psychopatia.odt

(23 KB) Pobierz

      PSYCHOLOGIA I PSYCHIATRIA

 

 

    

      

 

 

      W rozdziale o psychopatologii ogólnej zapoznaliśmy się z cechami nastrojów

      maniakalnego i depresyjnego. Każdy z nich stanowi trzon zespołu

      psychotycznego odpowiedniej nazwy. Zespół maniakalny i depresyjny

      zaliczamy do kręgu cyklofrenicznego. Obydwa te zespoły składają się

      mianowicie na psychozę maniakalno-depresyjną (psychosis

      maniaco-depressiva), czyli cyklofrenię, cierpienie polegające na okresowym

      występowaniu albo tylko zespołu maniakalnego, albo tylko depresyjnego,

      albo też jednego i drugiego w różnej kolejności, czasem naprzemiennie. Już

      dawno jednak zauważono, że zespoły te występować mogą niezależnie od

      swoistego podłoża cyklofrenicznego, którego natura nie została zresztą

      dotąd wyświetlona. Podłoże tych zespołów może więc być nieswoiste, a więc

      pojawić się one mogą w przebiegu cierpień różnorakiej etiologii, tych

      samych, które wyliczyliśmy na wstępie niniejszego rozdziału. Fakt ten nie

      przesądza w negatywnym znaczeniu sprawy powinowactwa między manią i

      depresją na tle cyklofrenii z jednej strony, a takimiż samymi zespołami,

      nawarstwionymi epigenetycznie na nieswoistym podłożu innych czynników

      etiologicznych z drugiej strony.

 

      Zespół maniakalny

      Obraz kliniczny i przebieg. Z przyczyn wewnątrzustrojowych swoistych albo

      w przebiegu jakiegoś podstawowego schorzenia somatycznego rozwija się

      zespół psychotyczny, osnuty dokoła trzech osiowych objawów: wzmożone

      samopoczucie, przyspieszony aż do gonitwy myśli tok czynności umysłowych

      oraz spotęgowany napęd psychoruchowy. Psychoza rozwija się czasem z dnia

      na dzień, kiedy indzie j objawy stopniowo narastają aż do pełni obrazu

      klinicznego. Chorzy czują się zadowoleni, szczęśliwi, pełni optymizmu i

      przesadnej wiary w swoje siły. Zachowanie ich wobec otoczenia cechuje brak

      dystansu, czyli nietrzymanie się umiaru, zasad taktu i uszanowania wobec

      starszych wiekiem lub urzędem. Lekceważące odnoszenie się do otoczenia

      powoduje zatargi, w których własnej winy chory nic odczuwa. Wszelki opór

      wywołuje w chorym gniew lub wybuch wściekłości.

      VVskutek wewnętrznego niepokoju i ogromnej przerzutności uwagi dobra

      zasadniczo spostrzegawczość chorych bywa czasem znacznie obniżona. np.

      zmniejszona bywa ich wrażliwość na ból przy zachowanym czuciu.

      Przyspieszenie toku myśli doprowadza do bezładu w słowach i czynnościach

      umysłowych. Szybkie i łatwe przerzucanie się uwagi z jednego wyobrażenia

      na drugie daje chorym miłe poczucie wzmożonych zdolności, przy czym nie

      dostrzegają oni powierzchowności swoich procesów myślowych. Nawet przy

      dużej gonitwie myśli, nawet przy słowotoku, przy ogromnej przerzutności

      uwagi i wzmożonej sugestywności na przypadkowe zewnętrzne bodźce

      wypowiedzi chorego nie przybierają oznak rozerwania związków myślowych

      (inkoherencji), tak iż zawsze można się dopatrzeć pewnego wątku myślowego

      lub zrozumieć afektywną motywację wynurzeń chorego. Chorzy inteligentni

      tryskają dowcipem, chorzy otępiali pozwalają sobie na płytkie przechwałki

      lub niewybredne kawały. Badanie inteligencji chorych może czasem w stanie

      podniecenia wykazać dużo pomyłek, które położyć trzeba na karb nieuwagi,

      niemożności skupienia się, powierzchowności myślenia i lekceważącego

      odnoszenia się do zadań. U chorych występują urojenia siły, własnego

      znaczenia i zdrowia. Myśli przedzierzgają się z niezwykłą łatwością i

      szybkością postanowień w działania. W lżejszych stanach przedsiębiorczość

      chorych i pęd do działania mogą nawet podnieść ich zwykłą wydajność pracy.

      Później działania ich stają się bezładne i nie są niczym więcej jak

      trwonieniem sił i czasu. Ciężkie stany podniecenia maniakalnego określa

      się nazwą szału furia, sive furor. Chorzy rzucają się na otoczenie,

      obrażają je, biją, niszczą wszystko dookoła.

      Na pograniczu stanu maniakalnego i hipomaniakalnego chorzy odczuwają

      popędy twórcze, które u zdolnych ludzi mogą dać cenne wyniki na polu

      sztuki, literatury, nauki, techniki, działalności społecznej, natomiast u

      ludzi przeciętnych lub tępych nie są w stanie dać nic jak tylko

      grafomańskie bazgroły, kicze, niedorzeczności, a w życiu publicznym

      zamieszanie. Zanikają też hamulce przeciw wybrykom in Baccho et in Yenere,

      przeciw marnotrawstwu, nieuczciwościom i przestępstwom. Chory działania

      swoje umie logicznie uzasadniać, tak iż podmiotowo zawsze ma słuszność. Na

      oddziale chorzy tacy żyją w ustawicznych zatargach z otoczeniem, czasem

      zdradzają skłonności pieniacze. Ich syntoniczny afekt sprawia, że bywają

      czasem lubiani i że nawet grube wybryki uchodzą im na sucho. Robią oni

      wrażenie niegrzecznych, rozbrykanych dzieci. W przeciwieństwie do

      hebefreników, można motywację chorych maniakalnych zrozumieć. Dopiero w

      stanie szału stają się oni nieznośni: hałasują w nocy, są zaczepni,

      napastliwi, ordynarni, śpiewają, błaznują, klną, przezywają, drą, niszczą,

      skaczą, tańczą, są gadatliwi aż do słowotoku i gonitwy myśli. Nawet przy

      największym wyżywaniu się ruchowym, bezsenności i gadaniu aż do chrypki

      chorzy nie okazują zmęczenia. Przy wzmożonym samopoczuciu wypowiadają

      przechwałki, które brzmieć mogą jak urojenia wielkościowe, jednakże

      konfabulacjom tym brak jest trwalszej siły przekonania.

      Jednakże u chorych otępiałych przechwałki te nabierają czasem wyraźnych

      cech urojeniowych, tak iż jakby mocno wierzyli w wytwory swoich

      konfabulacji i nie dają sobie ich wyperswadować. Takie idee prześladowcze,

      wypowiadane przez chorych w związku z ciągłymi zatargami z otoczeniem,

      raczej rzadko są prawdziwymi urojeniami, tj. fałszywymi sądami, którym

      towarzyszy przekonanie o ich słuszności i oporność na wszelkie perswazje.

      Idee prześladowcze i pieniacze chorych maniakalnych wypływają raczej z

      uczuć zemsty w stosunku do wrogów. Czasem jednak widuje się i prawdziwe

      urojenia prześladowcze, chociaż nie miewają one cech trwałości. Zwłaszcza

      kobiety bywają nadmiernie pobudzone płciowo i uderzają swoim wyzywającym,

      pretensjonalnym, bezwstydnym zachowaniem, również gdy zespół maniakalny

      wystąpi w przebiegu zmian starczych mózgu. Czas trwania psychozy bywa

      rozmaicie długi, od kilku dni do wielu lat.

      Mimo że podstawowe cierpienie somatyczne trwa nadal, zespół maniakalny

      nawarstwiony może samorzutnie albo pod wpływem leczenia każdej chwili

      ustąpić, kiedy indziej zaś może przetrwać sprawę podstawową. Koniec bywa

      krytyczny lub lityczny. Zespół maniakalny cyklofreniczny może bezpośrednio

      z dnia na dzień przejść w zespół depresyjny.

      Rozpoznanie w czystych przypadkach nie przedstawia trudności, natomiast

      różnicowanie bywa trudnym zagadnieniem. Występuje to zwłaszcza wtedy, gdy

      chodzi o odróżnienie manii od hebefrenii. Przy tej ostatniej jednostce

      omówimy bardziej szczegółowo momenty uchwytu rozpoznania różnicowego.

      Trudności nastręczać może również odróżnienie manii od histerii, od

      pewnych psychoz sytuacyjnych, np. zespołu Gansera, a także od objawów

      miłosnych (moria), zdarzających się w przebiegu chorób organicznych mózgu,

      zwłaszcza guzów czołowych, Podstawy rozpoznania różnicowego omówimy przy

      opisie tych jednostek. Zespół maniakalny wikła się nader często z innymi

      psychozami, co sprawiać może duże trudności rozpoznawcze. W ogóle od dawna

      zwraca się uwagę na fakt, że obecnie czysta mania występuje bez porównania

      rzadziej niż dawniej. Bornsztajn np. wprost mówi o schizofrenizacji stanu

      maniakalnego. Zjawisko to trzeba wytłumaczyć udoskonaleniem sprawdzianów

      rozpoznawczych. Istotnie opisy manii w dawnym piśmiennictwie nie

      pozostawiają wątpliwości, że pod tą nazwą opisywano niejednokrotnie

      zupełnie inne psychozy, albo najczęściej psychozy mieszane. Ale

      niezależnie od tego trzeba stwierdzić, że czyste manie stały się dzisiaj

      rzadkością, gdyż w ciężkich stanach maniakalnych niejednokrotnie uderza

      wybitna nawet domieszka pierwiastków schizofrenicznych. Właściwie tylko

      hipomanie widuje się w czystej, klasycznej, �książkowej" postaci.

 

      Zespół depresyjny

      Obraz kliniczny i przebieg. Zespół depresyjny, szczególnie częsty i stąd

      niesłychanie ważny, jest odwrotnością stanu maniakalnego. Osnuty jest

      dokoła trzech osiowych objawów: przygnębienia, zahamowania i zwolnienia

      procesów myślowych oraz zmniejszenia napędu psychoruchowego. Do objawów

      tych dołącza się w melancholii, zwłaszcza powstałej na podłożu

      cyklofrenii, doniosły objaw lęku. Lęk ten umiejscawiają chorzy w okolicy

      serca (panor praecordialis). Czasem psychoza zaczyna się od nieokreślonego

      niepokoju, lęku, który ma dążność do do szukania sobie przedmiotu ex post.

      Wówczas matka uprzytamnia sobie, że boi się o zdrowie dzieci, inni chorzy

      wiążą lęk z myślami hipochondrycznymi, religijni chorzy trapią się o swoje

      zbawienie. Myśli takie miewają cechy natrętnych. Sny ponurej treści

      odbierają chorym również dobre samopoczucie, zwłaszcza sny z lękiem. Rzecz

      znamienna, że w cyklofrenii zwiastuny takie mogą zapowiadać niekoniecznie

      fazę depresyjną, czasem też i fazę maniakalną. Czasem stopniowo poprzez

      bezsenność, brak łaknienia, coraz gorsze samopoczucie i niepokój, a czasem

      nagle rozwija się pełny obraz melancholii. W cyklofrenii stan maniakalny

      może się w ciągu doby przeistoczyć w melancholię i na odwrót.

      Robi to niezapomniane wrażenie: rozstajemy się jednego dnia z chorym

      maniakalnym, mamy jeszcze przed oczyma jego zaróżowioną twarz, żywą grę

      mimiki, roziskrzone oczy, wesoły wyraz twarzy, żywe, energiczne ruchy, a

      następnego dnia zastajemy go przygarbionego, zahamowanego, o zgnębionym,

      trwożliwym wyrazie twarzy; chory płacze bez łez, jest blady, ma �gęsią

      skórkę", milczy albo odpowiada powoli, półtonem, czasem szlocha, wypowiada

      liczne skargi, użala się na bezsenność, zaparcie stolca, lęk, �gniot".

      Czasem rozszerzone szpary powiekowe zdradzają lęk, czasem szpary powiekowe

      są zwężone lub chorzy mają oczy spuszczone. W dużym odsetku przypadków

      ciężkiej melancholii stwierdza się fałdę Veragutha. Zwolniony tok myślenia

      chorych obraca się dokoła własnego nieszczęścia. Zahamowaniu ulegają

      wszystkie czynności psychiczne. Przy badaniu inteligencji popełniają

      melancholicy mniej błędów niż chorzy maniakalni, lecz praca umysłowa

      posuwa się bardzo wolno naprzód. Zdolność przypominania jest czynnościowo

      upośledzona, orientacja zachowana, uwaga wskutek monoideizmu z trudem da

      się oderwać od smutnych tematów osobistych.

      Zdolność powzięcia postanowienia obniża się czasem do niemożności

      wykonania najprostszej czynności. Głównie przeszkadzają choremu refleksje

      na temat wszystkich możliwych złych skutków powziętej decyzji. Obok

      bradyfrenii stwierdza się bradykinezę wysokiego stopnia. Zaburzenia

      spostrzegania mają charakter omamów rzekomych (pseudflhalucynacji).

      Urojenia mają za jedyną treść ruinę własną pod względem zdrowia

      cielesnego, moralnego i w znaczeniu materialnym. W ciężkich przypadkach

      obejmuje całą rodzinę. Urojenia w zespołach organicznych z otępieniem i

      bezkrytycyzmem nabierają treści fantastycznej : chorzy czują się za życia

      potępieni, przestali w ogóle istnieć i trwać, są najstraszliwszymi

      zbrodniarzami, wszystkie nieszczęścia świata powstały z ich winy, czują

      już, jak się ich smaży w piekle, jak się im trzewia rozrywa. Urojenia

      grzeszności wiążą się u melancholików z zasady z pragnieniem kary, tak iż

      urojenia prześladowcze nie są wyrazem lęku, lecz pragnienia

      zadośćuczynienia i pokuty. Wybitne popędy samobójcze, których obecność

      należy podejrzewać nawet u najlżej chorych, popychają ich niekiedy do

      wypowiadania urojeń sarnooskarżających, które mają na celu zmusić władze

      do skazania ich na śmierć. Dla wykonania zamiaru samobójczego chorzy

      potrafią z nieprawdopodobną przebiegłością i wytrwałością dysymulować, aby

      zmyliwszy czujność otoczenia wykonać zamach samobójczy.

      Zamachy samobójcze melancholików wykonywane bywają czasem z bezwzględnym

      okrucieństwem. Jest rzeczą przedziwną, że chorzy niezdolni do powzięcia

      najbłahszej decyzji, jeżeli chodzi o wykonanie zamiaru samobójstwa

      potrafią wydobyć z siebie silną wolę i wytrwałość wprost zadziwiającą.

      Niejednokrotnie wyjaśniają że najokropniejszym uczuciem, tym właśnie,

      które ich popycha do samobójstwa, jest lęk.

      Nie jest niedorzecznością gdy chory oświadcza, że lęk przed śmiercią

      skłania go do samobójstwa. Do obrazu klinicznego melancholii mogą należeć

      również natręctwa myślowe, np. natrętne obawy, aby nie zabić kogoś

      najbliższego, również natręctwa treści świętokradczej, koprolalnej itd. W

      poronnych przypadkach nie tylko zwiastuny, lecz i sam zespół psychotyczny

      może przebiegać pod postacią neurastenii. Chorzy póki mogą, usiłują

      zwalczyć narastającą depresję pracą, już jednak w średnio ciężkich

      przypadkach stają się niezdolni do wszelkich wysiłków, tak iż czas

      spędzają bezczynnie, gryząc się swoimi myślami. Stany zahamowania mogą się

      wzmagać aż do osłupienia. Z takiego stanu wyrywa czasem chorych nagłe

      podniecenie psychoruchowe (raptus melancholicus). Trzeba się jednak

      upewnić, czy nie chodzi tu o katatonię. Natomiast stany podniecenia

      psychoruchowego z głośnymi oznakami rozpaczy (melancholia agnata seu

      activa) są rozpoznawczo pewniejsze. Zdarzają się one najczęściej w

      zespołach depresyjnych inwolucyjnych.

      Lęk jest podstawowym objawem ciężkiej melancholii, zwłaszcza endogennej.

      Bez stwierdzenia tego objawu nie powinno się rozpoznawać cyklofrenii.

      Objaw ten może być zaznaczony przynajmniej w postaci niepokoju. Jeżeli

      lęku brak, to chodzi raczej o zespół depresyjny psychonerwicowego

      pochodzenia, wywołany czynnikami reaktywnymi. W obrazie klinicznym góruje

      wówczas przygnębienie z apatią lub hipopatią, ze skargami

      hipochondrycznymi i neurastenicznymi, przesytem życiowym, czynnościowymi

      zaburzeniami zdolności przypominania, zanikiem zapału do pracy, zmęczeniem

      po najlżejszych wysiłkach zarówno fizycznych, jak i umysłowych. Chorzy ci

      skarżą się często na poczucie własnej obcości (depersonalisatio). Jak w

      endogennej depresji, tak i tutaj, jednakże nie w tym samym stopniu radość

      życia zanika, uczucia wyższe mogą ulec przytępieniu, spostrzeżenia mogą

      zatracić swoją intensywność, barwność i żywość.

      Przy domieszce histerycznej opis przeżyć wewnętrznych chorego bywa

      przesadny, przekoloryzowany; wyraźnie obliczony na efekt. Schafer w r.

      1880 wyosobnił spośród endogennych depresji postać przebiegającą ze

      zjawiskami depersonalizacji. Nazwał ją melancholia anaesthetica. Opisy w

      piśmiennictwie sięgają czasów Esquirola. Do znamiennych objawów

      klinicznych należą: przebieg przewlekły, brak żywości uczuć przy dobrze

      zachowanej zdolności ich uzewnętrzniania i modulowania, poczucie choroby

      psychicznej, dobra sprawność umysłowa, przewaga płci żeńskiej. U chorych

      tych brak częstokroć zasadniczych cech zespołu depresyjnego.

      W materiale Petrilowitscha (1956) najczęstszym objawem towarzyszącym tej

      �depresji depersonalizacyjnej" były dolegliwości hipochondryczne.

      Przygnębienie bywało raczej płytkie, dzięki czemu chorym łatwiej było

      oddawać się refleksjom nad swoim zmienionym stanem psychicznym. Chorzy

      skarżą się na zanik życia uczuciowego, chociaż w istocie nie przestają

      uczuć przeżywać.

      Pewna chora wyraziła ten stan w słowach: �nie mogę kochać człowieka,

      którego kocham".

      W Klinice Chorób Psychicznych AMG widzieliśmy kilka przypadków

      odpowiadających powyższemu opisowi. Okazały się one szczególnie oporne na

      wszelkie próby leczenia. Gdyby nie żywa, syntoniczna łączność z

      otoczeniem, można by w przypadkach tych podejrzewać proces

      schizofreniczny, a to z uwagi na nikłą dynamikę życiową tych chorych,

      przewlekły przebieg i zacieranie się z biegiem czasu okresowości.

      Jednostka ta wymaga dokładniejszego opracowania klinicznego i

      odpowiedniego zaklasyfikowania.

      Rozpoznanie. Nie zawsze jest łatwo uzyskać pewność, że ma się do czynienia

      z chorobliwym zespołem depresyjnym, a nie z prawidłowym odczynem

      przygnębienia.

      Jeżeli nie znamy życia chorego, nie wiemy, jakie zmartwienia i ciosy na

      niego spadły, co go gryzie i czego się lęka, możemy łatwo uznać za chorego

      człowieka, który w prawidłowy sposób reaguje na przeciwności losu. Dla

      wyświetlenia tej życiowo ważnej zagadki trzeba zebrać jak najdokładniejszy

      wywiad, trzeba pozyskać sobie zaufanie chorego i ocenić czy odczyn

      depresyjny jest odpowiedni do urazu psychcznego. Zarówno chorzy, jak i

      rodzina skłonni są bardzo często przypisywać zbyt dużą rolę działaniu

      urazów psychicznych. Stwierdzona przez nas dysproporcja między urazem a

      głębokością i długotrwałością odczynu depresyjnego przemawia za

      chorobliwością sprawy. Każda zbyt długo utrzymująca się depresja, nawet

      jeśli nie znamy życia chorego, jest podejrzana o chorobliwość, ponieważ

      prawidłowy odczyn przygnębienia ma zawsze dążność do wygasania w miarę

      upływu czasu - niewielkie są od tej zasady wyjątki. Rozpoznanie w

      przypadkach dobrze rozwiniętego obrazu klinicznego melancholii nie jest

      trudne. Trudności mogą nastręczać przypadki poronne. Tutaj momentem

      nadzwyczaj pomocnym jest obecność lęku. Depresja może wikłać wiele innych

      zespołów psychotycznych. Każda choroba może jako taka przygnębiać chorego.

      Zachodzi jednak zasadnicza różnica między przygnębieniem jako odczynem na

      chorobę psychiczną lub na treść nasuwanych przez nią przeżyć a zespołem

      psychotycznym depresyjnym. Paranoik, który czuje się prześladowany i

      osaczony przez wrogów, bywa przygnębiony, z czego jednak bynajmniej nie

      wynika, aby wolno nam było w tym przypadku rozpoznawać mieszany zespół

      paranoiczno-depresyjny. Zespół depresyjny jest to bowiem pojęcie znacznie

      obszerniejsze niż przygnębienie, jest bowiem nie mianem opisowym, lecz

      nazwą zespołu, a więc nowej jakości patologicznej.

      Jeżeli natomiast zespół depresyjny nawarstwi się na przewlekły proces

      schizofreniczny, w którym - w przeciwieństwie do depresji - chory nie ma

      poczucia choroby, to będziemy mieli prawo rozpoznać sprzężenie

      epigenetyczne zespołu depresyjnego ze schizofrenią. Tutaj będziemy mogli

      docenić znaczenie objawu �poczucie choroby psychicznej". Schizofrenik

      nigdy tego poczucia nie ma, uważa się za zdrowego psychicznie, natomiast

      melancholik ma wybitne poczucie choroby. Jeżeli stwierdzimy więc u

      schizofrenika przygnębienie nieuzasadnione obiektywnie, z lękiem, przy

      silnym poczuciu choroby, to objawy te, nietypowe dla schizofrenii, ujmiemy

      jako zespół depresyjny, wikłający podstawowy proces schizofreniczny.

      Jeżeli za pomocą wstrząsów elektrycznych, które nie mogą wpłynąć leczniczo

      na przewlekły proces schizofreniczny - uważany dzisiaj powszechnie za

      somatozę organicznego typu - usuniemy zespół depresyjny, to będzie to

      dalszy i ostateczny dowód, że chodziło tu o nawarstwienie ostrego zespołu

      psychotycznego czynnościowego, a nie o usunięcie części objawów

      schizofrenicznych.

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin