Kaluzynski Zygmunt - Pamietnik rozbitka.pdf

(1654 KB) Pobierz
25171365 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
25171365.001.png 25171365.002.png
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
PAMIĘTNIK ROZBITKA
Copyright by Zygmunt Kałużyński
Wydawnictwo „Tower Press”
Gdańsk 2001
1
WSTĘP
Nie należy brać zbyt serio dramatycznego tytułu tej książki, niemniej sugeruje on jej
intencję: są w niej zapiski z paru lat, w trakcie których nastąpiły zmiany, ocenione na ogół
zgodnie, jako finał likwidacyjny tego stulecia, zanim ono jeszcze dobiegło swojego kresu
chronologicznego czyli okrągłej daty roku 2000; zaś teksty tu się znajdujące pochodzą od
osobnika, któremu udało się z tej klęski swojego wieku ocaleć, mimo że wyszedł
poturbowany. Niektóre z tych notatek były publikowane, ale tylko częściowo, innych nie
udało mi się wydrukować, jeszcze innych nawet nie próbowałem proponować żadnej redakcji
– te ośmieliłem się tutaj załączyć. Otóż gdy ktoś robi podobny tom, stara się zatrzeć jego
pochodzenie, by ukryć zamiar zarobienia po raz drugi na kawałkach już uprzednio
napisanych, a także sprzedanych w gazetach: ja też zazwyczaj postępowałem podobnie,
siekałem, przemieszczałem, zacierałem ślady po minionej aktualności.
Jednak w tym wypadku, ten paskudny proceder przykrawania materiałów zebranych na
kupę, zawsze cokolwiek nieuczciwy, wydał mi się niepotrzebny. Rzecz w tym, że są tu co
prawda poruszone różne sprawy, ale właściwie, robiłem rodzaj pamiętnika, w którym
odnotowuje się osobiste reakcje w miarę wydarzeń. Otóż są czasy, kiedy podobne zapiski
oddają te właśnie czasy. Może się łudzę z niejaką bezczelnością, ale gdyby piszący nie miał
złudzeń, nie wziąłby się do pisania. Sam jednak myślę o tej książce, jakby o powieści, która
narastała, bo nie mogłem się powstrzymać by nie zapisać tego co czuję. W takim wypadku,
wartość podobnej roboty – jeżeli ma ją ona w ogóle! – polega właśnie na tym, że wygląda ona
tak jak powstawała, i zostawia się ją taką, z wszystkimi jej ewentualnymi błędami,
poślizgnięciami, nerwowością a nawet demagogią, ponieważ i one należą do owej chwili, już
minionej. W tym wypadku idzie o zachowanie jej temperatury, jaka ona wtedy była, nie zaś o
oczyszczony i skalkulowany rezultat.
W tym czasie, w naszym kraju nastąpiło przejście od społeczeństwa fałszywie
zjednoczonego do otwarcie rozbitego, zaś jednocześnie, i u nas, i na świecie, zakończyła się
faza typowa dla tego stulecia, zaczęta, jak twierdzą historycy, w okresie I wojny, czyli mniej
więcej w czasie, kiedy przyszedłem na świat. Nabrałem więc chęci, zapewne bezczelnej, żeby
się do tej przemiany odnieść, i stąd te zapiski. Niektóre tyczą polityki, bo oderwać się od niej
nie sposób, i zresztą nie należy, ale politykiem nie jestem, interesują mnie natomiast poglądy.
Lata 85-90, kiedy robiłem te notatki, były okresem gwałtownego wykruszania się idei, oraz
generalnej niepewności myślowej. Niektórzy uważają taką sytuację za korzystną: nic nie
bywa narzucone, każdy może wybrać, co uważa za odpowiadające mu. Zapewne; ale z
drugiej strony, znajdujemy się w chaosie pojęć, których nie możemy sprawdzić. Tak dzieje
się w nauce: dowiadujemy się, że Saturn ma pierścienie, ale sami do tego dojść nie potrafimy
i musimy zawierzyć owej informacji; lecz jeszcze gorzej jest jeśli idzie o historię, czy o
społeczeństwo, bo tam moglibyśmy zdać się na fachowego astronoma, któremu ufamy, tu zaś
nie ma podobnie pewnego autorytetu. Wybiera się więc z reguły to, co dyktuje emocja,
wychowanie, czy osobisty interes. Ale wtedy, zagraża utrata racjonalizmu, pogrążamy się w
nierozpoznanym półmroku, kończy się zaufanie do ustaleń.
Znaleźliśmy się cokolwiek w podobnej atmosferze, bo człowiek bynajmniej nie kieruje się
racjonalizmem. Ja też nie. Toteż nigdy nie poważyłbym się podawać tego, co jest w tej
2
książce, jako zdecydowaną propozycję: jest w niej tylko to, co mi się wydaje. Stwierdzam to
może w sposób dęty, ale to dlatego, że chciałbym określić dla życzliwych Czytelników, co się
tu znajduje: własna reakcja na wypadki paru lat, która ma tylko i jedynie znaczenie reakcji.
Można ją, co najwyżej, potraktować z dobrą wolą jako dokument, zapewne marginesowy, ale
który stara się być jakimś tam przyczynkiem do czasów. Chciałem tylko zasygnalizować, że
jest tu niejakie usiłowanie rozeznania się. Niekoniecznie pasuje ono do ostatnio panującej
mody, i dlatego piszę ten cokolwiek pretensjonalny wstęp. I tak np. nie przyłączyłbym się do
ustalonej ostatnio triumfalnie i powszechnie opinii o śmierci marksizmu. Przynosi on krytykę
społeczeństwa podzielonego na klasy, oraz ekonomii, której skutkiem jest wyzysk i
wyobcowanie: jego celem jest społeczeństwo wolne od ucisku. Pogląd taki nigdy nie zginie, a
nadużycia policyjne popełnione w jego imieniu mogą mu zaszkodzić tylko okresowo.
Nie jest moim celem mądrzenie się. Zamiarem tej książki jest coś jeszcze innego:
odnotowanie różnych objawów wykruszania się cywilizacji wieku XX, do którego należałem,
oraz niejaka próba podsumowania, która jednak stanowi tylko moje własne widzimisię. Nie
jest to ani naukowe, ani krytyczne, ani ostateczne, lecz osobiste; dlatego ośmieliłem się
mówić o prywatnej powieści na ten temat, i przedstawiłem się jako kawałek wraka po
mijającym okresie. Proszę to traktować jako pamiętnik rozbitka. Jeżeli pozwalam sobie go
zaproponować, to na zasadzie „rękopisu znalezionego w butelce”, przecież i na takie rzeczy
są amatorzy dość wyrozumiali by je czytać.
Książka ta zaczyna się od pożegnania kilku charakterystycznych postaci, które odchodzą
razem ze swoim okresem, którego były współtwórcami, co daje okazję, by odnieść się do
paru głównych postaw w kulturze tego wieku.
Następną część stanowi coś w rodzaju wybranych kartek z dziennika: są to luźne refleksje
o sprawach, które wyłaniały się w ostatnich latach.
W dalszym ciągu tematem jest najnowsza historia, która została poddana ostrej weryfikacji
w polskiej publicystyce minionych sezonów: pozwalam sobie omówić tę nową wizję
przeszłości jako jej uczestnik, czy chociażby świadek.
Kolejny problem, może niespodziewany, to religia: stała się ona tak istotnym uczestnikiem
naszej kultury, że nie mogłem się powstrzymać żeby się nie wmieszać, mimo że jest to temat,
który kosztował mnie najwięcej trudu, przeciwności i kłopotów; to tu właśnie znajdują się
uwagi, których żaden z naszych publikatorów nie chciał przyjąć do wiadomości.
Wreszcie część ostatnia tyczy zjawisk z dziedziny kultury filmowej. Może wydać się
zaskakujące, że załączyłem ją do książki, ale wydało mi się to uzasadnione: film jest typową
sztuką naszego wieku, i zajmowałem się nim jako dziennikarz przez wiele lat, z tego powodu,
że właśnie w kinie odbijały się problemy nowoczesnej kultury. Wydawało się, że sztuka ta,
nieznana w poprzednich stuleciach, będzie miała nieograniczoną przyszłość. Tymczasem
okazało się, że już pod koniec naszego wieku zagrożona jest wygaśnięciem, w tej
przynajmniej postaci, w jakiej podbiła wiek XX. Zastępują ją formy elektroniczne, telewizja,
video, nagrania domowe dostępne każdemu, które zmieniają mentalność odbioru kultury na
czasy nadchodzące. Z tego względu przyjrzenie się bardziej szczegółowe jej agonii daje też
wgląd w charakter przemian zachodzących na progu odchodzącego wieku, których
obserwacja jest cichą, może zbyt arogancką ambicją tej książeczki. Ale nie sposób w ogóle
brać się do pisania, jeśli nie jest się cokolwiek czelnym!
3
I
POŻEGNANIE WIEKU XX
Pierwszy rozdział tej książki wygląda raczej paradoksalnie: zawiera on koniec, tam gdzie
powinien być początek, mianowicie składa się z nekrologów z okazji pogrzebowej, ale czy
nie tak powinno być przy temacie finału stulecia? Nie bez powodu bowiem, wraz z nim
odchodzą czołowe postaci, które były współtwórcami jego kultury. Wybrałem tutaj cztery
figury, które wydają mi się najbardziej charakterystyczne dla mijającego okresu, każda w
swojej dziedzinie: Greta Garbo jako symbol godności sztuki kina, Samuel Beckett jako
przedstawiciel literatury awangardowej, wybuchłej w tym stuleciu, Salvador Dali jako
reformator sztuk plastycznych naszych czasów, i wreszcie Simenon jako czołowy
reprezentant piśmiennictwa popularnego, w gatunku jakiego nie było dotychczas w dziejach i
który stał się typowy dla owego wieku: powieść kryminalna. Każde z nich, w swojej branży,
było pionierem; wszyscy razem dają profil, zapewne szkicowy, ale dość całkowity, który
zarysowuje, co było uderzająco nowego w kulturze naszych czasów.
PAMIĘĆ PO KRÓLOWEJ
Greta Garbo zmarła w roku 1990 w wieku lat 85; zaś złożyło się tak, że jeszcze przed jej
odejściem wyszła w cyklu „Artyści” (PIW) książka o niej Alexandra Walkera, która jednak
mnie nie zadowoliła. Walker uchodzi za najwybitniejszego krytyka angielskiego lecz ani nie
stara się określić, jakie było znaczenie Garbo w kulturze, ani nawet nie charakteryzuje jej
filmów, tylko odnotowuje anegdotki: że jej ojciec był czyścicielem ulic w Sztokholmie, że
była uparta w przetargach z wytwórnią, że z partnerami niskiego wzrostu musiała grać
przykucnięta, i że była czy raczej wciąż jest (miała wtedy 82 lata) egoistką unikającą
kontaktów. Walker pisze, że spotkał Gretę, i że ma ona fascynujący czar, ale nic mu nie
powiedziała, co rzeczywiście widać z książki. Ja bym ujął sprawę inaczej, co pozwalam sobie
podać poniżej.
Greta Garbo stanowi indywidualność, jedną z nielicznych w historii kina. Bo w sztuce
filmowej osobowość jest rzadkością – w przeciwieństwie do każdej innej branży kultury. W
kinie nazwiska autentycznie twórcze można policzyć na palcach. Jeśli idzie o reżyserów, będą
to: Eisenstein, Orson Welles, Kurosawa, Bunuel, Fellini i niewielu więcej. Wielkich
indywidualności aktorskich jest jeszcze mniej, co dowodzi, że kino jest przede wszystkim
kolosalną machiną, i nawet wybitne osiągnięcia sztuki filmowej są produktem pracy
kolektywnej, bardziej rezultatem okoliczności niż indywidualności. Co już stawia Gretę w
sytuacji wyjątkowej.
Innym zjawiskiem uderzającym tu jest, iż Garbo stanowi jedną z dwóch postaci w dziejach
kina (drugą jest Chaplin), których działalność wygasła od dawna, lecz których autorytet trwa
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin