WPROWADZENIE RESZTA A4.doc

(8743 KB) Pobierz
WPROWADZENIE

118

 

 

WPROWADZENIE

 

I oto wśród książek o tematyce terapeutycznej pojawia się nowa, która już ze względu na tytuł: „Samoleczenie Bioenergetyczne - Podłoże i praktyka autobioterapii”, ma szansę zainteresować wielu czytelników. Zainteresowanie pobudzi przedmiot opracowania, gdyż:

- dotyczy zdrowia, a zatem tematu, który w okresie kryzysu publicznej służby zdrowia, jest ważny zarówno w skali prywatnej (zdrowie moje i mojej rodziny), jak i społecznej;

- dotyczy terapii niekonwencjonalnej, którą można samodzielnie wspomagać konwencjonalne, w tym farmakologiczne sposoby leczenia;

- dotyczy także leczenia (a nie tylko samoleczenia), jest zatem głosem w dyskusji nad ideą i kształtem ewentualnej współpracy lekarza medycyny i bioenergoterapeuty;

- informuje, że leczenie bioenergetyczne jest także umiejętnością (a nie tylko darem Natury dla wybranych) i można się tego nauczyć, stosując określone techniki pracy z własną psychiką.

Ponadto sformułowanie: „Podłoże i praktyka autobioterapii”,  zgodnie z intencją autora jest informacją, że w pracy tej zawarł on własną wykładnię procesu leczenia bioenergią – stworzył własną teorię działania uzdrawiającej energii oraz metod jej budzenia i wzmacniania.

Jest to NOWA, ORYGINALNA TEORIA wiążąca zjawiska psychiczne z oddziaływaniem bioenergii na organizm ludzki, wynikająca ze znanych nauce zasad fizyki. Wobec faktu, że nie istnieje oficjalnie akceptowane przez naukę wyjaśnienie przyczyn bioenergoterapii, wspomniana teoria zainteresuje z pewnością osoby, które śledzą próby wyjaśnienia nieznanych zjawisk natury.

W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że używany w niniejszej pracy termin AUTOBIOTERAPIA rozumiany jest jako sposób na wzbogacanie własnego potencjału energetycznego, będącego także narzędziem do BIOENERGOTERAPII. Ten podwyższony poziom bioenergii może być wykorzystywany w procesie samoleczenia lub leczniczego oddziaływania na inne osoby. W swojej pracy autor koncentruje się na samoleczeniu, nie na leczeniu innych, choć taka możliwość istnieje. W CZĘŚCI I opracowania autor przedstawia swoją, potwierdzoną praktyką, teorię działania uzdrawiającej energii oraz metod jej budzenia i wzmacniania. Dla czytelnika o skąpej wiedzy w dziedzinie biologii i fizyki ta część może być trudna w czytaniu, wymagać powracania do niektórych fragmentów tekstu i dłuższego nad nimi zastanowienia. Czytelnicy zainteresowani tylko praktyką samoleczenia mogą zrezygnować z analizy prowadzonych wywodów, pozostawiając je ludziom zainteresowanym teorią i przejść do CZĘŚCI II, bardziej przystępnej  oraz wykorzystać praktyczne wskazówki i sugestie zawarte  w CZĘŚCI III.

Inspiracją do podjęcia pracy nad hipotetycznym źródłem uzdrawiającej bioenergii był fenomen doktora Anatolija Kaszpirowskiego, a głównie fakt, że do metody terapeutycznej została przez niego włączona telewizja. Był to początek lat 90. ubiegłego wieku. W owych latach Telewizja Polska wyemitowała kilka seansów, pokazujących sesje terapeutyczne prowadzone przez doktora Kaszpirowskiego, w hali wypełnionej po brzegi pacjentami, którzy przed właściwym seansem terapeutycznym składali lekarzowi bezpośrednią relację o swoich uzdrowieniach. Fenomenem było to, że wielu telewidzów, mimo braku bezpośredniego kontaktu z lekarzem, również doznało aktu uzdrowienia, o czym informowali TVP. Dlatego TVP zorganizowała spotkania dyskusyjne w studio, na których zainteresowani specjaliści dotykali problemów prezentowanej metody telepsychoterapii. Stawiane w dyskusji pytania dotyczyły zarówno pacjentów zgromadzonych w hali,  jak i telewidzów, którzy doznali aktów uzdrowienia.

O Kaszpirowskim wypowiadano kontrowersyjne opinie, jak zwykle w przypadku, gdy pojawia się coś nowego i niewyjaśnionego. Przedstawione w opracowaniu próby wyjaśnienia prezentowanej przez doktora Kaszpirowskiego metody uzdrawiania mogą zmienić negatywne spojrzenie wielu ludzi na to zjawisko. W próbach wyjaśnienia omawianego fenomenu autor wybrał te jego aspekty, które są istotne dla wytłumaczenia zasady oddziaływania lekarza na pacjenta znajdującego się poza zasięgiem pola bioenergii emanującej od lekarza, czyli pacjenta oglądającego sesję terapeutyczną przez telewizję.

Wybrane przesłanki pozwoliły autorowi na skonstruowanie, w jego przekonaniu słusznej, bo zgodnej ze znanymi nauce zjawiskami biofizycznymi, teorii podłoża telepsychoterapii, a to z kolei pozwoliło na racjonalne wyjaśnienie zjawiska autobioterapii. Zagadnienia te, sygnalizowane powyżej, zostały systematycznie omówione w CZĘŚCI  I  niniejszej pracy.

W ustępie poniżej autor zawarł bardziej przystępną, a zarazem osobistą relację z przemyśleń i doświadczeń, które go doprowadziły do sformułowania teorii falowego podłoża autobioterapii. Zapoznanie się z tą nietrudną i – jak autor ma nadzieję – ciekawą częścią WPROWADZENIA z pewnością ułatwi lekturę CZĘŚCI  I.

*  *  *

Jestem inżynierem, zawodowo zajmuję się projektowaniem konstrukcji metalowych, co nie wykluczyło innych zainteresowań. Już w czasie studiów zainteresowała mnie psychotronika, stąd wynikło zdobywanie i gromadzenie książek z wymienionej dziedziny. Dzięki tym zainteresowaniom, zainspirowany jedną z książek dokonałem niecodziennej rzeczy:  poprawy stanu mego zdrowia z pomocą swojej psychiki. Nazwałem ten fakt uzdrowienia autopsychoterapią.

Swoje zainteresowania autopsychoterapią poszerzyłem, gdy w 1990 r. Telewizja Polska przeprowadziła emisję seansów doktora Kaszpirowskiego. O tym było wtedy głośno. Pytanie: „Jak to się dzieje, że pomaga przez telewizję?” odnoszące się do telewidzów, którzy zgłaszali fakt uzdrowienia wskutek obejrzenia teletransmisji nurtowało również mnie. Było coś tajemniczego w tej telewizyjnej terapii, co pobudziło mnie jako hobbystę psychotroniki. Zainteresowałem się niezwykłym zjawiskiem także dlatego, że wcześniej doświadczyłem, co to jest autopsychoterapia, i że podobne odczucia miałem podczas seansów Kaszpirowskiego.

Dokonałem próby wyjaśnienia fenomenu Kaszpirowskiego, a czy to mi się udało, nie mogę sam oceniać. Poproszona o wypowiedź odnośnie opracowania, znana mi lekarz medycyny Leokadia W. przyznała, że ona i lekarze z jej otoczenia widzieli w Kaszpirowskim raczej szamana lub szarlatana, lecz po zapoznaniu się z treścią opracowania zmieniła zdanie.

Na czym oparłem próbę wyjaśnienia tego fenomenu?

Jako inżynier mogłem brać pod uwagę tylko zjawiska fizyczne. Jeżeli zjawisko działa na odległość, to może w tym brać udział pole energetyczne naturalnego pochodzenia. Z książki Tajemnice Parapsychologii, którą wymieniam w bibliografii, dowiedziałem się o doświadczalnym wykryciu działania fal elektromagnetycznych /fal EM/ niskich częstotliwości na grupę ludzi zamkniętych w dobrze izolowanym bunkrze. W doświadczeniu posłużono się sztucznie wytworzonym polem EM o częstotliwości 10Hz, a jest to średnia częstotliwość fal alfa rejestrowanych elektroencefalografem, przy badaniu zmian prądów czynnościowych mózgu. Już wtedy pomyślałem o możliwości zaistnienia interferencji bądź rezonansu między falami własnymi organizmu, a falami EM pola naturalnego.

Było jedno ale. Nie odkryto jeszcze w organizmie ludzkim receptorów tego pola. Założono możliwość bezpośredniego działania fal EM na procesy metaboliczne zachodzące w komórce.

To, że receptory pola EM nie zostały odkryte nie oznacza, że one nie istnieją. Postanowiłem ich szukać w podręcznikach fizjologii oraz innych źródłach wiedzy medycznej. Dopuszczam myśl, że to mi się udało, lecz na razie jest to tylko moje przekonanie.

Z książki Tajemnice Parapsychologii dowiedziałem się, że pole EM może działać na poziomie komórki poprzez nie zlokalizowane elektrony p, zawarte w mitochondriach, elementach subkomórkowych. To była dobra wiadomość, bo nie zlokalizowane elektrony kojarzyły mi się z wolnymi elektronami, których przepływ przez przewodnik instalacji elektrycznej powoduje powstawanie pola magnetycznego wokół tego przewodnika. Elektrony nie zlokalizowane wewnątrz mitochondriów, mogą zmieniać swoją lokalizację łącznie z mitochondriami, kiedy mitochondria są w ruchu, pokonując drogę wzdłuż aksonu komórki nerwowej. Znane jest także zjawisko dryfu elektronów p wzdłuż fali elektromagnetycznej, co również jest nie bez znaczenia.

Dobrą wiadomością z ww. książki była informacja o pracach prof. Włodzimierza Sedlaka na temat elektromagnetycznej teorii życia. To było aktualne i dostępne źródło szerszej informacji na interesujący temat. Rozpocząłem poszukiwania publikacji W. Sedlaka. Pierwsze znalezione pozycje, które pozwoliły na zapoznanie się z tematyką „bioelektroniki”, to była książka Sedlaka – INNĄ DROGĄ i książka o Sedlaku – Biuletyn Kwartalny Radomskiego Towarzystwa Naukowego – WŁODZIMIERZ SEDLAK – 50 LAT PRACY NAUKOWEJ I DYDAKTYCZNEJ.

Pomijając na razie sprawę receptora fal EM w organizmie ludzkim, doszukałem się w książkach medycznych niektórych znaczących danych. Cenne były informacje o zjawiskach elektrycznych towarzyszących czynności kory mózgowej. Szczególnie cenne były dane o falach alfa, beta i delta. Regularne fale alfa i delta mogły wskazywać na możliwość powstawania zjawiska interferencji, gdyż fale alfa poprzedzają sen, a fale delta, których amplituda jest znacznie większa niż fal alfa, występują w czasie snu.

Dalsze studia wykresów EEG fal rejestrowanych podczas snu wskazały, że hipokamp, będący częścią mózgowia, wykazuje podczas snu wolnofalowego przebiegi rejestrowane jako fale delta, o wysokiej amplitudzie w porównaniu z falami alfa, zaś w fazie snu paradoksalnego występują fale theta o amplitudzie pośredniej między falami alfa i delta. W stanie czuwania hipokamp nie wykazywał podobnej aktywności. Ten wykres przebiegu fal, pokazujący znaczne podwyższenie amplitudy fal podczas snu nasunął mi przypuszczenie, że to hipokamp może być receptorem fal EM biosfery.

Czy hipokamp konstrukcyjnie i funkcjonalnie może być uznany za receptor fal elektromagnetycznych biosfery? Dołożyłem wszelkich starań, by to uzasadnić, i jest to najdłuższy wątek w CZĘŚCI I opracowania. Nie jest jednak możliwe dokonanie szerszego przedstawienia wywodu, bez posługiwania się rycinami zamieszczonymi w opraowaniu w wątku 1.5. „Hipokamp jako receptor fal biopola zewnętrznego”. Zainteresowany czytelnik skorzysta z pełnego opisu w wymienionym wątku.

Tu opowiem krótko. Przyrównuję hipokamp, wkomponowany w sklepienie mózgowia, do występującego w fizyce obwodu drgającego, generującego fale elektromagnetyczne. Czy to da się przyrównać? Przecież w fizyce prąd elektryczny stanowią wolne elektrony, a czy w biofizyce występują wolne elektrony? Nie wiadomo. Może ich rolę spełniają „nie zlokalizowane” elektrony p, które w mitochondriach wspomagają przemiany biochemiczne typu REDOX, nie biorąc w nich bezpośredniego udziału /dlatego są nie zlokalizowane/. Mitochondria przenoszą informacje wzdłuż aksonu od własnego neuronu do neuronu związanego synaptycznie, ale znajdującego się po przeciwnej stronie mózgowia. Mitochondria neuronu przeciwległego, wykonują to samo zadanie w kierunku odwrotnym /symetria układu/. Mamy więc przepływ mitochondriów, a z nimi elektronów p, w obu kierunkach. Te przeciwległe neurony mogą być funkcjonalnie porównywane do oddalonych od siebie okładzin kondensatora, połączonych aksonami w roli zwojnicy, łączącej okładziny kondensatora. Taki układ neuronów można nazwać jednostkowym zespołem generującym fale elektromagnetyczne. Konstrukcyjnie dwa oddalone od siebie neurony pełnią rolę kondensatora, a ich aksony przyrównywane do przewodu łączącego okładziny kondensatora stanowią o indukcyjności obwodu. Aksony, tworzące jednocześnie spoidło hipokampa, mają różniące się długości, co stanowi o zróżnicowanej indukcyjności sąsiednich obwodów. Tym samym w sklepieniu mózgowia istnieje wiele generatorów o różnych częstotliwościach fal zależnych od długości aksonów.

Obok siebie mogą istnieć zespoły o jednakowej indukcyjności, z których jedne są w stanie pobudzenia i o nich można powiedzieć, że są generatorami, a takie same zespoły będące w stanie spoczynkowym, czyli nie pobudzone, są rezonatorami. Między generatorem a rezonatorem może dojść do sprzężenia indukcyjnego o skutkach rezonansu, o ile indukcyjność obu obwodów będzie ze sobą zgodna. Celem wyjaśnienia zjawiska rezonansu zachodzącego między pobudzonym generatorem, a nie pobudzonym rezonatorem posłużyłem się przyrównaniem współpracy tych układów do znanego w fizyce doświadczenia Lodge’a. Okazuje się, że między układami rezonansowymi w mózgowiu nie zawsze dochodzi do sprzężenia indukcyjnego w takim stopniu, by doprowadzić do wyładowania iglicowego w synapsach typu „integracyjnego”, które występują w rezonatorach, a co ma miejsce w synapsach typu „detonatorowego” obwodu generatora. Dopiero dodatkowe /zewnętrzne/ pobudzenie rezonatora odpowiednią częstotliwością przynosi efekt wyładowania iglicowego. Tą dodatkową wzbudzającą częstotliwością  mogą być fale elektromagnetyczne biosfery o właściwej częstotliwości, przenikające nasz organizm, które pobudzając dodatkowo obwody rezonatora doprowadzają do wyładowania iglicowego w synapsach „integracyjnych”. Właśnie w tym zestawieniu przejawia się pozytywne, powiększające bioenergię naszego organizmu, oddziaływanie pola EM naturalnego pochodzenia. W takim zestawieniu, przy trzech obwodach drgających /generator, rezonator, biopole zewnętrzne/, może dochodzić do wzmocnienia energetycznego, ponadto z możliwością wybiórczego pobudzania albo hamowania niektórych zespołów rezonansowych w celach uzyskania potrzebnej desynchronizacji, wynikającej z samoregulacji organizmu. To pobudzanie albo hamowanie może odbywać się za pomocą przekaźników będących związkami chemicznymi /np. dopamina/.

Wzmocnienie pola energetycznego organizmu w sposób opisany wyżej ma miejsce podczas snu, a w stanie czuwania bywa różnie. Warunkiem zaistnienia wzmocnienia energetycznego jest generowanie przez organizm regularnych zmian potencjałów np. fal alfa, co ma miejsce w stanie relaksu, medytacji, a także przed snem. Wtedy następuje wzmocnienie pola energetycznego nie dzięki reakcjom chemicznym, ale dzięki zjawiskom interferencji i rezonansu przebiegającym  w generatorze i rezonatorze hipokampa, z udziałem biopola zewnętrznego. Pole to emanuje na cały organizm i poza organizm.

W czasie czuwania aktywnego, gdy nie występuje opisane wzmocnienie energetyczne, na organizm może działać pole naturalne biosfery, ale tylko w sposób bezpośredni na procesy metaboliczne zachodzące w komórkach i tkankach. To działanie jest słabsze lub ogólnie niedostateczne, co może być przyczyną popadania w stan chorobowy. Wzmocnienie pola energetycznego w czasie snu wybitnie wpływa na stan zdrowia, dlatego mówi się, że sen to najlepszy lekarz.

Podany sposób oddziaływań opiera się na psychofizjologii organizmu. W jaki sposób? Czytając uważnie opis zjawisk elektrycznych towarzyszących czynności kory mózgowej zwróciłem uwagę na to, że fale alfa występują w stanie relaksu przy zamkniętych oczach, natomiast przy otwarciu oczu fale a  /alfa/ znikają, a w ich miejsce pojawiają się szybkie fale b /beta/, nie sprzyjające zjawisku wzmocnienia energetycznego. Fale b występują też w zupełnej ciemności, gdy się w coś wpatrujemy. To nasunęło mi myśl, że powstawanie fal b nie zależy od tego, czy jest widno, czy ciemno, ale od zbieżnego zwrotu gałek ocznych, który nazwałem celowniczym odruchem gałek ocznych. Ta myśl i późniejsze obserwacje zachowań dały mi przekonanie, że ruchy gałek ocznych mają wpływ na powstawanie lub zanikanie fal alfa, a także na efekty samoleczenia. Zjawiska percepcji i fale b  z jednej strony, a stan relaksu i fale a  z drugiej strony, to są stany psychofizjologiczne. Na tym oparłem swoją teorię o autobioterapii.

W swoich dociekaniach uwzględniłem także oddziaływanie fal EM na poziomie komórki. Przyrównałem oddziaływanie wektora magnetycznego fali EM na elementy subkomórkowe o właściwościach paramagnetycznych, do wpływu magnesu na opiłki stalowe rozsypane na szybie, które poruszają się odpowiednio przy poruszaniu magnesem pod szybą. Porównanie to jest możliwe dzięki występowaniu w komórce zjawiska elektrostazy, czyli przyleganiu spolaryzowanych elementów subkomórkowych do błony komórkowej. Efekty oddziaływania pola EM na poziomie komórki występują bardziej intensywnie przy ruchu ciała, niż przy bezruchu. W istotnym zakresie są wykorzystywane podczas oddychania, z tego względu w autobioterapii docenione zostało głębokie i rytmiczne oddychanie.

Rozważania, jakie przedstawiłem, obrazują oddziaływanie na organizm ludzki pól elektromagnetycznych o niskich częstotliwościach, które realizuje się jednocześnie z przebiegiem reakcji chemicznych. Całość przedstawionego objaśnienia podkreśla dobitnie dwoisty charakter życia naszego organizmu. Obok biochemii występują zjawiska biofizyczne. Mniej znaną biofizykę staram się wykorzystywać w procesie samoleczenia.

Ten dwoisty charakter życia przedstawił ks. prof. Włodzimierz Sedlak w Bioelektronice. Opracowana przez niego Bioelektronika przedstawiła nowe spojrzenie na istotę życia, uzależniając je równolegle do biochemii, od wpływów pól energetycznych biosfery. Niestety, w codziennym życiu bardziej odczuwamy wpływ pokarmów - lub raczej braku pokarmów - na przebieg naszej aktywności, niż wpływ jakichkolwiek pól energetycznych, których istnienia nie możemy stwierdzić za pomocą zmysłów. Domyślamy się działania nierozpoznanych energii w przypadku styczności z bioenergoterapią, ponieważ jednak są to działania o nieznanym podłożu i nie poparte autorytetem medycyny, nieczęsto znajdują uznanie i akceptację potencjalnych pacjentów. W lecznictwie dominuje farmakologia, podobnie jak w poglądzie na istotę życia oficjalnie patrzy się przez pryzmat biochemii. Z pewnością w przyszłości badaniami objęta zostanie zależność życia organicznego od pól energetycznych naturalnego pochodzenia, gdyż nie można zanegować oddziaływania tych pól. Pozwoli to na poznanie naukowe zjawiska bioenergoterapii, stworzy dodatkowe - uzupełniające farmakologię - możliwości lecznicze dla człowieka oraz zweryfikuje wizje podane w moich opisach autobioterapii.

*  *  *

CZĘŚĆ II opracowania poświęcona jest ścieżce autoterapeutycznej autora. Na kanwie pewnego okresu swojego życia opisuje autor działania poświęcone tematowi samoleczenia. Ścieżka ta bierze początek od zainteresowania się parapsychologią, biegnie poprzez pracę nad próbą wyjaśnienia zjawisk biofizycznych powodowanych procesem myślowym oraz pracę nad określeniem własnych działań przynoszących efekty lecznicze. Przedstawia szereg przykładów usunięcia dolegliwości chorobowych, opisując sposoby dochodzenia do efektu leczniczego. Wreszcie uogólnia proces autobioterapii, przeprowadzając celowo doświadczenia introspektywne, by móc opisać przebieg ćwiczeń i doznawane wtedy odczucia. Podsumowaniem tych doświadczalnych prób są spostrzeżenia i wnioski autora.

Opracowanie nie jest poradnikiem podającym przepisy, jak pozbyć się konkretnej choroby, jak zdiagnozować chorobę własną lub osób drugich. Opisane doświadczenia mogą służyć jako przykład dla wszystkich, których samoleczenie bioenergetyczne zainteresuje. Celem autobioterapii jest przede wszystkim wzmocnienie energetyczne organizmu, z czego może wynikać samoistne ustępowanie stanów chorobowych. Możliwe jest również usunięcie konkretnych dolegliwości, poprzez koncentrację na tej dolegliwości, jak to przedstawione zostało na kilku przykładach. Niestety, opisanie sposobu dochodzenia do takiego efektu nie jest łatwe, podobnie jak niełatwo jest przedstawić w sposób opisowy doświadczenia osoby praktykującej jogę, czy zen. Takie umiejętności można uzyskać przez osobiste doświadczenia. Jest to praca trudna, nie przynosząca natychmiastowych efektów, ale nie bez szans powodzenia. Wszak bezspornym jest przekonanie, że otacza nas bioenergia Natury i w jakiś nieznany sposób wpływa na stan zdrowotny  naszego organizmu.

 

W tym miejscu warto raz jeszcze przytoczyć motto[1] niniejszej pracy:

Energii mamy pod dostatkiem. Wystarczy sięgnąć do Źródła. Taką możliwość ma na razie niewielu. Nauka, jak czerpać energię ze Źródła, to podstawowe zadanie, stojące przed bioenergoterapeutami. Do takiej umiejętności powinien dojść każdy z nas i uważam to za jedno z głównych zadań, jakiego powinniśmy się nauczyć w czasie doczesnego życia.

 

Praca ta – jak czytelnicy już wiedzą - jest próbą przedstawienia zależności między energią własną organizmu a energią zewnętrzną naturalnego pochodzenia. Drugi istotny temat to osobiste doświadczenia autora z energią Źródła  i jego praca, by energię tę wykorzystać do samoleczenia. Pozostaje temat trzeci: czy z tych doświadczeń może skorzystać inna osoba zainteresowana autobioterapią. Znane są autorowi wypowiedzi osób, które zapoznały się z przedstawionym materiałem zawartym we wcześniejszej wersji „rękopisu”. Odnosiły się one głównie do braku praktycznych wskazówek, jak rozpocząć pracę własną, wskazywały na potrzebę szerszego wyjaśnienia przedmiotu wyobrażalnej wędrówki po strukturach ciała. Skutkiem tych wypowiedzi jest opracowanie CZĘŚCI  III -PIERWSZE KROKI NA ŚCIEŻCE SAMOLECZENIA  -  co może ułatwić pracę własną, lecz nie zamyka sprawy.

Dalsza praca nad tematem jest także konieczna ze względu na nowatorstwo przedstawionych poglądów, o którym czytelnik może zorientować się w istotnym zakresie z lektury CZĘŚCI  I. Nowatorstwo ma to do siebie, że budzi wątpliwości i kontrowersyjne poglądy, wymaga nieustannych uzupełnień i wyjaśnień, dopóki wątpliwości istnieją albo temat przestanie być nowatorski.

Póki co, czytelnik który uzna, że autor w sposób przekonujący uzasadnił sugerowaną metodę autobioterapii, może dokonać wyboru, czy wstąpić na ścieżkę samoleczenia.

 

CZĘŚĆ I

 

FALOWE PODŁOŻE AUTOBIOTERAPII

 

1.1. Geneza teorii o falowym podłożu autobioterapii

Autobioterapia, którą opisuję, jest samoleczeniem uzyskiwanym drogą powiększenia własnej bioenergii. Owo powiększenie bioenergii staje się możliwe, jeżeli zdołam samodzielnie uzyskać taki stan psychiki, który doprowadzi do harmonii pomiędzy własną bioenergią, a polem bioenergetycznym otoczenia. Tę niekonwencjonalną metodę terapii chcę odnieść do konwencjonalnej psychoterapii. Psychoterapia jest to, wg terminologii W. Kopalińskiego, „leczenie przez wywieranie wpływu przez osobę psychoterapeuty na psychikę pacjenta (w odróżnieniu od leczenia farmakologicznego, chirurgicznego); leczenie zaburzeń psychicznych i emocjonalnych (zwłaszcza nerwic) oraz chorób psychosomatycznych środkami psychologicznymi (rozmowa, perswazja, sugestia, hipnoza, psychoanaliza itd.)”. Autobioterapię przyrównuję do psychoterapii, gdyż własna psychika jest powodem energetycznego wzmocnienia organizmu, z tą różnicą, że to ja, a nie psychoterapeuta, działam na moją psychikę. Działanie to opiera się na podłożu, którego istoty staram się dociec, bowiem zjawisko to nie jest wyjaśnione. Autobioterapię przyrównuję także do telepsychoterapii, gdyż u osób oglądających w telewizji seanse doktora Kaszpirowskiego występowały efekty lecznicze, mimo braku osobistego kontaktu z psychoterapeutą. Gdyby udało się wyjaśnić podłoże telepsychoterapii doktora Kaszpirowskiego, a jest tutaj wiele punków zaczepienia, można by to uznać za porównywalne dla podłoża autobioterapii, a także dla podłoża bioenergoterapii, gdy powiększoną bioenergią działam na osoby bliskie (podobnie, jak przez analogię można wyjaśnić działanie autosugestii i sugestii, autopsychoterapii i psychoterapii).

Telepsychoterapia zadziwiła świat tajemniczością, niespotykanymi skutkami leczniczymi, zasięgiem społecznym, nic więc dziwnego, że w swoim czasie padały pytania, między innymi: Jak to się dzieje, że doktor Kaszpirowski pomaga przez telewizję?

Telewizja Polska przedstawiła dyskusję prowadzoną w studio TVP przez red. Wunderlicha z udziałem specjalistów medycyny, w której dotykano fenomenu Kaszpirowskiego i telepsychoterapii. Spotkanie opisano w książce „OKO w OKO z Kaszpirowskim”. Niestety, odpowiedź na stawiane pytania nie jest łatwa. Oddziaływanie terapeutyczne poprzez psychikę bezpośrednio na pacjenta realizowane jest za pomocą wypracowanych metod psychoterapii, przypuszczalnie bez odwoływania się do jakiegokolwiek podłoża. Terapia za pośrednictwem telewizji pojawiła się nagle, jest metodą nową i trudną do wytłumaczenia. Ponieważ na własnej osobie doznałem leczniczych efektów telepsychoterapii, zastosowana przez doktora Kaszpirowskiego telewizyjna psychoterapia zafascynowała mnie do tego stopnia, że postanowiłem spróbować wyjaśnić zasady oddziaływania terapeutycznego poprzez  telewizję.

To postanowienie nie narodziło się „ot, tak”, czyli z niczego. Wcześniejsze zainteresowania parapsychologią wzbogaciły moją bibliotekę o wiele książek z tej dziedziny, w tym o książkę Tajemnice parapsychologii, z której dowiedziałem się o wpływie pól elektromagnetycznych biosfery na organizm ludzki, potwierdzonym doświadczalnie. Również z tego źródła pochodzi informacja o bioelektronice, czyli o dziedzinie badań nad elektromagnetyczną stroną życia organizmu, prowadzonych przez ks. prof. Włodzimierza Sedlaka, co uwzględniam w tej pracy. Miałem bazę do stworzenia określonej koncepcji i pracy nad nią.

Sprzyjającą okolicznością do kontynuowania moich zainteresowań był fakt, że uprzednio udało mi się wywołać objawy autopsychoterapii, porównać te objawy z odczuwanymi podczas telepsychoterapii i prowadzić dalszą obserwację doznań podczas prób autopsychoterapii, które podjąłem, gdy Telewizja Polska, po nadaniu kilku seansów doktora Kaszpirowskiego, przerwała ich nadawanie.

 

1.2. Analiza  seansów telewizyjnych doktora Kaszpirowskiego

W telepsychoterapii doktora Kaszpirowskiego, w której uczestniczyłem, nie znając języka rosyjskiego w dostatecznym stopniu, by rozumieć przekaz słowny, jest coś, co może dawać do myślenia. Otóż psychoterapia to metoda lecznicza oparta głównie na oddziaływaniu słownym. Słowo, czy to wypowiedziane, napisane, czy pomyślane jest tym sygnałem, który wywołuje skojarzenia i reakcje. Posługując się słowem można porozumieć się z innym człowiekiem, dotrzeć do jego świadomości.

To, że dr Kaszpirowski dotarł do mnie, do mojej świadomości lub podświadomości, mimo że nie rozumiałem tego, co mówi, lub rozumiałem niewiele, jest dla mnie jeszcze dziwniejsze niż to, że pomaga przez telewizję. Bo przez telewizję można mówić sensownie i dotrzeć do czyjejś świadomości, ale odbiorca musi rozumieć słowa. Jak to jest możliwe, że bez rozumienia słów wystąpił efekt leczniczy?

Myślę, że był to odpowiedni nastrój. Nastrój ten zaczął się tworzyć już w części wstępnej, w czasie relacji osób, którym terapia pomogła. Ta część była tłumaczona, więc zrozumiała. Nastrój polegał tu na wprowadzeniu elementu wiary i autosugestii, że jeśli komuś pomogło, to i mnie może pomóc, gdy takiej pomocy potrzebuję.

    W części wstępnej tłumaczenie było konieczne, by rozumieć relacje ludzi opowiadających o swoim uleczeniu. A oni opowiadali wiarygodnie, bo z uczuciem wdzięczności. Mniej wiarygodne byłoby samo odczytywanie telegramów o faktach uzdrowienia, lecz poprzedzone bezpośrednimi relacjami stało się również wiarygodne. Wiara tych ludzi dotarła do pacjentów na hali, także do umysłów oglądających seans telewidzów, choć zapewne nie do wszystkich.

Część wstępna wniosła nastrój wiary, ale i pewnego napięcia, wynikającego z ciekawości, z uważnego obserwowania relacji, z kojarzenia myślowego przedstawionych zdarzeń i faktów.

Część dalsza, już od momentu pojawienia się muzyki specjalnie dobranej, wprowadziła pewne rozluźnienie, odprężenie, pogłębione jeszcze „rozmazanym” tłem ekranu, zanim ukazała się twarz doktora Kaszpirowskiego. Nastrój rozluźnienia i odprężenia pogłębiał statyczny obraz twarzy, tylko twarzy - bez popiersia i gestykulujących rąk, twarzy bez mimiki i grymasów, z patrzącymi przed siebie nie rozbieganymi oczami, słowa wypowiadane w sposób zdecydowany, bez zacięć i niezamierzonych przystanków, lecz z przerywnikami w treści, zastąpionymi odliczaniem. Dziś wiem, że w treści monologu zawarte zostało tylko minimum wskazówek dla odbiorcy, jak ma się zachować i co może odczuć. Zasadniczym zamierzeniem doktora było wprowadzenie uczestnika seansu w określony nastrój, zaś przerywniki z odliczaniem były po to, by zapewniając niezbędną długość trwania owego nastroju, nie dopuścić do pojawienia się u obecnych do jakichkolwiek spekulacji myślowych wyrywających z nastroju, dla stworzenia którego prowadzony jest ten seans.

Że takie spekulacje myślowe w czasie seansu są niepotrzebne, świadczy wskazówka doktora, żeby nie myśleć o tym, co komu dolega i czego chciałby się pozbyć, bo organizm sam wybierze to, co jest do naprawienia, gdy ustaną przyczyny zakłócające samoregulację organizmu.

Znajomość treści monologu posiadam z obejrzanego tłumaczonego seansu, lecz być może niezbyt wiernie tę treść przytoczyłem. Muszę przyznać, że o ile samo tłumaczenie zaspokoiło moją ciekawość, o tyle odbiór seansu był zakłócony, bo zamiast poddawać się nastrojowi,  usiłowałem rozumieć treść zdań.

Zwróciłem uwagę, że w seansie terapeutycznym doktora Kaszpirowskiego tak istotny jest nastrój, ważniejszy nawet od słów. Należałoby bliżej określić charakter tego nastroju i jakie jest jego znaczenie w procesie leczenia. Tu zaczyna się najtrudniejsza rzecz do wyjaśnienia, bo chodzi o wyjaśnienie podłoża oddziaływania doktora psychoterapeuty na „pacjenta zbiorowego” i to przy współudziale telewizji.

 

1.3.  Zarys koncepcji podłoża autobioterapii

Treść, którą w dalszym ciągu przedstawię, wynika z moich przemyśleń, podpartych lekturą książek, których fragmenty w jakimś stopniu potwierdzały moje widzenie podłoża autobioterapii, oraz z moich doświadczeń autoterapeutycznych, porównywalnych z odczuciami podczas sean...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin