Carroll Susan - Czarne koronki.pdf

(670 KB) Pobierz
289994158 UNPDF
Susan Carroll
Czarne koronki
289994158.002.png
Rozdział 1
Mężczyzna patrzył na nią.
Laura Stuart była tego pewna, chociaż dostrzegła niewiele więcej niż cień jego
wysokiej sylwetki. Pochylona nad bagażnikiem wynajętego wozu, zerkała
nerwowo przez ramię.
Myślała o wszystkich filmach, które w życiu widziała, a w których jakaś
samotna ofiara została zastrzelona, zakłuta, wysadzona w powietrze... lub
spotykały ją inne nieszczęścia w pustym podziemnym garażu.
– Nie wpadaj w paranoję, Lauro – szepnęła do siebie, próbując okiełznać
rozszalałą wyobraźnię.
Mężczyzna stojący między samochodami był pewnie pracownikiem garażu albo
hotelowym gościem, który nie mógł sobie przypomnieć, gdzie zostawił wóz.
Denerwowała się, bo była zmęczona i było jej za gorąco. Jazda z Bennington Falls
zabrała jej prawie pięć godzin. W czwartkowy wieczór drogi w stronę wybrzeża nie
były zbyt zatłoczone, ale parę razy się zgubiła, a jakiś wypadek spowodował korek
długi na parę kilometrów. Klimatyzacja w samochodzie przestała działać, więc
świeżo wyprasowany płócienny kostium był teraz wilgotny i lepki. Wiatr splątał jej
ciemne, długie włosy, rajstopy przykleiły się do stóp i...
I ten mężczyzna działał jej na nerwy.
Usłyszała głuche echo jego kroków. Kątem oka zauważyła, że teraz przyczaił
się obok betonowego filaru. Nie widziała go wyraźniej niż poprzednio; dostrzegła
tylko, że był wysoki i miał szerokie ramiona.
Wydostała z bagażnika niewielką torbę i uznała, że resztę rzeczy wyjmie z
niego, gdy wynajmie pokój. A jeszcze lepiej niech zaczeka do rana, kiedy garaż
będzie pełen przybywających i odjeżdżających gości.
Wyprostowała się i ruszyła przed siebie, a jej obcasy stukały głośno na
betonowej podłodze. Próbowała sobie przypomnieć wszystko, co wyczytała w
książce o samoobronie, pełnej dobrych rad dla kobiet podróżujących samotnie.
Idź śmiało i pewnie. Nie zachowuj się jak ofiara. Bądź czujna.
Myśli Laury rozproszyły się nagle. Wstrzymała oddech, gdy mężczyzna
wynurzył się zza filaru. Dzieliło ich tylko kilka metrów. Teraz widziała go
wyraźnie: światło lampy nad głową oświetliło jego postać.
Miał na sobie wieczorowy smoking z czarnym krawatem, ale nie wydawał się
przez to mniej groźny. Zablokował jej drogę do windy.
289994158.003.png
– L. C. ? – zapytał.
Dziwne pytanie. Podszedł bliżej i Laura dostrzegła ostre rysy opalonej twarzy i
niewielką bliznę przecinającą podbródek. Wypłowiałe od słońca jasne włosy
zaczesał do tyłu, odsłaniając szerokie czoło. Ale jej uwagę zwróciły chłodne szare
oczy, które sprawiły, że na moment zamarła.
– Słucham? – wyjąkała niepewnie.
Nie rozmawiaj z obcymi. Ta rada nie pochodziła z książki, tylko od jej babci.
– Długo czekałem na takie spotkanie na osobności.
Głęboki głos zabrzmiał w jej uszach jak odległy grom.
– Nie, dziękuję – odparła, wyminęła go i pobiegła do windy. – Nie jestem
zainteresowana.
Skrzywiła się. Rodzice solidnie wpoili jej zasady dobrego wychowania. Nie
musiała przecież odpowiadać grzecznie agresywnym mężczyznom, którzy
zaczepiali ją w podziemnych garażach.
Wcisnęła guzik windy i ponownie zamarła, słysząc, że obcy zbliża się do niej.
– Chciałem tylko porozmawiać – rzucił ze zniecierpliwieniem.
– Proszę się nie zbliżać!
Westchnęła z ulgą, gdy rozsunęły się drzwi windy. Ale zanim zdążyła wbiec do
środka, mężczyzna chwycił ją za przegub ręki. Ten nieoczekiwany dotyk zaskoczył
ją. Próbowała się uwolnić i upuściła kluczyki od samochodu.
– Nie rezygnuję tak łatwo, panno Stuart – powiedział, zaciskając palce wokół
jej dłoni.
Ten uścisk przeraził Laurę dużo bardziej niż gniewny ton: ciepło dłoni na
przegubie, siła wyczuwana w smukłych palcach.
Nie bój się krzyczeć, radził autor książki.
Laura nabrała tchu, lecz miała wrażenie, że coś w krtani blokuje jej głos.
Mniejsza o książkę! Kierował nią czysty instynkt. Machnęła torbą, mierząc w
głowę napastnika. Trafiła go prosto między oczy.
Stęknął, zdumiony, i puścił ją. Laura wpadła do windy w chwili, gdy drzwi
zaczynały się już zasuwać. Rozpaczliwie wcisnęła pierwszy lepszy przycisk.
Drzwi zasunęły się w momencie, gdy napastnik odzyskał równowagę. Zdążyła
jeszcze zerknąć na jego twarz. Był tak bezczelny, że wyglądał na zdumionego.
Winda ruszyła z szumem, a Laura oparła się o ścianę. Jak większość
hotelowych wind, i ta była niewiarygodnie powolna. Westchnęła głęboko, próbując
uspokoić rozszalałe serce. Kiedyś takie przeżycie wywołałoby atak astmy. Dzięki
Bogu, że już z tego wyrosła, choć na wszelki wypadek wciąż nosiła przy sobie
289994158.004.png
inhalator. Sięgnęła do torby i znalazła gładki metalowo-plastykowy talizman;
ściskała go, póki tętno nie wróciło do normy.
Kluczyki zostały na podłodze garażu, ale nie miała zamiaru po nie wracać,
chyba że w towarzystwie potężnego strażnika, a najlepiej dwóch. Świetny początek
wakacji, pomyślała smętnie. Zanim jeszcze się zamelduje, musi znaleźć
hotelowego detektywa i zawiadomić, że groził jej... elegancko ubrany obcy
mężczyzna, który zaczepił ją i zwracał się do niej po imieniu. Laura zesztywniała,
uświadamiając sobie ten fakt.
Znał jej imię. Nazwał ją panną Stuart. Czy to możliwe, że kiedyś już się
spotkali? Nie, nie zapomniałaby takiej twarzy i tych chmurnych oczu.
A zatem? Może ją rozpoznał ze zdjęcia na okładce książki i postanowił
odszukać? Jakiś zwariowany wielbiciel? Zirytowany ojciec? Na miłość boską,
przecież pisała książki dla dzieci, bajki o psotnych leśnych stworzonkach. Niczego
kontrowersyjnego, co mogłoby usprawiedliwić atak obcego mężczyzny w białym
smokingu.
Oczywiście była jeszcze inna możliwość. Pomyłka. Wciąż o tym myślała, gdy
drzwi windy rozsunęły się wolno.
Hol hotelu Sea King był praktycznie pusty. Szklane drzwi prowadzące do
restauracji były zamknięte, a okna ciemne.
Nawet recepcjonista zniknął zza kontuaru. Jedyne oznaki życia dostrzegała za
otwartymi drzwiami sali bankietowej: czyjeś zniekształcone słowa w głośnikach,
cichy szum oklasków.
Ruszyła w tamtą stronę. Stanęła na progu, czekając, aż oczy przywykną do
półmroku sali... i doznała kolejnego wstrząsu.
Ktoś obwieścił przez głośniki:
– A teraz mam zaszczyt przedstawić naszego ostatniego gościa, laureatkę wielu
nagród, autorkę książek dla dzieci, pannę L. C. Stuart.
Laura zamarła, gdy na sali rozległy się oklaski. Wszelkie myśli o strażnikach,
garażach i grożących jej obcych mężczyznach rozwiały się nagle. Odruchowo
uniosła dłoń do ust.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że głowy obecnych nie odwracają się w
jej stronę. Wszyscy patrzyli na podium. Laura miała ochotę się uszczypnąć. Z
pewnością śni jakiś niesamowity sen.
A ten sen stawał się z każdą chwilą dziwniejszy. Zobaczyła „siebie”, jak idzie
między stołami i staje w świetle reflektora obok mikrofonu. W każdym razie ta
młoda kobieta była bardzo podobna do Laury Caroline Stuart. Szczupłą figurę
289994158.005.png
podkreślała jedwabna suknia z wysokim kołnierzem i bufiastymi rękawami.
Kobieta miała ten sam kształt twarzy, te same pięknie zarysowane brwi i ten sam
prosty smukły nos. Ciemne kasztanowe włosy, dokładnie takie jak włosy Laury,
były zaczesane w kok. Okulary w drucianych oprawkach przesłaniały oczy, lecz
Laura wiedziała, że są orzechowe.
Przecież nie noszę okularów, pomyślała.
A kiedy pierwszy szok minął, mruknęła do siebie:
– Chelsey Stuart! Na miłość boską, co ty znowu wymyśliłaś?
Wchodząc do sali, Laura obserwowała występ swojej bliźniaczej siostry. Po
chwili dotarło do niej, że Chelsey wygłasza płomienną mowę na temat podniesienia
poziomu czytelnictwa. Był to jeden z ukochanych projektów Laury.
– Nigdy nie jest za wcześnie, by wzbudzić w naszych dzieciach miłość do
książek – mówiła Chelsey. – Kiedy zaczęłam pisać moją pierwszą książkę o
przygodach Futrzaka...
– To był Futrzana Łapka – mruknęła pod nosem Laura.
Złość na siostrę sprawiła, że prawie nie słyszała dalszego ciągu przemówienia.
Na szczęście było krótkie. Po końcowych oklaskach Chelsey zeszła z podium.
Laura nie była pewna, co bardziej ją zirytowało: fakt, że siostra się pod nią
podszywa, czy to, w jaki sposób to robi. Niczym naiwna bibliotekarka.
Zapłonęły światła i Chelsey zniknęła w tłumie gości, którzy chcieli jej
pogratulować i uścisnąć dłoń. Laura stała bez ruchu, wciąż ściskając torbę.
Czekając na odpowiednią chwilę, myślała o wszystkim, co miała zamiar
powiedzieć Chelsey, gdy tylko zostaną same.
Jednak Laura nie czuła się pewnie. Nie tak powinno się to wszystko potoczyć.
Kiedy zdołała wcześniej skończyć ostatnią książkę, poddała się nagłemu
impulsowi. Wiedziała, że Chelsey spędza wakacje w Ocean City, mieszka w hotelu
Sea King i pracuje – jak mówiła – nad fotoreportażem.
Laura miała nadzieję, że przyjeżdżając z Bennington Falls, zrobi jej
niespodziankę. Spędzą trochę czasu razem i wyleczą rany pozostałe po ostatnim
spotkaniu.
W myślach Laury wciąż jeszcze rozbrzmiewały echa kłótni, jaka odbyła się
sześć miesięcy temu...
– Kiedy przestaniesz się zachowywać jak moja matka, Lauro? Ona nigdy mnie
nie pouczała. Dlaczego koniecznie chcesz ją zastąpić?
– Bo cię kocham, Chelsey. Kiedy we wszystkich brukowcach zobaczyłam twoje
zdjęcie z Xavierem Stormem, zaniepokoiłam się o ciebie. Jako twoja starsza
289994158.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin