Maguire Darcy - Nie taki diabeł straszny.pdf

(499 KB) Pobierz
6609733 UNPDF
Darcy Maguire
Nie taki diabeł straszny...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dla takiej kobiety większość mężczyzn poświęciłaby ży­
cie, a przynajmniej fortunę.
Mark King rzucał na nią ukradkowe spojrzenia, zauwa­
żając, że wszyscy obecni na sali mężczyźni, młodzi i starzy,
ciągną do niej jak yuppies na Wall Street. Pojęcia nie mieli,
w co się pakują.
Jednak Mark zdawał sobie sprawę, że ta kobieta jest nie­
bezpieczna. Na sam jej widok serce załomotało mu w piersi,
a krew zaczęła krążyć szybciej.
Stała wśród oblegających ją mężczyzn, równie wysoka
jak oni, lecz górująca nad nimi urodą. Miękkie, jasne światło
wydobywało burgundowe refleksy z jej ciemnych włosów
sięgających karku i wąskimi kosmykami otaczających twarz
o idealnym owalu.
Mark zamknął oczy, wyobrażając sobie, jak błądzi ustami
po jej skórze.
Wolno sunąc w takt muzyki, prowadził swoją towarzysz­
kę coraz bliżej w stronę nieznajomej. Przez cały ten czas
nie spuszczał wzroku z długiej, czarnej sukni, opinającej
kuszące kształty. Na ten widok aż zaświerzbiały go ręce.
162
DARCY MAGUIRE
Rozcięcie spódnicy biegło wzdłuż niemal całej długości nóg.
Mark w wyobraźni już czuł te nogi owinięte wokół swoich
bioder.
Spostrzegł, że jakiś brodaty mężczyzna stoi blisko niej,
tak blisko, że materiałem garnituru prawie dotyka jej nagich
ramion. Ścisnęło go w dołku. Przeniósł spojrzenie na jej
dłonie. Na żadnym z palców nie dostrzegł pierścionka ani
obrączki. Podświadomie odetchnął z ulgą. Kim też mogła
być ta kobieta?
- Mark! - W jego rozmyślania wdarł się głos Sashy.
- Jeśli nie masz ochoty tańczyć, to mi powiedz. Założyłam
nowe buty.
Mark spuścił wzrok i ujrzał ślady, jakie jego buty po­
zostawiły na lśniących, czerwonych szpilkach Sashy.
Powrócił myślami na parkiet. Bardzo pragnął skupić się
na czymś innym niż uroda seksownej nieznajomej.
Jego umysł najczęściej zaprzątała praca. Poszukiwanie
kolejnych wyzwań, wynajdywanie słabych punktów konku­
rencyjnych firm, likwidacja przedsiębiorstw w taki sposób,
by każdy wydany dolar przynosił zysk.
Czym zajmowała się nieznajoma? Czy była modelką?
Projektantką? Wezbrała w nim nagła chęć, by zatrudnić ją
w swojej firmie. Mógłby ją wtedy widywać od czasu do
czasu, może nawet bardzo często...
- Przepraszam - dał się słyszeć aksamitny głos.
Dłoń o wypielęgnowanych, nie polakierowanych paz­
nokciach dotknęła ramienia Sashy.
Spojrzał prosto w ciemnoniebieskie oczy.. Wstrzymał od-
NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY...
163
dech. Erotyczny magnetyzm promieniujący od nieznajomej
przydawał jej niezwykłej pewności siebie.
Mark nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej twarz za­
kwitła delikatnym rumieńcem. Różane usta były pełne i ku-
szące, a ciemnobłękitne oczy błyszczały jak gwiazdy. Mała
blizna na łuku brwiowym świadczyła, że nieznajoma jest
w istocie istotą z krwi i kości, nie zaś doskonałym dziełem
sztuki.
Sasha puściła dłoń Marka i obróciła się ku kobiecie.
- Słucham - powiedziała oschle.
- Odbijany. Nie ma pan nic przeciwko temu, prawda?
Mark nie wahał się ani chwili. Otoczył ramieniem jej
talię. Ujął smukłe palce i poprowadził ją na parkiet.
Drżał z podniecenia, czując lekki dotyk na swoim ra­
mieniu. Nie rozumiał, co takiego w sobie miała ta kobieta,
że jego ciało tak mocno reagowało na jej bliskość. Spotkał
wiele pięknych kobiet; niektóre z nich wręcz padały mu do
stóp. Jednak ta była inna. Nagle zapragnął dowiedzieć się,
na czym właściwie polega różnica.
- Czemu zawdzięczam tę przyjemność? - spytał.
Clare żałowała, że Mark King nie zauważył jej wielkiego
wejścia, lecz jego zachowanie dodawało jej odwagi. Złapał
się na haczyk!
- Nudziło mi się. - Uniosła jedno ramię, jakby leciutko
nim wzruszając. Satysfakcja dodawała jej pewności siebie.
Tak łatwo wzbudzić zainteresowanie mężczyzn!
- Nudziło?
- O tak - szepnęła cicho, rozglądając się wokół.
164
DARCY MAGUIRE
Clare nie spodziewała się, że jej strój wzbudzi powszech­
ne zainteresowanie. Tym lepiej, przynajmniej bez trudu za­
pędzi Kinga wprost do pułapki.
Po tym, co zrobił, miała ochotę obedrzeć go żywcem
ze skóry, wypchać i powiesić na ścianie, najlepiej przybi­
jając gwoździami.
Przez głowę Clare przemknęła zwariowana myśl, że wi­
szący na ścianie jej mieszkania King wyglądałby rewela­
cyjnie.
- Jak to możliwe, by taka piękna kobieta się nudziła?
Dziwne...
- A czy miałeś kiedyś wrażenie, że życie nie postawi
już przed tobą żadnych nowych wyzwań?
- Dobrze wiem, co chcesz powiedzieć.
Przelotnie pomyślała, że tworzą dobraną parę, lecz na­
tychmiast skarciła się w duchu. Przecież King był jej wro­
giem. Clare dobrze znała mężczyzn i ich podłe gierki. Już
dawno należało wyrównać rachunki.
Odniosła wrażenie, że King uważa się za pana i władcę,
któremu kobiety powinny dostarczać przyjemności. Trzymał
ją mocno, a ciepło jego uścisku dodawało jej otuchy i za­
razem piekielnie irytowało.
Clare nie zamierzała jednak tracić głowy. Choćby pró­
bował usidlić ją nie wiadomo jakimi sztuczkami, pozostanie
nieczuła.
Cierpienia, jakich doświadczyła po rozstaniu ze swoim
ostatnim chłopakiem, Joshem, pozbawiły ją resztki roman­
tycznych złudzeń. Zacisnęła zęby, by stłumić ból towarzy-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin