181.Przekaz.pdf

(73 KB) Pobierz
PRZEKAZ 181
PRZEKAZ 181
OSTATNIE UPOMNIENIA I PRZESTROGI
P o zakończeniu mowy pożegnalnej, wygłoszonej do jedenastu apostołów, Jezus
rozmawiał z nimi nieformalnie, przypominając wiele przeżyć ich dotyczących, jako
grupy i jako jednostek. W końcu tym Galilejczykom zaczynało świtać, że ich przyjaciel i
nauczyciel ma ich opuścić a ich nadzieja chwyciła się tej obietnicy, że po krótkiej chwili
znowu będzie z nimi, jednak skorzy byli zapomnieć o tym, że jego powtórne
odwiedziny również będą tylko na chwilę. Wielu apostołów i przodujących uczniów
naprawdę myślało, że obietnica powrotu na krótko (krótki czas między
zmartwychwstaniem a wniebowstąpieniem) oznacza, że Jezus odchodzi tylko na
krótkotrwałe spotkanie ze swoim Ojcem, po czym wróci ustanowić królestwo. Taka
interpretacja jego nauczania pasowała zarówno do ich z góry przyjętych wierzeń jak i
żarliwych nadziei. Skoro ich życiowe wierzenia i nadzieje na spełnienie pragnień zgrały
się ze sobą, nie trudno im było znaleźć taką interpretację słów Mistrza, która
uzasadniałaby ich dogłębne pragnienia.
Kiedy omówiono przemówienie pożegnalne i zaczynało się ono stawać jasne dla
apostołów, Jezus znowu przywołał ich do porządku i zaczął udzielać końcowych
upomnień i ostrzeżeń.
1. OSTANIE SŁOWA POCIESZENIA
Kiedy jedenastu apostołów zajęło swoje miejsca, Jezus wstał i zwrócił się do nich:
„Tak długo, jak jestem z wami w ciele, mogę, jako jednostka być pośród was czy gdzie
indziej na świecie. Ale kiedy zostanę wyzwolony z nadania śmiertelnej natury, będę
mógł wrócić, jako duch zamieszkujący każdego z was oraz innych wierzących w
ewangelię królestwa. W ten sposób Syn Człowieczy stanie się duchowym wcieleniem w
duszach wszystkich prawdziwie wierzących.
Kiedy wrócę, żeby żyć w was i działać przez was, będę mógł lepiej was prowadzić
przez życie i wami kierować w wielu miejscach waszego pobytu w życiu przyszłym, w
niebiosach niebios. Życie w Ojcowskiej, wiecznej kreacji, nie jest nieskończonym
odpoczynkiem w bezczynności i samolubnej wygodzie, ale raczej nieustannym
rozwojem w łasce, prawdzie i chwale. Każda z wielu stacji w domu mojego Ojca jest
miejscem postoju, życiem, którego celem jest przygotować was do następnego życia,
które jest przed wami. I tak dzieci światłości idą od chwały do chwały, do czasu, kiedy
osiągną tą boską domenę, w której będą duchowo tak doskonali, jak we wszystkich
sprawach doskonały jest Ojciec.
Jeżeli chcecie iść za mną, kiedy was opuszczę, dołóżcie waszych gorliwych starań,
aby żyć zgodnie z duchem mojego nauczania i z ideałem mojego życia – z czynieniem
woli mojego Ojca. To czyńcie, zamiast próbować naśladować moje ziemskie życie w
ciele, jakie mi z konieczności przyszło przeżyć na tym świecie.
Ojciec posłał mnie na ten świat, ale tylko niewielu z was zdecydowało się w pełni
mnie przyjąć. Wyleję mojego ducha na wszystkich w ciele, ale nie wszyscy zechcą
przyjąć tego, nowego nauczyciela za przewodnika i doradcę duszy. Ale tylu, ilu go
przyjmie, zostanie oświeconych, oczyszczonych i pocieszonych. I ten Duch Prawdy
stanie się w nich studnią żywej wody, tryskającej ku wiecznemu życiu.
I teraz, kiedy mam was opuścić, powiem wam słowa pociechy. Pokój zostawiam
wam; mój pokój wam daję. Daję wam te dary nie tak jak daje świat – odmierzając –
daję każdemu z was, wszyscy je dostaniecie. Niech nie trwoży się wasze serce ani też
nie lęka. Ja zwyciężyłem świat i we mnie powinniście wszyscy tryumfować przez wiarę.
Ostrzegałem was, że Syn Człowieczy będzie zabity, ale zapewniam was, że wrócę,
choćby tylko na krótką chwilę, zanim odejdę do mego Ojca. A potem, kiedy wstąpię do
Ojca, na pewno przyślę nowego nauczyciela, aby był z wami i zamieszkał w waszych
sercach. I kiedy zobaczycie, jak się to wszystko wypełni, nie przerażajcie się, ale raczej
wierzcie, skoro wiedzieliście o tym wszystkim z góry. Kocham was wielkim uczuciem i
nie opuściłbym was, ale taka jest wola Ojca. Moja godzina nadeszła.
Nie zwątpcie w żadną z tych prawd, nawet wtedy, gdy prześladowani i przybici
licznymi smutkami, rozproszycie się na wszystkie strony. Kiedy będziecie się czuć
samotni na tym świecie, będę wiedział o waszym osamotnieniu, tak jak wy będziecie
wiedzieć o moim, kiedy rozproszycie się, każdy w swoją stronę, zostawiając Syna
Człowieczego w rękach wrogów. Ale ja nigdy nie jestem sam, Ojciec zawsze jest ze mną.
Nawet w takim czasie będę się modlił za was. I wszystko to wam powiedziałem, abyście
mogli mieć pokój i mieli go pod dostatkiem. Na tym świecie będziecie cierpieć, ale
bądźcie dobrej myśli; ja zatriumfowałem na tym świecie i pokazałem wam drogę do
wiekuistej radości i wiecznej służby”.
Jezus daje pokój swoim współbraciom, wykonującym wolę Bożą, ale nie taki, który
ma związek z radością i zadowoleniem tego, materialnego świata. Niewierzący,
materialiści i fataliści mogą spodziewać się tylko dwu rodzajów pokoju i komfortu
duszy. Albo muszą być stoikami, z niezłomnym postanowieniem napotkania
nieuniknionego i przetrwania najgorszego, albo muszą być optymistami, zawsze
żywiącymi tę nadzieję, która bezustannie powstaje w ludzkiej piersi i daremnie pragnie
tego pokoju, który naprawdę nigdy nie przyjdzie.
Pewna doza zarówno stoicyzmu jak i optymizmu jest użyteczna w przeżywaniu życia
na Ziemi, lecz ani jedna ani druga postawa nie ma nic wspólnego z tym wspaniałym
pokojem, którym Syn Człowieczy obdarzył swych braci w ciele. Pokój, który Michał
daje swym dzieciom na Ziemi, jest tym właśnie pokojem, który wypełniał jego własną
duszę, kiedy sam żył śmiertelnym życiem w ciele na tym świecie. Pokój Jezusa jest
radością i zadowoleniem tej rozpoznającej Boga jednostki, która zatryumfowała ucząc
się dokładnie, jak czynić wolę Bożą, gdy się żyje życiem śmiertelnym w ciele. Pokój
umysłu Jezusa oparty był na absolutnej, ludzkiej wierze w rzeczywistość mądrej i
życzliwej opieki Boskiego Ojca. Jezus miał kłopoty na Ziemi, był nawet błędnie
nazywany „frasobliwym”, ale we wszystkich takich przeżyciach i poprzez nie znajdował
pociechę w tej pewności, która zawsze umożliwiała mu dążenie do jego życiowego celu,
w tej całkowitej pewności, że wypełnia wolę Ojca.
Jezus był zdecydowany, wytrwały i całkowicie poświęcał się wypełnianiu swojej misji,
ale nie był nieczułym i gruboskórnym stoikiem; zawsze szukał radosnych aspektów
swych doświadczeń życiowych, nie był też ślepym i zwodzącym się optymistą. Mistrz
wiedział o wszystkim, co ma się mu przydarzyć i był nieustraszony. Po tym, jak
obdarzył pokojem każdego ze swych wyznawców, mógł konsekwentnie powiedzieć:
„Niech się nie trwoży wasze serce, ani się nie lęka”.
Pokój Jezusa jest zatem pokojem i pewnością syna, który głęboko w to wierzy, że
jego droga przez czas i wieczność jest bezpieczna i całkowicie pod nadzorem i opieką
wszechmądrego, wszechmiłującego i wszechmocnego ducha Ojca. I jest to doprawdy
ten pokój, który przekracza zrozumienie śmiertelnego umysłu, ale którym może się
cieszyć w pełni wierzące serce ludzkie.
2. POŻEGNALNE NAPOMNIENIA OSOBISTE
Mistrz zakończył nauki pożegnalne i przekazywanie końcowych napomnień
apostołom, jako grupie. Po czym zwrócił się do nich indywidualnie, aby się pożegnać i
powiedzieć każdemu kilka słów osobistej porady, wraz ze swoim ostatnim
błogosławieństwem. Apostołowie nadal siedzieli wokół stołu, tak jak po raz pierwszy
usiedli, żeby wziąć udział w Ostatniej Wieczerzy a gdy Mistrz obchodził stół i
rozmawiał z nimi, każdy wstawał, gdy Jezus zwracał się do niego.
Janowi Jezus rzekł: „Janie, jesteś najmłodszy z moich braci. Byłeś bardzo blisko mnie
i podczas gdy kocham was wszystkich taką samą miłością, jaką ojciec obdarza swoich
synów, Andrzej wyznaczył cię, abyś był jednym z trzech, którzy zawsze mieli być blisko
mnie. Oprócz tego działałeś w moim imieniu i musisz nadal tak działać w wielu
sprawach, dotyczących mojej ziemskiej rodziny. Janie, idę do Ojca i jestem zupełnie
przekonany, że nadal będziesz się opiekował tymi, którzy są moimi w ciele. Zwróć
uwagę na to, aby ich obecna dezorientacja w sprawie mojej misji na Ziemi w żadnej
mierze nie przeszkodziła ci w okazywaniu im całej sympatii, rady i pomocy, którą jak
wiesz, ja okazałbym im, gdybym pozostał w ciele. I kiedy wszyscy oni ujrzą światłość i
w pełni wejdą do królestwa i kiedy wszyscy będziecie ich witać radośnie, polegam na
tobie Janie, abyś powitał ich za mnie.
I teraz, kiedy wkraczam w ostatnie godziny mojej ziemskiej egzystencji, pozostań
blisko mnie, żebym mógł ci zostawić jakąkolwiek wiadomość dotyczącą mojej rodziny.
Co się tyczy tej pracy, którą Ojciec oddał w moje ręce, jest teraz skończona, za
wyjątkiem mojej śmierci cielesnej i gotów jestem wypić ten ostatni puchar. Ale co się
tyczy obowiązków, pozostawionych mi przez mojego ziemskiego ojca, Józefa, to
chociaż spełniałem je w ciągu mego życia, teraz muszę polegać na tobie, abyś działał
zamiast mnie we wszystkich tych sprawach. I wybrałem ciebie, Janie, abyś to dla mnie
zrobił, ponieważ jesteś najmłodszy i dlatego najprawdopodobniej przeżyjesz innych
apostołów.
Kiedyś zwaliśmy ciebie i twego brata synami gromu. Zaczynałeś z nami
zdecydowany i nietolerancyjny, ale wiele się zmieniłeś od tego czasu, kiedy chciałeś,
bym spuścił ogień z nieba na głowy ciemnych i bezmyślnych niewiernych. I musisz
zmienić się jeszcze bardziej. Powinieneś stać się apostołem nowego przykazania, które
tego wieczora wam dałem. Poświęć swoje życie nauczaniu swoich braci, jak się mają
miłować nawzajem, nawet tak, jak ja was umiłowałem.
Kiedy Jan Zebedeusz stał w górnej sali, ze łzami płynącymi mu po policzkach,
spojrzał w oczy Mistrzowi i powiedział: „I tak uczynię, mój Mistrzu, ale jak mam
nauczyć się kochać mocniej moich braci?”. I Jezus wtedy odrzekł: „Swoich braci
nauczysz się kochać mocniej, kiedy najpierw nauczysz się kochać mocniej ich Ojca w
niebie oraz po tym, kiedy naprawdę zaczniesz się szczerze interesować ich dobrem w
czasie i wieczności. I całe takie zainteresowanie człowiekiem jest ożywiane
wyrozumiałą życzliwością, bezinteresowną służbą i nieograniczonym przebaczaniem.
Nikt nie powinien lekceważyć twojej młodości, ale również ci przypominam, abyś
zawsze brał to pod uwagę, że lata bardzo często reprezentują doświadczenie i że nic w
sprawach ludzkich nie może zastąpić autentycznego doświadczenia. Staraj się żyć w
pokoju ze wszystkimi ludźmi, zwłaszcza ze swymi przyjaciółmi w braterstwie
niebiańskiego królestwa. I, Janie, zawsze pamiętaj, abyś nie walczył z duszami, które
możesz pozyskać dla królestwa”.
Potem Mistrz, przechodząc obok własnego miejsca, zatrzymał się chwilę przy
miejscu Judasza Iskarioty. Apostołowie byli nieco zaskoczeni, że Judasz dotąd nie
wrócił i bardzo byli ciekawi poznać przyczynę smutnego oblicza Jezusa, gdy stał za
pustym miejscem zdrajcy. Jednak żaden z nich, może z wyjątkiem Andrzeja, nie żywił
nawet najmniejszego podejrzenia, że ich skarbnik poszedł zdradzić Mistrza, jak im to
Jezus oznajmił wcześniej tego wieczora i podczas kolacji. Tak wiele się zdarzyło od tego
czasu, że zupełnie zapomnieli o oświadczeniu Mistrza, iż jeden z nich go zdradzi.
Jezus podszedł teraz do Szymona Zeloty, który wstał i słuchał jego pouczeń: „Jesteś
prawdziwym synem Abrahama, ale co ja z tobą miałem, kiedy starałem się zrobić z
ciebie syna niebiańskiego królestwa. Kocham ciebie, jak i wszyscy twoi bracia cię
kochają. Wiem, że mnie miłujesz Szymonie i tak samo miłujesz królestwo, ale wciąż
jeszcze chciałbyś kształtować to nadchodzące królestwo zgodnie ze swoim
upodobaniem. Wiem doskonale, że w końcu zrozumiesz duchowe znaczenie mojej
ewangelii i że będziesz dzielnie pracował nad jej głoszeniem, ale martwię się tym, co ci
się może przydarzyć, kiedy odejdę. Cieszyłbym się, gdybym wiedział, że się nie
załamiesz; byłbym szczęśliwy, gdybym mógł wiedzieć, że kiedy ja pójdę do mego Ojca,
ty nie przestaniesz być moim apostołem i że będziesz tak postępował jak ambasador
niebiańskiego królestwa”.
Jeszcze Jezus nie skończył mówić do Szymona Zeloty, kiedy ten ognisty patriota,
osuszając swoje oczy, odpowiedział: „Mistrzu, nie obawiaj się o moją lojalność.
Porzuciłem wszystko, żeby poświęcić moje życie zaprowadzeniu twojego królestwa na
Ziemi i nie zachwieję się. Jak dotąd zniosłem każde rozczarowanie i nie opuszczę cię”.
I wtedy Jezus, kładąc rękę na ramieniu Szymona, powiedział: „Zaprawdę,
pokrzepiające jest słyszeć, kiedy tak mówisz, zwłaszcza w takim czasie, ale mój dobry
przyjacielu, ty wciąż jeszcze nie wiesz, o czym mówisz. Ani przez chwilę nie wątpiłem w
twoją lojalność, w twoje poświęcenie; wiem, że nie zawahałbyś się iść do boju i zginąć
za mnie, tak jak wszyscy oni by to zrobili” (i wszyscy przytaknęli z żywą aprobatą), „ale
tego nie będzie się od was wymagać. Wiele razy wam mówiłem, że moje królestwo nie
jest z tego świata i moi uczniowie nie będą się bić o jego ustanowienie. Wiele razy ci to
mówiłem Szymonie, ale ty nie chcesz spojrzeć prawdzie w oczy. Nie niepokoję się o
twoją lojalność wobec mnie i królestwa, ale co zrobisz, kiedy ja odejdę a ty się w końcu
obudzisz i uprzytomnisz sobie, że nie potrafiłeś zrozumieć znaczenia mojej nauki i
musisz dostosować swoje błędne pojmowanie do rzeczywistości innego, duchowego
porządku spraw królestwa?”.
Szymon chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Jezus podniósł rękę, powstrzymał go i
kontynuował: „Żaden z moich apostołów nie jest szczerszy i uczciwszy w sercu od
ciebie, ale po moim odejściu żaden z nich nie będzie tak wytrącony z równowagi i
zniechęcony, jak ty. Podczas całego twojego zniechęcenia mój duch będzie mieszkał w
tobie a oni, twoi bracia, cię nie opuszczą. Nie zapomnij o tym, czego cię uczyłem w
sprawie relacji obywatelstwa na Ziemi do synostwa w Ojcowskim, duchowym
królestwie. Rozważ dobrze wszystko to, co ci mówiłem, żeby oddać cesarzowi to, co
cesarza a Bogu to, co Boskie. Poświęć swe życie Szymonie temu, aby pokazać, jak
Zgłoś jeśli naruszono regulamin