110 - Cios za ciosem.pdf

(1339 KB) Pobierz
Ewa wzywa 07... nr.110 Cios za ciosem – Tadeusz Żołnierowicz
1
959585262.001.png
Ewa wzywa 07... nr.110 Cios za ciosem – Tadeusz Żołnierowicz
2
959585262.002.png
Ewa wzywa 07... nr.110 Cios za ciosem – Tadeusz Żołnierowicz
ROZDZIAŁ 1
Dzień zapowiada się pięknie; słońce dźwiga się właśnie nad horyzont, a ze
strony morza wieje świeży wiatr.
Grabski otwiera okno. Ma przed sobą trzy proste i nieruchome srebrne
świerki, a za ich czubami połyskliwy grzbiet morza. Opalizuje we mgle i słońcu.
Odwraca się leniwie. Żona jeszcze śpi. mimo gorąca zakutana po uszy w kołdrę.
Nawet stąd słyszy jej posapywanie... Całą noc nie zmrużyła oka. przewracając się
z boku na bok. Dawała o sobie znać wątroba...
Są pierwszy dzień na wczasach. Obrzuca leniwym spojrzeniem pokój. Dwa
łóżka, stół, fotel, szafa i mała umywalka wciśnięta w kąt.
Jeśli będzie pogoda, przespacerują się na plażę. A potem? Obiad, partyjka
brydża, kolacja. Jakiś mały wypad do miasteczkowej knajpy. Na szczęście nie
jest sam. Są to też Adam Wrona i Czesław Fetecki, koledzy od lat Nie zmarnują
ani jednego dnia
Patrzy koso na żonę, która już się budzi: najpierw otwiera gwałtownie oczy.
potem je mruży na dobre kilka minut, żeby znowu spojrzeć w biały sufit
popstrzony sennymi muchami.
— Która godzina?
Bez pośpiechu sięga po zegarek. Jest siódma.
— Siódma?
Żona wydaje się nadal senna i znużona.
Nic dziwnego — myśli bez złośliwości - jest już grubo po pięćdziesiątce. I
patrząc tak na leżąca, widzi nagle jej zwiotczałe policzki, zmarszczki na czole
pokrytym warstwą kremu i wilgotnym od potu.
Są już małżeństwem blisko ćwierć wieku. On sam późno rozglądnął się za
żoną; był wtedy po trzydziestce Wojna. Od pamiętnego września do
czterdziestego szóstego niemal nie zdjął munduru. Poza okupacyjną przerwą.
Kiedy go zdemobilizowano, spojrzał pewnego dnia w lustro i spostrzegł że ma
przed sobą. na wyciągnięcie ręki. mężczyznę cokolwiek obcego z kurzymi
łapkami w kącikach oczu, przedwcześnie posiwiałego. Wówczas po raz pierwszy
pomyślał o ożenku.
— Jest słońce? — odzywa się żona.
— Jest — mówi z pewną niechęcią, jak chłopiec, któremu przerwano snucie
marzeń. Łapie się na tym, że powrót do przeszłości jest dla niego tym złotym
snem, z którego nie lubi wracać do rzeczywistości. Chociaż nie głaskało go życie
po głowie...
— Co robimy dzisiaj?
Żona już szuka bosymi stopami miękkich pantofli.
Nie chce mu się odpowiadać. Wiadomo, co będą robić, już o tym pomyślał;
śniadanie, plaża, obiad, brydż...
Znowu brydż ?
3
Ewa wzywa 07... nr.110 Cios za ciosem – Tadeusz Żołnierowicz
Wzdycha ciężko. Odebrałaby mu nawet te przyjemność.
— Na godzinkę — mówi pojednawczo. — Z Wroną. Feteckim i jeszcze z kimś.
Potem przechadzka.
Jest już udobruchana.
W gruncie rzeczy — konstatuje - nic jest złą kobietą. Może tylko trochę upartą.
Stwierdza to z melancholią po raz już któryś.
W kilkanaście minut później idą zgodnie w stronę jadalni. Ściany czerwienia,
się w słońcu.
— Miło tu — stwierdza żona.
Potakuje milcząco. Ożywia się, kiedy spostrzega kolegów. Zajmuje miejsce
niedaleko ich stoli- . ka. Konwencjonalne ukłony pań. które nic znają się jeszcze
zbyt dobrze. Zdążą sie poznać jednak, będą miały na to dużo czasu; cale dwa
tygodnie.
Podchodzi Wrona.
— Co państwo robicie'.'
Grabski patrzy wyczekująco na żonę.
— Jak to? Oczywiście idziemy na plażę. Wrona uśmiecha się niewyraźnie;
jest niski, czarniawy, ma czerwoną twarz apoplektyka. Widać, że zdrowie mu nie
pozwala na dłuższe wylegiwanie się na słońcu...
Feteccy nie oponują. Idą też na plażę.
W dziesięć minut później Grabski bez zapału układa koc na szarym piasku,
żona przypomina sobie o gumowym materacu.
— Miałe ś przynieść...
Nie bardzo mu się chce, ale w końcu wraca po niego; dom wczasowy znajduje
sie zaledwie sto metrów od plaży... Idzie z nim Wrona. O której bryd ż ?
Grabski zastanawia się; sądzi, że nie wcześniej niż o piętnastej. Zaraz po
obiedzie.
— A nasze panie?
— Właśnie z nimi szkopuł. Może zechcą pójść na wspólny spacer?
Ciężkie jest życie żonatego mężczyzny. Uśmiechają się porozumiewawczo. Już
dziesięć lat pracują w tej samej instytucji. Przypadli sobie do gustu. Trochę na
zasadzie kontrastu: Grabski jest mężczyzną spokojnym, zrównoważonym,
Wrona zaś osobnikiem impulsywnym, skorym do wybuchów gniewu. Jakoś
jednak w ciągu tych lat ani razu nie pokłócili. Zresztą pracują na różnych
stanowiskach — Grabski jest kierownikiem sklepu. Wrona zaś w biurze.
Skręcają w cicha uliczkę i niemal wpadają nn rosłego siwego mężczyznę.
Objuczony leżakiem i kocem, odsuwa się z chodnika, robi przejście.
Wrona patrzy na siwego uporczywie.
— Arnold?
— Cześć!
Odzywa się bez entuzjazmu. Widać jednak, że obaj panowie znają się dobrze.
4
Ewa wzywa 07... nr.110 Cios za ciosem – Tadeusz Żołnierowicz
Wrona przedstawia Grabskiego.
— Kolega z pracy.
Mężczyźni podają sobie dłonie. Tamten trochę sztywno. Grabski z pewnym
ociąganiem się.
— Co za spotkanie! — wita się z radością Wrona nie widziałem cię chyba od
pięciu lat. Poczekaj nie było to w sześćdziesiątym ósmym w Krakowie, koło
Sukiennic? Szedłeś właśnie do kawiarni.
Mężczyzna potakuje niechętnie.
— Co robisz? Machnięcie ręki.
— Teraz wypoczywam. A tak w ogóle...
— No to do spotkania na plaży.
Rozstają się, bo Grabski już się niecierpliwi; żona przecież czeka na niego.
— Równy chłop — mówi Wrona — pracowałem z nim kiedyś w jednym
dziale: We Wrocławiu. Grabski, zamyślony, nie słucha go prawie.
— Dobrze go znasz? - pyta wreszcie, jakby jego umysł był zaprzątnięty czymś
innym.
— Mówię przecież — oburza się trochę Wrona — razem odwalaliśmy
papierkową robotę w fabryce łożysk tocznych we Wrocławiu.
Są już przed domem wczasowym.
ROZDZIAŁ 2
Grabski wraca z plaży w kiepskim humorze; płonie mu twarz od słonecznego
żaru, a ponadto ktoś wrzucił rozbitą butelkę do wody... Kuśtyka teraz na rozdętej
szpetnie nodze.
— Bo ty tak zawsze, pchasz się, gdzie cię nie posieją — gdera trochę pani
Grabska, ale widać, że jest zaniepokojona stanem stopy męża; spuchła i wymaga
interwencji lekarza.
Do wieczora jednak ból mija. Pomogła jodyna. Grabski mo że więc około
siedemnastej wybrać się do Wrony. U niego bowiem wyznaczyli sobie spotkanie
brydż yś ci czy karciarze, jak ich określa pogardliwie żona.
— Tylko nie zapomnij o kolacji! — woła za nim.
Wrona wyekspediował żonę do pani Feteckiej. — Przy nas by nie zasnęła
usprawiedliwia się. Grabski zaś myśli, że mógłby to samo zaproponować swojej
małżonce. Pytanie tylko, czyby się na to zgodziła.
Są więc we trójkę, ale gdzie jest czwarty do bryd ża?
Wrona uśmiecha się tajemniczo, wyciąga butelkę „Soplicy", stawia cztery
kieliszki. Znajduje też dwie pokryte rosą „Pepsi".
— Zaprosiłem Arnolda. Trochę się wykręcał, ale w końcu przyrzekł, że
przyjdzie
Grabski nie patrząc na nikogo tasuje karty. Sprawia wrażenie przygnębionego.
Fetecki zwraca, nu to uwagę.
Uśmiecha się w odpowiedzi.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin