Bohater Cartao 2 - Narodziny Bohatera - Zahn Timothy.pdf

(145 KB) Pobierz
Część II: Narodziny Bohatera
Część II: Narodziny Bohatera
ROK PO BITWIE NA GEONOSIS
Powoli wytraciwszy prędkość nad szerokim na kilometr pasem zieleni,
oddzielającym fabrykę „Spaarti Creations” od północnego skraju
posiadłości rodziny Binalie, ogromne dźwigi towarowe zaczęły opuszczać
magnetyczne chwytaki. Z miejsca, w którym stał, Kinman Doriana nie
dostrzegał ziemi pod nimi – wzgórza posiadłości zasłaniały mu widok – ale
mógł zgadywać, że unoszą się nad ostatnią ze zniszczonych machin
wojennych, która dokonała tu żywota w wyniku ataku Separatystów na
fabrykę dwa dni wcześniej.
Złośliwa myśl przemknęła mu przez głowę: Neimoidianie – najeźdźcy
dowodzący armią droidów – przynajmniej nauczyli się , że nie można tak
po prostu wjeżdżać maszynami na ten zakazany kawałek łąki.
Rozglądając się wokół, aby mieć pewność, że zagajnik, w którym stoi, nie
jest pod obserwacją, wyjął holoprojektor i wystukał kod połączenia.
Światełko kontrolne zamigotało, gdy łączył się najpierw z najbliższym
przekaźnikiem, następnie ze swoim statkiem i specjalnym kanałem
HoloNetu, a potem, już po drugiej stronie Galaktyki, z jednym z tuzina
węzłów na Coruscant, żeby w końcu dotrzeć na prywatne biurko samego
Najwyższego Kanclerza Palpatine`a.
Doriana obserwował dźwigi, zastanawiając się, czy Palpatine będzie mógł
rozmawiać, czy też znowu wyszedł na jedno ze swoich spotkań.
Wizerunek najbardziej rozpoznawalnej twarzy w galaktyce pojawił się w
powietrzu nad holoprojektorem.
- Mistrzu Doriana – odezwał się Palpatine, skinąwszy głową w stronę
swojego doradcy. – Masz dobre wieści?
- Obawiam się, że wręcz przeciwnie – oznajmił Doriana. – Separatyści
nadal mają w ręku „Spaarti Creations” i wygląda na to, że wreszcie
zorientowali się, że przebywających wewnątrz Cranscoców denerwują
pojazdy lub żywe istoty na południowym skraju fabryki. Teraz oczyszczają
łąkę ze szczątków i uważam, że dzisiejszej nocy będą mogli przestawić
fabrykę na produkcję tego, co tylko będą chcieli.
- To niedobrze – przyznał ponuro Palpatine. – Czy znasz projekt D-90?
- Nie – powiedział Doriana. – Czy to jakiś nasz?
Palpatine skrzywił się.
- Raczej nie. To eksperymentalne droidy bojowe, ponoć tak wytrzymałe
jak T-60 Federacji Handlowej, ale o wiele bardziej wszechstronne.
- Rozumiem – powiedział Doriana. D-60 był ciężką, półtora raza większą
od człowieka wersją superdroidów bojowych, których Federacja Handlowa
użyła po raz pierwszy w czasie Bitwy na Geonosis. – O ile bardziej
wszechstronne?
- Znacząco – stwierdził Palpatine. – Będą zorganizowane w małe oddziały,
a nie w duże grupy bojowe, więc będzie można ich używać zarówno jako
komandosów, jak i zwykłej piechoty.
- To rzeczywiście niedobrze – zgodził Doriana. Więc w końcu Separatyści
opracowali plany nowej broni. – Myśli pan, że przybyli tu, aby rozpocząć
ich produkcję?
- Tak twierdzi nasz wywiad – przyznał Palpatine. – Osobiście
podejrzewam, że projekt nadal ma kilka wad i dlatego chcą wykorzystać
Spaarti do jego przetestowania i dokończenia. A jak obecnie przedstawia
się sytuacja?
- Sytuacja jest patowa – odpowiedział Doriana. – Komandor Roshton i
jego żołnierze-klony zajęli pozycje, niektórzy tutaj, w posiadłości Lorda
Binalie’go, inni rozproszyli się po okolicy. Nękają droidy gdzie tylko mogą,
ale Separatyści w większości pozostają ukryci wewnątrz fabryki, gdzie nie
możemy im nic zrobić, nie ryzykując jej uszkodzenia.
- Czego nie chcemy ani my, ani oni – podsumował Palpatine. – Co z
technikami?
- Binalie ma sekretny schron głęboko pod ziemią, który łączy się z
tunelem prowadzącym do fabryki. Są tam ukryci.
- Łączność?
- Separatyści nadal blokują miejscowy system komunikacyjny i kanał
HoloNetu – wyjaśnił Doriana. – Ale Roshton jakoś przekonfigurował swoje
komlinki, żeby to obejść. Będą mogli działać szybko, jeśli tylko dostaną
szansę.
- A więc ją dostaną – powiedział Palpatine. – Leci do was lekki
republikański krążownik z wystarczającą siłą ognia, aby zniszczyć
orbitujący nad wami statek dowodzenia droidami. Ufam, że kiedy armia
Separatystów będzie bezradna, komandor Roshton nie będzie miał
żadnego problemu ani z Neimoidianami, ani z ich technikami.
- Jestem tego pewien – zgodził się Doriana. – Kiedy możemy spodziewać
się tego statku?
- Możliwe, że jeszcze dzisiejszej nocy – odrzekł Palpatine. – Możliwe, że za
trzy dni. To zależy na jaki opór natrafi, lecąc tam.
- Zrozumiałem – zapewnił go Doriana. – Dziękuję, Kanclerzu. Będziemy
oczekiwać na ich przybycie.
Palpatine obdarzył go zmęczonym uśmiechem. Doriana wiedział, jak
ciężkim brzemieniem była dla niego wojna.
- Proszę mnie nadal informować.
Obraz zniknął. Doriana przerwał połączenie i spojrzał na dźwigi. Holowały
sczerniały wrak ostatniej zniszczonej machiny wojennej z powrotem w
kierunku fabryki, planując zrzucić go gdzieś na rozległe tereny należące do
Spaarti. Czemu Cranscocy nalegali, by ten i tylko ten szczególny pas ziemi
pozostał nienaruszony, nie wiedział nawet Lord Binalie.
Doriana patrzył, dopóki dźwigi i ich ładunek nie zniknęły za wystającym
dachem fabryki, a potem wstukał następny kod do holoprojektora.
Załatwił oficjalne sprawy, zdając raport człowiekowi, który mu płacił.
Nadszedł czas, by zrobić to samo dla człowieka, który wydawał mu
rozkazy.
Jak zwykle, uzyskanie połączenia trwało dłużej. Doriana doskonalił
cierpliwość, wpatrując się leniwie w niebo i zastanawiając się, co
Neimoidianie porabiają w fabryce. Teraz, kiedy południowy trawnik został
oczyszczony, będą pewnie chcieli nakłonić Cranscoców do rozpoczęcia
reorganizacji fabryki. Otwartym pozostawało pytanie, jaki charakter
przyjmie ta reorganizacja. Czy będą chcieli stworzyć prototypy D-90, jak
uważał Palpatine? A może myśleli o czymś innym?
W oddali słyszał buczenie repulsorowych wind…
I nagle, nad wzgórzami pomiędzy nim a fabryką, pojawiły się cztery
niewielkie transportowce, wraz z osłaniającą je przed ogniem
ewentualnych snajperów eskadrą STAP-ów. Cała grupa przemknęła szybko
po niebie, następnie opadła w dół i raptownie łamiąc formację, poczęła
kołysać się w miejscu, nad pałacykiem Binalie`go. Z precyzją właściwą
jedynie zdalnie sterowanym maszynom, cztery transportowce
jednocześnie dotknęły ziemi, a z włazów wysypały się oddziały droidów
bojowych.
- Melduj.
Doriana natychmiast skupił uwagę na holoprojektorze. Zakapturzony
wizerunek Dartha Sidiousa z nieodgadnionym wyrazem twarzy unosił się
nad mała platformą projekcyjną.
- Wybacz, Lordzie Sidious – pośpieszył z przeprosinami Doriana. – Coś
mnie rozproszyło.
Ku jego uldze, Sidious tylko lekko się uśmiechnął.
- Neimoidianie wreszcie wykonali ruch?
- W pewnym sensie, tak – powiedział Doriana, ośmielając się dzielić
uwagę między wizerunkiem swojego mistrza, a aktywnością wokół
rezydencji poniżej. Droidy bojowe, kilka szturmowych D-60 i dwa roboty-
niszczyciele zgromadziły się na trawniku. Większość z nich uformowała
defensywny kordon wokół rezydencji, ale cztery droidy szturmowe zamiast
czekać przy transportowcu, stanęły tuż przy drzwiach wejściowych do
budynku. Po chwili, dwóch Neimoidian wynurzyło się z włazu i weszło
między ochraniających ich mechanicznych żołnierzy, kierując się w stronę
drzwi.
- Wygląda na to, że postanowili porozmawiać z Lordem Binalie –
zaraportował Sidiousowi. – Ale czy to im coś da? – Dorwana wzruszył
ramionami, gdy grupka zniknęła w środku.
- Binalie najwyraźniej nie może przyspieszyć reorganizacji fabryki –
powiedział Sidious. – Może chcą, żeby był tłumaczem w rozmowach z
Cranscocami. Wygląda na to, że rozumie język ich kolorów skóry. Bardziej
prawdopodobne, że szukają zakładnika.
- Możliwe – Dorwana skinął głową. – To byłoby dla nich użyteczne pod
warunkiem, że Roshton byłby skłonny negocjować.
- Upewnisz się, że będzie – odezwał się łagodnie Sidious. – Dotyczy to
także tego Jedi, Toriesa. Nie chce, żeby którykolwiek z nich narozrabiał,
zanim przybędą siły Republiki.
Doriana zamrugał
- Wiedziałeś o tym?
Kolejny lekki uśmiech przemknął po twarzy Mrocznego Lorda.
- Myślałeś, że jesteś moim jedynym źródłem informacji, Doriana?
- Oczywiście, że nie, mój panie – odpowiedział szybko. Mimo to, nie mógł
ukryć rozczarowania. Wolał dostarczyć tą wiadomość osobiście.
- Ale informacja przydaje się tylko wtedy, kiedy można z niej skorzystać –
ciągnął Sidious. – A my nie możemy pozwolić na uszkodzenie fabryki ani
Republice, ani Separatystom.
- Rozumiem, mój Panie – zapewnił Doriana.
- Doskonale – oświadczył Sidious. – Więc wypełnij rozkazy.
Obraz zniknął.
Doriana odłożył holoprojektor. Droidy skończyły formować kordon wokół
rezydencji. Roboty szturmowe pilnowały narożników i wejść, podczas gdy
roboty-niszczyciele toczyły się wokół budynku. Nie zanosiło się, żeby w
najbliższym czasie ktokolwiek mógł tam wejść lub stamtąd wyjść.
Patrząc na to wszystko, zastanawiał się, jak pracownicy Binalie`go
reagowali na to nagłe wtargnięcie. Ale jedyna osoba, którą mógł dostrzec,
znajdowała się nieopodal wschodniego skraju budowli: był nią ogrodnik,
klęczący obok jednego z wymodelowanych krzewów. Nie był najwidoczniej
równie spostrzegawczy jak reszta pracowników, która już wcześniej wzięła
nogi za pas. Ogrodnik podniósł wzrok, ocierając czoło odzianą w
rękawiczkę dłonią.
Doriana zesztywniał. To nie był ogrodnik.
To był komandor Roshton.
Mieląc w ustach przekleństwo, Doriana ruszył w jego kierunku, idąc tak
szybko, jak mógł, nie zwracając przy tym nadmiernej uwagi droidów.
Ostrzeżenie Dartha Sidiousa odbijało się jeszcze echem w jego głowie, a
ten idiota Roshton gotów był wszystko zepsuć.
***
- Nie – oznajmił stanowczo Lord Pilester Binalie. – Nie zamierzam tu tak
po prostu siedzieć i pozwolić tym potworom zająć moją fabrykę.
- Rozumiem pańską frustrację – powiedział uspokajająco Jafer Tories – Ale
jestem pewien, że nie zamierzają niczego niszczyć. Gdyby tak było,
zniszczyliby fabrykę z orbity.
- Wiem czego chcą: tego samego co Doriana i Republika – warknął Binalie.
– Sęk w tym, że im dłużej będzie trwał ten idiotyczny taniec, tym większa
szansa, że ktoś w końcu stanie się nieostrożny. A wtedy koniec ze „Spaarti
Creations.”
- Ale Republika wyśle pomoc, prawda? – spytał siedzący po przeciwległej
stronie biurka dwunastoletni syn Binalie`go, Corf.
- Prawdopodobnie – ponuro odpowiedział chłopcu Binalie. – Ale wydaje mi
się, że więcej żołnierzy to ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy.
Tories zmarszczył brwi.
- A czemuż to?
- Tak jak już mówiłem – warknął Binalie. – Republika i Separatyści są jak
para dokrików walczących o kość. Co kogo obchodzi kto wygra, jeśli
fabryka zostanie zniszczona?
- To co mamy robić? – spytał Tories
Binalie ściągnął na chwilę wargi
- Wyrzućmy stąd Separatystów sami, i to teraz, zanim Roshton i jego
ludzie przegrupują się do ataku. Przekupmy ich, zaszantażujmy, nawet
pomóżmy im skończyć tą ich pracę, jeśli obiecają, że się potem wyniosą.
- Nie mówisz poważnie – zaprotestował Tories, marszcząc brwi. Poczuł
szept Mocy, ostrzegający go o obecności w pobliżu obcych umysłów.
- Dlaczego nie? – rzucił Binalie – Czym się martwisz? Ględzeniem
Roshtona o zdradzie? To nic, tylko stek bz… – przerwał nagle, gdy ciężkie
kroki zadudniły pod drzwiami gabinetu – Co tam się dzieje? – wyszeptał,
podnosząc się na nogi.
Z donośnym hukiem, wyważone drzwi wleciały do środka; powyginana
konstrukcja odbiła się od podłogi i przeleciała kolejne dwa metry,
zatrzymując się po drugiej stronie pokoju. Klnąc, Binalie ponownie opadł
na fotel, sięgając ręką w kierunku jednej z szuflad biurka.
- Nie! – krzyknął Tories, używając Mocy, żeby zatrzymać jego rękę w
miejscu.
Ledwie zdążył. Pół sekundy później, ogromne metalowe kształty dwóch
droidów wkroczyły do pokoju, unosząc gotowe do strzału, na stałe
przymocowane do ich przedramion, ciężkie blastery. Ich głowy i broń
obracały się na około pokoju w poszukiwaniu niebezpieczeństwa, a gdy go
nie znalazły, droidy stanęły przy wejściu, w pozycji strażniczej.
Przez to, co było kiedyś drzwiami, weszło do pokoju dwóch, jaskrawo
ubranych Neimoidian. Pierwszy, noszący na głowie infułę dowódcy, miał
na sobie niebieskie i purpurowe szaty, podczas gdy drugi, ubrany był w
prosty, czerwono-niebieski strój. Miał niebieskie nakrycie głowy, z
czterema powykręcanymi rogami na górze.
- Dzień dobry Lordzie Binalie – przywitał się dowódca, przesadnie
oficjalnym głosem. – Ufam, że nie przeszkadzamy?
Tories spojrzał ostrzegawczo na Binalie`go, i choć ten zdawał się nie
zwracać na niego uwagi, to jednak położył spokojnie pustą rękę na blacie.
- Oczywiście, że nie – warknął z nutą ironii w głosie. – Akurat dysponuję
chwilą wolnego czasu. Czego chcecie?
- Proszę mi pozwolić, że się przedstawię – rzekł Neimoidianin, rzucając
okiem najpierw na Toriesa, potem na Corfa. – Jestem Tok Ashel, dowódca
Korpusu Ekspedycyjnego na Cartao. – Wskazał na swojego towarzysza. –
A to jest Dif Gehad, Główny Kreator Nowych Produktów.
- A jakież to nowe produkty zamierzacie produkować w mojej fabryce? –
zainteresował się Binalie.
Gehad zaczął otwierać usta, jednak Ashel mu przerwał.
- Nie tak szybko, Lordzie Binalie. Pozwól nam najpierw dokończyć
prezentacji – czerwone oczy spoczęły na Toriesie.
- Jestem Corf Binalie – przemówił silnym i wyzywającym głosem Corf,
zanim obaj mężczyźni mogli odpowiedzieć. – A to mój nauczyciel, Mistrz
Jafer. – Czy to znaczy, że dzisiaj nie będzie lekcji?
Ashel wydał dźwięk przypominający zgniatanie blaszanej puszki.
- Możliwe, młodzieńcze – powiedział przyglądając się Toriesowi. – Czego
nauczasz, Mistrzu Jaferze?
- Wszystkiego po trochu – odpowiedział Tories. – Etyki, rozsądku, dróg
życia.
- Ach, filozof – Ashel zbył go machnięciem ręki i obrócił się z powrotem do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin