Odchodzi baba od lekarza.doc

(59 KB) Pobierz
Odchodzi baba od lekarza

Odchodzi baba od lekarza...

PDF 

| Drukuj |

 e-mail

 

Z notatnika dr. Włodzimierza Piątkowskiego, socjologa medycyny: Małżeństwo ze Świdnika, wykształcenie średnie, oddaje kilkuletniego syna z dziecięcym porażeniem mózgowym (leczył się w klinice) wiejskiemu znachorowi. Trzymiesięczna terapia polega na wyhodowaniu kołtuna (plica polonica), wysyłaniu energii na odległość oraz kuracji ziołowej. Po trzech miesiącach podczas zaimprowizowanej ceremonii (modlitwy, zaklęcia, polewanie święconą wodą) kołtun zostaje ścięty i spalony. Rodzice otrzymują popiół z kołtuna z instrukcją, żeby rozsypać go o północy na rozstaju dróg. Porażenie ma ustąpić".

Ponad połowa Polaków lekceważy objawy choroby lub leczy się sama. 12 proc. Polaków zrezygnowało w ubiegłym roku z planowanej wizyty u lekarza, bo nie miało pieniędzy. Ilu poszło do znachorów i uzdrowicieli? 

Od doktora do znachora Czy leczyliście się państwo u osoby, która nie jest lekarzem medycyny? 

Wiele razy...................4 proc. 
Jeden raz...................11 proc. 
Kilka razy.................20 proc. 
Nigdy........................64 proc. 
Trudno powiedzieć.....1 proc. 
(Źródło: CBOS) Światowa Organizacja Zdrowia przyznaje rozwiniętym społeczeństwom coraz większe prawo do decydowania o własnym zdrowiu i chorobie. Stawia się na profilaktykę i samowiedzę. Socjologowie medycyny próbują uspokajać: to naturalna, ewolucyjna droga systemu opieki zdrowotnej. Jeśli chodzi o Polskę, spokój socjologa byłby uzasadniony, gdyby nie zrujnowana służba zdrowia, wolna amerykanka w dziedzinie poradnictwa popularnego, nieskrępowana moralnie reklama koncernów farmaceutycznych, dramatyczne zubożenie ludzi i pikujące w przepaść zaufanie do lekarzy. I na dodatek - pokutujące w społeczeństwie, nawet w jego bardziej oświeconych warstwach, niezgłębione pokłady przesądów, jakaś kuriozalna, niebezpieczna wiara w medyczną magię. 

Na kaszel i brodawki 

Fragment wizytówki właściciela gabinetu medycyny naturalnej: "Zaczęło się w podradomskiej wsi latem 1983 r. Moja żona, widząc jak się serdecznie nudzę, kupiła mi pierwszą książkę zielarską. Założyłem gabinet (wcześniej oczywiście przeczytałem tę książkę) i zacząłem bawić się w znachora. (...) Zdałem sobie sprawę, że po zioła przychodzi do mnie więcej pacjentów niż do prawdziwego lekarza!" 

Z zapisków dr. Marka Wiechy z Hermanic, woj. Śląskie: "Na pierwszy ogień idą metody dziadków: okłady z gęsiego sadła na kaszel. Rozgrzewające okłady ze spirytusu. Na grypę - smarowanie klatki piersiowej sadłem zajęczym lub borsuczym (w cięższych chorobach stosowany jest również łój psi). Brodawki traktuje się wywarem z jaskółczego zioła".

Poradnik "Naturalne lekarstwa na powszechne schorzenia"(wyd. Interspar, 2002 r.): "Ty sam, jako jednostka, możesz zrobić więcej dla swojego zdrowia niż ktokolwiek inny - włączając w to lekarza. Weź pod uwagę, że 85 proc. naszych chorób jest samouleczalnych"


Metoda naturalna to dziś najlepszy chwyt marketingowy ; podkreśla dr Włodzimierz Piątkowski, socjolog medycyny z Akademii Medycznej i UMCS w Lublinie. 

Droga pacjenta do metod naturalnych jest zazwyczaj podobna do tej, którą przeszedł Zbigniew Kopiński z Parczewa, woj. mazowieckie. Pracoholizm, nadwaga, nadciśnienie, zator, trzy szpitale, renta, bezradność lekarzy, polecane pocztą pantoflową rozmaite metody lecznicze - a w końcu bardzo skuteczna ziołowa nalewka z zagranicy, dieta, relaks i poprawa samopoczucia. Dziś Zbigniew Kopiński dystrybuuje mieszanki sprowadzane zza oceanu, jest nieco sceptyczny wobec medycyny szpitalnej i przekonany, że musi ona wkrótce wrócić do swoich naturalnych korzeni, ponieważ nie ma innego wyjścia. 

Rzecz w tym, że o ile korzenie są wspólne, to leki i metody medyczne podlegają standardom, więc można je ocenić i zweryfikować. Metod naturalnych nie - tłumaczy Włodzimierz Piątkowski. Metodą naturalną numer jeden w naszym kraju jest ziołolecznictwo (pisaliśmy o tym szerzej w art. "Dr Zdrowy rozsądek";, POLITYKA 36). Do wzięcia spraw w swoje ręce i zastosowania metod naturalnych przekonują tysiące publikacji dostępnych w księgarniach, reklamy oraz stosowne rubryki w popularnych czasopismach. Na zielarza-amatora w Polsce czyhają jednak poważne dylematy. Oto mężczyzna po pięćdziesiątce, z przerostem prostaty, sięga do specjalistycznych zielarskich publikacji, żeby ulżyć problemowi. Na początek "101 porad" proponuje: rozpuścić 5 ml nalewki z serenoi płożącej w 125 ml ciepłej wody. Pić 3 razy dziennie. Przy bardzo ostrych dolegliwościach wziąć 10 ml nalewki. Autor poradnika "Lecz się sam" (B-P sp. z oo, 2002) zachęca:"Kup w aptece leki, których źródłem są nasiona dyni, lub leki na oleju z zarodków kukurydzianych. Skuteczne są też mieszanki, w których skład wchodzą: tasznik, dziurawiec, nawłoć, rzepik, kwiat arniki, korzeń kozłka lekarskiego. Trzecia grupa to ekstrakty z pokrzywy"

Następny sposób poleca Amelia Kolenda w "Apteczce babuni": "Pełne kąpiele z dodatkiem ziela skrzypu przynajmniej dwa razy w tygodniu oraz homeopatyczny lek sabal serrulata D3"

Rozstrzał wydaje się potężny, na szczęście wszystkie trzy poradniki zalecają szybki kontakt z lekarzem. 

 Na suchość oczu i blizn zbladnięcie 

Czasopismo "Szaman", 15.08.2002 r.: "Pani Genowefa Ungierowa, uzdrowicielka ze Skarżyska, sprawia, że osoby wychodzą z nałogu alkoholowego nawet o tym nie wiedząc. Wystarczy, że matka alkoholika napisze list, a pani Genowefa wyśle energię na odległość".

Jeden z 1907 listów, które nadeszły do telewizji po seansach Kaszpirowskiego: "Mam 66 lat, obejrzałam 4 spektakle pana, panie Kaszpirowski. Po ostatnim stwierdziłam wygładzenie i zbladnięcie dwóch 50-letnich blizn, jednej po ślepej kiszce, drugiej po operacji piersi. Liczę na dalsze seanse"

Jeśli wierzyć organizatorom cyklicznych targów ezoterycznych, w Polsce 70 tys. osób zajmuje się partyzanckim uzdrawianiem. Wśród nich są tacy jak Zbigniew Nowak, bioenergoterapeuta, biznesmen, właściciel milionowego uzdrowicielskiego imperium. Jest też w tym gronie Serwinka spod Parczewa, z rodziny, w której od trzech pokoleń nastawia się źle zrośnięte kończyny, wkładając pacjentowi kawałek deseczki między szczęki, żeby nie wył z bólu. Nastawianie jest prawie bezpłatne. - I skuteczne. Dla nauki ojciec Serwinki połamał i nastawił nogi wszystkim psom i kotom we wsi. Teraz nawet lekarze przyjeżdżają popatrzeć - tłumaczy Zbigniew Kopiński z Parczewa, amator metod naturalnych. 

Uzdrowiciele zajęli niszę, którą dawno opuściła medycyna - najpierw z powodu pogoni za techniką, wynalazkami i sukcesem, teraz z powodu biedy i braku wyczucia. Ta nisza to bliski, osobisty kontakt z pacjentem i czas mu poświęcony. 

(Dr Marek Wiecha z Hermanic: - Jak mamy pełnić inną niż instrumentalna rolę w życiu pacjenta, kiedy za drzwiami przychodni czeka 50 osób, a każdy lekarz zmaga się z limitem na udzielanie świadczeń wyznaczanym przez kasę chorych?)

Więc wiara pacjenta, że uzdrowiciel rzeczywiście chce im pomóc, uruchamia niespecyficzne czynniki terapeutyczne, w farmakologii określane nazwą placebo. Tym, co działa, jest nie lek lub przyrząd, lecz posługujący się nim człowiek. Włodzimierz Piątkowski: - Wielu ludzi ma wielką potrzebę obcowania z tajemnicą, potrzebę przeżyć ezoterycznych, przecież jedna trzecia klasy średniej w USA wierzy w UFO. W Polsce, żeby medycyna mogła zaspokajać pozaempiryczne potrzeby pacjentów, lekarze musieliby wiedzieć więcej o ich zachowaniu i uczuciach. W tej sytuacji 30 godzin socjologii i psychologii na całych studiach to jest po prostu zero!

Według prof. Jerzego Aleksandrowicza, kierownika katedry psychoterapii Collegium Medicum UJ, uzdrawiacze odnotowują znacznie więcej niepowodzeń niż sukcesów. A szkody wynikające z zaniechania są często nieodwracalne. Znaczna część uzdrowicieli nie zezwala pacjentowi na korzystanie z medycyny, leczą go aż do śmierci. Rzadko który potrafi przyznać się do bezradności. "Na obiektywne udokumentowanie przypadku choroby nowotworowej czekam 30 lat" - mówił "Polityce" prof. Zbigniew Wronkowski z Centrum Onkologii w Warszawie (18/01). 

Do tej pory na socjologiczne badanie swojej metody zgodził się jedynie Anatolij Kaszpirowski, uzdrowiciel ukraiński, który 10 lat temu oddziaływał na Polaków za pomocą drugiego programu TVP. Włodzimierz Piątkowski poprosił o listy odbiorców seansów. 

- Ponad połowa badanych informowała o poprawie zdrowia. Teleterapia likwidowała bóle (88 proc.), poprawiała stan psychiczny (80 proc.), oddziaływała na choroby układu krążenia, choroby skórne, nerwice. Nie było jednak mowy o skutecznym wyleczeniu nowotworu.


Na raka 

Pozycja "Słynne leki antyrakowe. 100 najbardziej znanych leków i kuracji antyrakowych": "Pół kilograma huby czarnej i pół kilograma białej zetrzeć na mąkę. Kopiastą łyżkę tej mieszanki zalać szklanką wody, gotować 10 minut, przecedzić i pić trzy razy dziennie po posiłku" Na raka dróg oddechowych proponuje się rzęsę, która rośnie w wodach stojących. "Pięć łyżeczek rzęsy (zbiornik powinien być w miarę czysty) zalać ćwiartką wódki. Po czterech dniach używać po 15-20 kropli rozpuszczonych w szklanki wody".

Z notatnika badawczego Włodzimierza Piątkowskiego: "1996 r., Polesie. Babka pacjentki chorej na raka jajnika poradziła natychmiastową ciążę. W czasie dwóch miesięcy rak ustępuje z jajnika, atakuje płód. Po 2 miesiącach dokonała aborcji, co spowodować miało całkowite wyeliminowanie choroby z organizmu. Chora nie żyje"

Prof. Marek Pawlicki, w książce "Rak - postępy i bariery”: "Pacjenci często pojeni są naftą w czasie chemioterapii, co spowodować może nieodwracalne, piorunujące zmiany w wątrobie. Także pojenie moczem, polecane nawet przez niektórych lekarzy, daje często nieodwracalne zmiany w nerkach"

Terminy: profilaktyka oraz samoleczenie wywołują u prof. Cezarego Szczylika jedynie uśmiech zażenowania. Profesor szefuje oddziałowi onkologii męskiej Wojskowej Akademii Medycznej w Warszawie. 75 proc. jego pacjentów trafia do niego z nowotworem trzeciego i czwartego stopnia, więc nie ma znaczących szans na wyzdrowienie pacjenta. 13 proc. pacjentów było leczonych przez nielekarzy, zanim trafili na oddział onkologii. 

 - Jeśli jesteśmy przekonani, że jakieś zioła czy okłady nie zaszkodzą - zgadzamy się na terapię równoległą do naszej. To zazwyczaj ma bardzo pozytywne działanie psychoterapeutyczne. Gorzej jeśli zielarz, znachor czy uzdrowiciel usiłują namówić pacjenta na ucieczkę ze szpitala - wtedy to jest kryminał - mówi dr Andrzej Pawełczak, onkolog w WAM w Warszawie, który kolekcjonuje szczególnie dziwne przypadki samolecznictwa. Ostatnio największe problemy są z vilcacorą, świętym pnączem Inków, które zawiera alkaloidy i glikozydy, mające blokować rozwój wielu odmian raka. Autor książki o vilcacorze salezjanin z Peru o. Szeliga zaleca: "Z moich doświadczeń wynika, że szanse wzrastają, gdy pacjent odstawi leki". - Takie praktyki dają nadzieję, ale w rezultacie odbierają życie - mówi dr Pawełczak. 

Wyjście z impasu prof. Cezary Szczylik widziałby w sprawnej sieci lekarzy rodzinnych, przyjaznych, takich, którzy też mieliby dla pacjenta czas i dobre słowo, uczulonych szczególnie na nowotwory. - Ten, który wykryłby najwięcej przypadków we wczesnym stadium, dostawałby dodatkowe 1000 zł. Koszty byłyby kilka razy niższe niż szpitalne leczenie rozwiniętego raka. Na razie to tylko profesorski sen. U co trzeciej chorej na zaawansowanego raka piersi przebadanej w Klinice Chemioterapii lekarze pierwszego kontaktu ani miejscowi ginekolodzy nie potrafili właściwie zdiagnozować wczesnego stadium choroby. 

Wydaje się, że system działa według zasady klasyka literatury: człowiek jest prosty - jak ma żyć, to przeżyje, a jak ma umrzeć, to i umrze. 


Na zęby, łuszczycę i spokojne nerwy 

Parczew (sytuacja charakterystyczna dla całej tzw. ściany wschodniej): Białoruski stomatolog przyjeżdża z walizką pełną narzędzi do domów pacjentów. Plomba kosztuje 20 zł. Cena do negocjacji. 

Warszawski Stadion X-lecia: większość opakowań z lekami kosztuje złotówkę. Aspiryna, Polopiryna, Walidol, Ancolli i Tranxilium, maść na łuszczycę, witaminy i proszki od bólu głowy; można kupić wprost z polowego łóżka. Opis cyryliczny, termin przydatności do spożycia nieczytelny. Niestety, oryginalność leków porównywalna jest z whisky Johny Walker, którą można przy okazji kupić za jedyne 15 zł. 

Samodzielne korzystanie z leków ułatwiają dziurawe granice. Przede wszystkim wschodnia. 

Gazety przed rokiem opisywały przypadek 48-letniej Marii W., łodzianki, która, korzystając z przystępnej ceny, kupiła na łódzkim Rynku Bałuckim Pramolan, lek o działaniu uspokajającym i antydepresyjnym. Tabletki wyglądały tak samo jak w aptece, były trzy razy tańsze. Jeszcze tego samego wieczora Marię W. zabrało pogotowie. Lekarze z Zakładu Farmakologii Klinicznej Akademii Medycznej kilka dni walczyli o życie pacjentki. Miała obrzęki na całym ciele, bąble pęcherzowe, duszności oraz gorączkę. 

Na Rynku Bałuckim wśród cebuli i maszynek do obcinania paznokci nadal można znaleźć zawartość niezłej apteczki: Pramolan, Thioridazin (silny uspokajający), Glipokamid (przeciwcukrzycowy), Gravistat (antykoncepcyjny), Hydiphen (antydepresyjny). Wszystkie dostępne w Polsce tylko na receptę. Wszystkie trzy, cztery razy tańsze. - Prosto z fabryki, jeszcze ciepłe - zachęca rosyjskojęzyczny sprzedawca. 


Na wieczną młodość, w tym gęste włosy 

Z ogłoszenia w telezakupach (sprzedaż wysyłkowa): "Jane B., gospodyni domowa z Kalifornii: Przez miesiąc używałam tabletki X. Mogłam przy tym jeść, ile chciałam. Po miesiącu: nie do wiary. Ważę 15 kg mniej. Bez skutków ubocznych!" 

* Receptura na wzmocnienie włosów rozprowadzana wśród pracowników Instytutu Górnictwa w Katowicach pocztą pantoflową na początku lat 90. "Pierwszy etap zakłada codzienne wcieranie w skórę głowy ekstraktu z czarnej rzepy. Rzepę zetrzeć na tarce, lekko odcedzić, papkę położyć na głowie i owinąć torebką foliową. Kuracji towarzyszy niemiły zapach. Następny etap to wcieranie dostępnego w aptekach naftowego preparatu Petrol. Następnie zastosować okłady ze wzmacniającej włosy chny. Mogą zafarbować włosy na zielono lub fioletowo (dotyczy siwych włosów)" 

ogłoszeń telewizyjnych i prasowych: "Gripex usunie wszystkie objawy grypy i przeziębienia", "Centrum - by dłużej cieszyć się życiem", "Osteoblock - absolutna nowość, żeby ruch dawał satysfakcję", "Validol - teraz w kropelkach, aby uniknąć życia w stresie"

Wyjątkowo mocno działa na człowieka kulturowy przymus bycia młodym, pięknym i zdrowym. Natychmiast, bez zwłoki, nawet za cenę choroby. Józef Meszaros z Zakładu Farmakologii Akademii Medycznej w Warszawie: - Telezakupy oferują od roku specyfik odchudzający o nazwie Reduce Fat Fast. Do specyfiku dołączona jest informacja o ośmiu niezależnych pracach dowodzących jego skuteczności. Niech pani spróbuje do nich dotrzeć. Próżny wysiłek. To samo z chrząstką rekina. Producenci informują o 20 publikacjach potwierdzających działanie antyrakowe. Owszem, jest 20 publikacji, połowa dowodzi, że chrząstka nie działa.

Według Józefa Meszarosa podobnie jest z najnowszymi odkryciami parafarmakologii. Jeśli się je przedawkuje, szkodzą bardziej niż otyłość. 

- Reklamowana karnityna działa u otyłych kotów, a nie u ludzi. Wyciąg z pestek grejpfruta nie działa nawet u kotów. Sok z grejpfruta może wyrządzić za to niedocenione szkody. Popijanie innych leków tym sokiem może wywołać spustoszenie w organizmie.

Jeśli specyfik jest zakwalifikowany jako dodatek żywieniowy, nie można ograniczać jego reklamy. Tym ona potężniejsza, im zasobniejszy producent. W 1995 r. Polacy kupili 65 mln opakowań witamin i związków mineralnych, w ubiegłym roku prawie dwa razy więcej. 

 Józef Meszaros: - Sprzedaż leków na wolnym rynku przypomina sprzedaż dżinsów. Mody przychodzą i odchodzą, wygrywa ten, kto jest lepszym specjalistą od marketingu. 

- Reklama traktuje lekarstwa, parafarmaceutyki i preparaty witaminowe jak cukierki - uważa Longina Lewandowska-Borówka z Federacji Konsumentów. 

- Najbardziej bezwstydne jest wmawianie odbiorcom, że mają do czynienia z nowym lekiem, gdy tymczasem tylko nazwa jest inna - mówi prof. Aleksander Mazurek, dyrektor Instytutu Leków w Warszawie. 

Przebrani za lekarzy bohaterowie reklam środków przeciwbólowych, których jest najwięcej, sugerują, że z ich pomocą chory poradzi sobie z najbardziej dokuczliwym bólem. Prawie żadna reklama nie informuje, jaki jest skład cudownego leku, chociaż większość zawiera standardowo: paracetamol i kofeinę. Według Longiny Lewandowskiej-Borówki bezkarne reklamowanie leków przeciwbólowych jest najgroźniejsze, ponieważ bardzo łatwo się od takich leków uzależnić. Nawet w spokojnych Hermanicach Marka Wiechę przeraża samobójczy, instrumentalny sposób myślenia obywateli o własnym organizmie. Tworzy się spirala: - Ktoś jest przepracowany, cierpi na bezsenność. Sięga więc po tabletki nasenne. Rano nie może się podnieść, więc wypija pięć kaw, łyka guaranę i kofeinę w tabletkach. Po tym pęka mu głowa, więc bierze Paracetamol. Takiemu trybowi życia często towarzyszy depresja. Proszę uprzejmie, Prozak. Czy jest jakaś szybsza droga do katastrofy?

Dr Zdzisław Bernatowicz, internista z Suwałk, jest przekonany, że wszelkie nieracjonalności jego pacjentów wynikają z biedy. Mieszkańcy regionu radzą sobie wycieczkami do obwodu kaliningradzkiego, podobnie jak pacjenci dr. Wiechy z Hermanic, którzy recepty realizują w Czechach: - Przed wypłatą emeryturci starsi nie przyjmują ode mnie żadnych recept. I na tym nieszczęściu wyrasta w mieście były cukiernik, który przebranżowił się i założył gabinet leczenia dalekowschodniego. Obiecuje wyleczenie niemal wszelkich dolegliwości. Dr Bernatowicz jest skłonny twierdzić, że to jest już obowiązujący w jego mieście model służby zdrowia. 
 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin