Zelazny Roger - Rzecz o mężczyznach.pdf

(927 KB) Pobierz
Robert BLY
Robert BLY
ŻELAZNY JAN
Rzecz o mężczyznach
Tłumaczył Jacek Tittenbrun
DOM WYDAWNICZY „REBIS POZNAŃ 1993
Tytuł oryginału: Iron John Copyright © 1990 by Robert Bly. All rights reserved.
Copyright © for the Polish translation by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 1993
Projekt serii i opracowanie graficzne Andrzej Florkowski
Redaktor serii Tadeusz Zysk
ISBN 83-85696-54-7/818
Dom Wydawniczy REBIS
ul. Marcelińska 18, 60-801 Poznań
tel. 65-65-91, tel./fax 65-66-07
Łamanie komputerowe i diapozytywy: perfekt s.c, Poznań, ul. Grodziska 11
Druk i oprawa: Zakł. Graf. im. KEN. BydgOKCj, ul. Jagiellońska 1, FAX 21-26-71 Zam.
351/93
Dla Noah, Micah i Sam
1
WSTĘP
Żyjemy dziś w ważnym i przełomowym momencie; stało się bowiem jasne, że wzory
męskości przekazywane przez kulturę masową utraciły swoją nośność; mężczyzna nie
może już się na nich opierać. Osiągając wiek trzydziestu pięciu lat wie, że wzorce
idealnego mężczyzny, twardego mężczyzny, prawdziwego mężczyzny, jakie wyniósł ze
szkoły średniej, są bezużyteczne w realnym życiu.
Ludowe baśnie i bajki przechodziły niczym woda przez grubą warstwę gleby, z pokolenia
na pokolenie, i możemy ufać zawartym w nich prawdom bardziej niż, powiedzmy, tym
wymyślonym przez Hansa Christiana Andersena. Motywy przekazywane przez dawne
opowieści — klucza wykradanego spod poduszki matki, podnoszonego z ziemi zło tego
pióra z płonącej piersi Żarptaka, Dzikusa spotykanego pod powierzchnią jeziora, śladów
czyjejś krwi w lesie, które okazują się w końcu śladami Boga — przenikają w nas z
wolna, by potem, już zadomowione, rozwijać się w naszym wnętrzu.
Nie gdzie indziej jak w dawnych mitach słyszymy, na przykład, o zeusowej energii, tej
pozytywnej przywódczej energii mężczyzn, która zdaniem kultury masowej nie istnieje.
Król Artur poucza nas o roli, jaką odgrywa męski mentor w życiu młodych mężczyzn; z
opowieści o Żelaznym Janie dowiadujemy się o doniosłości przejścia z królestwa matki
do królestwa ojca. Wszystkie opowieści inicjacyjne przekazują nam, jak ważne jest, by
umieć oderwać się od naszych rodziców i znaleźć „drugiego ojca" czy „drugiego króla".
7
Istnieje inicjacja męska, inicjacja żeńska i inicjacja człowiecza. W tej książce mówię
wyłącznie o tej pierwszej. Pragnę podkreślić, że celem mojej książki nie jest zwracanie
mężczyzn przeciwko kobietom czy restytucja męskiej dominacji, przez wieki narzędzia
ucisku kobiet i tłumienia kobiecych wartości. Nie rzucam w książce wyzwania ruchowi
feministycznemu. Ruch ten oraz ruch opisywany przeze mnie są ze sobą związane, ale
żyją one odmiennymi rytmami. Frustracja mężczyzn narastała, począwszy od rewolucji
przemysłowej, osiągając dziś taki poziom, którego nie można już ignorować.
Ciemna strona męskiej natury jest wszystkim znana. Na konto mężczyzn trzeba zapisać
szaleńczą eksploatację zasobów przyrody, dyskryminację i poniżanie kobiet,
niepohamowaną namiętność do plemiennych wojen. Dziedzictwo genetyczne ma swój
udział w tych obsesjach, a na równi z nimi kultura i środowisko. Nasze ułomne mitologie
nie znajdują miejsca dla głębi męskich uczuć, lokują mężczyzn raczej w niebiańskich niż
ziemskich rejonach, uczą posłuszeństwa dla niewłaściwych sił, czynią mężczyzn
2
wiecznymi chłopcami i wikłają tak mężczyzn, jak i kobiety w systemy ekonomicznego
panowania wykluczające zarówno matriarchat, jaki patriarchat.
Książka ta powinna przemawiać przede wszystkim do mężczyzn heteroseksualnych,
choć nie znaczy1 to, że homoseksualiści nie znajdą w niej niczego dla siebie. Termin
„homoseksualista" wszedł w użycie dopiero w XVIII wieku; poprzednio mężczyźni mający
upodobanie do własnej płci byli traktowani po prostu jako część szerszej zbiorowości
mężczyzn.
Mówię w tej książce o Dzikusie, którego należy odróżniać od barbarzyńcy. Barbarzyńca
wyrządza wielkie szkody duszy, przyrodzie i gatunkowi ludzkiemu; można by powiedzieć,
że choć barbarzyńca jest ranny, woli nie badać swoich ran. Dzikus, który zbadał swoje
rany, przypomina raczej kapłana Zen, szamana czy trapera niż barbarzyńcę.
Jak zbudować gniazdo na bezlistnym drzewie, gdzie odlatywać na zimę, jak wykonywać
taniec godowy — cała ta wiedza zmagazynowana jest w zwojach mózgowych ptaka w
postaci instynktów. Istoty ludzkie natomiast, wiedząc jak znacznej elastyczności
wymagać od nich będzie reagowanie na nowe sytuacje, postanowiły przechować tego
rodzaju wiedzę poza systemem instynktów, a mianowicie w opowieściach. Tak więc
opowieści — baśnie, legendy, mity, historie domowego ogniska —- tworzą rezerwuar
nowych sposobów reagowania, do których można sięgnąć w razie wyczerpania
możliwości sposobów tradycyjnych i obiegowych.
Wśród wielkich badaczy owego rezerwuaru z ostatnich stuleci można wymienić George'a
Gródecka, Gurdyewa, Carla Junga, Heinricha Zimmera, Josepha Campbella i Georgesa
Dumezila. Moją pierwszą nauczycielką odcyfrowywania baśni była Marie-Louise von
Franz. Wzoruję się na niej, starając się być tak wierny sensowi męskich opowieści, jak
ona była wierna opowieściom żeńskim w swoich licznych książkach.
Książka czerpie swe inspiracje z dzieła całego zastępu ludzi, z których wielu zajmowało
się tymi zagadnieniami długo przede mną. Na pierwszym miejscu należy tu wymienić
Aleksandra Mitscherlicha, niemieckiego analityka zmarłego w 1981 roku. Zaciągnąłem
poważny dług intelektualny u swoich współpracowników z ostatnich ośmiu lat, wśród
których byli: Michael Meade, James Hillman, Terry Dobson, Robert Moore, John Stokes i
inni. Dziękuję Keithowi Thom-psonowi za jego zainteresowanie problemem; rozdział
pierwszy stanowi zmodyfikowaną wersję wywiadu, jaki przeprowadził ze mną. Dziękuję
także mojemu wydawcy Williamowi Patrickowi za jego zapał i intuicję.
Jestem również wdzięczny wielu ludziom, którzy zawierzyli mi na tyle, by mnie
wysłuchać, i uczynili zaszczyt, opowiadając swoje historie, albo też po prostu wyśpiewali
je, wytańczyli czy wypłakali. Choć w niniejszej książce ujmuję ścieżkę inicjacji jako
złożoną z ośmiu stadiów, inni mogą uznawać za właściwą inną kolejność lub samą treść
tych stadiów. Pokonujemy drogę idąc.
3
Antonio Machado napisał:
Zważ, podróżniku, bo nie znajdziesz drogi, a jedynie ślady wiatru na morzu.
Robert Bly
Rozdział I
PODUSZKA I KLUCZ
Mówi się wiele o „Amerykaninie", jakby istniała niezmienna osobowość w
dziesięcioleciach czy choćby jednej dekadzie.
Dzisiejsi mężczyźni bardzo się różnią od Saturnoweg o 1 farmera, jaki przybył do Nowej
Anglii w 1630 roku, człowieka o starczej mentalności, chlubiącego się swą introwersją,
gotowego przesiedzieć trzy nabożeństwa w nie ogrzewanym kościele. Na Południu
ukształtował się typ ekspansywnego, matkocentrycznego zawadiaki, a żaden z tych
dwóch typów „Amerykanów" nie przypominał ani zachłannego przedsiębiorcy
kolejowego, jaki pojawił się później na północnym Wschodzie, ani zuchowatych
osadników prących na Zachód, których dewizą było: „Obędę się bez tego".
Nawet ograniczając się do naszych czasów, przyjmowany powszechnie model podlegał
dramatycznym zmianom. Przykładowo, w latach pięćdziesiątych pojawił się pewien
ogólny wzór osobowości, który stał się modelem męskości dla wielu.
Ów mężczyzna lat pięćdziesiątych wstawał do pracy wcześnie, porządnie pracował,
utrzymywał żonę i dzieci i był zwolennikiem dyscypliny. Prezydent Reagan jest jakby
zmumifikowaną personifikacją uporu i wytrwałości cechujących ten typ osobowości.
Mężczyzna tego typu nie miał zbyt wysokiego mniemania o duchowym wnętrzu kobiet,
ale potrafił docenić ich walory cielesne. Jego pogląd na kulturę w ogóle i kulturową rolę
Ameryki był chłopięcy i optymistyczny. Na pierwszy rzut oka przedstawiał on sobą silny,
pozytywny charakter, ale wdzięk osobisty i pozerstwo ukrywały (i ukrywają nadal)
poczucie osamotnienia, deprywacji i bierności. Jeśli nie ma wroga — nie jest on pewny,
czy naprawdę żyje.
Od mężczyzny lat pięćdziesiątych oczekiwano, że będzie lubił piłkę nożną, że będzie
agresywny, że będzie zawsze brał stronę Stanów Zjednoczonych, że nigdy nie zapłacze i
że w każdej sytuacji będzie można na niego liczyć. W tym obrazie mężczyzny brakowało
jednak przestrzeni wrażliwości czy przestrzeni intymności. Osobowość była zbyt
statyczna. Psychice brakowało współczucia, czego wyrazem była uporczywa
kontynuacja wojny wietnamskiej; podobnie jak później brak czegoś, co można by
nazwać" „tęsknotą do ogrodu", w osobowości prezydenta Reagana tłumaczy jego
4
nieczułość i brutalność wobec bezsilnych ludzi w Salwadorze, ludzi starych w Ameryce
oraz bezrobotnych, uczniów i biednych w ogóle.
Mężczyzna lat pięćdziesiątych miał wyraźne wyobrażenie tego, czym jest mężczyzna i
jakie są jego obowiązki, lecz niepełność i jednostronność tego wyobrażenia były groźne.
W latach sześćdziesiątych pojawił się nowy typ mężczyzny. Marnotrawstwo i przemoc
wojny wietnamskiej sprawiły, że mężczyźni zaczęli kwestionować swoją dotychczasową
wiedzę na temat natury dojrzałego mężczyzny. Jeśli męskość oznacza Wietnam — czy
chcą być męscy w takim sensie? W tym czasie ruch feministyczny skłonił mężczyzn do
przyjrzenia się kobietom naprawdę, zmuszając ich do uświadomienia sobie niepokojów i
cierpień, od których mężczyzna lat pięćdziesiątych usilnie starał się odwracać. Gdy
mężczyźni zaczęli badać dzieje kobiet i kobiecą wrażliwość, niektórzy z nich ujrzeli
kobiecą stronę własnej osobowości. Ta świadomość pogłębiała się i dziś większość
mężczyzn ma ją w takim lub innym stopniu.
Jest w tym procesie coś wspaniałego —- mam na myśli naprawdę doniosłe odkrywanie i
kultywowanie przez mężczyzn własnej „kobiecej" świadomości — a jednak nie potrafię
oprzeć się wrażeniu, że w takiej postawie jest również coś nieprawidłowego. W ciągu
ostatnich dwudziestu lat mężczyzna stał się bardziej wrażliwy i subtelny. Nie stał się
jednak przez to bardziej wolny. Jest on miłym chłopcem, podobającym się nie tylko
swojej matce, ale również młodej kobiecie, z którą żyje.
W latach siedemdziesiątych zacząłem dostrzegać w całym kraju zjawisko „miękkiego
mężczyzny". Nawet dzisiaj, kiedy przyglądam się swojej publiczności, często wydaje mi
się, że połowa młodych mężczyzn należy do tej kategorii. Są to mili, wartościowi ludzie;
podobają mi się — nie chcą szkodzić przyrodzie czy wszczynać wojen, cała ich
egzystencja i styl życia przepojone są łagodnością i umiarkowaniem.
A jednak wielu z tych mężczyzn nie jest szczęśliwych. Łatwo zauważyć, że brak im
energii. Należą oni do kategorii ludzi chroniących życie, w odróżnieniu od dających życie.
Stąd też, prawem kontrastu, mężczyźni ci często wiążą się z silnymi kobietami
promieniującymi energią.
Mamy tu więc dobrze wychowanego młodego mężczyznę, górującego świadomością
ekologiczną nad swoim ojcem, życzliwie nastawionego wobec całego wszechświata, ale
przy tym obdarzonego, niewielką siłą witalną.
Silne, dające życie kobiety, ukształtowane w latach sześćdziesiątych albo dziedziczące
dawniejszego ducha, odegrały ważną rolę w uformowaniu owego chroniącego życie, lecz
nie dającego życia mężczyzny.
Przypominam sobie z lat sześćdziesiątych nalepkę samochodową z napisem: KOBIETY
MÓWIĄ „TAK" MĘŻCZYZNOM, KTÓRZY MÓWIĄ „NIE". Uznajemy odwagę, której
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin