaufania.
> Jeżeli dziecko jest aprobowane, to nauczy się miłować siebie.
> Jeżeli dziecko czuje akceptację i przyjaźń, to na uczy się znajdować w świecie miłość.
TWOJE DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE
> Twoje dziecko jest najważniejsze i powinno być dla ciebie zawsze na pierwszym planie.
> W obcowaniu z nim - ważna jest przede wszystkim wielka cierpliwość.
> Następnie: uwaga, czułość i łagodna stanowczość.
2
> Wszystko, co uczynisz czy powiesz, powtórzy twoje dziecko i tego się nauczy: uwaga!
> Nigdy go nie okłamuj ani nie strasz.
> Zawsze wypełniaj dane obietnice; nigdy nie składaj obietnic, których nie możesz
dotrzymać.
> Dużo z nim rozmawiaj; a Twoja mowa niech będzie jak najbardziej poprawna. Jeśli znasz
jakiś inny język, ucz je tego języka od momentu jego narodzin.
> Nie przekupuj dziecka. Doceniaj to, co zrobi. Przyczyniaj się do tego, aby szanowało siebie
(lecz bez fałszu).
> Od momentu narodzin dostarczaj mu jak najwięcej pozytywnych bodźców.
> Codziennie poświęcaj mu czas. Czyń to z entuzjazmem, jakby to była zabawa.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wzbudzanie i podtrzymywanie lęków już istniejących
Uważaj, bo zawołam Babę-Jagę.
- Chodź tutaj. Jak nie przyjdziesz, to zawołam Babę-Jagę. Albo wilka, albo czarodzieja, albo
wiedźmę, albo stracha, albo karalucha itd. Każdy ojciec i każda matka ma w zanadrzu coś,
czym może zastraszyć dziecko. Jakże wymowna jest ta karykatura. Kto napełnił chłonny
umysł dziecka lwami, krokodylami, myszami, czarownicami, monstrami i całym
zwierzyńcem, który może dziecko złapać, zjeść, uwięzić, porwać, ukarać czy po prostu
zmusić do zrobienia tego, czego się od niego domagają?
Oczywiście, dorośli.
Człowiek staje się lękliwy wskutek przeżytych doświadczeń. Dla mnie jedną z
fundamentalnych przyczyn strachu są słowa, które stale i bardzo gwałtownie powtarzają
dorośli.
Ricardo Alcantara napisał opowiadanie, które wszyscy rodzice, dziadkowie, opiekunki,
nauczyciele i ludzie pracujący z dziećmi powinni przeczytać; nosi ono tytuł Gustaw i lęki.
Lektura tego tekstu z całą wyrazistością pozwala zobaczyć, jak okrutnymi i bezmyślnymi
ludźmi jesteśmy, skoro straszymy nasze dzieci istotami, które powiększają ich niepokój i lęk.
Winniśmy się wyrzec takiego szantażowania dzieci, gdyż sztuczki tego typu mają na nie
bardzo zły wpływ. Jednakże strach można wzbudzić w dzieciach również nieświadomie.
Selma Fraiberg relacjonuje przypadek babci, która - zobaczywszy mrówki w kuchennym
kredensie - zaczęła krzyczeć:
„- Znowu są tu te mrówki! Pozjadają wszystko, co stanie im na drodze!
Jeśli w cudownym świecie dwuletniej dziewczynki istnieją mrówki zdolne pożreć wszystko,
co stanie im na drodze, to prawdopodobnie mogą zjeść także ową małą dziewczynkę. To, że
dziecko jest zbyt duże dla mrówki, nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia".
W umyśle małego dziecka wszystko jest możliwe. Dlatego zwracajmy uwagę na nasze słowa
i nasze gesty.
Niektóre lęki są normalne i trzeba je rozumieć. Dziecko reaguje lękiem na pojawiające się
nieoczekiwanie obrazy i hałaśliwe dźwięki: motocykla, wyładowania atmosferycznego,
błyskawicy, odkurzacza, wiertarki, myjni samochodowej, ciemności... a nawet brzęczenia
bąka. Wiedząc o tym, powinniśmy sobie uświadomić, że wiele małych dzieci się boi. Jeżeli
po stąpimy właściwie, te lęki znikną. Jak mówi dr J. Cohen, „pewne lęki u dziecka są
normalne, inne zaś nie; zasadniczo zależy to od jakości relacji dziecka z matką i otoczeniem”.
Innym sposobem nabawienia się lęku jest naślado wanie, które w tym przypadku można
nazwać zarażeniem się. Jeśli matka (albo ojciec) boi się myszy, na jej widok piszczy i
niemal
traci rozum; jeśli podrywa się na dźwięk dzwonka; jeśli unika ciemności; jeśli paniczny strach
ogarnia ją na widok psów czy dentysty... to dzieci prawdopodobnie będą ją naśladować.
3
Reasumując, lęków można się nabawić z powodu:
1) warunków zewnętrznych (np. strach przed wyładowaniem atmosferycznym, wynikający
z jego nagłego pojawienia się),
2) naśladowania (np. strach przed myszą, przed burzą, przed dentystą... spowodowany
faktem, że matka czy inna bardzo dziecku bliska osoba, również się boi),
3) straszenia (np. „zaszkodzisz sobie", „zawołam wilka", „zamknę cię w ciemnej łazience").
Paul Osterrieth nie pozostawia wątpliwości: „W dziecku nie ma jakichś szczególnych
dziedzicznych czy wrodzonych lęków (...). Wypada przypomnieć, że to, co nieznane i
nieoswojone jest silnym czynnikiem napawającym lękiem, lecz czynnikiem determinującym
są rodzice”.
Rodzice, którzy starają się nie wpajać swoim dzieciom strachu i skrywają swoje lęki w ich
obecności, aby się nimi nie zaraziły, wiedzą, że są inne osoby i okoliczności, pod wpływem
których dzieci mogą nabawić się strachu.
▲ To, czego nie powinniśmy czynić w stosunku do lęków naszych dzieci (choćbyśmy
je
sami wywołali), to:
> Ignorować ich; takie zachowanie niczemu nie służy i nie przekazuje dziecku żadnej
informacji.
> Zmuszać dziecka do stawienia czoła sytuacji, której się lęka, ponieważ pogarsza to jego
stan emocjonalny, w dodatku jeśli brak nam wyczucia, takie postępowanie może się
przyczynić do zwiększenia strachu; wielu rodziców, oceniając z perspektywy ludzi
dorosłych przyczynę strachu dziecka jako błahą, stara się oswajać je z tym, czego się boi,
poprzez konfrontację. Powoduje to nasilenie lęku u dziecka. Bowiem gdy podkreśla się
fakt owładnięcia lękiem, ów lęk wzrasta.
> Ośmieszać lęków; gdyż może się zdarzyć, że dziecko poczuje się jeszcze bardziej
niepewnie, a przez to jeszcze bardziej skłonne do lęku.
▲Co można uczynić:
> Kiedy lęk jest łagodny, to znaczy sytuacja wywołująca go nie jest poważna, można się
uciec do:
- przykładów - inne dzieci, rzeczywiste czy wyimaginowane (najlepiej jednak - o ile to
możliwe - znane i lubiane przez nasze dziecko), w podobnej sytuacji nie odczuwają lęku,
a czasami nawet zaczynają się z niej śmiać;
- przekonywania - trzeba przy tym używać słów bliskich i zrozumiałych dla dziecka
(można się odwołać do odpowiednich przykładów).
> Kiedy lęk jest poważny, należy się zwrócić o pomoc do dobrego specjalisty, który
opanował technikę Wolpego znaną jako „systematyczne odczulanie". Technika ta polega
na tym, że poprzez stopniowe zbliżanie się w WYOBRAŹNI dziecka do przedmiotu,
który napełnia je lękiem, stopniowo zmniejsza się poziom napięcia emocjonalnego, aż do
momentu, gdy lęk zupełnie zniknie.
ROZDZIAŁ DRUGI
Lekceważenie pierwszych lat
Jest bardzo mały, niczego się nie dowie
- Nie mów tego, dziecko tu jest.
- Ależ w tym wieku niczego nie zrozumie. Nie przejmuj się nim.
Nie chodzi tu o możliwość obudzenia dziecka, kiedy pierwsze zdanie powiedział ojciec,
a drugie matka lub na odwrót. Przeanalizujmy wydarzenie. Żona, na przykład, krzyczy,
wrzeszczy, przeklina i gestykuluje. Mąż, aby uciąć kłótnię, zasłania się obecnością małego
dziecka. Jest przekonany, że to pomoże, że to prosty środek na wyjście z impasu. Nie
będziemy się nad tym rozwodzić. Druga wypowiedź jednak pozwala zastanowić się nad tym,
4
co istotne: dziecko jest małe, więc niemożliwe, żeby coś zrozumiało. Przykładowa żona jest
tego pewna i dlatego krzyczy z furią i bezwstydnie się kłóci w obecności małego dziecka.
Dla niej istnieje jedynie współmałżonek. Dziecko jest jak lalka. Nie liczy się, ponieważ nie
rozumie. Zanim przejdę do dalszych rozważań, chcę uprzedzić wszystkich rodziców, którzy
myślą, że w pierwszych latach życia ich dziecko niczego nie rozumie, iż są w błędzie. Błąd
ten jest, co prawda, bardzo rozpowszechniony, ale nie oznacza to, że przestaje być poważnym
błędem popełnianym przez rodziców.
Przypomnę im zatem, że:
> Dziecko już w łonie matki odczuwa wibracje i wrażenia.
> Od chwili narodzin zmysły dziecka chłoną absolutnie wszystko, co dzieje się w
jego
otoczeniu.
> Z każdym dniem dziecko staje się „odbiornikiem" coraz bardziej wyczulonym na różnej
jakości wrażenia.
> Pierwszym receptorem odbierającym wrażenia, jest skóra dziecka; z upływem czasu
również wzrok i słuch nabierają znaczenia; do tego stopnia, że ton głosu rodziców gra
funda mentalną rolą w rozwoju uczuciowym dziecka, jak twierdzi dr Julien Cohen,
„Jednym z najważniejszych elementów w budowaniu przyszłej osobowości jest matczyny
głos: jego delikatność, czułość, wyrażona w nim miłość, zrozumienie, brak agresji i, nieco
później, logiczne lub irracjonalne rozumowanie, wszyst ko to pozostaje w świadomości
noworodka” .
Wyjaśnienie: choć największe znaczenie w chwili, gdy mówimy do dziecka, ma ton głosu, to
należy wziąć pod uwagę również jego natężenie i barwę - głos stanowi jedną całość. Z drugiej
strony, kiedy dr Cohen pisze o matczynym głosie, to ma na myśli osobę dorosłą, która spędza
najwięcej czasu z dzieckiem. Zazwyczaj jest to matka, co jednak nie wyklucza innych osób.
> Dziecko jest doskonałym obserwatorem i wychwytuje nawet najdrobniejsze szczegóły:
ruchy ciała, gesty rąk czy mimikę.
Podsumowując, trzeba stwierdzić, że nawet bardzo małe dziecko rozumie wszystko.
Oczywiście na swój sposób. Ale, na Boga, na pewno nie można go traktować jak
oddychającej lalki! To istota rozumna; wszystko, co widzi i słyszy (wzrok i słuch to u niego
zmysły uprzywilejowane), wywiera wpływ na jego rozwój intelektualny i uczuciowy.
Na płaszczyźnie uczuciowej często odmawia się dziecku bycia osobą. Jeśli bierze się pod
uwagę jedynie jego potrzeby biologiczne, przestaje ono być osobą integrującą życie rodzinne.
Brak kontaktu (poza posiłkami i zmianą pieluch) pozbawia dziecko rodzicielskiej bliskości,
tak niezbędnej w tym okresie.
Pozbawienie dziecka czułości, bliskości, świadomości bycia kimś bardzo ważnym jest
zjawiskiem negatywnym i napawającym smutkiem. Postępowanie takie wyklucza akceptację
dziecka jako istoty rozumnej i pojmującej. Przytaczając słowa dr. Juliena Cohena, możemy
powiedzieć, że taka sytuacja upośledza przywiązanie uczucio we, niezwykle ważne w
pierwszych miesiącach życia dziecka. Przywiązanie to „umożliwia dziecku bycie uważnym,
otwarcie na świat zewnętrzny, rozbudzenie ciekawości, które stoją u początków jego
późniejszych intelektualnych postaw i struktur umysłowych".
Nie mniej zgubne są również działania podejmowane niejako pomimo dziecka (dziecko jest
obecne, lecz rodzicom wydaje się, że ono niczego nie rozumie i nie widzi).
Krzyki, sprzeczki, przekleństwa, złe maniery, grymasy zniekształcające twarz, wymachiwanie
rękami, kuksańce, groźby, wszelkiego typu piski i przemoc mogą wywołać u dziecka strach,
uczucie bezradności, podejrzliwość... z jednej strony. Z drugiej, nie zapominajmy o
promieniującej potędze naśladowania: twoje dziecko będzie naśladować wszystko, co
powiesz czy zrobisz. Nie dziwmy się zatem, jeśli dziecko będzie później zachowywało się
agresywnie, zgryźliwie, porywczo. To z pewnością my byliśmy lustrem, w którym nasze
5
dziecko się przeglądało.
Rodzice, myśląc, że dziecko niczego nie rozumie, wyrządzają wielką krzywdę jego
uczuciowości. Wyrządzają też ogromną szkodę umysłowości dziecka.
W wymiarze intelektualnym dziecko, które uważane jest za niezdolne do zrozumienia
czegokolwiek, traci wiele możliwości rozwoju. Za ilustrację niech posłużą słowa Glenna
Domana: „Mózg - albo go używaj, albo go wyrzuć (...). Mózg jest jedynym pojemnikiem,
który charakteryzuje się tym, że im więcej doń wrzucisz, tym więcej on pomieści” .
Trzeba w tym miejscu uściślić, że jeśli mózgu niczym nie „karmimy", to on się kurczy. Jeżeli
myślisz, rodzicu, że twoje dziecko nie jest zdolne, by cokolwiek zrozumieć, to pozbawiasz je
możliwości rozwijania intelektu.
Zapamiętajmy, że dziecko staje się tym inteligentniejsze, im więcej możliwości
bycia
inteligentnym mu dajemy. Reguła ta sprawdza się tym bardziej, im młodsze jest dziecko.
Rodzice, którzy myślą, że ich dziecko, niezależnie od tego, czy jednodniowe, miesięczne,
roczne czy dwuletnie (a może jeszcze starsze - cóż za potworność!), jest tylko monadą, która
je, płacze, śpi i nie przejawia żadnych innych umiejętności do momentu, aż podrośnie, niech
zaczną żałować swojej bezbrzeżnej głupoty.
Glenn Doman, dyrektor filadelfijskiego Instytutu Doskonalenia Ludzkich Możliwości,
wypowiada się na ten temat bardzo jasno: „Łatwiej jest uczyć dziecko trzyletnie aniżeli
czteroletnie. Łatwiej jest uczyć dziecko dwuletnie aniżeli trzyletnie. Łatwiej uczyć dziecko
roczne niż dwuletnie. I, oczywiście, łatwiej jest uczyć dziecko sześciomiesięczne aniżeli
dziecko roczne (...). Im młodszy jest człowiek, tym łatwiej zapamiętuje wydarzenia".
Fakty mówią same za siebie, uświadamiają nam, że jesteśmy w błędzie.
A mylą się nie tylko rodzice, ale i wielu wychowawców i nauczycieli, a przede wszystkim
mylą się decydenci systemu edukacyjnego, którzy uważają lata studiów uniwersyteckich za
punkt docelowy, a szkołę jedynie za etap przejściowy.
Profesor wyższej uczelni (nie mam nic przeciwko nim) to osobna kategoria społeczna, to
wysoki stopień w hierarchii społecznej. Nauczyciel w szkole podstawowej to ledwie człowiek
z dyplomem licencjata. To osoba, która spędza czas z dziećmi, radzi sobie jak może,
jest dla
nich ojcem, matką, babcią, sędzią, policjantem, adwokatem, prokuratorem, pielęgniarką...
i - na dodatek - nauczycielem.
Chcę tu zaapelować o wprowadzenie zmian w podejściu do nauki w szkole podstawowej:
kluczem - bazą dla dalszej edukacji - są pierwsze - nie ostatnie! - lata nauczania. Jak
długo będziemy powielać ten rozpowszechniony błąd?
Na cóż tylu ministrów i wiceministrów, na co reforma i reforma reformy, po co tyle
specjalności i umiejętności, skoro piramida ważności jest w dalszym ciągu odwrócona?
Nadeszła pora, aby odwrócić hierarchię. Trzeba się jednak spieszyć!
Trzeba sumiennie formować wychowawców dzieci. Trzeba płacić im tak samo, jak
ludziom na najwyższych stanowiskach. Trzeba jednocześnie wymagać od nich jak
najwięcej. Od tego należy zacząć, aby odwrócić tę piramidę ważności.
Przypomnijmy, że psychologowie przyjmują, iż u dziecka w wieku mniej więcej czterech lat
inteligencja jest rozwinięta w pięćdziesięciu procentach i że w okresie młodości jej rozwój
dopełnia się.
Bądźmy ostrożni, nie należy mylić inteligencji z wiedzą! Inteligencję należy rozumieć jako
zestaw podstawowych umiejętności potrzebnych do uczenia się. Z kolei wiedza jest zbiorem
wiadomości, jakie dziecko posiada.
Na koniec chcę przywołać wiadomość, opublikowaną w dzienniku „El Mundo", która
pozwoliła mi stwierdzić, że nieświadomość faktu, iż małe dziecko wszystko rozumie, jest tak
powszechna, że prowadzi do niesprawiedliwych wyroków sądowych.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin