Brenden Laila - Hannah - 03 Wizje.pdf

(878 KB) Pobierz
423228641 UNPDF
LAILA BRENDEN
WIZJE
Rozdział 1
Przeciągły, pełen bólu krzyk cisnął się do gardła Hannah, ale do nachylonego nad nią
mężczyzny docierały jedynie głuche jęki, a każdy z nich był dla niego jak mocny cios.
Flemming zaciekle walczył, by poród zakończył się szczęśliwie, lecz okazało się to
trudniejsze, niż się spodziewał. Akuszerka Stina raz po raz ocierała mu pot z czoła. Odczuwała
ulgę, że zdjął z niej odpowiedzialność. Dziecko źle się ułożyło, ale chciało się już wydostać.
Wydawało się, że za chwilę rozerwie matkę. Stina odsunęła się na bok, zostawiając doktora samego
przy rodzącej.
- Wytrzymaj, Hannah, błagam! Już niedługo! - Flemming wcale nie miał pewności, czy te
słowa do niej dotarły. Hannah kręciła głową to w jedną, to w drugą stronę, jej twarz była blada,
oczy przymknięte, a z kącika ust płynęła wąziutka strużka krwi. Flemming przypuszczał, że Hannah
z bólu przygryzła sobie wargę. Musiał się teraz skupić, by obrócić dziecko. Tak bardzo pragnął
uratować oboje.
Na chwilę stracił wiarę w szczęśliwe rozwiązanie, ale postanowił się nie poddawać. Na
Boga, chodziło przecież i o jego dziecko, i o jego Hannah!
Próbował zmienić pozycję maleństwa w łonie matki, bo szykowało się do wyjścia
pośladkami. Hannah walczyła od wielu godzin, a jej ciało raz po raz napinały bolesne skurcze.
- Aaaaah! Nie wytrzymam! Rozrywa mnie od środka! Flemming!!! - Hannah wydała
wreszcie z siebie rozdzierający krzyk. Flemming z największym trudem zachowywał spokój.
Żałosna skarga Hannah głęboko poruszyła również Stinę. Akuszerka pamiętała wiele
tragicznych porodów, ten był jednak szczególny, miał przecież dać początek szczęśliwszym dniom
w życiu Hannah.
Zapadł wieczór. Zrobiło się tak ciemno, jak to tylko zdarza się w grudniu w Hemsedal.
Nazajutrz mieli świętować wigilię Bożego Narodzenia i wszyscy żywili nadzieję, że Hannah i
Flemming otrzymają najcenniejszy na świecie podarek.
Zdenerwowana Mari chodziła po kuchni w tę i z powrotem, pilnując kociołka z wodą, Ole
zaś doglądał ognia w kominku. Gdy z alkierza dobiegł krzyk, obojgu ciarki przeszły po plecach i
żadne nie zwróciło uwagi na pukanie do drzwi. Dopiero, gdy zapukano po raz trzeci, Ole się ocknął
i otworzył.
- Rozumiem, że to się przeciąga, ale wszystko będzie dobrze. Na pewno.
W progu stała Barbo, żebraczka, tak otulona ciężkimi chustami, że Ole z trudem dojrzał jej
twarz.
- Poradzicie sobie. Ale ja chciałabym jak najszybciej zobaczyć Hannah.
Ole odsunął się na bok, żeby wpuścić Barbo.
- Chyba nikt nie będzie temu przeciwny.
Barbo sama odnalazła drogę. Nie traciła czasu na zdejmowanie okrycia, tylko od razu
zapukała do alkierza.
Niemal natychmiast drzwi uchyliły się i ukazała się w nich twarz Stiny. Akuszerka już miała
na końcu języka ostrą uwagę, ale widząc, kto przyszedł, powstrzymała się. Choć nie chciała, by
ktokolwiek im teraz przeszkadzał, przypomniała sobie też poprzednią wizytę Barbo w tym domu.
Było to owego wieczoru, gdy lensman zranił Hannah metalową gracą. Staruszka w tajemniczy
sposób dodała wtedy chorej sił, i Hannah wydobrzała. Teraz zaś rodzącej tego właśnie było
potrzeba, Stina otworzyła więc drzwi i wpuściła kobietę.
Barbo już w progu zorientowała się, że w alkierzu trwa walka o życie. Bez słowa odpięła od
paska niewielką skórzaną sakiewkę i coś z niej wyjęła. Nie patrząc na Flemminga, podeszła do
Hannah i zmusiła ją do otwarcia zaciśniętej dłoni. Potem przyłożyła usta do ucha bladej jak płótno
położnicy i szepnęła:
- Weź to i mocno ściśnij. To ci da siłę na przetrwanie. Wytrzymasz.
Ściszony głos brzmiał zdecydowanie, lecz zarazem był pełen ciepła i współczucia. Barbo na
powrót zamknęła rodzącej dłoń i przez chwilę ją przytrzymała, by się upewnić, że do Hannah
dotarły jej słowa. W końcu się wyprostowała i po cichutku wyszła z izby.
Flemming nie zwracał uwagi na zgarbioną postać. Właśnie podjął decyzję. Nie było ani
chwili do stracenia, musiał obrócić dziecko. Teraz! Zobaczył, jak brzuch Hannah się napiął, gdy
mocno podsunął dziecko w górę i w tej samej chwili poczuł, że krocze Hannah paskudnie pęka, ale
ku jego wielkiej uldze maleństwo ułożyło się we właściwej pozycji, główką w dół. Teraz
pozostawało jedynie pytanie, czy Hannah wystarczy sił na parcie.
Stina natychmiast zorientowała się, co ma robić. Czym prędzej podparła od tyłu ciało
Hannah i podtrzymując jej głowę, wydała zdecydowane polecenie:
- Przyj!
Głosy docierały do Hannah jakby z daleka. Ktoś wołał, że musi oddychać, że musi przeć.
Chyba chcieli, by wydusiła z siebie wszystkie wnętrzności! Powinni zrozumieć, że nie ma już
więcej sił. Z obojętnością pomyślała, że to wszystko na nic, pragnęła jedynie uwolnić się od bólu.
Odpływała już w czerwoną mgłę, gdy nagle poczuła, że coś wrzyna jej się w dłoń. W tej samej
chwili usłyszała znajomy, drogi sercu głos, powtarzający nieustannie: "Wytrzymasz, wytrzymasz".
W ostatniej rozpaczliwej próbie ścisnęła to coś w dłoni i zebrała resztkę sił. Zaczęła przeć,
aż pociemniało jej w oczach, a potem zapadła w błogosławiony, kojący mrok.
W tej samej chwili Flemming mocno chwycił maleńką główkę, wiedząc, że to ostatnia
szansa na uratowanie dziecka. Główka wydostała się z ciała Hannah. Teraz mógł delikatnie uwolnić
barki maleństwa, a za moment trzymał już w rękach istotkę, która tak bardzo chciała zobaczyć
świat.
Oniemiały i wycieńczony Flemming drżał z napięcia. Wpatrywał się w leżące nieruchomo
ciałko. Ale teraz szybko zareagowała Stina i lekkim klapsem wprawnie przywołała dziecko do
życia. Do uszu doktora dotarł cichy płacz. Dopiero wtedy usiadł, a z oczu popłynęły mu łzy
wzruszenia.
Stina umyła noworodka i podała go ojcu.
- Dobry Boże, dzięki ci za pomoc - szepnęła, pochylając się nad Hannah, by przyjąć
łożysko. - No, najgorsze już minęło.
Flemming drgnął. Miał wrażenie, że te słowa zabrzmiały wśród drewnianych ścian niczym
bicie dzwonu. Nie mógł się napatrzyć na dziecko, ale włożył je do przygotowanej już kołyski i
odwrócił się w stronę łóżka. Przeszedł go dreszcz na widok kredowobiałej twarzy Hannah. Oczy
zapadły jej się głęboko, czarne obwódki sięgały aż po kości policzkowe. Spocone włosy kleiły się
do głowy, a oddech był tak słaby, że Flemming musiał się upewniać, czy Hannah jeszcze żyje.
Jako lekarz niejedno już widział, lecz jako kochanek i ojciec nie umiał sobie poradzić z tą
sytuacją. Wprost trudno pojąć, ile musi przejść kobieta, by wydać na świat nowe życie. Zaniepokoił
się, że Hannah się nie budzi. A jeśli nie będzie jej dane zobaczyć ich dziecka? Nie, nie może teraz
umrzeć!
- Hannah, słyszysz mnie? Już po wszystkim. - Chciał nią potrząsnąć, by oprzytomniała,
zmusić, by do nich wróciła. Lęk, że ją utraci, nie pozwalał mu myśleć. Tym razem nie pomagało
całe jego medyczne doświadczenie. - Hannah!
- Wszystko będzie dobrze. Nie raz już widziałam takie porody. - Akuszerka uspokajającym
gestem położyła rękę na ramieniu doktora. - Proszę iść się teraz umyć, a ja się tu wszystkim zajmę.
- Delikatnie wypchnęła Flemminga z alkierza, ale zauważyła jeszcze pełne czułości spojrzenie, któ-
rym obrzucił kołyskę, nim zamknął za sobą drzwi.
W izbie Flemming natknął się na Simena, który na jego widok poderwał się przerażony.
Dopiero teraz doktor spojrzał na siebie i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Parobek musiał się
nieźle przerazić widokiem jego zakrwawionego ubrania. Zanim zdążył cokolwiek wytłumaczyć, już
przypadł do niego Ole.
- Wszystko dobrze? Co z matką?
W oczach chłopca zobaczył lęk, więc natychmiast odpowiedział:
- Masz siostrzyczkę. Gratuluję. Teraz twoja mama odpoczywa.
Ole odwrócił się, by ukryć łzy. Rozdygotanych mężczyzn przywołała do rzeczywistości
Mari, oznajmiając, że gorąca woda do mycia już czeka w sionce, a gdy tylko zapanuje trochę
spokoju, będzie można coś zjeść.
Flemming siedział na brzegu łóżka. Umyty, przebrany i zmęczony, walczył z pragnieniem,
by wbiec do Hannah i chwycić dziecko na ręce. Wiedział jednak, że wcześniej musi się uspokoić.
Splótł palce i z przymkniętymi oczami bezgłośnie odmówił dziękczynną modlitwę. Dobre moce
czuwały nad nimi, a on gotów był przyznać, że jego umiejętności nie wystarczyłyby do ocalenia
Hannah. Westchnął przeciągle, próbując zapanować nad łzami. Pragnął powitać Hannah i dziecko
uśmiechem i spokojem.
Wstał i uczesał włosy. Niespokojny płomień świecy rzucał migotliwe cienie na ścianę z
drewnianych bali, a maleńkie lusterko w kącie sionki nie chciało mu pokazać, jak wygląda. Ale gdy
wszedł do izby, był wyprostowanym, uśmiechniętym mężczyzną o radosnym spojrzeniu i z jakimś
nowym rysem wokół ust. W ciągu kilku godzin na twarzy duńskiego doktora odcisnął się ślad
ojcowskiego szczęścia.
Flemming delikatnie uchylił drzwi do alkierza i wsunął się do środka. Akuszerka już
zdążyła posprzątać. Od pieca rozchodziło się miłe ciepło, przyjemnie pachniały czystością świeża
pościel i wyszorowana podłoga. Pomieszczenie spowił wreszcie błogi spokój. Wydawać się mogło,
że całe Rudningen otuliła wyjątkowa cisza.
Flemming na palcach podszedł do kołyski. Nachylił się ostrożnie i z uwagą przyjrzał
maleństwu. Na czole dziecka rysowała się głęboka zmarszczka, ale lekko wygięte w łuk, jakby
uśmiechnięte usteczka łagodziły owo pierwsze wrażenie niezadowolenia. Flemming delikatnie
pogładził palcem policzek noworodka ze świadomością, że oto został ojcem. W głowie zakręciło
mu się od niepojętej czułości dla tej niezwykłej istotki. Wyprostował się i pospiesznym ruchem
przetarł dłonią oczy. Potem lekko zabujał kołyską i odwrócił się.
Kiedy napotkał spojrzenie Hannah, poczuł, że na policzki występuje mu rumieniec.
Zawstydził się na myśl, że obserwowała go w półmroku, zupełnie jakby przyłapała go na czymś
niedozwolonym. Przestawił lampę i przysiadł na brzegu łóżka. Radość z tego, że nareszcie widzi
Hannah przytomną, zakłócała powracająca myśl, iż tak niewiele brakowało, a wszystko mogło się
źle skończyć. Wtulił głowę w zagłębienie szyi ukochanej i przyciągnął ją do siebie.
Nie zauważyli, że drzwi się uchyliły i do środka zajrzał Ole. Przez chwilę chłonął ten widok.
Dobrze wiedział, że to niezwykle intymny moment, ale czuł, że w pewnym stopniu to, co działo się
w alkierzu, dotyczy również jego.
Lampa na stole świeciła łagodnym płomieniem. Kilim na ścianie naprzeciwko drzwi
dodawał pomieszczeniu przytulności. Przy oknie wisiała też szafka malowana w stylizowane róże.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin