TOTEK.doc

(32 KB) Pobierz
"Matka jest pediatrą

"Matka jest pediatrą. Oboje są Polakami mieszkającymi w Londynie, zaangażowanymi w ruchu "Pro Life". Niedługo po ślubie zaszła w ciążę, którą małżonkowie zaplanowali. I od tego właśnie momentu zaczyna się historia życia poczętego dziecka, które ze względu na niewiadomą jeszcze dokładnie płeć, rodzice nazwali "To-to, co się ma narodzić". Ona czuła się szczęśliwa. Ona pragnął doświadczyć ojcostwa. Myślał, jak to będzie, gdy ujmie główkę dziecka w swoją dłoń, oprze jego ciało na swoim przedramieniu.

Pojechali na pierwsze badanie. Był to czternasty tydzień ciąży. Zobaczyli na USG rączki, nóżki, kręgosłup, żebra, bijące serce. Dosyć dużo płynów. Jest buzia. Matka prosi, aby pani od USG pokazała jej resztę głowy. Mówi, że nie widzi.

Nagle matka rzekła błyskawicznie - anencephalia (bezmózgowie). Pani odpowiada, że nie jest łatwo powiedzieć prawdę. Zgadła sama. Zawołała radiologa, który potwierdziła: "płód nie ma uformowanej kości czaszki, a przez to mózg nie rośnie. Anomalia, z którą dziecko nie może żyć".

Potem nastąpiły liczne spotkania z lekarzami. Wszyscy byli zgodni co do tego, że są dwa wyjścia. Pierwsze, to pozbycie się ciąży z anomalią. Drugie, że można ciążę kontynuować. Następnego dnia poszła do pracy, choć została ogłuszona bolesną wiadomością. Opowiedziała kolegom pediatrom, co się stało. Oni również nie widzieli ratunku dla dziecka. Wysłali ją na USG, które raz jeszcze potwierdziło ciężką anencephalię. Od brwi wzwyż nic się nie wytworzyło. Rozmowa z konsultantką też nie przyniosła żadnych rezultatów.

Szukała innych opinii. Znalazła ją u innego ginekologa - naukowca o wysokim stopniu wiedzy klinicznej. Powiedział jej, że jeśli nie ma szansy uratować dziecka, ginekolog powinien zrobić wszystko, aby zapewnić maksimum bezpieczeństwa matce. W tym wypadku można, bez cesarki, spuścić płyn, a potem stymulować poród. Nie mówiono jej o tym w poprzednim szpitalu, naświetlając sprawę zbyt tendencyjnie. To, co usłyszała teraz, uspokoiło ją do pewnego stopnia.

Zdecydowali oboje z mężem, że będą ciążę kontynuować. Jak długo była w ciąży, tak długo byli w trójkę szczęśliwi. Totek żył i był bezpieczny. Ciąża się rozwijała. Totek ruszał się energicznie, jak każde dziecko. Kolejne badania wykazały, że wszystkie organy Totka były uformowane właściwie z wyjątkiem czaszki. Po ostatniej infekcji znów znalazła się w szpitalu. Kiedy zaczęło się poprawiać, lekarze orzekli, że nerki mogą ulec trwałemu uszkodzeniu, więc właśnie teraz należy zdecydować się na poród. Wróciła do domu, aby się przygotować.

Do szpitala jechała jak na ścięcie. Totek urodził się w trzydziestym siódmym tygodniu. Poród nie był łatwy, ale gdy ujrzała główkę dziecka zaczęła bardzo płakać. Dziewczynka już nie oddychała. Po reanimacji złapała oddech, wówczas ksiądz, który już czekał, ochrzcił dziecko z wody, nadając mu imię zgodne z życzeniem rodziców. Miała posiniaczoną buzię, bo rodziła się twarzą. Normalnie zbudowane dziecko, lecz nad brwiami jakby ktoś ściął pół głowy. Z tyłu i z boku widać był czarne, kręcone włoski. Żyła jeszcze trzy i pół godziny. Przez cały czas ojciec i matka trzymali małą na rękach. Był to czas ich szczęścia. Nie oddaliby tych chwil za nic na świecie. Matka trzymała palec na pępowinie kontrolując tętno. W pewnym momencie powiedziała: "Boże, przyjmij naszą córeczkę". Umarła.

Wrócili z Totkiem z porodówki do samodzielnego pokoju, gdzie mogli zostać z mężem całe 24 godziny. Ta doba była dla nich kolejnym darem. Odwiedzał ich personel, nie zamykały się drzwi. Potem musieli ją oddać. Pojechała na sekcję. Orzeczenie brzmiało: "Normalnie ukształtowana dziewczynka, z prawidłową liczbą chromosomów, układem organów, z wyjątkiem czaszki".

Następnego dnia matka wyszła ze szpitala, a w tydzień później odbył się pogrzeb dziecka. Po pogrzebie matka powiedziała: "Nie można myśleć, że żyła tak krótko, więc niewiele dokonała. Zrobiła bardzo dużo. Zarówno przed swoim narodzeniem, w życiu, jak i po śmierci. Zjednoczyła ludzi, dała sposobność, że nam rodzicom okazywano wiele życzliwości. Przychodzili pracownicy szpitala i chcieli Totka widzieć. Jego istnienie dawało im wiele do myślenia. Totek stał się niejako symbolem każdego poczętego dziecka, które ma prawo żyć od chwili poczęcia do jego naturalnej śmierci, bez względu na to, czy jest zdrowe czy chore. Ma prawo żyć, gdyż jest człowiekiem. Ma prawo się urodzić, być ochrzczonym i być kochane.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin