Turniej.doc

(27 KB) Pobierz
Władczy Panie, chciałbym jak ta szmata nagi leżeć u Twych stóp, liżąc buty swego Pana, prosząc go tym samym, aby swemu cwelowi

Dostaliśmy zaproszenie na turniej siatkarski dla poprawczaków z całego kraju. Na drugi dzień w nocy całą paczka wsiedliśmy do pociągu. Był trochę przepełniony i wychowawcy wsiedli do jednego przedziału, a my rozjebaliśmy się po całym wagonie. Razem z Maćkiem zauważyliśmy, że w jednym z przedziałów są zasłonięte firanki. Weszliśmy do tego przedziału. Siedziało tam dwóch żołnierzyków. Nieźle wyglądali: ogoleni na łyso, widać było przez obcisłe podkoszulki, że są dobrze zbudowani. Miny mieli jak skurwiele.

- Czy znajdą się tu dwa miejsca? - spytałem.

- Tak, ale, kurwa, tylko dwa - odpowiedział mi bysio z lewej strony.

Plecaki wjebaliśmy na górę i usiedliśmy po przeciwnych stronach. Kilka spojrzeń ze stro­ny żołnierzyków i zaczęła się gadka.

- Gdzie jedziecie? - zapytał jeden.

- Do Gdańska na mecz.

- Jesteście kibolami?

- Co ty, kurwa, jedziemy na turniej poprawczaków w siatce. A wy do MON-u?

- My jedziemy na zgrupowanie do Tucholi. Jesteśmy survivalowcami.

- O ja pierdolę, co wy tak jedziecie w mundurach? Nie boicie się "żetonów"?

- Chuja nam mogą zrobić. A tak poza tym ja jestem Jarek, a to jest Tomek.

- A ja jestem Michał, a to jest Maciek. Po chwili rzuciłem do Maćka:

- Wyciągnij piwo z plecaka.

- O.K.

Nawet się nie pytałem, tylko wziąłem od niego dwie puszki i podałem kolesiom. Bardzo chętnie wzięli i wtedy na nowo zaczęła się gad­ka. Oni gadali nam o sobie i survivalu. A my o tym, jak znaleźliśmy się w poprawczaku. Po­tem byty następne puszki, a później szarpnęli­śmy flaszkę wódki 0,75. Ładnie podziałała na nas wszystkich. Wiedziałem z Maćkiem, jak ich podejść. Gadka-szmatka o seksie, waleniu ko­nia, aż w końcu każdemu zachciało się zabawy.

- Jak tacy wszyscy jesteście dobrzy, to zwalmy sobie konia. Co wy na to? - powiedział Maciek.

- No dobra, bo mi pałę rozrywa – odpowiedział Jarek

Zamknąłem przedział kluczem kwadrato­wym, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Zgasiłem światło, ale i tak było trochę widać, bo świeciła się mała żarówka pomiędzy jarze­niówkami. Każdy pospuszczał spodnie, a później majtki do kolan. Złapał za swojego kutasa i zaczął się nim bawić. Po kilku chwi­lach słychać było tylko posapywanie i odgłos mokrych od walenia kutasów. W końcu To­mek zaproponował:

- Może zabawimy się trzech na jednego, co?

- We czterech nie próbowałem, ale możemy spróbować - zgodziłem się.

- Dobra - Maciek też był za. - Ale zabierzcie się najpierw za mnie.

- OK - jednogłośnie zdecydowaliśmy się.

Maciek usiadł na siedzeniu, Jarek i ja za­ braliśmy się za jego fiuta, a Tomek ślimaczył się z nim. Zajebiście spodobał mi się ten wi­dok, a i Maćkowi też, bo jego pata zrobiła się jakby jeszcze większa i twardsza niż przed chwilą. Gdy ja z Jarkiem obrabialiśmy fiuta i jaja Maćkowi, Tomek gryzł go po uszach. Po chwili zmieniliśmy pozycje: ja zabrałem się za jego stopy, a Tomek z Jarkiem się z nim liza­li. Zabawa podobała się wszystkim, każdy stękał i robił swoje. W końcu Tomek powie­dział, żeby zabrać się za niego, i tak też zrobi­liśmy. Ja jak zwykle zabrałem się za stopy, a Maciek z Jarkiem za kutasa. Coraz bardziej wszystkim się to podobało, bo zmienialiśmy pozycje. Tym razem to ja zabrałem się za chuja, Maciek za stopy, a Tomek poszedł z nim w ślinę.

- Niezły sprzęt - powiedziałem na widok wielkiego, prawie fioletowego łba i całkiem sporego wora.

Jarek nic nie odpowiedział, tylko chwycił moją głowę, pakując kutasa do gęby, i za­czął nią poruszać. Ja łykałem tego fiuta i tro­chę się nim dławiłem, ale on nie zwracał na to uwagi. Po chwili zabrałem się za tors. Był gładki, a mięśnie było widać bardzo dobrze w każdym szczególe. Robiło to na mnie wrażenie. Maciek obrabiał mu lachę, a Tomek bawił się stopami. Cała zabawa wyglądała jakbyśmy znali siebie i swoje potrzeby od dawna.

Czekałem na to, kiedy zabiorą się za mnie. W końcu przyszedł ten moment: Cała trójka jednocześnie polerowała mi chuja. To było takie zajebiste, że jako pierwszy spuściłem się im na ryje. A oni to wszyst­ko zlizywali. Później stanęli nade mną i walili sobie konia, spuszczając się na mnie. Pierwszy wystrzelił Maciek, ładnie mnie zachlapał, a po nim poleciał Tomek, który nie dał dużo spermy, ale za to zajebiście to przeżywa!. Jarek jakoś nie mógł się spuścić, więc żeby mu pomóc, Tomek zaczął go lizać po dupie, a Maciek ugniatał mu worek. To pomogło. Sapa­nie Jarka było coraz głośniej­sze i za chwilę z jego łba wytry­snęła sperma, trafiając w moją klatę i w twarz. Po tych trzech spuszczeniach byłem już cały mokry. Chciałem się wytrzeć, ale oni zaczęli to zlizywać.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin