Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie.pdf

(167 KB) Pobierz
424236023 UNPDF
Artykuł pobrano ze strony eioba.pl
Cukier, Alkohol, Papierosy, Nadwaga, Sepsa, Rak, a Dieta i Zdrowie
Jak sobie pomóc w walce z otyłością, nadwagą, cukrzycą, rakiem, schizofrenią, chorobami serca, depresją i innymi
schorzeniami współczesnej cywilizacji. Materiał oparty wyłącznie na aktualnych, najnowszych wynikach badań naukowych.
Błonnik, kwasy omega-3, witamina D w diecie. Spowolnienie starzenia.
Jak sobie pomóc w walce z otyłością, nadwagą, cukrzycą, rakiem, schizofrenią, chorobami serca,
depresją i innymi schorzeniami współczesnej cywilizacji. Materiał oparty wyłącznie na aktualnych,
najnowszych wynikach badań naukowych. O tym jak ograniczenie spożycia cukrów, tłuszczy
zwierzęcych, czerwonego mięsa oraz naświetlanie słońcem może pomóc na zdrowie. Błonnik, kwasy
omega-3 i witamina D w diecie. Unikanie alkoholu i papierosów. Spowolnienie starzenia. Zielona
herbata i sepsa. Konopie jako lek.
Nadmiar cukru w pokarmie powoduje wiele chorób
Dieta bogata w cukry proste, w tym glukozę oraz fruktozę może prowadzić do wyłączenia genu, który
reguluje poziom aktywnych hormonów płciowych w organizmie - zaobserwowali naukowcy kanadyjscy.
Rezultatem tego może być na przykład trądzik, nadmierne owłosienie u kobiet, a nawet zaburzenia
płodności, wynika z pracy zamieszczonej w piśmie "Journal of Clinical Investigation". Autorzy artykułu
uważają, że ich odkrycie dostarcza kolejnego argumentu, by unikać nadmiaru cukrów prostych w diecie
i zastępować je węglowodanami złożonymi, obecnymi w produktach z pełnego ziarna oraz w
warzywach . Cukry proste, szczególnie sztucznego pochodzenia, jak glukoza i fruktoza, są
nieodłącznym składnikiem niezdrowej diety krajów rozwiniętych. Jak dowodzą liczne badania, ma ona
niekorzystny wpływ na metabolizm i układ krążenia, przez co zwiększa m.in. ryzyko cukrzycy typu II i
chorób serca.
Dla przykładu, zwykły cukier stołowy, czyli sacharoza, jest rozkładana w organizmie do glukozy i
fruktozy. Fruktoza jest głównym cukrem prostym w owocach, ale jest też dodawana jako słodzik w
postaci kukurydzianego syropu fruktozowego do napojów i produktów spożywczych. Szacuje się, że
przeciętny obywatel USA spożywa rocznie 33 kg cukru stołowego i dodatkowo 20 kg kukurydzianego
syropu fruktozowego. W badaniach zajmowano się głównie syropem fruktozowym i podobnymi
sztucznymi słodkościami. Zarówno glukoza, jak i fruktoza są metabolizowane w wątrobie. Nadmiar tych
cukrów w diecie powoduje, że są one przekształcane przez komórki wątroby w tłuszcze. Naukowcy z
Instytutu ds. Badań nad Dzieckiem i Rodziną w Vancouver oraz z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej
badali te procesy metaboliczne w doświadczeniach na myszach oraz na komórkach z ludzkiej wątroby
hodowanych w laboratorium.
Okazało się w badaniach, że spowodowany nadmiarem cukrów wzrost produkcji tłuszczu w wątrobie
prowadzi do wyłączenia genu kodującego białko SHBG. Jest to globulina wiążąca hormony płciowe,
która kontroluje poziom aktywnego testosteronu i estrogenu we krwi. Wyłączenie genu obniża poziom
białka SHBG i prowadzi do wzrostu stężenia testosteronu. Rozchwianie delikatnej równowagi
hormonalnej w organizmie może się objawiać zmianami trądzikowymi, zaburzeniami płodności i cyklu
miesięcznego oraz pojawieniem się cech męskich u kobiet np. nadmiernego owłosienia, zespołu
policystycznych jajników czy raka jajników. Lekarze wykorzystują pomiar poziomu SHBG do oceny
statusu androgenów, czyli m.in. poziomu wolnego testosteronu, w organizmie badanego pacjenta. Jest
to pomocne w diagnostyce zaburzeń hormonalnych. Niski poziom SHBG obserwuje się ponadto u
otyłych dzieci i dorosłych z tzw. zespołem metabolicznym , czyli zaburzeniami w przemianie materii,
które podnoszą ryzyko cukrzycy typu II i chorób serca .
"Jak wykazały nasze badania, niski poziom białka SHBG we krwi świadczy o rozregulowaniu funkcji
metabolicznych wątroby, np. z powodu nieprawidłowej diety, na długo przed pojawieniem się
424236023.002.png
jakichkolwiek symptomów tych zaburzeń" - komentuje prowadzący badania dr Geoffrey Hammond.
Zdaniem badacza, w przyszłości można będzie wykorzystywać poziom SHBG w wczesnej diagnostyce
zaburzeń czynności wątroby. "Można by też stosować tę metodę do sprawdzania skuteczności diety,
czy leków, których celem jest poprawa procesów metabolicznych w wątrobie" - dodaje Hammond.
Zdrowa dieta hamuje wzrost raka prostaty
Dieta uboga w węglowodany często hamuje wzrost raka prostaty, wynika z najnowszych
amerykańskich badań, o których informuje specjalistyczne pismo "Prostate". Naukowcy z Centrum
Medycznego Uniwersytetu Duke'a oceniali wzrost guzów prostaty u 75 myszy, z których część była na
diecie ubogiej w węglowodany, część na diecie niskotłuszczowej, a część na diecie imitującej dietę
krajów dobrze rozwiniętych, tj. bogatej zarówno w tłuszcze, jak i węglowodany. Okazało się, że
gryzonie, które spożywały najmniejsze ilości węglowodanów miały najmniejsze rozmiary guzów i żyły
najdłużej ze wszystkich grup. Najgorsze wyniki uzyskano w grupie myszy na diecie krajów zachodnich.
Zdaniem autorów pracy, efekt ten był związany z faktem, że dieta uboga w węglowodany obniża
poziom insuliny, hormonu odpowiedzialnego za metabolizm glukozy w organizmie oraz poziom
insulinopodobnego czynnika wzrostu - IGF. A jak wynika z wcześniejszych badań, obydwa te związki
mogą pobudzać wzrost raka prostaty.
"Nasze badania wskazują, że ograniczenie węglowodanów w diecie może spowolnić rozwój raka
prostaty, przynajmniej u myszy." - komentuje prowadzący badania urolog Stephen Freedland z
Centrum Medycznego Uniwersytetu Duke'a. Według niego, kolejnym ważnym krokiem będzie
przeprowadzenie podobnych badań w grupie pacjentów. Są one planowane na przyszły rok. "Jeśli
rezultaty uzyskane na myszach zostaną potwierdzone, to może to mieć istotne znaczenie dla terapii
raka prostaty. Będzie bowiem oznaczać, że możemy wpływać na jego wzrost za pomocą czynnika,
który łatwo kontrolować, tj. diety" - konkluduje Freedland.
Brak błonnika grozi chorobami serca
Zbyt mała zawartość błonnika w codziennym pożywieniu zwiększa zagrożenie chorobami serca i
układu krążenia, stanowiąc niebezpieczeństwo znacznie poważniejsze niż spożywanie nadmiernej
ilości tłuszczów. Do takiego wniosku doszli naukowcy ze szwedzkiego uniwersytetu w Lund.
Przeprowadzili oni badania nad stanem zdrowia 28 tysiecy osób podzielonych na cztery grupy w
zależności od ilości tłuszczu w codziennym pożywieniu. Według dr Margarety Leosdottir, okazało się,
że osoby z grup, które nie jedzą zbyt dużo tłuszczu, a mimo to zapadają na choroby serca i krążenia,
równocześnie spożywają niewielkie ilości błonnika. Na tej m.in. podstawie naukowcy z Lund uznali, że
to nie nadmiar tłuszczu - jak się dotychczas powszechnie sądziło - lecz niedobór błonnika
pokarmowego stanowi główną przyczynę zapadania na choroby układu krążenia i serca. Według
aktualnej wiedzy, błonnik zapobiega też m.in. zachorowaniom na niektóre postaci nowotworów,
głównie raka jelita grubego i odbytu.
Lekarze specjaliści o leczeniu żywieniowym
Leczenie żywieniowe, czyli podawanie pacjentom, którzy nie są w stanie sami prawidłowo się
odżywiać specjalnych mieszanin odżywczych , może nie tylko pomagać w powrocie do zdrowia, ale
nawet ratować życie - uważają lekarze specjaliści. Ponad 250 osób, w tym lekarze różnych
specjalności, pielęgniarki, farmaceuci i dietetycy, dyskutowali na sympozjum we Wrocławiu o leczeniu
żywieniowym w praktyce klinicznej jesienią 2007 roku. Jak powiedziała dr Anna Zmarzły z Polskiego
Towarzystwa Żywienia Pozajelitowego i Dojelitowego, leczenie żywieniowe związane jest z
problemem niedożywienia , o którym w medycynie mówi się od lat. "30 procent pacjentów
przyjmowanych do szpitala jest niedożywionych. W trakcie pobytu w szpitalu u 70 procent stan
424236023.003.png
odżywienia pogarsza się w skutek choroby, dlatego leczenie żywieniowe jest tak istotne." - wyjaśniła.
Metoda ta dotyczy m.in. dużej grupy chorych, którzy nie są w stanie naturalną drogą przyjmować
pokarmów, np. dlatego, że cierpią na ciężkie choroby przewodu pokarmowego, nie wchłaniają
składników odżywczych, czy są w zbyt ciężkim stanie, żeby jeść. "Leczenie żywieniowe zajmuje się
podawaniem takim pacjentom specjalnego pożywienia, np. przez zgłębnik lub dożylnie. U takich
pacjentów odżywianie daje szansę na poprawę zdrowia i szanse na przeżycie. Tacy pacjenci bez
leczenia żywieniowego, zginą." - powiedziała dr Zmarzły. Jej zdaniem, wiedza na ten temat jest wciąż
zbyt mała. "My mówimy tu nie tylko o leczeniu szpitalnym, ale też o domowym leczeniu żywieniowym.
Pacjent, który nie jest w stanie prawidłowo się odżywiać, może w domu być żywiony przez tzw. zgłębnik
dietami przemysłowymi lub dożylnie mieszaninami odżywczymi. Takie procedury ambulatoryjne są
refundowane przez NFZ, ale ciągle zbyt mało jest lekarzy, którzy leczą żywieniowo. Powinna to być
integralna cześć terapii." - dodała.
Problem niedożywienia dotyczy szczególnie starszych ludzi, którzy "chudną, bo są po udarze, bo nie
ma kto ich nakarmić, bo jedzą zbyt mało, bo mają źle dopasowaną protezę zębową, nie są w stanie
przygotować sobie posiłków, często mają depresję wieku starczego". "Każdy niedożywiony to osobny
problem. Lekarze specjaliści powinni syndrom niedożywienia leczyć, ale diagnozować powinni je
umieć wszyscy. Ważna w pokonaniu problemu jest edukacja społeczeństwa, która powinna zwracać
uwagę na osoby w naszym otoczeniu, aby zauważyć spadek ich masy ciała" - wyjaśniła dr Zmarzły. W
leczeniu żywieniowym wykorzystywane są leki wysokospecjalistyczne, które podawane są według
ściśle wyliczonych dawek. "Ale są też bardzo popularne odżywki jak "nutridrinki", które można kupić w
aptece. To też jest żywienie kliniczne, ale w formie doustnej suplementacji pokarmowej, czyli to, co
każdy może zrobić w domu." - dodała dr Zmarzły.
Każda ilość alkoholu szkodzi nienarodzonemu dziecku
Wbrew potocznym opiniom o nieszkodliwości małych
dawek alkoholu rzeczywistość jest tragicznie inna.
Poronienie, przedwczesny poród, uszkodzenia mózgu,
wady serca, zaburzenia ogólnego rozwoju dziecka - to
tylko niektóre skutki picia alkoholu (piwo, wino, wódka) w
czasie ciąży - przestrzegają eksperci, którzy weszli w skład
zespołu powołanego w ramach kampanii "Ciąża bez
alkoholu". Jej celem jest uświadomienie przyszłym
matkom, że nienarodzonemu dziecku szkodzi nawet
niewielka ilość alkoholu. Płód jest bardzo delikatnym
organizmem i każda kropla alkoholu jest dlań wysoce
szkodliwa. Kampanię organizuje Państwowa Agencja
Rozwiązywania Problemów Alkoholowych we współpracy
z Polskim Towarzystwem Ginekologicznym. Patronuje jej
minister zdrowia, a do kampanii włączyło się ponad 600
samorządów lokalnych.
Jeśli kobieta pije w ciąży alkohol, dziecko pije razem z nią,
a pół godziny po spożyciu alkoholu jego stężenie we krwi dziecka jest takie samo jak we krwi matki -
podkreślają organizatorzy kampanii. "Każda ilość alkoholu uszkadza komórki w mózgu dziecka, nie
ma takiej dawki alkoholu, którą kobieta w ciąży, niezależnie od tego, w którym jest trymestrze, mogłaby
wypić - powiedział wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego dr Tomasz Niemiec na
konferencji prasowej, po pierwszym posiedzeniu zespołu. "85 procent społeczeństwa wie, że alkohol
pity przez kobietę w ciąży szkodzi dziecku, jednak nie robi z tej wiedzy użytku. Jedna trzecia kobiet
świadomie naraża swoje dzieci na upośledzenia." - podkreślił przewodniczący zespołu ekspertów dr
Krzysztof Liszcz. Kobieta pijąca alkohol w czasie ciąży jest odpowiedzialna za urodzenie dziecka z
upośledzeniem umysłowym czy nawet jakimś kalectwem, co mnoży patologie. Jak wyjaśnił, alkohol
424236023.004.png
pity przez ciężarną powoduje wiele uszkodzeń w organizmie nienarodzonego dziecka: układu
nerwowego, krwionośnego, skrzywienia kręgosłupa, zmniejszenie odporności na choroby, problemy z
widzeniem i ze słyszeniem, w skrajnych przypadkach - FAS (Płodowy Zespół Alkoholowy). Jego objawy
to m.in. upośledzenie wzrostu, charakterystyczne zniekształcenia twarzy oraz trwałe uszkodzenia
mózgu. Syndrom Pijanego Płodu to także wzrost liczby dzieci z ADHD, wzrost agresji, upośledzeń
umysłowych i podobne problemy.
Z tego wynikają trudności szkolne i wychowawcze - problemy z pamięcią, trudności w uczeniu się,
problemy z koordynacją ruchów, zaburzenia emocjonalne, nadpobudliwość. Według Liszcza
największe problemy dzieci dotknięte FAS i innymi zaburzeniami związanymi z piciem alkoholu przez
ich matki mają w okresie usamodzielniania. Z reguły nie radzą sobie w życiu i trafiają do więzień,
szpitali psychiatrycznych i innych zakładów opieki. 80 proc. z nich wychowuje się poza rodzinami
biologicznymi. W domach rodzinnych często narażone są na przemoc i zaniedbanie. Według
wiceprezes PARPA Katarzyny Łukowskiej, w społeczeństwie jest silnie zakorzenione przeświadczenie,
że lampka czerwonego wina nie tylko ciężarnej nie szkodzi, ale wręcz pomaga. Jej zdaniem, z tym
mitem należy stanowczo walczyć. Łukowska podkreśliła, że w 16 procentach wypadków źródłem tego
mitu są lekarze. Wciąż też funkcjonuje fałszywe przekonanie o dobroczynnym wpływie ciemnego piwa
na laktację. Dlatego, jak zaznaczył dr Piotr Raczyński z zespołu eksperckiego, ważne jest informowanie
i przekonywanie przyszłych matek, żeby w ogóle nie piły w czasie ciąży, a także uświadomienie tym,
którzy je do tego zachęcają, że nawet okazjonalnie wypity drink działa na dziecko toksycznie. "Chcemy
też dotrzeć do lekarzy i przekonać ich, że powinni namawiać przyszłe i potencjalne matki do
prowadzenia zdrowego stylu życia." - powiedział dr Raczyński.
PARPA zwraca uwagę, że szczególnie niebezpieczne jest picie w pierwszych dniach po zapłodnieniu,
a więc wtedy, gdy kobieta jeszcze nie wie, że jest w ciąży. Największe uszkodzenia w komórkach
przyszłego mózgu i układu nerwowego może spowodować alkohol w pierwszych 3-5 tygodniach.
System nerwowy bedzie się bowiem wykszatałcał z wadliwych komórek. Alkohol pity w trzecim
trymestrze ciąży może znacząco spowolnić rozwój dziecka, a nawet spowodować przedwczesny poród.
W przeciwieństwie do innych wcześniaków, dziecko które miało częsty kontakt z alkoholem w
organizmie matki, nigdy tych braków nie nadrobi. Jak podaje PARPA, w Polsce co roku rodzi się na
pewno około 9 tysięcy dzieci cierpiących na zaburzenia rozwojowe spowodowane kontaktem z
alkoholem w czasie okresu płodowego, w 10 procentach jest to FAS. Według Agencji, przypadki, kiedy
dziecko rodzi się już pijane, są sporadyczne, chociaż dane na ten temat mogą być zaniżone.
Poważnym problemem jest natomiast picie alkoholu przez ciężarne kobiety, najczęściej wykształcone i
wcale nie ze środowisk patologicznych, które nie zdają sobie sprawy, że nawet sporadyczne picie
może bardzo zaszkodzić dziecku w jego przyszłym życiu.
Nadwaga poważnym problemem społecznym
Mała aktywność fizyczna społeczeństwa jest już w Polsce problemem nie tylko osób w wieku średnim,
ale także dzieci i młodzieży. Problem nadwagi dotyczy 41 procent mężczyzn i 29 procent kobiet w
Polsce, natomiast z otyłością musi zmagać się 16 procent mężczyzn i 20 procent kobiet - poinformował
dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia (IŻiŻ) w Warszawie, Mirosław Jarosz. Dodał, że odsetek ludzi
mających problemy z wagą wzrasta. Jarosz wraz z rzecznikiem praw obywatelskich, Januszem
Kochanowskim, podpisali "Kartę Żywienia i Aktywności Fizycznej Dzieci i Młodzieży w Szkole". Karta
jest częścią zaplanowanego na lata 2007-2016 "Narodowego Programu Zapobiegania Nadwadze i
Otyłości".
Według dyrektora Jarosza z IŻiŻ "sytuacja zdrowotna polskiego społeczeństwa jest zła", a przyczyną
wielu chorób jest jak wiadomo nieprawidłowa waga, wynikła ze złych nawyków zywieniowych i braku
kultury fizycznej. Dlatego, jak dodał, "kluczowe jest wyrobienie odpowiednich nawyków żywieniowych
wśród najmłodszej części społeczeństwa". Za dużo tłuszczów zwierzęcych i soli oraz słaba aktywność
fizyczna wpływa niekorzystnie na zdrowie i kondycję, o tym wie już cały świat, a powoli dociera to do
polskich dycydentów. "Obecnie ponad połowa dzieci i młodzieży w Polsce spożywa zbyt dużo
424236023.005.png
tłuszczów, a spożycie soli kuchennej, które statystycznie wynosi powyżej 12 g dziennie, powinno być
na poziomie 5 gram." - mówił Jarosz. Zaznaczył, że na te negatywne statystyki nakłada się fakt, iż jedna
trzecia dziewcząt i jedna piąta chłopców w polskich szkołach jest zwolniona z lekcji wychowania
fizycznego.
Zdaniem dyrektora IŻiŻ podpisana i ogłoszona wspólnie z RPO karta dotycząca żywienia młodzieży w
szkole powinna stać się zbiorem wytycznych dla kuratoriów i 35 tysięcy dyrektorów szkół. "Przede
wszystkim należy w końcu wprowadzić do szkolnych stołówek jednolite, jasno określone zalecenia
żywieniowe, według których przygotowywane będą posiłki" - podkreślił. Należy dodać, że WHO zaleca
teraz dla zdrowia cztery nowe grupy pokarmowe w których produkty mięsne oraz nabiałowe nie są
konieczne i mogą być wykluczone. Poza tym karta zwraca uwagę m.in. na częstsze kontrolowanie w
szkołach wagi dzieci, zakaz reklamy i sprzedaży na ich terenie produktów żywnościowych o
nieodpowiedniej jakości i stworzenie odpowiednich warunków do ćwiczeń fizycznych i rekreacji
ruchowej dla dzieci z nadwagą.
Rzecznik Praw Obywatelskich zapewnił, że podpisana karta będzie jedną z pierwszych kwestii, jakie
przedstawi nowemu premierowi oraz ministrowi edukacji narodowej. "Jeżeli zależy nam na zdrowiu
społeczeństwa, to konieczne jest uwzględnienie profilaktyki" - mówił rzecznik Kochanowski. "Narodowy
Program Zapobiegania Nadwadze i Otyłości oraz Przewlekłym Chorobom Niezakaźnym poprzez
Poprawę Żywienia i Aktywności Fizycznej 2007-2016" jest prowadzony pod patronatem ministerstwa
zdrowia i realizuje zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). W ramach programu przewidziane
są m.in. działania edukacyjne i szkoleniowe dla lekarzy, pracowników społecznych oraz nauczycieli.
Czas wzorem Chin zapewnić każdemu obywatelowi codzienny trening Tai Chi lub Chi-Kung albo
wprowadzić ćwiczenia Pilatesa jako obowiązkowe dla dzieci zwolnionych z klasycznego wychowania
fizycznego. Program WF w szkołach jest dobry dla dzieci i młodzieży o dobrej sprawności i kondycji, nie
nadaje się dla osób słabszych czy dzieci specjalnej troski. Ćwiczenia Pilatesa czy Tai Chi są idealne i
od nich należałoby zacząć reformę wychowania fizycznego w szkołach podstawowych i gimnazjach.
Zdrowa dieta zapewnia sprawność umysłową
Kolejne badania naukowe wykazały, że odpowiednia dieta może zapewnić starszym osobom
sprawność umysłową. Publikację francuskich naukowców zamieszcza amerykańskie pismo
"Neurologia". Badacze z Uniwersytetu w Bordeaux zbadali ponad 8 tysięcy osób w wieku powyżej 65
lat. Eksperyment wykazał, że ci, którzy stosują tak zwaną dietę śródziemnomorską , rzadziej zapadają
na starczą demencję. Szczególnie ważne w tej diecie są niektóre owoce morza oraz warzywa i owoce.
Zmniejszają one ryzyko pojawienia się demencji o prawie 40 procent. Zdaniem innych ekspertów
podobna dieta może też częściowo chronić przed chorobą Alzheimera. Francuscy naukowcy
przypominają, że dieta śródziemnomorska jest bogata w nienasycone kwasy tłuszczowe, które
prawdopodobnie spowalniają proces starzenia się komórek mózgowy. Dokładny mechanizm ich
działania nie jest jednak znany.
Zdrowa dieta zapobiega problemom z pamięcią
Dieta bogata w kwasy tłuszczowe omega- 3, owoce i warzywa lub w ostateczności niektóre ryby
zmniejsza ryzyko utraty pamięci i choroby Alzheimera (AD). Niestety spożywanie kwasów tłuszczowych
omega-6, powszechnych w naszej współczesnej diecie, może zwiększać ryzyko problemów z pamięcią
- informują naukowcy z Francji na łamach pisma "Neurology". Badacze z French National Institute for
Health and Medical Research analizowali skład diety 8.085 mężczyzn i kobiet powyżej 65 roku życia.
Uczestnicy badania podczas rekrutacji do projektu nie mieli żadnych kłopotów z pamięcią. Przez 4 lata
trwania badania, 183 uczestników zachorowało na chorobę Alzheimera, a 98 kolejnych na różne inne
formy demencji, czyli utraty pamięci. Wyniki badania wykazały, że ludzie którzy regularnie spożywają
oleje bogate w kwasy tłuszczowe omega-3 (między innymi olej lniany, orzechowy), mają ryzyko
zachorowania na demencję aż o 60 procent niższe w porównaniu do ludzi, którzy nie spożywają
424236023.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin