dreamfever_23.pdf

(69 KB) Pobierz
319630827 UNPDF
Rozdział23
Skierowałam się w dół ulicy, po tym jak Barrons odszedł, pewna ,że jesteśmy na
właściwym tropie. Przyszło mi do głowy ,że może to kamienie które mieliśmy przy
sobie były przyczyną dla której nie czułam już dłużej bólu. Może w miarę jak się
zbliżaliśmy wytwarzały jakiegoś rodzaju ochronną barierę. Zostały stworzone do
zahamowania i zapanowania nad książką. Dlaczego nie miałyby chronić
kogokolwiek kto je nosił od jej szkodliwego wpływu?
Pośpieszyłam do skrzyżowania, stanęłam na przydzielonym mi wcześniej rogu i
czekałam
I czekałam
Książka poruszała się bardzo powoli, jakby wybrała się na spacer
— No rusz się do cholery — była transportowana przez wróżkę czy przez
człowieka? Miasto było tak przepełnione wróżkami, że odbierałam je praktycznie na
każdym kanale
Tak jakby mnie usłyszała, zaczęła poruszać się szybciej, kierując się prosto tam gdzie
chcieliśmy
Wtedy nagle, zniknęła
— Co do — obróciłam się wkoło, nastawiając swój radar na wysokie fale
poszukiwania, przeczesując noc. Nie wyczuwałam niczego. Nawet najsłabszego
mrowienia
Zerknęłam z powrotem w dół ulicy. Nigdzie nie było widać Barronsa.
Ani trochę mi się to nie podobało. Nie powinniśmy byli się rozdzielać. To wtedy
zawsze wydarzają się te wszystkie złe rzeczy w filmach, i dokładnie tak się właśnie
czułam w tym momencie, jak bym stała na planie zdjęciowym jakiegoś horroru.
Żadnego światła, sama w mieście pełnym potworów, z antycznym, odczuwającym,
pojemnikiem czystego zła, znajdującym się gdzieś w moim bezpośrednim
sąsiedztwie ale już dłużej nie możliwym do wykrycia przeze mnie, dodatkowo bez
żadnego pomysłu co dalej robić
Obróciłam się wkoło, trzymając kamienie w jednej ręce a włócznię w drugiej
— Barrons? — wysyczałam pilnie. Nie było odpowiedzi
Tak samo nagle jak zniknęła, znalazła się z powrotem na moim radarze. Ale teraz
była za mną!
Ponownie zawołałam Barronsa. Kiedy wciąż nie było odpowiedzi, włożyłam
włócznię pod ramie, wyciągnęłam telefon komórkowy i wybrałam jego numer
Kiedy odebrał, powiedziałam ,że się przemieściła i gdzie
— Czekaj na mnie. Zaraz tam będę
— Ale ona się porusza. Zgubimy ją. Kieruj się na wschód — rozłączyłam się i
ruszyłam za książką
Pędziłam za nią starając się ją dogonić, kiedy nagle się zatrzymała i wtedy
poczułam ,że byłam bliżej niej niż początkowo sądziłam. O wiele bliżej. Wszystkie
wibrację które dzisiaj odbierałam od książki były jakieś zachwiane
Zamarłam
Była tuż za rogiem, może dwadzieścia stóp ode mnie
Jeśli podejdę do krawędzi budynku i zajrzę za róg, to ją zobaczę
Mogłam ją tam poczuć, całkowicie spokojną, pulsującą mroczną energią. Co ona
robiła? Czy to był jej pomysł na zabawę w kotka i myszkę? Czy była.....rozbawiona?
Znowu zaczęła się przemieszczać. W moim kierunku
Gdzie do cholery był Barrons?
Przystanęłam
Czy ona próbowała do mnie przemówić? Jeśli tak, to zadziałało
Co jeśli Ryodan się mylił? Co jeśli bestia miała ciało i mogła rozedrzeć mnie na
strzępy? Co jeśli ten kto ją nosił miał broń i odstrzeli mi głowę? Obawiałam się ,że
jeśli się wycofam książka mogłaby odebrać to jako oznakę słabości, w taki sam
sposób w jaki lew wyczuwa strach i ruszyć za mną
Nastroiłam się najbardziej odważnie jak mogłam i ruszyłam do przodu
Też się przesunęła
Wzdrygnęłam się. Była za rogiem
Co ją transportowało? Co robiła? Co planowała? Ta niewiedza mnie zabijała
Byłam sidhe - seer . Byłam wykrywaczem Przedmiotów Magicznych. To do tego
zostałam stworzona
Zacisnęłam zęby, wyprostowałam ramiona, ruszyłam do rogu i stanęłam twarzą w
twarz z czystym psychopatą
Uśmiechał się do mnie i naprawdę wołałabym aby tego nie robił, ponieważ jego zęby
były jak ostrza piły łańcuchowej które warczały bez końca poza cienkimi ustami.
Zgrzytał nimi na mnie i śmiał się. Jego oczy były czarnymi otchłaniami bez granic.
Wysoki i wychudzony, pachniał jak coś martwego, jak trumny z gnijacymi
podszewkami, krwią i szaleństwem.
Jego ręce były białe i powiewały jak umierające ćmy. Jego dłonie miały usta ze
srebrnymi ostrzami. Pod jednym ramieniem trzymał niewinnie wyglądającą, twardą
okładkę.
Ale to nie Sinsar Dubh wywołała moje dreszcze
Gapiłam się w twarz psychopaty
To kiedyś był Derek O'Bannion.
Miałam włócznię a O'Bannion zjadał Unseelie, więc dźgniecie go być może by go
zabiło. Ale jeśli bym go zabiła, gdzie skierowałaby swoją pełną uwagę Sinsar Dubh
w następnej kolejności
Na mnie
Nagle przestał się śmiać i wyciągnął książkę spod ramienia. Trzymał ją obiema
rękami w odległości możliwe najbardziej oddalonej od ciała i przez moment
myślałam ,że mi ją daje
Byliśmy tak blisko ,że gdybym tylko chciała mogłabym sięgnąć i ją wziąć. Jednakże
za nic na świecie bym tego nie zrobiła
Potem szarpnął i obrócił tom tak jakby tekst ( jeśli w środku było w ogóle coś co
przypominało tekst) był do góry nogami, nieczytelny
Z jego ust wychodził zgrzyt metalu o metal, otwierał i zamykał usta tak jakby
próbował sformułować słowa ale nic z nich nie wychodziło
Przez chwilę, dostrzegłam biel wokół jego źrenic. Czy to było przerażenie w jego
oczach? Czy on właśnie powiedział ' pomocy ' tymi metalowymi zębami? Chciałam
uciekać. Nie mogłam przestać patrzeć
Wtedy jego oczy znowu zrobiły się całkowicie czarne, a jego ciało drgało
konwulsyjnie, tak jakby dostał rozkaz poruszania się i opierania w tym samym czasie
Jego palce zamknęły się na skraju książki i nie była to już dłużej nieszkodliwa twarda
okładka. Moim oczom ukazał się masywny antyczny, śmiertelny, czarny tom ze
skomplikowanymi zamkami, i one wszystkie puściły otwierając książkę w dłoniach
O’Banniona. W tej chwili wiedziałam ,że cokolwiek co zostało z Dereka O' Banniona
wewnątrz tego psychopaty nie chciało otworzyć książki. Chciało śmierci bez
zerknięcia choćby na jedną stronę. Nawet na jedną linijkę
Jednocześnie był zmuszony aby ją otworzyć
Jego palce zaczęły płonąć, potem paliły się jego ręce a on krzyczał
Płomienie objęły jego ramiona, poruszając się w dół jego klatki i nóg ,ogarniając jego
twarz i nagle Derek O'Bannion płonął jak biało czerwona gorąca pochodnia i
eksplodował zmieniając się w popiół który odrzuciło na dziesięć stóp w każdym
kierunku
Gorączkowo próbowałam się oczyścić, rękoma wyczesując popiół z włosów i
wypluwając go z ust
Lodowaty podmuch rozwiał to co kiedyś było O’Bannionem.
Sinsar Dubh znalazła się na chodniku u mych stóp
Otwarta
Tłumaczenie agaz.7@wp.pl
Zgłoś jeśli naruszono regulamin