Turtledove Harry - Zaginiony Legion.pdf
(
1721 KB
)
Pobierz
Turtledove Harry - Zaginiony Legion
HARRY TURTLEDOVE
Zaginiony Legion
Tom I z serii Videssos
(Przeło
Ŝ
ył: Jacek Kozerski)
Na rozmaite sposoby ksi
ąŜ
ka ta po
ś
wi
ę
cona jest
L. Sprague’owi de Camp,
J.R.R. Tolkienowi, Speros Vryonis’owi, Jr.,
I, nede wszystko, Laurze.
I
Sło
ń
ce północnej Galii było blade, w niczym nie przypominało gor
ą
cej, pełnej
Ŝ
ycia
pochodni, która płon
ę
ła nad Itali
ą
. W przy
ć
mionym bezruchu pod drzewami jego
ś
wiatło
wydawało si
ę
wyblakłe, zielone i ruchome, niemal jak rozproszona po
ś
wiata morskiej toni.
Rzymianie brn
ę
li w
ą
skim le
ś
nym duktem, poddaj
ą
c si
ę
nastrojowi otoczenia. Poruszali si
ę
cicho;
Ŝ
adne tr
ą
bki ani spro
ś
ne marszowe pie
ś
ni nie oznajmiały ich przybycia.
Próbuj
ą
c przenikn
ąć
wzrokiem le
ś
ny g
ą
szcz, Marek Emiliusz Skaurus
Ŝ
ałował,
Ŝ
e nie
ma wi
ę
cej ludzi. Cezar i główna armia rzymska znajdowali si
ę
sto mil dalej na południowym
zachodzie,
ś
cieraj
ą
c si
ę
z Wenetami na wybrze
Ŝ
u Atlantyku. Trzy kohorty Skaurusa -„pot
ęŜ
ny
zwiad", jak nazwał ich dowódca - wystarczały a
Ŝ
nadto, by przyci
ą
gn
ąć
uwag
ę
Galów, ale
mogły sobie z ni
ą
nie poradzi
ć
, gdyby ju
Ŝ
została przyci
ą
gni
ę
ta.
-
Ś
wi
ę
ta racja - odpowiedział Gajusz Filipus, kiedy trybun wyraził to gło
ś
no. Starszy
centurion - człowiek o siwych włosach i twarzy, któr
ą
sp
ę
dzone na wojennych kampaniach
Ŝ
ycie wygarbowało na br
ą
z i poorało bruzdami - ju
Ŝ
dawno stracił optymizm razem
z pozostałymi złudzeniami młodo
ś
ci. Cho
ć
pochodzenie Skaurusa dawało mu wy
Ŝ
sz
ą
pozycj
ę
,
miał do
ść
rozumu, by polega
ć
na ogromnym do
ś
wiadczeniu
Ŝ
yciowym swego zast
ę
pcy.
Gajusz Filipus zmierzył krytycznym spojrzeniem kolumn
ę
Rzymian.
- Zewrze
ć
szeregi, wy tam! - zgrzytn
ą
ł zaskakuj
ą
co gło
ś
no w panuj
ą
cej ciszy. Jego
s
ę
kata laska z krzewu winoro
ś
li, oznaka pełnionej funkcji, waln
ę
ła z trzaskiem o nagolennik,
podkre
ś
laj
ą
c rozkaz. Uniósł brew spogl
ą
daj
ą
c na Skaurusa.
- W ka
Ŝ
dym razie, ty nie musisz si
ę
niczym martwi
ć
, panie. Jedno spojrzenie i Galowie
pomy
ś
l
ą
,
Ŝ
e jeste
ś
jednym z nich na balu przebiera
ń
ców.
Trybun wojenny skin
ą
ł głow
ą
z krzywym u
ś
miechem. Jego rodzina wywodziła si
ę
z Mediolanu w północnej Italii. Był wysoki i jasnowłosy, jak ka
Ŝ
dy Celt, i przywykł do kpin,
jakie robili sobie z tego jest ziomkowie. Widz
ą
c,
Ŝ
e nie udało mu si
ę
wywoła
ć
zamierzonej
reakcji, Gajusz Filipus spróbował z innej strony.
- Tu nie chodzi tylko o twój wygl
ą
d, rozumiesz, panie - ten przekl
ę
ty miecz zdradza ci
ę
równie
Ŝ
.
To poskutkowało. Marek był dumny ze swej broni - trzystopowego galijskiego miecza,
który przed rokiem zabrał zabitemu druidowi. Miał kling
ę
z doskonałej stali lepiej pasował do
wzrostu Marka i zasi
ę
gu ramion ni
Ŝ
krótki i szeroki rzymski
gladius.
- Wiesz równie dobrze jak ja,
Ŝ
e porz
ą
dne ostrze zale
Ŝ
y od płatnerza. Kiedy ja u
Ŝ
ywam
miecza, nie jestem takim głupcem,
Ŝ
eby nim ci
ąć
.
- Te
Ŝ
racja. To pchni
ę
cia, nie ci
ę
cia, powalaj
ą
ludzi. Hej, co si
ę
tam dzieje? - dodał
Gajusz Filipus, gdy czterej zwiadowcy małej armii rzucili si
ę
mi
ę
dzy drzewa z broni
ą
w r
ę
ku.
Wyłonili si
ę
par
ę
chwil pó
ź
niej; trzech z nich wlokło niskiego, chudego Gala, podczas gdy
czwarty niósł jego włóczni
ę
.
Gdy zwiadowcy przywlekli je
ń
ca do Skaurusa, ich dowódca, podoficer o imieniu
Juniusz Blisus, powiedział:
- Wydawało mi si
ę
,
Ŝ
e kto
ś
ś
ledzi nas przez ostatnie pół godziny, albo i dłu
Ŝ
ej. W ko
ń
cu
nasz przyjaciel si
ę
pokazał.
Skaurus przyjrzał si
ę
Celtowi. Z wyj
ą
tkiem zakrwawionego nosa i podbitego oka,
podarunku od Rzymian, wygl
ą
dał jak ka
Ŝ
dy z tysi
ą
ca galijskich rolników: workowate wełniane
portki, kratkowana tunika - teraz podarta - długie, jasne włosy,
ź
le ogolona twarz.
- Mówisz po łacinie? - zwrócił si
ę
do niego trybun. W odpowiedzi otrzymał jedynie
w
ś
ciekłe spojrzenie jednego oka i potrz
ąś
niecie głow
ą
. Trybun wzruszył ramionami.
- Liscus! - Zawołał i tłumacz oddziału podbiegł do niego truchtem. Nale
Ŝ
ał do Etui,
klanu z południowo-
ś
rodkowej Galii, od dawna zaprzyja
ź
nionego z Rzymem, i na jasnych,
przyci
ę
tych krótko wedle rzymskiej mody włosach nosił grzebieniasty hełm legionisty.
Wi
ę
zie
ń
rzucił mu jeszcze pos
ę
pniejcie spojrzenie ni
Ŝ
to, którym obdarzył Skaurusa.
- Zapytaj go, po co za nami pod
ąŜ
ał.
- Zapytam, panie - odpowiedział Liscus i przeło
Ŝ
ył pytanie na melodyjn
ą
mow
ę
Celtów.
Jeniec zawahał si
ę
, a potem odpowiedział pojedynczym, krótkim zdaniem. - Mówi,
Ŝ
e polował
na dzika - zameldował Liscus.
- Sam? Nikt nie byłby takim głupcem - rzekł Marek.
- W dodatku to nie jest włócznia na dziki - powiedział Gajusz Filipus, bior
ą
c j
ą
od
zwiadowcy. - Gdzie jest poprzeczka poni
Ŝ
ej grotu? Bez niej raniony dzik sam nadzieje si
ę
na
drzewce i wyparuje flaki z człowieka.
Marek zwrócił si
ę
do Fiskusa.
- Powiedz mu,
Ŝ
e tym razem ma mówi
ć
prawd
ę
. I tak wydob
ę
dziemy j
ą
z niego, w ten
czy w inny sposób. Wybór nale
Ŝ
y do niego: mo
Ŝ
e j
ą
nam powiedzie
ć
, albo mo
Ŝ
emy j
ą
z niego
wydusi
ć
. - Marek pow
ą
tpiewał, czy potrafiłby z zimn
ą
krwi
ą
torturowa
ć
człowieka, ale nie
widział powodu, by powiadamia
ć
o tym Celta.
Lecz Liscus zacz
ą
ł mówi
ć
dopiero wtedy, kiedy wi
ę
zie
ń
gibkim skr
ę
tem i szarpni
ę
ciem
wyrwał si
ę
trzymaj
ą
cym go m
ęŜ
czyznom. Jego r
ę
ka
ś
mign
ę
ła do sztyletu w kształcie li
ś
cia,
chytrze podwieszonego pod lewym barkiem. Zanim zaskoczeni Rzymianie zdołali go
powstrzyma
ć
, wbił sobie ostrze mi
ę
dzy
Ŝ
ebra, dosi
ę
gaj
ą
c serca. Kiedy padał na ziemi
ę
,
powiedział w najczystszej łacinie: -
ś
eby
ś
cie zdechli.
Wiedz
ą
c,
Ŝ
e to nic nie da, Skaurus krzykn
ą
ł na lekarza; Celt wyzion
ą
ł ducha nim
m
ęŜ
czyzna zd
ąŜ
ył podbiec. Lekarz, pyskaty Grek imieniem Gorgidas, spojrzał na stercz
ą
c
ą
z piersi m
ęŜ
czyzny r
ę
koje
ść
no
Ŝ
a i warkn
ą
ł:
- Zbyt wiele ode mnie
Ŝą
dasz. Je
ś
li chcesz, mog
ę
zamkn
ąć
mu oczy.
- To nie ma znaczenia. Ju
Ŝ
kiedy ci
ę
wołałem wiedziałem,
Ŝ
e nic nie mo
Ŝ
esz zrobi
ć
. -
Trybun zwrócił si
ę
do Juniusza Blisusa. - Ty i twoi ludzie zasłu
Ŝ
yli
ś
cie na pochwał
ę
za
wytropienie i pojmanie szpiega, ale nale
Ŝ
y wam si
ę
nagana za to,
Ŝ
e nie przeszukali
ś
cie go
dokładnie i za to,
Ŝ
e za słabo go trzymali
ś
cie. Ten Gal musiał co
ś
wiedzie
ć
, lecz stracili
ś
my
szans
ę
, by si
ę
dowiedzie
ć
, co. Podwój liczb
ę
patroli i wysu
ń
je dalej naprzód; im wi
ę
cej
ostrze
Ŝ
e
ń
o kłopotach, tym lepiej. - Blisus zasalutował i oddalił si
ę
pospiesznie wdzi
ę
czny,
Ŝ
e
obeszło si
ę
bez ostrzejszej reprymendy.
- Pełna gotowo
ść
bojowa, panie? - zapytał Gajusz Filipus.
- Tak. - Marek uniósł głow
ę
, spogl
ą
daj
ą
c na zachodz
ą
ce sło
ń
ce. - Mam nadziej
ę
,
Ŝ
e
przed zmierzchem uda nam si
ę
znale
źć
jak
ąś
polan
ę
na obozowisko. Czułbym si
ę
bezpieczniej
za sza
ń
cami.
- I ja. A jeszcze bezpieczniej czułbym si
ę
maj
ą
c za sob
ą
par
ę
legionów. - Centurion
oddalił si
ę
, by wprowadzi
ć
odpowiednie zmiany w kolumnie marszowej Rzymian, wysuwaj
ą
c
oszczepników i zmniejszaj
ą
c odległo
ś
ci pomi
ę
dzy manipułami. Pełen podniecenia szum
przebiegł przez szeregi. Tu kto
ś
pospiesznie ostrzył miecz, tam kto
ś
inny odcinał zbyt długi
pasek skórzanych sandałów, który mógł mu przeszkodzi
ć
w walce, jeszcze kto
ś
inny poci
ą
gał
ostatni haust cierpkiego wina.
Gdzie
ś
z przodu, z miejsca niewidocznego za zakr
ę
tem
ś
cie
Ŝ
ki, rozległy si
ę
okrzyki.
Jak
ąś
minut
ę
pó
ź
niej do głównej kolumny pobiegł wolno zwiadowca.
- Wy
ś
ledzili
ś
my jeszcze jednego czatownika w zaro
ś
lach, panie. Obawiam si
ę
,
Ŝ
e ten
zdołał unikn
ąć
.
Marek gwizdn
ą
ł krótko przez z
ę
by. Odprawił zwiadowc
ę
bez słowa podzi
ę
kowania, a
potem spojrzał na Gajusza Filipusa pewien,
Ŝ
e centurion odczuwa tak
ą
sam
ą
nieuchronno
ść
nadci
ą
gaj
ą
cych kłopotów, jak i on. Gajusz Filipus skinieniem głowy odpowiedział na jego nie
wypowiedzian
ą
my
ś
l.
- Tak, niew
ą
tpliwie po to tu jeste
ś
my.
Lecz kiedy kolejny zwiadowca z przedniej stra
Ŝ
y wrócił, by zameldowa
ć
,
Ŝ
e
ś
cie
Ŝ
ka
wychodzi na sporych rozmiarów polan
ę
, trybun odetchn
ą
ł. Nawet niewielki oddział, który
Plik z chomika:
siomak
Inne pliki z tego folderu:
Warszawski Anatol - Wielka przygoda archeologów.pdf
(40566 KB)
Rops Daniel - Nokturny.pdf
(43780 KB)
BURZA NAD PACYFIKIEM - TOM 1 - Flisowski Zbigniew.pdf
(85299 KB)
BAŁWANY CHWALĄC BEZ ZAKONU ŻYŁ - Wakar Andrzej - SZKICE I PORTRETY HISTORYCZNE.pdf
(53682 KB)
Herubel Michel - GILLES DE RAIS - NAJWIĘKSZY PEDOFIL WSZECHCZASÓW - KRWAWY BARON.rtf
(750 KB)
Inne foldery tego chomika:
1000 słów o fotografii - Henryk Latoś - wyd. I - 1976
Atlasy, mapy, przewodniki
bosmańskie
Broń, machiny, fortyfikacje, sposoby walki, szyki (głównie średniowieczne)
Dialogi cztery nogi
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin