BW-1920_23_Latinik_Bój-o-Warszawe.doc

(1852 KB) Pobierz
Bój o Warszawę



Bój o Warszawę                            Generał F. Latinik             

GENERAŁ F. LATINIK

 

 

 

Bój o Warszawę

 

 

Rola Wojskowego Gubernatora l-szej armji

w bitwie pod Warszawą w 1920 r.

 

 

 

Nakładem autora.

Czcionkami Drukarni Polskiej S.A., Bydgoszcz, Marszałka Focha 39.

 

 

 

Spis rozdziałów

 

Wstęp              2

Decyzja Min. Spr. Wojsk, postawienia Warszawy w stan obronny. Utworzenie stanowiska wojskowego Gubernatora stolicy.              2

Pierwsze czynności przygotowawcze.              3

Podstawy planu bojowego obrony[1].              4

Obsada piechotą i artylerią. Wyposażenie techniczne.              6

Pierwsza obsada przyczółka warszawskiego.              8

Zwrot w działaniach strategicznych Naczelnego Dowództwa.              9

Rejon obrony Warszawy.              9

Techniczne umocnienia pozycji obronnych.              10

Organizacja i działalność sztabu Gubernatorstwa Wojskowego.              11

Bitwa pod Warszawą.              11

Dzień 12-go sierpnia.              12

Dzień 13-go sierpnia.              12

Ocena walk w dniach 12-go i 13-go sierpnia.              14

Dzień 14-go sierpnia.              14

Przeciwnatarcie na Radzymin w dniu 14-go sierpnia.              15

Dzień 15-go sierpnia. Walki nocne do godziny 5-ej rano. X. Skorupka.              18

Walna bitwa pod Radzyminem dnia 15-go sierpnia.              19

Zakończenie.              21

 

Spis szkiców

 

Szkic 1. Ofensywa wojsk sow. 1920.              23

Szkic 2. Ugrupowanie 1 armii dn. 13 VIII 1920 do obrony Warszawy              24

Szkic 3. Sytuacja na polu bitwy w dn. 14 i 15 VIII 1920              25

 

Wstęp

 

Zanim przystąpię do opisu własnych przeżyć, jako wojsko­we­go gubernatora Warszawy i dowódcy Iszej armii w bitwie pod Warszawą, muszę wyjaśnić przyczyny, dla których nie za­bra­łem się wcześniej do tej pracy. Po pierwsze dlatego, że, bę­dąc przy­zwyczajony do fachowo-wojskowego sposobu myśle­nia i pisania, obawiałem się, czy moje pióro będzie na tyle po­toczyste, by mogło zainteresować społeczeń­stwo, przesycone już opisami bohaterstwa wojennego. Po drugie, że o wojnie polsko-bolszewickiej pisało już tylu fachowców, literatów, kry­tyków i niefachowców, iż trudno mi było powiększać tę literaturę, z której częściowo wyniosłem wrażenie, że jest ten­den­cyjnie obliczona na załatwienie zagadnienia, komu należy przypisać koncepcję planu strategicznego i palmę zwycięstwa. Osobista sympatia i wpływ tej litera­tury, w której częstokroć obni­żano celowo niewygodne fakty, a nawet pomijano je mil­czeniem — wyrobiła w społeczeństwie najdziwaczniejsze za­pa­try­wania, spotęgowane tym, że ogół, nie znając zasad stra­tegii i taktyki, nie zna też zakresu działania dowódców i szta­bów, a przypisując im niewłaściwe czynności, umniejsza w ten sposób zasługi innych dowódców, szarego, nieznanego żoł­nierza i ofiarnego społeczeń­stwa.

Ponieważ w wyżej wspomnianej literaturze po większej części pisano o działalności I-szej armii ujemnie, robiąc zarzuty jej dowódcy, dlatego zwrócono się do mnie, bym przynajmniej z okazji 10-tej rocznicy przyczynił się do wyjaśnienia działań na froncie przyczółka warszawskiego, do czego jestem może naj­więcej uprawniony, jako gubernator woj­skowy od dnia 29go lipca i jako dowódca I-szej armji z chwilą przybycia co­fa­jących się dywizji na linię obronną przyczółka Warszawy, to jest od dnia 11 sierpnia.

Pragnę zadość uczynić temu życzeniu osobliwie dlatego, że pod Warszawą I-sza armia, jak wiele innych formacji i cy­wil­nych organizacji, chlubnie spełniła swój obowiązek i nie tylko obfitą krwią, ale poświęceniem i ofiarnością zapisała swe czy­ny w historii, przyczyniając się w walce o stolicę i byt pań­stwo­wy do zwycięskiego zakończenia wojny polsko-bolsze­wickiej.

W poniższym szkicu nie będę się wdawać w żadną polemikę i w żadne odpieranie zarzutów, robionych mi przez teore­ty­ków. Z nimi załatwię się później. Na teraz poprzestanę na chro­no­logicznym przedstawieniu faktów i na ocenie ich z ów­czes­nego punktu widzenia na polu walki. Wszelkie roztrzą­sa­nia i rozumowania po bitwie, osobliwie zwycięskiej, uważam za niewłaściwe i bezcelowe. Siły przeciwnika ocenia się właś­ci­wie dopiero po bitwie i każda akcja wojenna dostarcza nie­spo­dzianek, które zaangażo­wany w bitwie dowódca i od­dzia­ły nie zawsze mogą przewidzieć, a które, jako już pewne dane, wy­dają się krytykowi całkiem naturalne.

Dla historii wojen ma bitwa pod Warszawą znaczenie tylko ze strategicznego punktu widzenia; dla nauki i wiedzy taktycznej nie będzie ona wzorem, bo prowadzono ją stosunkowo tak sła­bymi siłami i tak prymitywnymi środkami, że powtórzenie tego wzoru w przyszłości mogłoby się pomścić na nas sa­mych. Jeśli wobec postępów techniki i przygotowań wojen­nych naszych wrogów nie pójdziemy ich drogą, nie będziemy się starali stanąć z nimi na równi, to gotowiśmy się przekonać, że braku tęgich dowódców i oficerów, braku wyszkolenia i wy­posa­żenia technicznego i braku najnowszych środków bo­jowych nie zastąpi nawet najsilniej rozbudzony zapał.

 

Decyzja Min. Spr. Wojsk, postawienia Warszawy w stan obronny. Utworzenie stanowiska wojskowego Gubernatora stolicy.

 

Gdy mojej kilkakrotnej usilnej prośby o przydział na froncie nie uwzględniło M. S. Wojsk., złożyłem w połowie lipca z włas­nej woli stanowisko repre­zentanta Rządu przy Między­so­juszniczej Komisji Plebiscytowej w Cieszynie i, meldując o tym, sta­wiłem się do dyspozycji M. S. Wojsk.

Dopiero dnia 28-go lipca zawezwano mnie do Warszawy, by mi powierzyć obronę trójkąta Modlin—Zegrze—Warszawa, z tym, że gdy w odwrocie przyjdzie I-sza armia na przyczółek Warszawy, obejmę też i jej dowództwo. Propozycję przyją­łem, stawiając niektóre warunki, między innymi też i miano­wania mnie gubernatorem, bo na wszelki wypadek musiałem mieć rozszerzoną władzę.

Rozkaz M. S. Wojsk. Oddz. I. Nr. 8798/Org. ogłosił moją no­mi­nację i zawierał wytyczne dla obsady i obrony trójkąta Modlin—Zegrze—Warszawa. Roz­kaz ten wyznaczał linię o­bro­ny, podział obsady na grupę lewo-skrzydłową i frontową, dotyczył służby łączności, wywiadu, komunikacji, mostów i prze­praw przez Wisłę etc.

Na podstawie tych wytycznych miałem przedło­żyć niezwłocz­nie cały plan bojowy. Zdziwił mnie ten pośpiech, bo można mnie było powołać dwa miesiące wcześniej, a conajmniej w pier­wszych dniach lipca po upadku Wilna i po wyraźnej ofen­­sywie bolszewików ku Warszawie.

Podporządkowano mi D.O.G. (Dowództwo Okręgu General­nego) Warszawa, którego dowódcą był generał Gąsiecki w zastępstwie chorego generała Trzaski-Durskiego, i przy­dzie­lo­no mi szefa inżynierii polowej, generała Wroczyń­sikiego.

Otrzymałem wielkie, zaszczytne i odpowiedzialne pole pracy, ale bez aparatu wykonawczego, bo mi nie przydzielono ani sze­fa sztabu, ani adiutantów, w ogóle żadnego personelu i lo­kalu, wskazując na możność posługiwania się personelem D.O.G. i urzą­dzenia tam moich biur. Ponadto pozwolono mi czerpać z Oficerskiej Stacji Zbornej w Warszawie potrzebną ilość oficerów i komendantów.

Jeśli M. S. Wojsk, nie było w możności przygo­tować niezbęd­nego aparatu do urzędowania, jakżeż ja miałem wybrnąć z te­go drugorzędnego zadania, nie znając wcale stosunków war­sza­wskich. Żądając ode mnie działalności bojowej, taktycznej, należało mi je ułatwić, a nie utrudniać drugorzędnymi sprawa­mi organizacyjnymi, szukaniem dowódców, oficerów i urzą­dza­niem biur. Uświadomiłem sobie, że dezorientacja i chaos panowały wszędzie, więc według hasła “aide-tói et le Ciel t`aidera" wziąłem się do pracy.

Szczęśliwym przypadkiem poznałem podpuł­kownika Bobic­kiego, który przyjechał z Poznania i miał otrzymać przydział w sztabie generalnym. Po krótkiej z nim rozmowie wyniosłem wrażenie, iż posiada szybką orientację, bystrość, pogodę u­mys­łu i technikę w rozkazodawstwie. Zaproponowałem mu zatem stanowisko szefa sztabu w Wojskowym Guber­nator­stwie, na co zgodził się chętnie. Przypadkiem udało mi się też pozyskać na adiutantów poruczników Jerzego hr. Potulic­kie­go-Skórzewskiego i Aleksandra Jacynę. Miałem więc na razie najściślejszy sztab, do którego wszedł później major sztabu ge­neralnego Jan Marian Hempel, sztab, jak się okazało, bar­dzo sprawny i pod każdym względem stojący na wyso­kości zadania.

 

Pierwsze czynności przygotowawcze.

 

Organizację sztabu zdałem na ppłk. Bobickiego, który posia­dał znajomość stosunków warszawskich. Zaś poza taktyczną pracą dotyczącą obrony i poza załatwieniem codziennych agend biurowych zapozna­wałem się z terenem i ośrodkami obrony, oddziałami przeznaczonymi do obsady, materiałem arty­leryjskim i technicznym.

Ogłoszenie nominacji wojskowego gubernatora i jego upraw­nień plakatami, moje zarządzenia re­kwizycji samochodów i innych środków przewozowych, narzędzi technicznych i sa­perskich, jako też rekwizycja robotników dla robót ziemnych na liniach obrony (brano do tych robót nie tylko chłopów, baby, ale też i spacerowiczów warszawskich, nawet mojżeszo­wego wyznania), ćwiczenia straży obywatelskiej, jak niemniej zarządzenia policyjne, skierowane prze­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin