Christina Dodd - Wybrańcy ciemności 04 - W Płomieniach.pdf

(957 KB) Pobierz
399454887 UNPDF
399454887.001.png
Prolog
Podczas śnieżnej zimy, na zamarzniętych, pustych stepach Ukrainy, kiedy
noc nastaje tak jak nieproszony gość, moja babka siada przy kuchence olejowej,
rozgrzewając stare kości i przytula mnie mocno. Gdy błagam ją, ona opowiada
mi stare rosyjskie legendy: o pięknej szwaczce Maryushka jak bóg nieśmiertelny
Kashei zmienia ją w feniksa, albo o muzyku Sadko jak poślubił królewnę
morską. Gdy jest już bardzo późno i wiatr szarpie oknami swoimi lodowatymi
palcami, błagam o inną historię - jedną z tych przerażających i nawiedzających
mnie.
Większości ona odmawia. Ale czasami, niechętnie opowiada legendę o
Ciemności, o Konstantine Varinskim i jego cyrografie... jej głos drży.
To zdarzyło się przeszło tysiąc lat temu, jej opowieści często różnią się,
ale zawsze główne fakty nie zmieniają się....
Konstantine Varinski był wysoki, z szerokimi ramionami i nogami jak
długie pnie, miał sprawne ręce, które przy użycia noża mogły wypatroszyć
mężczyznę. W trakcie gorącego lata i mroźnych zim, przechadzał się w
pojedynkę, polując na bezsilnych, kradł, gwałcił i mordował, do czasu gdy jego
sława dotarła aż do samego diabła.
Konstantine był nie tylko tak brutalny jak wilk, ale również przebiegły jak
lis. Zaoferował diabłu pakt: on i jego potomkowie zostaliby oddanymi
służącymi szatana, a w zamian, diabeł przyznałby im umiejętność zmiany w
zwierzęta.
Jego propozycja była tak śmiała, aż diabeł zajrzał w głąb duszy
Konstantina. To co zobaczył zadowoliło go i zdumiało: Konstantine był zły do
szpiku kości, obrzydliwym i użytecznym narzędziem.
Ale Konstantine nie poprzestał ze swoimi żądaniami.
On i jego potomkowie byliby niezwyciężeni, nigdy nie mogli by polec na
polu walki chyba że zostali by zabici przez innego demona. Każdy Varinski
byłby długowieczny i najważniejszy - mieli by jedynie synów. Wszędzie gdzie
by poszli, wnieśliby ciemność. Byliby Ciemnością.
Aby przypieczętować pakt, Konstantine obiecał dostarczyć świętą ikonę
rodzinną, jeden obraz podzielił na cztery wizerunki Madonny.
Tak jak moja babka, matka Konstantine była dobrą kobietą. Odmówiła
żądaniom Konstantina. Chroniła ikonę, serce jej domu, jej życiem... więc
Konstantine użył noża i swoich rąk by zamordować ją.
Gdy jej czerwona krew rozlała się na biały śnieg, przyciągnęła go blisko i
wyszeptała mi do ucha.
Konstantine, chcesz być prawą ręką szatana, zatem tak będzie - do dnia,
gdy mój największy wnuk się urodzi. On będzie tak przesiąknięty złem jak Ty
kiedykolwiek mogłeś zapragnąć, odpowiedni spadkobierca twojej spuścizny...
już przewiduję jego upadek. Jego upadkiem jest kobieta i w dniu gdy on
zakocha się, podstawa paktu z diabłem pęknie.
Ona będzie kochać mojego wnuka, ich miłość będzie silna, silna z mocą
Madonny, w dniu gdy ich czwarty syn urodzi się, twój mistrz stanie w obliczu
porażki.
Pewny siebie z tryumfem, Konstantine zaśmiał się.
Jego matka przycisnęła ikonę do piersi i popatrzała głęboko do tamtego
świata.
Gdy synowie dorosną, twoi potomkowie zjednoczą się przeciwko diabłu.
Pomimo wszystkich przeciwności, oni będą walczyć a kiedy oni wygrają
najwyższą bitwę dobra przeciwko złu, szatan pozbawi Cię swoich łask.
Konstantine odpowiedziało: W takim razie będę musiał upewnić się, że
oni nie wygrają.
Zagłębiał nóż bardziej w jej klatce piersiowej.
Zanim wyzionęła ducha, powiedziała, przeklinam cię, mój synu. Spalisz
się w najbardziej palącym ogniu piekła.
Nie zwrócił żadnej uwagi jej przepowiedni ani jej przekleństwu. Była,
przecież, tylko kobietą.
Nie sądził, że jej ostatnie słowa mają władzę by zmienić przyszłość - i co
ważniejsze, nic nie mogło narazić na szwank jego paktu ze Złem.
Pomimo że Konstantine nie wierzył, w przepowiednie jego matki, szatan
wiedział, że Konstantine jest kłamcą i oszustem. Więc by zagwarantować, że
wiecznie zachowa Varinskich i ich usługi, potajemnie usunął maleńki fragment
z ikony i podarował biednemu plemieniu wędrowców, obiecując, że to
przyniesie im szczęście.
Gdy Konstantine pił aby uczcić umowę, diabeł podzielił Madonne na
cztery części i rzucił je w cztery kąty ziemi.
To zdarzyło się tysiąc lata temu... ale moja babka pamięta.
Ona chciała by zapomnieć.
Dokładnie w miejscu gdzie Konstantine Varinski zamordował swoją
matkę, przez lata powstał dom przepełniony mężczyznami z szerokimi
ramionami i nogami jak pnie, oraz ze sprawnymi rękoma.
Oni są potomkami Konstantina... i czasami zastanawiam się czy moja
babka została zgwałcona przez jednego z tych złych mężczyzn i oddała mu
syna, jak wiele niewinnych kobiet zrobiło to przez lata.
Cyrograf kosztował Konstantina niewiele, tylko jego duszę i dusze jego
dzieci i dzieci jego dzieci, na wieki wieków.
Ale diabeł nie ma takiej władzy by dotrzymać obietnicy wiecznie i jeden
moment może zmieniać równowagę między dobrem i złem....
Ten moment przyszedł trzydzieści siedem lata temu, na stepach
współczesnej Rosji, gdzie nowy Konstantin Varinski przemierzał i walczył.
Był godnym następcą pierwszego Konstantine, wojownik, przywódca...
wilk. Pod jego kierownictwem, Ciemność pracowała dla dyktatorów,
przemysłowców, każdy płacił im złotem. Z powodu ich sprawności w bitwie,
wytrzymałości i stanowczości, doszli do bogactwa, szanowano ich i bano w
Azji, Europie i jeszcze dalej. Tropili niewinnych, walczyli w okrutnych
wojnach. Zyskali bogactwo i moc do czasu gdy pewnego dnia nowy Konstantin
nie spotkał cygańskiej dziewczyny... i zakochał się.
Taka mała rzecz, miłość i taka prosta dla wielu osób. Ale to była miłość
na wieczność, gwałtowna, namiętna i trwała. Konstantina i Zoranę, miłość
zżerała. Nic nie mogło ich rozdzielić. Wbrew wszystkim pragnieniom i
tradycjom, oni pobrali się.
Varinscy poprzysięgli zabić dziewczynę i ocalić ich przywódcę od jego
obłędu i jej czarów.
Cyganie gonili kochanków, wściekli, że Varinski ukradł dziewczynę,
która była ich jasnowidzem.
W tajemnicy Konstantine i Zorana uciekli do Stanów Zjednoczonych.
Zmienili nazwisko na Wilder i osiedli w Górach w stanie Waszyngton. Tam
posadzili winogrona, owoce, warzywa, mieli też trzech synów, Jasha, Rurik, i
Adrik, wszyscy przystojni i silni zgodnie z paktem diabła.
Tak jak jego ojciec, Jasha miał umiejętność przemienienia się w wilka.
Rurik zmieniał się w jastrzębia i leciał na skrzydłach nocy.
Ponura dusza Adrika dostosowała się do przemiany w czarną panterę.
Następnie, po raz pierwszy od tysiąca lat, urodziło się dziecko. Nie syn,
ale córka.
Konstantine sądził, że narodziny są cudem i znakiem, że pakt został
złamany.
I może tak by było... jednak diabeł uprawia hazard z duszą człowieka, on
dąży do zwycięstwa.
Rozdział 1
Wiosna, prawie trzy lata temu.
Brown Uniwersytet, opatrzność, Rhode Island.
W swoim pokoju w akademiku, Firebird Wilder usiadła z długopisem w
ręce, ignorując pęd rozradowanych studentów i wpatrywała się w kartkę na
dzień ojca na jej biurku.
Zgadnij co zrobiliśmy?
Zbyt wstydliwe.
Niespodzianka!
Zbyt lekceważące.
Jesteśmy w tym razem!
Zbyt poufałe.
W końcu, wzięła test ciążowy, umieściła go w kartce, wsunęła do koperty
i zapieczętowała bez napisania ani jednego słowa. Nie było żadnych słów które
mogły wyjaśnić... to.
- Hej, Firebird! - Jacob Pilcher wsunął głowę w otwarte drzwi - Czemu
tak siedzisz? Już koniec. Bawmy się!
Uśmiechnęła się do niego, honorowy student noszący bejsbolówkę
przekrzywioną w bok, koszulkę bawełnianą, która miała napis: Ostrzeżenie,
Wyposażenie pod presją i głupi uśmiech - Czekam na Douglasa.
- Oh. Wspaniały glina z kampusu. - Jacob poruszył swoimi palcami tak
jak magik i wyrzucił sarkazm ze swojego głosu - I to on zabiera cię do Bruna?
Wsunęła kopertę do swojego portfela - Taki jest plan.
- Ok. On jest w porządku. - Jacob podniósł kciuk w górę - Ale zgaduję, że
to oznacza że nie pijesz, hę?
- I tak nie pije. Mam dopiero dwadzieścia lat.
- Wiem, wiem ale można to obejść?
W dole korytarza słychać okrzyki - No chodź człowieku! Idziemy bez
ciebie, człowieku!
- Muszę iść! - Jacob pomachał - Zobaczymy się na miejscu! - zatrzymał
się by spojrzeć na nią - Świetnie wyglądasz. - bez czekania by mu
podziękowała, obrócił się i wybiegł z pokoju - Zaczekaj. Czekać, ty głupku!
Jacob był miłym dzieckiem. Dzieckiem, chociaż był starszy od niej o rok i
zakochany w niej od momentu gdy wprowadziła się do akademika. Był
zdruzgotany gdy spotkała Douglasa, ale kontynuował uśmiechanie się.
Podeszła do lustra i uśmiechnęła się.
Jej róż był brzoskwiniowo złoty, jej rzęsy powłóczyste i czarne, jej blond
włosy zostały upięte z tyłu głowy ale Jacob miał rację - świetnie wyglądała.
- Jesteś piękna, jak zawsze - usłyszała głos od drzwi.
Obróciła się z uśmiechem. - Douglas. Jesteś wcześniej!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin