BO YIN RA - Drogowskaz i Wiersze.pdf

(624 KB) Pobierz
424236033 UNPDF
Artykuł pobrano ze strony eioba.pl
BO YIN RA - Drogowskaz i Wiersze
Jeden z najbardziej znanych europejskich poetów, pisarzy i mistyków przełomu XIX i XX wieku to Józef Antoni
Schneiderfranken czyli Bo Yin Ra. Drogowskaz to jedno z głównych dzieł!
BO YIN RA
Bô Yin Râ to literacko-duchowy pseudonim artysty malarza i autora dzieł filozoficzno-
mistycznych, który z urodzenia nazywał się Joseph Anton Schneiderfranken . Bo Yin Ra
urodził się dnia 25 listopada 1876 roku w Aschaffenburg (koło Frankfurtu nad Menem) w
Niemczech, zmarł 14 lutego 1943 roku w Massagno/ Lugano w Szwajcarii. W 1899 roku
ukończył Städelsche Art Institute we Frankfurcie. W latach 1900-1901 studiował sztukę w
Akademii Sztuk Pieknych w Wiedniu, w roku 1902 uczęszczał na Académie Julian w
Paryżu. W latach 1912-13 przebywał w Grecji, gdzie namalował wiele ze swoich olejnych
krajobrazów. W 1913 roku napisał swoje pierwsze filozoficzno- mistyczne dzieło, maleńką
broszurkę "Światło z Himavatu", którą przesłał do Niemiec, gdzie została wydana w Lipsku
tego samego roku jedynie pod inicjałami B.Y.R. W latach 1916-1923 mieszka i tworzy w
Zgorzelcu na Śląsku, gdzie w 1920 roku zakłada Stowarzyszenie Mistyki Jakuba Böhme . Bo
Yin Ra reprezentuje wizjonerski styl mistycznej gnozy w duchu żyjącego w latach 1575- 1624
w Zgorzelcu mistyka Jakuba Böhme . W 1925 roku przenosi się wraz z rodziną do Massagno/
Lugano w Szwajcarii. Bo Yin Ra znany jest z 40 poważnych książeczek o charakterze
rozpraw filozoficznych, mistycznych, duchowych i religijnych, poświęconych ezoterycznej Drodze człowieka do Boga. Bo Yin
Ra jako artysta malarz reprezentuje nurt mistyczno- refleksyjny i znany jest jako twórca ponad 200 obrazów. Bo Yin Ra jest
bardzo popularny w klubach mistyki, wiedzy tajemnej, hermetyzmu i okultyzmu szczególnie w Szwajcarii, Francji, Niemczech,
Czechach, Szwecji, Litwie, Bułgarii, Danii i Rosji. Książeczki Bo Yin Ra czytane są jako tak zwane pisma czy lekcje ezoteryczne
w klubach i kręgach związanych z naukami mistrzów Dalekiego Wschodu, Duchowej Hierarchii, Białego Bractwa, zjawisk
paranormalnych, radiestezji, radża jogi i teozofii. Pierwszymi znanymi tłumaczami dzieł Bo Yin Ra na język polski w okresie
międzywojennym byli Marcel Tarnowski i Franciszek Skąpski . W Polsce jedną ze znanych osób opierających swoje
nauczanie i działalność na tekstach filozoficznych Bo Yin Ra jest mistyk Roman Danilewicz, lepiej znany jako "Kundalini".
Głównym uczniem, biografem i propagatorem nauk Bo Yin Ra był Rudolf Schott (1891-1977). Fascynację postacią Bo Yin Ra
pokazuje fakt stworzenia popiersia mistrza przez Theodore Georgii w 1936r. Dziełem mistycznym uważanym w twórczości
filozoficznej Bo Yin Ra za fundamentalne jest traktat "Księga Sztuki Królewskiej", którego pierwszą częścią jest wspomniana
już rozprawka "Światło z Himavatu", a całość jest prostym i praktycznym wprowadzeniem w teozoficzną Radża Jogę.
DROGOWSKAZ
OBIETNICA
Wichura jesienna zerwała ostatnie liście z odrętwiałych gałęzi.
Zwiędłe i zżółkłe lub rdzawo brunatne i suche szeleszczące, rozwiane wichrem, zasłały drogę hen, daleko.
To, co niegdyś wiosną rozwijało się w przepychu zieleni, co chłodnym cieniem rzeźwiło w upale, żarem
dyszące godziny letniego południa, leży teraz obumarłe, wdeptane w wilgotną ziemię - na pastwę pleśni i
na łup zgnilizny!
To pora oddalenia od słońca - tęskliwa, od mgieł posępna!
To wielkie zamieranie przyrody!
Tak mówią sentymentalni poeci i opłakują minione lato.
A jednak, czyż naprawdę zamarło już wszelkie życie?
Czyż doprawdy gałęzie stały się już tak drętwe i martwe, odkąd zrzucić musiały swe liście?
424236033.002.png
Oderwij wzrok swój od ziemi i nie daj się urzec widokiem zgnilizny, a spostrzeżesz dookoła
nabrzmiewające pączki, tam oto na leszczynie już się nawet chwieją pierwsze, nie rozchylone jeszcze
wisiorki kwietne!
Zaledwie owoc zebrano, ledwie opadł liść ostatni, a oto już zjawia się zapowiedź nowej zieleni, nowego
kwiecia, przepychu nowej wiosny!
Byle kilka z rzędu ciepłych dni słonecznych, a wnet ujrzysz na każdym krzewie pierwszą młodą zieleń.
Jeszcze się jednak spodziewać należy wichrów lodowatych, słusznie więc młode pączki kryją się
tymczasem w swoich pancerzach. Życie w nich wymaga jeszcze ochrony.
A przecież - zaledwie śnieg w wodę się zmieni i wsiąknie w polne bruzdy, wnet ruszy się to wszystko, co
teraz przemocą prawie trzymane jest w pąkowiu.
Co roku pragniesz na nowo upajać się spokojnie widokiem nadchodzącej wiosny, a zawsze zjawia ci się
ona niespodzianie, przez jedną niemal noc strojąc się w młodą zieleń.
Kilka dni słonecznych po ciepłym deszczu, a oto na każdej gałązce lśnią już nowe listki.
Przez czas pewien, dla ciebie może zbyt długi, musi życie dokładać wszystkich sił, by samo siebie
hamować i ochraniać swe twory od zguby.
Potem jednak zrywa z siebie wszystkie więzy i wszędzie wykwitają jego promienne twory.
Czyż nie poznajesz, jak cię tu poucza przyroda?!
I ty, zaiste, nie zawsze jesteś w bliskości światła.
I ty, masz chwile wzniesień i chwile upadków na duchu, których kolejność określa rytm twojego życia.
Zaledwie nabrałeś przekonania, żeś wszystko osiągnął i zaledwie zaufałeś dumnie swoim siłom - gdy oto
nagle ogarnęło cię znużenie, odbierające ci z każdym dniem coraz bardziej ufność w siebie, i wreszcie
wszystko, co było źródłem twej dumy, runęło w nicość.
Sądzisz więc, iż wszystko życie już w tobie zamarło i za głupstwo wierutne uważasz słowa tych, co ci
mówią, że to znużenie twoje kryje w sobie niewątpliwą zapowiedź nowej działalności życiowej.
Nie znasz jeszcze pory swoich wzniesień i upadków i nie chcesz zrozumieć, iż i duch twój tylko w
rytmicznej kolejności zmian zdolny jest się przejawiać.
Nawet w dniach największego oddalenia twego od światła pulsuje w tobie życie.
To, co ma nadejść, przygotowuje się w tobie, choć ty o tym nic nie wiesz.
Wierzaj, i ty znajdziesz się tak samo blisko światła jak dawniej!
Jeśli okresy swego upadku na duchu za każdym razem przeczekasz cierpliwie, rozkwitniesz w nowej
świetności!
Nie poddawaj się smutkowi otępieniu jak człowiek, dla którego nie ma już nadziei!
Bądź świadomy wiecznego odnawiania się w tobie twoich sił i nie trać wiary w siebie!
W chwilach swego najgłębszego upadku na duchu tworzysz los własny, a w dniach największego
oddalenia od światła kiełkują w tobie zalążki, które, gdy przyjdzie nowa wiosna, w widomy kształt się
rozwiną!
Naucz się ufać sobie i zwalcz trawiący twą duszę niepokój, by w ciszy mogło w tobie kształtować się to, co
ma dalej nastąpić!
424236033.003.png
ZJAWISKO I PRZEŻYCIE
O stopniu poznania prawdy przez danego człowieka decydują jego przeżycia, ich intensywność - a nie
zjawiska wywołujące te przeżycia.
Chociaż fakt ten jest prosty i łatwy do zrozumienia, niemniej rzadko bywa rozumiany.
Napotykamy wszędzie nadmierne przecenianie niezwykłych zjawisk, podczas gdy zdolność przeżywania w
większości wypadków tak dalece zanika, że trzeba dopiero szczególnych sensacji, niesłychanych podniet
zewnętrznych, by się bodaj przelotnie obudzić.
Czyż więc można się dziwić, iż osiągnięte w ten sposób "przeżycia" są odpowiednikiem zmniejszonej
zdolności przeżywania?!
"Przeżycia" takie, to tylko szumowiny na powierzchni wskutek braku zdolności do głębszego wniknięcia w
zjawisko, choćby nawet pozornie rozczłonkowano je lancetem aż do głębi i zbadano pod mikroskopem aż
do najsubtelniejszych włókienek.
Nawet wtedy, gdy fizyczne warunki danego zjawiska poznane zostały najdokładniej drogą ścisłych metod
naukowych, pozostaje przecie to ostatnie, czego nigdy tą drogą poznać niepodobna - owa "dusza"
zjawiska, którą wówczas tylko poznać można, gdy zdolność przezywania na tyle jest rozwinięta, iż reaguje
na takie nawet impulsy, jakie dla zmysłów fizycznych pozostają zgoła nieuchwytne.
Dla takiego poznawania jest to bez znaczenie, czy analizujemy zjawisko aż do najgłębszych jego granic,
czy tez poddajemy się działaniu całokształtu jego form nie dzieląc go przedtem mechanicznie na
poszczególne części, choćby tylko za pomocą mechanizmu myślenia.
Głębia i waga przeżycia nie zależą bynajmniej od skali lub zasięgu mechanicznej obserwacji zjawiska!
Ognie sztuczne mogą oślepić oczy i zakończyć się ogłuszającym trzaskiem i hukiem - a przecie maleńki
robaczek świętojański, migocący nocą letnią w mroku lasu, wywołać w nas może o wiele głębsze
przeżycie, niż to sprawić mógł kunszt pirotechnika.
To samo zachodzi przy każdym zjawisku, niezależnie od tego, czy "chwytamy" je wzrokiem, czy innym
zmysłem fizycznym!
Oczywiście majestat niebotycznych szczytów górskich, dziki łoskot morza szturmującego do skał
nadbrzeżnych mogą się stać przyczyną głębokich i silnych przeżywań, ale również najbłahszy wypadek
bez żadnego na pozór znaczenia wzbudzić w nas może potężne przeżycie.
Moc ludzi - i to nie tych o wystygłych duszach - żyje w stałym oczekiwaniu jakiegoś niesłychanego
przeżycia, zdolnego wstrząsnąć nimi do głębi - a że mimo całego ich pragnienia takie przeżycie na nich nie
spływa, tedy w gorączkowym jego poszukiwaniu spieszą od zjawiska do zjawiska w błędnym przekonaniu,
że oczekiwane przeżycie można przecie osiągnąć, byle tylko trafić na zjawisko tak potężne iż swym
ogromem podbić zdoła duszę.
W końcu żaden cud przyrody nie jest im obcy, poznają wszystkie części świata, a jednak wszystko to nie
zaspokaja tęsknoty ich duszy.
Inni znowu szukają spełnienia swych nadziei w dziedzinie sztuki, nauki lub abstrakcyjnej myśli - a jeszcze
inni, szczególnie w naszych czasach, oczekują zbawienia od "cudów techniki" lub, co gorsza, ulegają samo
hipnozie, uważają za owo upragnione przeżycie "sensacje" sportowe i podniecają nerwy zuchwałą grą o
śmierć albo życie.
Nikomu na myśl nie przyjdzie, iż wszystkie te chwilowe podniety tym sposobem stwarzane - czy ktoś
czerpie je ze szczytów, czy z nizin świata zjawisk - są tylko odurzaniem i łudzeniem własnej duszy
domagającej się tak przedtem jak i potem swego prawa do szczęścia doznawania przeżyć, w których by
mogła dojść do świadomości samej siebie.
Takich przeżyć może każdy znaleźć pod dostatkiem w najbliższym swym otoczeniu, a jeśli je znaleźć potrafi
- bezsensowną mu się wyda wszelka chęć gonienia za czymś dalekim, nieznanym, a wszelkie łechtanie
424236033.004.png
nerwów, zachwalane przez innych jako "przeżycie", wyda mu się jedynie podejrzanym surogatem
prawdziwego szczęścia.
Ale - jak to już powiedziałem na początku - nieodzownym warunkiem prawdziwego przeżycia jest: zdolność
do przeżywania.
W każdym jest ta zdolność utajona, ale nikt nie będzie mógł z niej skorzystać, kto nie rozwinął jej w sobie
do pewnego stopnia, a taki rozwój osiąga się nieustannym ćwiczeniem.
Przeżywanie wymaga najwyższego skupienia - nastawienia wszystkich chęci chłonięcia wrażeń na jeden
jedyny punkt - i stałe gotowości niezwłocznego "skupienia się" pod wpływem danego impulsu.
Przeciwnie, kto rozgląda się wciąż za nową "rozrywką", ten na pewno nie rozwinie w sobie zdolności
przeżywania!
Goni on od zjawiska do zjawiska, nigdy nie syty, jak ów nałogowy narkoman, by w najlepszym razie
dobiegłszy do kresu dni swoich zrozumieć, iż wszystko, o co się ubiegał, było "znikomością" i - skończyć na
gorzkiej rezygnacji.
Nie należy tez nigdy poszukiwać przeżyć - ani też ich uważać za jakiś dar losu.
Prawdziwe przeżycie zjawia się na drodze, na którą weszliśmy wcale nie w celu poszukiwania przeżyć - ale
gdy się zbytnio do tego przygotowujemy, na pewno powrócimy do domu smutni, z pustką w sercu.
Dotyczy to przede wszystkim wszelkiego rodzaju przeżycia mogącego nam dostarczyć wiadomości o
świecie istotnego ducha.
Nie w ziemskim zjawisku, lecz właśnie w przeżyciu, może człowiek związany z ziemią pojąć duchowość, a
jednak i to przeżycie musi być wywołane przez formy i zdarzenia należące do świata zjawisk, a nawet
duchowość jest wewnętrznym światem zjawisk i tylko jako zjawisko w głębi duszy poznać się daje.
Gdzie zaś zjawisko zewnętrzne, uchwytne dla zmysłów ziemskich, usiłuje się narzucać jako pochodzące ze
świata czystego Ducha, tam należy zawsze mieć się na baczności, gdyż rzadsze niż diamenty w piasku
morskiego wybrzeża bywają takie układy sił, które czynią duchowość uchwytną dla zmysłów ziemskich w
zjawisku, a wśród milionów synów tej ziemi tak mało bywa zdolnych do poznania tego rodzaju zjawisk, że
łatwo by ich było pomieścić w jednej małej izbie.
Kto jednak poznał rzeczy Ducha, choćby tylko raz jeden w najgłębszym przeżyciu duszy, ten nie będzie już
pożądał, by mu się objawiały w niezwykłych zjawiskach świata zewnętrznego, przeżył bowiem takiego
rodzaju objawienie, jakie niejednego Widzącego uszczęśliwiło do tego stopnia, iż sądził, że cały świat
zewnętrzny jest jeno pozorem i złudą w porównaniu z promienną rzeczywistością, której w sobie
doświadczył.
Niedorzecznością jest mniemać, jako byśmy poznali dokładnie zewnętrzny świat zjawisk, gdy najmniejsze
jego cząstki uczyniliśmy dostępnymi dla naszych zmysłów, gdy staraliśmy się wykryć wszelkie możliwości
ich działania i w myśli stworzyliśmy sobie obraz domniemanego owładnięcia nimi. O ileż większą
niedorzecznością jest tu żądać, by swiat Ducha można było w ten sposób odnaleźć w świecie zjawisk
widzialnych, oraz wnioskować z dziecinnym uporem - że skoro tak odnaleźć się nie daje, to i w inny sposób
dotrzeć doń niepodobna.
Nie mniej też niedorzeczne jest domaganie się dowodów istnienia sił duchowych przez zjawiska uchwytne
dla zmysłów ziemskich.
Kto się jeszcze błąka w takim labiryncie myślowym, ten nie ma najmniejszego pojęcia o naturze i
ukształtowaniu "istotnego Ducha" a nawet przyjmuje za wiekuistego substancjonalnego Ducha tę cząstkę
świata myśli, której istnienie wyczuwa, chociaż się ona jeszcze przed nim nie odsłania - cząstkę znajdującą
się poza otaczającym go labiryntem!
Słyszą niektórzy, jakoby świat istotnego Ducha objawiał się tylko w przeżyciu, i roją sobie, iż znają od
dawna to przeżycie w postaci przeżywań związanego z mózgiem myślenia.
424236033.005.png
Atoli przeżycie, o którym tu mowa, nie ma nic a nic wspólnego z myśleniem, świat zaś prawdziwego
rzeczywistego Ducha jest o całe niebo wznioślejszy od wszelkich cudów świata myśli!
Jak każda dziedzina poznania ludzkiego przed tym się tylko otwiera, kto wypełnia niezbędne po temu
warunki, tak też i człowiek, który ćwiczy swe zdolności wewnętrznego przeżywania przy wszelkich
możliwościach świata zjawisk zewnętrznych, dojdzie stopniowo do tego, że zjawisko będzie dlań bodźcem
do takiego przeżycia, w którym by objawił mu się świat istotnego Ducha.
Jedynie w przeżyciu własnej duszy pojmie on ten świat znajdujący się poza dziedziną zmysłów oraz poza
myśleniem!
Wtedy dopiero każde zjawisko odsłoni mu ten byt wewnętrzny, którego jest odbiciem.
Wtedy dopiero ten, co przeżywa, będzie umiał wyjaśnić sobie własne życie, a to, co dotąd było dlań
ciemne, zabłyśnie w Świetle wiekuistym!
POZNANIE I NAUCZANIE
Jest rzeczą w istocie swej różną, czy zdolny jestem coś poznać w jasnym świetle Ducha wyłącznie dla
siebie samego, czy też posiadam dar przekazywania innym nabytej wiedzy za pomocą nauczania.
Wiedza moja może być niezwykle głęboka, a jednak mogę być pozbawiony możności dobywania z tych
głębin skarbów, które tam widzę ukryte.
Mógłbym nawet mieć te skarby od dawna wydobyte z głębin, a nie być przecie biegłym w sztuce
nadawania im promiennego blasku, jakiego byłyby godne, tak iż wartość ich i znaczenie pozostałyby
nieuchwytne dla ludzi spozierających na nie nieufnie.
Tuzinkowa to mądrość, dostępna dla każdego, a codzienne doświadczenie dostarcza tu potwierdzeń
więcej niż trzeba!
Wielu jest jednak ludzi opętanych istną manią nauczania, która każe im stale zapominać o tym, że powinni
by sami siebie wpierw zapytać, jakiego rodzaju ma być to, czego chcą innych nauczać.
Błogosławieństwem mogłoby być nauczanie ludzi, którzy nauczają tylko tego, czego nauczać są w stanie,
wszelako nieszczęsna żądza nauczania i takich rzeczy, których nauczać nie mogą, czyni z nich narzędzie
zła.
Takiej manii nauczania, o ile chodzi o rzeczy ziemskie, stawiane bywają bądź co bądź pewne granice i
pozory, a ludzie nauczani przez niepowołanych rychło spostrzegają, iż nierozsądnie zaufali komuś, kto wart
jedynie ośmieszenia.
Tam jednak, gdzie zjawisko zewnętrzne nie daje żadnego sprostowania błędnej wiedzy, może ta skłonność
do pouczania innych gromadzić wciąż zło tak długo, aż nauczyciel skłonnością tą opanowany sam
rozpozna wreszcie swoją winę, choć działał zawsze w dobrej wierze.
Nawet wśród dążących do światła czystego, istotnego Ducha iluż niestety jest takich, którzy przeżywszy
zaledwie pierwsze swe ubogie poznanie, już się powstrzymać nie mogą, by jak najprędzej i to bez potrzeby
nie rozprawiać o nim.
Zaledwie ich muśnie pierwszy promyk światła, już śpieszą znaleźć człowieka, którego by mogli pouczyć ze
skromnego zasobu swego poznania.
Uważają siebie za rzeczników Ducha, gdy tymczasem są tylko nędznymi niewolnikami swej próżności!
Gdy zaś człowiek uszczęśliwiony takim nauczaniem odważy się na sprzeciw, czując się przez własne
poznanie daleko lepiej pouczonym niż sam jego nauczyciel, wtedy w większości wypadków mimo woli
odsłania się całe ubóstwo duchowe nauczyciela, nie mogącego pojąć, że inny człowiek, którego on uważa
za niżej od siebie stojącego, mógł posiąść wiedzę, jakiej brak jeszcze jemu samemu.
To wysokie o sobie mniemanie wspólne jest wszystkim opanowanym manią nauczania!
424236033.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin