Architekt masakry katyńskiej.doc

(110 KB) Pobierz

Architekt masakry katyńskiej

Jest tylko jeden rząd w Europie, który nigdy nie złamał danego słowa
- rząd radziecki, albowiem jest to jedyny rząd rzeczywiście reprezentujący wolę ludu
Z deklaracji Biura Polskiego Komunistycznej Partii USA, kwie­cień 1939 r.

Mało kto wie, że jednym z architektów zbrodni katyńskiej był as wywiadu sowieckiego, generał mjr Wasilij Maksim Zarubin (1894-1972) - w latach 1941-1944 szef ekspozytury wywiadu sowieckiego w Sta­nach Zjednoczonych (w Ameryce występował jako "Wasilij Zubilin").

http://1.1.1.4/bmi/www.prawicapolska.pl/pp/24/img/4_5_cenckiewicz.jpg


http://1.1.1.1/bmi/www.prawicapolska.pl/pp/24/img/4_5_zarubin.jpg
Zarubin uchodził w NKWD za specjalistę od spraw polskich. Przekonali się o tym polscy jeńcy, z którymi konferował w Kozielsku na przełomie lat 1939/1940. Z dostępnych dziś informacji wyni­ka, że Zarubin, mimo iż nie był formalnym komendantem obozu w Kozielsku, to spełniał tam rolę faktycznego nadzorcy nie tylko z ramienia NKWD, ale i najwyższych czynników państwowych Związku Sowieckiego ze Stalinem na czele. Nadzorował tam prace śledcze i działania operacyjne NKWD, których celem było zwerbo­wanie agentury. Podczas swoich pobytów w Kozielsku, przerywanych częstymi wyjazdami do Moskwy, Zarubin prowadził bardzo zręczną grę, w którą wciągał polskich jeńców.

 

Sposób postępowa­nia generała NKWD w interesujący sposób scharakteryzował Allen Paul w swojej głośnej książce o zbrodni katyńskiej(Katyń. Stalinowska masakra i tryumf prawdy, Warszawa 2003): "[Zarubin] zdobył u polskich oficerów szacunek i pewien stopień zaufania. Nie pełnił funkcji komendanta obozu, ale widoczne było, że podlegają mu wszyscy. Nie uczestniczył w trwających przesłuchaniach i wyróż­niał się wytwornymi manierami. Często składał prywatne wizyty ofi­cerom i dyskutował z nimi o przeróżnych problemach społecznych, politycznych i filozoficznych. Był wszechstronnie wykształco­ny, mówił biegle po francusku i niemiecku, słabo po angielsku. Przywiózł do obozu około pięciuset książek i chętnie wypożyczał je jeńcom. Częstował swoich gości dobrymi papierosami, herbatą, ciastami, a nawet pomarańczami, które były prawdziwym raryta­sem i sprawiał wrażenie osoby szanującej poglądy rozmówcy. W końcu Polacy uznali, że Zarubin, jako jedyny spośród oficerów NKWD, zasługuje na to, by mu salutować". Było to rzecz jasna tyl­ko jedno oblicze Zarubina. Za maską elokwentnego i oczytanego filozofa krył się prawdziwy i bezwzględny dla swoich ofiar czekista. Efekty swoich "badań" i opisy rozmów z polskimi oficerami przelewał w szczegółach na papier i przekazywał przełożonym.

W marcu 1940 r. Zarubin wyjechał do Moskwy, gdzie omówił zapewne szczegóły masakry katyńskiej. Nagle, tuż przed likwidacją obozu pojawił się w Kozielsku po raz ostatni. Znów był rozmowny i uprzejmy dla polskich oficerów. Zarządził m.in. szczepienie przeciw tyfusowi, co miało uśpić czujność polskich więźniów i potwierdzić wersję o przeniesieniu ich w inne miejsce. Zarubin zniknął z Kozielska przed samym rozpoczęciem transportów do lasu katyńskiego. Pojawił się wkrótce na terenie Stanów Zjednoczonych, gdzie niemal z marszu wszedł w środowisko działaczy Komunistycznej Partii USA. Od początku pobytu w USA interesował się przede wszystkim stopniem zaawansowania badań amerykańskich fizyków nad powstaniem broni atomowej. Od kierownictwa amerykańskiej partii komunistycznej zażądał "dostarczenia mu listy członków i sympatyków, nadających się na agentów i zatrudnionych w instytucjach państwowych". Zwłaszcza dzięki wypróbowanym agentom sowieckim, a jednocześnie liderom partii - Eugenenowi Dennisowi pseud. agenturalny "Ryan" oraz Earlowi Browderowi pseud. "Rulewoj", Zarubin przejrzał szeregi KP USA i poznał bliżej grupę skupioną wokół Biura Polskiego przy Komitecie Centralnym KP USA. Interesowała go szczególnie pozycja w administracji rządowej ludzi powiązanych z ruchem komunistycznym w Ameryce. Dennis wskazał rezydentowi NKWD wielu tajnych członków KP USA ulokowanych w wywiadowczym Biurze Służb Strategicznych (Office of Strategic Services) oraz w Biurze Informacji Wojennej (Office of War Information).

Najważniejszym kontaktem Zarubina wśród polskich komunistów (ale też rekrutujących się z pozostałych narodów słowiańskich) był niewątpliwie Bolesław "Bill" Gebert pseud. agenturalny "Ataman" - niekwestionowany lider Biura Polskiego w KP USA, którego teksty drukował jednocześnie nie tylko nowojorski "Daily Worker", ale też moskiewska "Prawda" i "Izwiestia". Do czerwca 1944 r. jego bezpośrednim nadzorcą był Avrom Landy pseud. "Chan", natomiast później prowadził go niezidentyfikowany przez Amerykanów agent posługujący się pseudonimem "Selim Kahn". Należący do czołówki komunistów amerykańskich Louis Budenz, który po wojnie przeszedł na pozycje antykomunistyczne i współpracował z władzami amerykańskimi w ujawnianiu działalności szpiegowskiej na rzecz Sowietów, uznał Geberta za jednego z najwartościowszych agentów sowieckich w KP USA. Gebert cieszył się tak wielkim zaufaniem Sowietów, że w ich imieniu prowadził pracę z siecią agentury komunistycznej w całych Stanach Zjednoczonych.

Być może Gebert miał swój udział w "podsunięciu" Sowietom Artura Salmana, znanego szerzej z przyjętego podczas wojny nazwiska "Stefan Arski", który od 1941 r. pracował w amerykańskiej wojskowej komórce propagandowej - Office of War Information. Salman-Arski współpracował również z czasopismem "Poland Fights", które było oficjalnym periodykiem informacyjnym rządu polskiego na terenie Stanów Zjednoczonych. Również Aleksander Hertz należał do grupy "Atamana" i razem z Salmanem-Arskim pracował w
undefined
Office of War Information. Wspólnie prowadzili oni tam tzw. Polish Desk, w ramach którego prezentowali zbliżony do Sowietów punkt widzenia na sprawy polskie (przede wszystkim w kwestii granic).

Na przełomie lat 1941/1942 Gebert pozyskał do współpracy z Sowietami również profesora ekonomii związanego z czołowymi uczelniami amerykańskimi w Chicago, Stanford, Michigan, Berkeley i Nowym Jorku - Oskara Langego (pseud. "Friend"). Lange współpracował nawet z gabinetem gen. Władysława Sikorskiego, a zwłaszcza z ministrem Janem Stańczykiem. Jesienią 1941 r. wspólnie ze Stańczykiem reprezentował rząd polski na Międzynarodowej Konferencji Pracy w Waszyngtonie. "Gebert pozyskał Langego do współpracy z wywiadem sowieckim - twierdzi Herbert Romerstein. - Był to bardzo ważny werbunek dla NKWD. W jednej depeszy do Moskwy Gebert przekazał, że Lange jest Žczołową postacią w sferze relacji sowiecko-polskichŻ. Chociaż Lange, będąc obywatelem amerykańskim, przez długi czas trzymał się z dala od spraw polskich, miał on dużo wartościowych kontaktów w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza w kręgach amerykańskich, rosyjskich i polskich socjalistów oraz wśród dziennikarzy".

Sieć agentury i tzw. agentury wpływu (agent of influence) prowadzonej przez Geberta, a pośrednio przez Zarubina, była dość gęsta. Do jego najważniejszych kontaktów bez wątpienia należeli: Oskar Lange, Leon Krzycki, ks. Stanisław Orlemański, Artur Salman, Aleksander Hertz oraz Roman Moczulski pseud. "Canuck", który pełnił funkcję kierownika Polskiej Agencji Telegraficznej w Nowym Jorku. Po przejęciu przez samodzielną komórkę polskiego wywiadu w Stanach Zjednoczonych, ukrywającą się pod kryptonimem "Estezet", kopii materiałów rządowych przekazywanych przez Moczulskiego dla Langego, 9 kwietnia 1945 r. zwolniono go z nowojorskiej placówki PAT. W swoich zapiskach wspomnieniowych Gerbert wymienia także inne osoby, które pomagały mu w działalności komunistycznej w okresie amerykańskim, m.in.: W.M. Konetzka, Henryka Bramowskiego, Stanisława Nowakowskiego, Franciszka Kruzę, Jana i Stelę Protasewiczów, Henryka Podolskiego, Wojciecha Haracza, Alfreda Fiderkiewicza, Witolda Rodzińskiego, Juliana Tuwima, Czesława Grzelaka, Artura Szyka, Adama Tarna, Wacława Szymanowskiego, Bohdana Zawadzkiego, Ludwika Rajchmana, Ignacego Złotowskiego, Abrahama Penzika oraz Mirę Michałowską.

 

Po ujawnieniu zbrodni katyńskiej w 1943 r. rezydent NKWD Zarubin użył komunistów, działających w środowisku polskim w Ameryce, w kampanii katyńskiej. Jako oficer NKWD, mający bezpośredni związek z masakrą katyńską, był tym osobiście zainteresowany, zwłaszcza że na trop świadczący o jego roli w likwidacji polskich oficerów natknęli się Amerykanie. 1 lipca 1943 r. Zarubin poinformował Centralę w Moskwie, że zauważył wokół siebie wzmożone zainteresowanie amerykańskich służb specjalnych, które najpewniej zdobyły jakieś informacje na temat jego roli w 1940 r. w jednym z obozów jenieckich dla Polaków, których wkrótce zamordowano. Podopieczni Zarubina, występując w imieniu Polonii, przekonywali opinię amerykańską, że zbrodnia w lesie katyńskim jest dziełem Niemców, a oskarżanie o nią Związku Sowieckiego jest kolejną próbą rozbicia koalicji antyhitlerowskiej. W 1943 r., dzięki akcji Salmana-Arskiego, w "Stars and Stripes" ukazała się karykatura polskiego oficera "rzekomo" zamordowanego w Katyniu.

W połowie maja 1944 r. Lange razem z ks. Orlemańskim udali się do Moskwy jako reprezentanci Polonii amerykańskiej. Rozmawiali m.in. z Wandą Wasilewską, Zygmuntem Berlingiem i Józefem Stalinem. Po kilkunastu dniach pobytu w Związku Sowieckim Lange przywiózł do Ameryki oświadczenie Stalina z zapewnieniem, że Sowieci pragną silnej i demokratycznej Polski oraz że Polska w przyszłości odegra ważną rolę w historii Europy. Był nim zainteresowany także amerykański sekretarz stanu Cordell Hull, dla którego Lange przygotował specjalne opracowanie na temat swojego pobytu w Związku Sowieckim.

Wkroczenie Armii Czerwonej do Warszawy i pewność, że o przyszłości Polski decydować będą Sowieci, nie uśpiły aktywności polskich komunistów w Stanach Zjednoczonych. 5 lipca 1945 r. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania uznały komunistyczny Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, a tym samym wycofały swoje poparcie dla legalnych władz RP w Londynie. Dwa dni wcześniej Oskar Lange otrzymał z ambasady Związku Sowieckiego w Waszyngtonie depeszę z Moskwy od Zygmunta Modzelewskiego: "W związku z rychłym uznaniem przez aliantów rząd upoważnia Was do podjęcia już teraz kroków wstępnych w celu zabezpieczenia mienia państwa polskiego w Stanach Zjednoczonych. Z chwilą ogłoszenia uznania zwróćcie się formalnie do Białego Domu w celu przejęcia mienia. Zawiadamiamy o Waszej misji za pośrednictwem Moskwy". 17 lipca 1945 r., także za pośrednictwem ambasady sowieckiej w Waszyngtonie, Lange dowiedział się, że został ambasadorem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej w Stanach Zjednoczonych.

W ten sposób podopieczni Zarubina przechodzili na służbę rodzącej się Polski Ludowej, ale to już zupełnie inna historia Sam Zarubin został w 1944 r. zdemaskowany w USA jako agent sowiecki i wrócił do Sowietów. Szkolił kolejne pokolenia sowieckich szpiegów z NKWD/MGB. Zmarł w 1972 r.

dr Sławomir Cenckiewicz

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin