NON STOP 1983.05.pdf

(3069 KB) Pobierz
2107433 UNPDF
2107433.002.png
W NUMERZE:
Na okładce:
PUNKT
ZEROWY
-
Jerzy
W.
Przybysz 3
Małgorzata
Ostrowska
KAROL MUSIOŁ
4
BO DIDDLEY — ROCK AND ROLL NIE UMARŁ
-
Jerzy
Bojanowicz
5
Z ZAGRANICY TELEGRAFICZNIE — Roman Waschko 6
Solistka grypy Lombard od
niedawna plasuje się w czo-
lówce przedstawicielek pol-
skiej muzyki rozrywkowej, a
ściślej: krajowego rocka. Jest
laureatką ostatniego plebiscy-
tu NON STOPU „Najpopular-
niejsi w roku 1982". W ka-
tegorii wokalistek zajęła bo-
wiem piąte miejsce. Głów-
nym zajęciem Małgorzaty Os-
trowskiej jest oczywiście
śpiewanie. Od czasu do czasu
jednak sięga po pióro, by na-
pisać tekst piosenki. Jej au-
torstwa są m.in. słowa do
niedawnego przeboju Lom-
bardu - „Znowu radio".
Wzloty i upadki Kevina Rowlanda — MIAŁ ZOSTAĆ
KSIĘDZEM
Marek
Wiernlk
9
REZERWAT BEZ GRANIC — Rafał Szczęsny
Wagnerowski
10
Ten stary, dobry rock — JANIS JOPLIN
— Wojciech Soporek
10
Nowości techniki — VIDEO PORTABLE
— Andrzej
Dąbrowski
12
Rozmowa z Markiem Grechutą — POEZJA NIE
STARZEJE SIĘ —
Istvan
Grabowski
14
Pop Foto — CABTAIN
SENSIBLE
16—17
Jazz — MILES DAVIS W POLSCE?
— Wojciech Soporek
19
(WSOP)
Z KRAJU JEDNYM TCHEM —
J erzy
Bojanowicz
20
Prywatna fonografia — NIE TYLKO ROCK
— Jerzy
Bojanowicz
23
KALENDARIUM — RW
26
ROZMAWIAMY Z CZYTELNIKAMI
29
LISTA PRZEBOJÓW I PROPOZYCJI NS
32
2107433.003.png
Od początku lat sześćdziesiątych przeżyliśmy
kilką boomów w polskiej muzyce rozrywkowej.
Zawsze ilekroć wracamy myślą do tych lat,
dochodzimy do przekonania, że pierwszy boom
liczy się najbardziej. Jednocześnie każde na-
stępne uderzenie jest jakby słabsze. Obecnie
Polska czeka na kolejny wstrząs muzyczny, któ-
ry poruszy umysły ludzkie tak jak ten pierw-
szy sprzed ponad dwudziestu lat.
gardy i utanecznionego rocka. Do konwencji
disco było jednak jeszcze daleko.
W latach 1976—78 na chwilę wypłynęły kosz-
mary muzyczne proponowane przez Skaldów,
Czerwone Gitary, Jarocką i innych. Był to jed-
nak krótki zły sen. Oto bowiem już w 1978 ro-
ku zatriumfowała Młoda Generacja: Exodus i
Krzak, a rok później Kombi. W owym czasie
grupy te były już po pierwszych profesjonal-
nych nagraniach fonograficznych. Szczyt ich
popularności trwał jednak dość krótko i przy-
padał na lata 1979-1981. Naturalnie obecnie
grupy te nadal odgrywają znaczącą rolę na pol-
skiej estradzie, jednakże ich działalność przy-
słoniły poszukiwania innych formacji zarówno
starszych stażem tak jak choćby Maanam, jak
Wówczas nazywano to muzyką młodzieżową.
Było to bardzo mocne uderzenie. Wraz z muzy-
ką swoje poszukiwania rozpoczął polski film.
Coś drgnęło. Nie tak dawno, bo w połowie lat
JERZY W. PRZYBYSZ
pięćdziesiątych pękły żelazne sztance i ograni-
szenia w rodzimej kulturze. Tym ostrzej więc
uderzyła muzyka młodzieżowa im bardziej lu-
dzie byli oddaleni od muzyki w ogóle. Śmiesz-
nym szaleństwem wydawało się wówczas kilka
grupek młodych ludzi z gitarami własnej pro-
dukcji. Jednakże w wyniku realizacji szczeciń-
skiego pomysłu „Szukania Młodych Talentów"
z 1962 roku, muzyka nastolatków zaczęła sama
tworzyć kanony odpowiadające tej idei. Powsta-
ły pomysły na ubrania, fryzury, młodzi zaczęli
także mówić własnym językiem. Piorun trafił
w samo serce mieszczańskiej, mało tolerancyj-
nej i pruderyjnej kultury. Popularność powsta-
łych w owych latach zespołów trwała później
przez bardzo długi czas. Ten okres był najdłuż-
szy i najtrwalszy w rodzimej pop kulturze.
Wraz z w ydaniem płyty Krzysztofa Klenczona,
zatytułowanej „Nie przejdziemy do historii",
jakby na potwierdzenie tych słów wszystko za-
częło się kruszyć. Czy jednak na pewno? Otóż
nie. Nadchodziła bowiem kolejna fala..
Na Zachodzie od co najmniej dwóch lat chłop-
cy z Liverpoolu stawali się coraz bardziej zbęd-
ni. Rosło już zapotrzebowanie na legendą o
nich. Pierwszy zrozumiał to John Lennon. Dla-
tego też nigdy później nie chciał zgodzić się na
jakiekolwiek powroty. Młodzież całego świata
była zajęta ideą: „Make love not war". Muzy-
ka więc skłaniała ąię w stronę głów ogarnię-
tych pacyfizmem i odrobiną „trawki". W Polsce
od początku lat siedemdziesiątych zaczynają się
tworzyć zespoły grające muzykę hard rockową.
Ze starych grup jedynie Czerwone Gitary pró-
bowały nadążyć za czasem. Skończyło się to
jednak fiaskiem. Tworzyło się autentyczne pod-
ziemie muzyczne. Wielu zespołów nie dopusz-
czano do nagrań radiowych, decydujących o
sukcesie lub klęsce wykonawców. Owe zespoły
koncertowały w fatalnych warunkach. Działały
w stałej prowizorce. Była jednak idee fixe, dla
której warto było się męczyć. Ta grupa zespo-
łów przetrwała o wiele krócej od poprzedników.
Klan, Hokus, Romuald i Roman czy System
istniały na rynku dwa, trzy lata. Przetrwała
jedynie Budka Suflera, która wszakże wyko-
nywała odmienną muzykę z pogranicza awan-
przede wszystkim szeregu bardzo młodych ze-
społów. Był to kolejny skok do przodu. Roz-
poczęła się ekspansja rocka spod znaku new
wave. Pojawiły się nawe grupy. Przede wszyst-
kim Kryzys zreorganizowany następnie w Bry-
gadę Kryzys i Tilt. Zespołom tym patronowa-
ły najczęściej kluby studenckie lub... nikt. Na
czoło wybiły się, czekająca cztery lata na swój
dzień, Republika oraz Maanam i Oddział Za-
mknięty. Sporo mówi się także o Dezerterze,
znanym wcześniej pod nazwą SS-20.
Trudno jest dokładnie powiedzieć co będzie
z polską muzyką rozrywkową za kilką czy kil-
kanaście lat. Dzisiejszy rodzimy show business
wymyka się wszelkim przewidywaniom. Zaska-
kuje nieoczekiwanymi pomysłami. Jednakże
faktem jest, że okresy popularności tego czy
owego skracają się coraz bardziej. Co będzie,
kiedy przedział czasowy popularności skróci się
w polskich warunkach do jednego przeboju.
Prawdopodobnie te grupy, które będą chciały
dłużej trwać na listach przebojów zmuszone
zostaną do pobierania nauki — pisania aranża-
cji oraz zdobycia ogólnych wiadomości z dzie-
dziny kompozycji. Być może zakodowana w
podświadomości informacja, że większość po-
pularnych zespołów to kolosy na glinianych no-
gach, każe walczyć wielu muzykom o najwyż-
sze stawki honoracyjne nie zawsze zasłużone.
Mało kto wie, że czołówka polskiej rozrywki
nie posiada weryfikacji. Może to być objawem
tego, że prawo nie nadąża za szybkim rozwo-
jem muzyki dla młodzieży. Mam tu na myśli
szalenie popularne zespoły, których gwiazda
wzeszła całkieni niedawno. Natomiast gaże po-
bierane przez owe zespoły są niewspółmiernie
wysokie do atrakcyjności i jakości ich propozy-
cji.
Kultura to najbiedniejsza, z inwestycyjnego
punktu widzenia, sfera naszego życia. Tworze-
nie wysokich honorariów zawyża cenę biletów.
Wbrew pozorom, nie jest to tylko widzimisię
muzyków, lecz ewidentny wzrost kosztów ich
utrzymania. Do tęgo rodzaju żądań zmusza ze-
społy życie. Albowiem będąc „na trasie" trze-
ba wydać na swoje utrzymanie około 500 zł
dziennie zakładając, że muzyk posiada sprzęt
2107433.004.png
niezbędny do wykonywania zawodu, I to jest
jeden z argumentów tłumaczących fakt pod-
wyższania honorariów. Jedną — być może
najważniejszą — z przyczyn owego stanu rze-
czy jest brak odpowiednich przepisów, regulu-
jących tę sprawę. Z drugiej jednak strony,
najlepsze nawet przepisy nie nadążą za stale
zmieniającą się sytuacją na rynku muzyki
rozrywkowej. Może więc wystarczy zwyczaj
uzgadniania honorariów? Zespół zarabiałby
tyle, ile jest wart w odczuciu publiczności
oraz agencji koncertowych. Sprawy fiskalne
można by zaś rozwiązać przez odpowiednie
normy ustalenia.
Dzisiaj już powszechnie wiadomo,
że jeśli nie nastąpi radykalna zmiana prze-
pisów, totalny bałagan na niwie rozrywki
jest nieunikniony. Na Skutek stale zmniej-
szających się wymagań gwarantujących
zdobycie popularności, do grona najlepszych
grup muzycznych zacznie zakradać się szmira z
rozstrojoną gitarą. Staniemy się świadkami nie-
bywałego regresu muzycznego okrytego płasz-
czykiem takiego czy innego stylu, a młodzi mu-
zycy w dalszym ciągu omijać będą tak podsta-
wowe zasady pracy jak umiejętność zapisywa-
nia aranżacji.
Proces unowocześnienia polskiej muzyki roz-
rywkowej jest zbyt gwałtowny i chaotyczny,
aby wyciągać zeń zbyt optymistyczne wnioski.
Zmiany, które w innych krajach trwały latami,
u nas zachodzą w ciągu miesięcy. Owe chao-
tycznie gwałtowne przemiany pociągają za so-
bą nietolerancję i niezdrową konkurencję. Nie
ma więc u nas miejsca na współżycie nowocze-
snego disco z heavy metal rockiem. Popadamy
z jednej skrajności w drugą. Nie trzeba chyba
wyjaśniać, że taka sytuacja nie sprzyja powsta-
waniu wybitnych dzieł i wartości, za to stymu-
luje działania przeciętne. Najlepszym tego do-
wodem jest Telewizyjna Lista Przebojów, gdzie
sztucznie iluminowana gwiazda Krystyny Gi-
żowskiej jest umieszczana obok znakomitej
Krystyny Prońko, a pseudo- kantrowe utwory
innych wykonawców istnieją obok muzyki
Kombi czy usuniętego Oddziału Zamkniętego.
Wprost trudno uwierzyć, że piosenka-kandydat-
ka grupy Lady Pank pozostaje w cieniu „świa-
towego" uśmiechu Renaty Danel. To są dowody
krzywicy naszego rozrywkowego życia muzycz-
nego. Bronić się przed nią możemy jedynie po-
przez udostępnienie studiów nagraniowych mło-
dym zespołom, takim jak gdański Wrak, wroc-
ławski Funk Factory czy warszawskie Slim i
Dezerter. Wydaje się, że ta część młodego pol-
skiego rocka może zaważyć na rodzimej roz-
rywce w bardzo niedalekiej przyszłości. Repub-
lika i Perfect zejdą z czołówek list przebojów.
Zgodnie z rozwojem naszego rynku muzycznego
postępującgo według prawideł ciągu geome-
trycznego, już wkrótce rozpocznie się jeszcze
krótsze panowanie kolejnej generacji zspołów.
Nie czekajmy jednak biernie na punkt zero-
wy. Gonitwa za wszelką nowością może nie
przynieść oczekiwanych rezultatów. Czasami
zbyt wcześnie zapominamy o niedawnych,
wartościowych czasem dokonaniach. Zastanów-
my się czy moda zawsze musi zwyciężać
sztukę?
JERZY PRZYBYSZ
Karol Musioł — twórca KFPP
Był najsłynniejszym i najpo-
pularniejszym opolaninem doby
powojennej, barwną postacią,
wspaniałym człowiekiem — wiel-
kiego serca, pełnym młodzieńcze-
go zapału i energii, twórczych
planów i nowych projektów, go-
rącym patriotą.
Karol Musioł urodził się 27.10.
1905 roku w Biertułtowych koło
Rybnika w rodzinie górniczej, W
okresie międzywojennym był ak-
tywnym działaczem kulturalnym,
m.in. prezesem Okręgowego
Związku Kół śpiewaczych w Wo-
dzisławiu, walczącym o polskość
Śląska. Uczestnik III Powstania
Śląskiego, organizator oddziałów
młodzieży powstańczej, podczas
wojny dostał się pod Kutnem do
niewoli i podzielił los „uwięzio-
nych w Wehrmachcie", skąd u -
ciekł w 1944 r. Zaraz po zakoń-
czeniu wojny wraca z Francji
na czele 1800 Ślązaków. Oddaje
się do dyspozycji wojewody ślą-
sko-dąbrbwskiego, generała Alek-
sandra Zawadzkiego, który kie-
ruje Go do pracy na Opolszczyz-
nie. Po kilkuletniej pracy w Dą-
browie Niemodlińskiej, a następ-
nie w Niemodlinie, gdzie był jed-
nym z organizatorów polskiej ad-
ministracji, zostaje w 1952 r. prze-
wodniczącym Miejskiej Rady Na-
rodowej w Opolu.
Jako burmistrz Opola, „Papa
Musioł" staje się szybko sławny
w całym kraju. Jego nazwisko
jest nierozerwalnie związane z
odbudową miasta, w tym zabyt-
ków i starówki, powołaniem To-
warzystwa Przyjaciół Opola, bu-
dową Klubu TPO (natychmiast
nazwanego „Musiołówką"), ini-
cjatywą budowy amfiteatru 1000-
-lecia i szkoły muzycznej, orga-
nizacją „Dni Opola" i — przede
wszystkim — Krajowego Festiwa-
lu Polskiej Piosenki.
„Nie sposób na chwilę nie cof-
nąć taśmy wspomnień do począt-
ków, a więc roku 1963, kiedy to
Jerzy Grygolunas i Mateusz Swię-
cicki proponują zorganizowanie w
Opolu festiwalu polskiej piosen-
ki. Niełatwo było mi podjąć, ja-
ko ówczesnemu gospodarzowi mia-
sta, jednoznaczną decyzję.. Było
to bowiem novum, które syste-
mem łańcuchowym miało prze-
obrazić dotychczasowe układy nie
tylko w samym mieście, ale w
dalszej konsekwencji stać się wy-
znacznikiem gustów szerokiego
odbiorcy polskiej piosenki w ca-
łym kraju i poza jego granica-
mi".
Tak też się stało, a Opole zy-
skało przydomek „stolicy polskiej
piosenki",
Do ważnych inicjatyw kultural-
nych zainicjowanych przez Karo-
la Musioła należy wydawanie
zbiorów bajek, podań i gadek
śląskich. Albowiem był On au-
tentycznym Ślązakiem, co zresz-
tą stale podkreślał. Na inaugu-
rujących kolejne festiwale, boga-
tych konferencjach prasowych i
spotkaniach z wykonawcami, w
programach telewizyjnych i licz-
nych wywiadach.
Ostatnio myślał o utworzeniu
centrum taneczno-rozrywkowego
— placówki łączącej szkołę tań-
ca z dyskoteką, uczącej młodzież
kultury w szeroko pojętym jej
zakresie.
Za swą działalność społeczną,
polityczną i kulturalną był wie-
lokrotnie odznaczany. Posiadał
Medal Kapituły Gwiazdy Śląskiej,
Gwiazdę Śląską, Krzyż na Ślą-
skiej Wstędze Waleczności i Za-
sługi, Krzyż Kawalerski Orderu
Odrodzenia Polski i Order
Sztandaru Pracy I klasy oraz sze-
reg odznaczeń regionalnych.
Karol Musioł zmarł 21 marca
po długiej i ciężkiej chorobie.
Odeszła postać będąca wlelkim
symbolem walki o polskość Ślą-
ska Opolskiego i odbudowy Ziem
Zachodnich. Człowiek, który
wniósł nieprzemijające wartości
w historię Opolszczyzny i rozwój
polskiej kultury muzycznej. (boj)
2107433.005.png
Ostatecznie wystąpił w Ka-
towicach, Krakowie i Wro-
cławiu. W Katowicach tylko
dlatego, że organizatorzy „Vo-
cal-Rock'83" — strefowych e-
liminacji do Ogólnopolskiego
Młodzieżowego Przeglądu Pio-
senki, które odbywały się w
,,Spodku" — zgodzili się na
udział Bo Diddley'a w cha-
rakterze gwiazdy wieczoru.
Sądzę, że później żałowali,
gdyż na koncerty, które wień-
czyły występy TSA i Bajrnu
sprzedno wszystkie bilety, na-
tomiast podczas występu je-
dnego z prekursorów rock
and rolla ogromna sala była
wypełniona w połowie! Po-
dobnie było we Wrocławiu,
gdzie w ostatniej chwili prze-
menty encyklopedii i leksyko-
nów. Niestety! Mój rozmów-
ca okazał się człowiekiem za-
patrzonym w siebie. „Ja by-
łem pierwszy, to mnie nie in-
teresuje, nie ma o czym mó-
wić". Taki był ton kolejnych
odpowiedzi; znacznie krót-
szych od poprzedzających je
pytań. Dlatego zamiast pla-
nowanego wywiadu, przedsta-
wiam kilka luźnych wypo-
wiedzi Bo Diddley'a, które —
jak sądzę — zainteresują czy-
telników.
„Rock and roll nie umarł,
choć w swoim podstawowym
wydaniu wyraźnie się osłabił.
Ja byłem pierwszy. Przez
cały czas konsekwentnie pra-
wało się utwory, inne obo-
wiązywały schematy melo-
dyczne. Dziś zostały one ,,wy-
wrócone". Tego nie rozu-
miem i nie akceptuję. Wiem,
że każdy okres ma swoje
prawa. Dzisiejsza młodzież
jest przygotowana do odbioru
innej muzyki i chce słuchać
nowych wykonawców. Po-
przednia generacja mnie a-
kceptowała, obecna akceptuje
innych.
Obecnie nowe zespoły czy
soliści mają dużo łatwiejszy
start. Łatwiejsze życie, bez
względu na to czy są czar-
nymi czy białymi wykonaw-
cami. A dawniej to miało
znaczenie i chyba dlatego ta-
ką karierę zrobił właśnie El-
vis Presley. Dziś mają prze-
tarty szlak przez takich wy-
konawców jak ja. Dzisiaj wy-
starczy zagrać 2—3 utwory i
być zauważonym. Firma pły-
towa wyda singla i jeśli zo-
Bo Diddley
ROCK AND ROLL NIE UMARŁ
niesiono jego wystąp z Hali
Ludowej do Wojewódzkiego
Domu Kultury.
Czy rzeczywiście młodzież,
zauroczona produkcjami
AC/DC i zespołów podobnych
nie jest zainteresowana „ko-
rzeniami" współczesnego roc-
ka? Nie wierzę! Tym bar-
dziej, że ci, którzy wytrwali
dość przydługie eliminacje
doskonale się bawili w trakcie
występu Bo Diddley'a; oklas-
kiwali jego solówki gitarowe,
„rozmowy" z basistą, odpo-
wiadali na zawołania z estra-
dy. Z drugiej strony... Nie ża-
łuję wyjazdu do Katowic,
choć występ legendarnego
rock and rollowca nieco mnie
rozczarował. Może sprawiły to
zbyt długie, w sumie mono-
tonne, partie instrumentalne,
a może po prostu widok si-
wego gitarzysty, zachowują-
cego się jak dwudziestolatek!
Wyszedłem z godzinnego kon-
certu z uczuciem niedosytu,
świadom jednak tego, że o-
bejrzałem autentyczny kawa-
łek historii rocka. I choćby
za to należą się „Pagartowi
wielkie brawa!
Przy okazji postanowiłem
przeprowadzić z bohaterem
wieczoru wywiad. Obszerny,
jako że interlokutor jest po-
stacią jakby nie było już hi-
storyczną. Przygotowałem py-
tania, na które odpowiedzi
wianne były zastąpić frag-
cowałem. Około 1970 r. mia-
łem okres przerwy, który był
spowodowany przeprowadzką
z Chicago do Los Angeles i
wynikającymi z niej proble-
mami.
Lubię muzykę symfonicz-
ną, klasyczną. Nie interesuje
mnie jazz, choć wiem, że gra-
ją go świetni muzycy. Jednak
fakt, że jakiejś muzyki nie
słucham, wcale nie oznacza,
że jej nie lubię. Jazz mnie
nie inspiruje — po prostu nie
ma w nim elementów, które
mógłbym wykorzystać.
Łączenie rocka z jazzem
czy z muzyką symfoniczną nie
jest zbyt rozpoznawalne. Rock
and roll zawsze charakteryzo-
wał się podstawowym „kro-
kiem", nutami łatwo rozpo-
znawalnymi dla początkują-
cych. Formą nowego kierun-
ku był acid-rock, który dla
mnie był zwyczajnym pop-
-rockiem, opartym na elemen-
tach rock and rolla. Podobnie
jest dziś z new wave. To
wszystko jest zwyczajnym ko-
piowaniem rock and rolla.
Bardzo lubię reggae, nato-
miast nie przywiązuję żadnej
wagi do heavy-metalu. Po-
dział rocka na heavy-metal,
new wave, disco, reggae u-
łatwia identyfikację tych
przemieszanych obecnie kie-
runków. Współczesnej muzyki
niekiedy nie rozumiem. W
moich czasach inaczej budo-
stanie sprzedany w dużych
ilościach — już jesteś na
szczycie.
Czy jestem w stanie okre-
ślić swoją dyskografię? Nie-
stety jest ona wielką niewia-
domą. Jest to przykre, gdyż
właśnie największą niewia-
domą jest dla mnie. W kata-
logach wielu firm znajdują
się moje płyty, a ja nic o
tym nie wiem. Moi przyja-
ciele, kolejni managerowie
sprzedawali nagrania bez mo-
jej zgody i dlatego teraz nie
wiem, gdzie się one ukazały,
w jakich nakładach, a prze-
de wszystkim — co!
W Polsce wystąpiłem z mu-
zykami dobranymi tylko na
tę trasę. Rok temu jeździłem
ze swoją córką. Zbieram mu-
zyków, którzy chcą praco-
wać, dawać z siebie wszystko.
Dla mnie nie jest istotna re-
noma, jaką się cieszą, tylko
ich zaangażowanie. A ja chcę
wciąż uszczęśliwiać publicz-
ność. Przy czym wiem, że na
całym świecie na moje wys-
tępy przychodzą dzieci tych,
którzy niegdyś wielbili Bo
Diddley'a.
Po powrocie do domu zre-
alizuję film video oraz będę
kontynuować przerwaną pra-
cę - - nagrania we własnym
studio".
JERZY BOJANOWICZ
2107433.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin