Herbert Zbigniew - Obrona Templariuszy.pdf
(
134 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Herbert Zbigniew - Obrona Templariuszy.rtf
naszej istoty. Dla ludzi
redniowiecznych smak popiołu nie miał jak dla nas smaku nico
ci.
mier
w ogniu była przedsionkiem piekła, tego nie gasn
cego stosu, na którym cierpi
nigdy
nie spalone do ko
ca ciała. Ogie
fizyczny ł
czył si
z ogniem duchowym. M
ka aktualna
zapowiadała m
k
wieczn
. Niebo — siedziba wybranych, owe chłodne, milcz
ce masy
powietrza były w oczach konaj
cych dalekie i nie do zdobycia.
Z pocz
tkiem 1309 roku
ledztwo zostaje wznowione i ta nowa faza procesu charakteryzuje
si
z jednej strony zaci
ni
ciem
rub maszyny do wymuszania zezna
(w samym Pary
u 36
Templariuszy umarło w czasie przesłucha
), a z drugiej strony rzecz, zdawałoby si
,
niewytłumaczalna, podnosi si
nie spotykany dotychczas opór wi
niów, którzy porzucili
wszelkie wybiegi i polityk
. Jac
ues de Molay wyznaje,
e b
dzie bronił Zakonu, ale tylko
przed samym papie
em. Inni bracia składaj
podobne deklaracje. 2 maja liczba Templariuszy,
którzy chc
broni
Zakonu, wzrosła do pi
ciuset sze
dziesi
ciu trzech. Odpowiedzi
na ten
masowy opór jest stos, na którym płonie pi
dziesi
ciu czterech Templariuszy. Stara rzymska
metoda dziesi
tkowania znów
wi
ci swoje triumfy.
W czerwcu 1311 roku post
powanie dowodowe zostało zamkni
te i akty
ledztwa przesłano
papie
owi. Sobór w Vienne nie przyniósł spodziewanej pomocy Zakonowi. Pami
tajmy,
e s
to czasy niewoli awinio
skiej i papie
uwa
a spraw
za definitywnie przegran
. Bulla
„Vox
Clamantis"
z 3 kwietnia 1312 roku rozwi
zywała Zakon, nie zawierała jednak pot
pienia
Templariuszy. Ich dobra miały by
przekazane Zakonowi Szpitalników. Tak wi
c krew braci
Zakonu
wi
tyni nie obróciła si
dla Filipa Pi
knego w złoto.
Wi
zienia Francji s
jednak pełne i trzeba co
robi
zwłaszcza z dygnitarzami Zakonu, którzy
chc
broni
si
przed trybunałem sami, „poniewa
nie mamy nawet czterech groszy, aby
zapłaci
za inn
obron
". Nieustannie domagaj
si
stawienia przed s
d papieski.
ledztwo jednak zostało zako
czone i wysłannicy Klemensa V biernie asystuj
przy
ogłaszaniu wyroków. Przywódcom Templariuszy grozi do
ywotnie wi
zienie.
Sentencja wyroku skazuj
cego Jac
uesa de Molay i Geoffroya de Charney odczytana została
w katedrze Notre-Dame. Wielki tłum słuchał jej w ciszy, ale zanim doczytano do ko
ca, obaj
przywódcy — by
mo
e,
e podziałał tutaj patetyczny gotyk Notre-Dame — zwrócili si
do
ludu krzycz
c,
e zarzucanie Zakonowi zbrodni i herezji jest fałszem,
e reguła Templariuszy
„była zawsze
wi
ta, słuszna i katolicka". Ci
ka r
ka stra
nika spada na usta Mistrza, aby
zdusi
ostatnie słowa skazanych. Kardynałowie przekazuj
opornych w r
ce s
du paryskiego.
Filip Pi
kny zarz
dza spalenie na stosie, i to tego samego dnia. Aby u
mierzy
swój gniew,
oddaje płomieniom jeszcze trzydziestu sze
ciu zbyt bezkompromisowych braci.
Wysoki Trybunale, na tym pozornie ko
czy si
dramat rycerzy Zakonu
wi
tyni.
Rzeczoznawcy szperaj
po grobowcach, aby zdoby
znak tajemnicy. Czasem udaje im si
odnale
ła
cuch eonów, czasem fascynuje ich odkryty na portalu grymas domniemanego
Baphometa. Obrona postawiła sobie zadanie skromne — badanie narz
dzi.
W historii nic nie zamyka si
ostatecznie. Metody u
yte w walce z Templariuszami weszły do
repertuaru władzy. Dlatego nie mo
emy tej odległej afery pozostawi
bladym palcom
archiwistów.
12
nieobecno
, ni
bra
udział w tej komedii) — po zapoznaniu si
z wymuszonymi zeznaniami
deklaruje,
e Templariusze zasługuj
na kar
mierci. Tak umocniony opini
ludu Filip
Pi
kny pod
a do Poitiers na spotkanie z papie
em.
Klemens V rozegrał rozmow
z królem po mistrzowsku, z miejsca zwracaj
c rozmow
na
sprawy wyprawy krzy
owej, a dyplomatycznie pomijaj
c proces wytoczony Zakonowi
Templariuszy. Filipowi Pi
knemu nie pozostaje nic innego, jak posłu
y
si
wiernymi mu
dygnitarzami Ko
cioła, arcybiskupami Narbonne i Bourges, którzy na zainscenizowanym
zje
dzie wspólnie z królewskimi zausznikami gwałtownie zaatakowali Zakon, oboj
tno
władzy duchownej w tej aferze, nie szcz
dz
c tak
e obra
liwych słów pod adresem papie
a.
Klemens V pozostał na swoich pozycjach. Mówił nawet,
e niektóre zeznania Templariuszy
nie wydaj
mu si
dostatecznie wiarygodne i aby zyska
na czasie, zapowiedział,
e w
przyszłym roku Sobór w Vienne zajmie si
spraw
Zakonu. Za
dał tak
e widzenia si
z
głównymi oskar
onymi.
Ci ostatni jechali w zbrojnym konwoju z Pary
a do Poitiers. Podró
przerwana została nagle
w Chinon pod pretekstem choroby oskar
onych. Ponad wszelk
w
tpliwo
, Wysoki
Trybunale, plan był z góry ukartowany. Chinon, którego ponure ruiny zachowały si
do dzi
,
nadawało si
bardzo do tego postoju z racji ogromnych podziemi. Kiedy na miejsce nowej
ka
ni przybywaj
wysłannicy papie
a w towarzystwie zaprzysi
onych wrogów
Templariuszy, Nogareta i Plaisiansa, oskar
eni milcz
lub przyznaj
si
do winy. Powracaj
c
do lochów mog
pisa
na murach swój testament.
Przegl
daj
c akta procesu łatwo zauwa
y
, jak cz
sto ci sami przesłuchiwani odwołuj
swoje
zeznania, by po kilku dniach powraca
do najci
szych samooskar
e
. Nie mo
na tego
inaczej wytłumaczy
, jak u
ywaniem w stosunku do oskar
onych ognia, kotła, estrapady,
elaznych trzewików i dławi
cych obr
czy.
Obrona pozwala sobie zacytowa
fragmenty niektórych zezna
.
Ponsard z Gizy, 29 XI 1309 r.:
„Zapytany w sprawie, czy nigdy nie był poddawany torturom, odpowiedział,
e trzy miesi
ce
temu, gdy składał zeznanie przed biskupem Pary
a, rzucono go do w
skiego dołu z r
kami
tak mocno zwi
zanymi z tyłu,
e krew wypływała spod paznokci; powiedział wówczas,
e
je
li go b
d
dr
czyli, zaprzeczy poprzednim zeznaniom i powie wszystko, czego chc
. Był
gotów na wszystko,
eby tylko ka
była krótka,
ci
cie, stos, wrzucenie do wrz
tku, do tego
stopnia nie mógł znosi
długiej m
ki, któr
cierpiał znajduj
c si
w wi
zieniu przeszło dwa
lata".
Brat Bernard z Albi:
„Tak bardzo byłem torturowany, tak długo przesłuchiwany i trzymany w ogniu,
e stopy moje
s
spalone, i czułem jak ko
ci łami
si
we mnie".
Brat Aymeri z Villiers le Duc 13 maja 1310 r.:
Protokół mówi,
e oskar
ony był blady i przera
ony. Przysi
ga z r
k
na ołtarzu,
e zbrodnie
zarzucane Zakonowi s
wymysłem. „Je
li kłami
, niech tu na miejscu ciało moje i dusz
pochłonie piekło". Gdy przeczytano mu poprzednie zeznania, odpowiada: „Tak, przyznałem
si
do szeregu bł
dów, ale to na skutek m
czarni, jakie mi zadali rycerze królewscy, G. de
Marcilly i Hugues de la Celle, w czasie przesłucha
. Widziałem wczoraj pi
dziesi
ciu
czterech moich braci, których wieziono na wozach, aby byli spaleni
ywcem... Ach, je
li mam
by
spalony na stosie, wyznam,
e bardzo boj
si
mierci,
e jej nie znios
, ugn
si
... Przy-
znam si
pod przysi
g
przed wami, przed kimkolwiek chcecie, do wszystkich zbrodni, jakie
zarzucacie Zakonowi; przyznam si
,
e zabiłem Boga, je
li tego ode mnie za
daj
".
Pragn
łbym zwróci
uwag
Wysokiego Trybunału na psychologiczny aspekt
mierci na
stosie. Zwierz
cy strach przed ogniem zasadza si
na instynktownej wiedzy,
e zadaje ona
ciału cierpienia najdotkliwsze. Jakich sił duchowych trzeba, aby zachowa
wiar
,
e
potrafimy z tego najbardziej niszcz
cego
ywiołu wynie
cho
by najdrobniejsz
cz
stk
11
w gł
b ciemnych lochów, sens ich losu?
Pozostało, Wysoki Trybunale, imi
owego demona. Dotrwało do naszych czasów stanowi
c
temat rozwa
a
wielu rzeczoznawców. Nie przedmiot, ale słowo jest jedynym dowodem
rzeczowym w tej sprawie. Wypowiedzmy wreszcie to imi
: Baphomet.
Rzeczoznawca niemiecki, orientalista Hammer-Purgstall, wywodzi imi
demona od słowa
Bahumid, co miało oznacza
wołu i z czego wyci
gn
ł wniosek,
e szło o kult złotego cielca,
istotnie Templariuszom zarzucany. Teza ta nie ostała si
i sam autor zmienił j
pó
niej na
równie nieprzekonywaj
c
. Badacz Templariuszy, znakomity historyk Wiktor Emil Michelet,
widział w nazwie skrót formuły, któr
zgodnie z zasadami kabalistycznymi nale
ało czyta
z
prawa w lewo.
TEMpli Omnium Hominum Pacis ABbas.
Zauwa
ano tak
e,
e nazwa
pochodzi
mo
e od zajmowanego przez Templariuszy cypryjskiego portu Bapho, gdzie w sta-
ro
ytno
ci znajdowała si
wi
tynia Astarte, owej Wenus i Ksi
yca, Dziewicy i Matki, której
składano ofiary z dzieci. Hipotez
t
podał oskar
yciel id
c po linii najbardziej
fantastycznych zarzutów stawianych Zakonowi, w tej liczbie i ludo
erstwa.
Do
prawdopodobne, przynajmniej z filologicznego wzgl
du, wydaje si
wyja
nienie, które
dał znakomity arabista na pocz
tku XIX wieku, Sylwester de Sacy, wywodz
c imi
demona z
przeinaczonego nazwiska — Mahomet. Potwierdza to fragment poematu Templariusza
Oliviera, napisanego w
langue d'oc „E Bafonet obra de son poder":
„I Mahomet zabłysn
ł
swoj
moc
". Nie jest to wcale, jak chce oskar
yciel, dowód infiltracji islamu do ezoterycznej
doktryny Templariuszy. Chocia
ulegali oni w pewnym stopniu religiom Wschodu,
aden
dokument nie wskazuje na to,
e stanowili sekt
religijn
. W ich umysłach nast
pił na pewno
wa
ny proces rozszerzenia perspektyw na sprawy wiary. To, co było pewnikiem dla ka
dego
franko
skiego szlachcica ruszaj
cego na wyprawy krzy
owe,
e chrze
cija
stwo jest jedyn
godn
tej nazwy religi
, zostało zachwiane przez nowe kontakty i nowe do
wiadczenia.
Koran, uznaj
cy Chrystusa za jednego z proroków, ułatwił niew
tpliwie ten proces.
Powró
my jednak ze Wschodu, który w tym okresie jest ju
tylko wspomnieniem i echem, do
Francji, gdzie toczy si
gra o
ycie i honor Zakonu
wi
tyni. Filip Pi
kny, jak przystało na
nowoczesnego władc
, sprawnie potrafił posługiwa
si
propagand
. W chwili gdy w lochach
całej Francji słycha
j
k torturowanych, król pisze list do wszystkich suwerenów Europy,
denuncjuj
cy „zbrodnie" Templariuszy. Nie wszyscy jednak dali wiar
oskar
eniu, i tak np.
król Anglii, Edward II, widzi w zarzutach stek kalumnii i zawiadamia o swym przychylnym
Templariuszom stanowisku królów Portugalii, Kastylii, Aragonii i Sycylii oraz samego
papie
a. Łatwo z tego wydedukowa
,
e powszechna zła opinia o Templariuszach nie była
znowu wcale tak powszechna, jak to starał si
zasugerowa
oskar
yciel.
Po owym fatalnym, wymuszonym pierwszym przyznaniu si
do winy Wielkiego Mistrza
istniała tylko jedna nadzieja dla Templariuszy, ta mianowicie,
e zostan
przekazani
jurysdykcji ko
cielnej,
ci
lej,
e b
d
s
dzeni przez samego papie
a. I rzeczywi
cie pod
koniec 1307 roku król wyra
a zgod
na przekazanie wi
niów Klemensowi V. Na wiadomo
o tym Templariusze masowo odwołuj
swoje zeznania. Według tradycji Jac
ues de Molay
uczynił to przed tłumem zgromadzonym w ko
ciele, ukazuj
c rozdarte torturami ciało.
Filip Pi
kny widz
c,
e nici intrygi wymykaj
mu si
z r
k, naciska spr
yn
propagandy,
tym razem wewn
trznej. Zaczynaj
po Pary
u kr
y
pisemka,
e papie
został kupiony przez
Templariuszy. Nic bowiem bardziej ni
argumenty pecuniarne nie rozpala nami
tno
ci.
Podekscytowawszy tłum Filip Pi
kny zwraca si
do parlamentu i uniwersytetu paryskiego,
aby poparł jego antypapiesk
polityk
i wypowiedział si
w sprawie Templariuszy.
Uniwersytet wszelako odpowiada,
e sprawy o herezj
powinny by
s
dzone przez
trybunał duchowny. Jest to jeszcze jeden dowód, Wysoki Trybunale,
e nie cała opinia
ówczesna wypowiada si
przeciwko Zakonowi.
Intelektuali
ci jak zwykle nabru
dzili, ale za to parlament, który zebrał si
w maju 1308 w
Tours (co prawda niepełny, gdy
wielu ze szlachty wolało usprawiedliwia
swoj
10
ledztwo rozpocz
to natychmiast po aresztowaniach i prowadziła je władza
wiecka.
Instrukcja do komisarzy zaleca, aby „badano prawd
starannie i je
li to jest konieczne — przy
u
yciu tortur". Obwinionych stawia si
wobec alternatywy: albo przyznaj
si
do zarzucanych
im przest
pstw i zostan
ułaskawieni, albo zgin
na stosie.
Post
p cywilizacyjny, Wysoki Trybunale, polega m. in. na tym,
e proste narz
dzie do roz-
bijania czaszek zast
piły słowa-maczugi, maj
ce jeszcze t
zalet
,
e pora
aj
psychicznie
przeciwnika. Takimi słowami s
: „deprawator umysłów", „czarownica", „heretyk".
Zarzucono oczywi
cie Templariuszom herezj
, i to głównie dlatego,
eby wytr
ci
papie
owi
z r
k mo
liwo
interwencji na ich korzy
. Zreszt
od pocz
tku walka była bardzo trudna.
Filip Pi
kny miał sił
, Stolica Apostolska tylko dyplomacj
.
Teraz nast
puje moment najci
szy dla obrony i nic dziwnego,
e oskar
yciel poło
ył na to
akcent główny. Istotnie, jest faktem,
e Jac
ues de Molay wobec przedstawicieli Ko
cioła,
teologii i uniwersytetu paryskiego wyznał publicznie, jakoby od dłu
szego czasu panował w
Zakonie zwyczaj, i
w czasie ceremonii przyjmowania nowych rycerzy-mnichów zapierali si
oni Chrystusa i pluli na krzy
. Inny dygnitarz Zakonu, Geoffroy de Charney, zło
ył podobne
zeznanie, podkre
laj
c jednak,
e on sam nie stosował tej metody przyjmowania do Zakonu,
jako niezgodnej z zasadami wiary. Doda
nale
y,
e oba zeznania nast
piły zaledwie
dwana
cie dni po aresztowaniu, co sugeruje,
e zło
one były spontanicznie. Pami
tamy
jednak, Wysoki Trybunale,
e czas oskar
onych liczy si
w
ledztwie na godziny, a aparat
ledczy pracował zgodnie z królewsk
instrukcj
„starannie".
Jest rzecz
wi
cej ni
prawdopodobn
,
e Wielkiemu Mistrzowi, który, jak z całego procesu
okazało si
, był bardzo naiwnym politykiem, obiecano, i
publiczne wyznanie win ochroni
egzystencj
Zakonu jako cało
ci. Zreszt
sam akt plucia na krzy
nie musi
wiadczy
o
apostazji, ale by
mo
e, i potwierdzaj
to opinie rzeczoznawców, stanowi element inicjacji,
jej,
e tak powiem, dialektycznego charakteru. Wystarczy powoła
si
na powszechnie znany
rytuał pasowania na rycerzy, w czasie którego symboliczny policzek jest jedynym, jaki rycerz
znie
musi bez oddawania. Co do samego faktu zeznania ró
nych Templariuszy s
z sob
sprzeczne. Jedni zeznaj
,
e pluło si
w bok, a nie na wizerunek, inni zaprzeczaj
kate-
gorycznie stosowaniu tej praktyki. Geoffroy z Gonneville tłumaczy,
e zwyczaj
wprowadzony był przez złego mistrza, który b
d
c w niewoli u Saracenów odzyskał wolno
po zaparciu si
Chrystusa. Ale ten
e sam oskar
ony nie potrafi poda
, kim był ów zły mistrz.
Brat Gerard z Pasagio mówi: „Nowo wst
puj
cemu do Zakonu pokazywano krzy
drewniany
i pytano, czy to jest Bóg. Zapytany odpowiadał,
e jest to obraz Ukrzy
owanego. Brat
przyjmuj
cy mówił wtedy: «Nie wierz w to, jest to kawałek drewna. Nasz Pan jest w
niebiesiech»".
wiadczy to przeciwko zarzucanej Templariuszom idolatrii, a jest dowodem
wysokiego stopnia spirytualizacji ich wiary. Krótko mówi
c, Wysoki Trybunale, zeznania s
sprzeczne i co do sposobu, i co do genezy zwyczaju. A co najwa
niejsze,
adne
ródła pisane,
a przede wszystkim zachowana reguła, nie zawieraj
podobnego przepisu.
Podobnie ma si
sprawa z owym bo
kiem, który miał by
czczony przez Templariuszy i na
temat którego wylano tak
ilo
atramentu,
e nawet gdyby był aniołem, stałby si
diabłem.
Inkwizytor Wilhelm z Pary
a w swojej instrukcji dla organów
ledczych nakazuje pyta
oskar
onych o pos
g, który ma głow
ludzk
i wielk
brod
. Ale i tu równie
odpowiedzi
obwinionych s
sprzeczne i niejasne. Dla jednych była to figura z drzewa, dla innych ze
srebra i skóry;
e
ska lub m
ska; bez zarostu i z brod
; podobna do kota lub
wini; miała
jedn
głow
, dwie albo trzy. Mimo zaj
cia wszystkich przedmiotów kultu nie udało si
znale
adnego odpowiadaj
cego tym opisom.
Mamy tu wi
c, Wysoki Trybunale, klasyczny przykład zbiorowego wmówienia. I my, którzy
znamy logik
strachu, psychopatologi
zaszczutego, teori
zachowania si
grup w obliczu
zagłady, nie mo
emy da
temu wiary. Pami
tajmy tak
e,
e wyobra
nia
redniowieczna
n
kana była przez diabła. Któ
lepiej od niego mógł wytłumaczy
torturowanym, rzuconym
9
e motywem decyduj
cym była nie tylko duma, ale trudno
ci pogodzenia ró
nych reguł. Ten
krok oka
e si
tragiczny w skutkach.
Kiedy zastanawiamy si
, Wysoki Trybunale, nad procesem wytoczonym Templariuszom, do-
strze
emy,
e Filip Pi
kny nie kierował si
wył
cznie zimnym wyrachowaniem, ale w jego
stosunku do Zakonu był element autentycznej pasji. Jest to moment psychologiczny co
prawda, ale nie bez znaczenia. Spróbujemy go wytłumaczy
.
Otó
na pocz
tku roku 1306, po trzeciej dewaluacji, paryski
le petit peuple
burzy si
. Ma-
nifestacje dochodz
do takich rozmiarów,
e zagro
ony król ucieka wraz z rodzin
do
warowni Templariuszy, owej słynnej Tour du Tempie, gdzie prze
ywa upokarzaj
ce
obl
enie „motłochu". Co prawda w kilka dni pó
niej przywódcy buntu wisieli na bramach
Pary
a, ale smak kl
ski był gorzki. Nic bowiem bardziej nie upokarza monarchy, jak poczucie
wdzi
czno
ci. I to w stosunku do tych, których ma si
niedługo ogłosi
zbrodniarzami. W tym
samym roku przeprowadza Filip operacj
, która była czym
w rodzaju manewrów przed
procesem Templariuszy. Przedmiotem operacji był naród bezbronny —
ydzi, których
maj
tki poddano konfiskacie, ich samych okrutnie torturowano, a wreszcie skazano na
banicj
.
Filip Pi
kny rozumiał dobrze,
e policja polityczna w szeroko zakrojonych akcjach powinna
działa
szybko, co gwarantuje wykluczenie elementu oporu. Grom musi pa
, zanim
zagro
eni ujrz
wiatło błyskawicy.
W czwartek, 12 pa
dziernika 1307 roku, Jac
ues de Molay kroczy obok króla w pochodzie
ałobnym na pogrzebie
ony Karola de Valois. W pi
tek o
wicie, 13 pa
dziernika, a wi
c na-
zajutrz, wszyscy Templariusze we Francji zostaj
aresztowani. Musimy, Wysoki Trybunale,
pochyli
ze smutnym uznaniem głowy nad t
niebywał
, jak na owe czasy, perfekcj
machiny
policyjnej.
Oskar
yciel powiedział,
e uwi
zienie Templariuszy nikogo nie dziwiło,
e zarzuty
przeciwko nim podnoszone były niejednokrotnie, kr
yły niejako w powietrzu. Dodał tak
e,
e Filip Pi
kny konferował z papie
em Klemensem V w tej sprawie, ale znów pomin
ł tło
rozmów. Wiadomo bowiem,
e szło w tych pertraktacjach o now
wypraw
krzy
ow
. Papie
chciał wysła
na jej czele owego niebezpiecznego porywacza papie
y Nogareta, nad którym
ci
yła kl
twa, co miało, jak s
dził, złama
jego karier
polityczn
i zwróci
go na drog
cnoty. Filipowi idea wyprawy krzy
owej była najzupełniej obca, mógł wi
c przedstawi
jej
trudno
ci, argumentuj
c,
e
le si
dzieje w Zakonie Templariuszy, którzy, oczywi
cie, mieli
stanowi
trzon armii wyruszaj
cej na Wschód. Uszedł tak
e uwagi oskar
yciela fakt
znamienny,
e Wielki Mistrz Zakonu, Jacques de Molay, sam zwrócił si
do papie
a z pro
b
o przeprowadzenie dochodze
, aby oczy
ci
si
ze stawianych, a nie sprecyzowanych jasno
zarzutów. Z kolei Klemens V nie mog
c znale
wiarogodnych dowodów winy Templariuszy
zwraca si
we wrze
niu 1307 roku do Filipa Pi
knego z
daniem przysłania mu wyników
dochodze
. Jest rzecz
oczywist
, Wysoki Trybunale,
e król nie mógł si
kompromitowa
ujawnieniem zezna
złoczy
ców czy ewidentnie przekupionych, a usuni
tych z Zakonu,
braci. Trzeba było zatem wydrze
rozpalonym
elazem samooskar
enie z ust tych, którzy
przebywali aktualnie w Zakonie.
Rozkaz aresztowania, skierowany do baronów, prałatów i przedstawicieli władzy królewskiej
na prowincji, jest arcydziełem retoryki: „Oto sprawa gorzka, sprawa godna po
ałowania,
sprawa naprawd
okropna, gdy si
o niej my
li — straszna, gdy si
o niej słyszy — zbrodnia
szkaradna, przest
pstwo wstr
tne, czyn ohydny, ha
ba przera
aj
ca, post
pki zupełnie
nieludzkie — doszły do naszych uszu wprawiaj
c nas w wielkie osłupienie i wstrz
saj
c
gwałtown
odraz
..." Wysoki Trybunale, prosz
policzy
przymiotniki tego pierwszego
zdania. Przymiotniki towarzysz
nie tylko złej poezji, ale stanowi
zawsze istotny składnik
oskar
e
, których strona dowodowa jest w
tła. Bo i w dalszym ci
gu tego tekstu nie ma nic
poza bulgotaniem w
ciekło
ci.
8
Plik z chomika:
lewi11
Inne pliki z tego folderu:
Zbigniew Herbert - Martwa natura z wędzidłem.pdf
(472 KB)
Zbigniew Herbert - Dramaty.pdf
(446 KB)
Herbert Zbigniew - 440 Wierszy.zip
(241 KB)
Zbigniew Herbert.rar
(208 KB)
Zbigniew Herbert - Opowiadania.zip
(255 KB)
Inne foldery tego chomika:
AK-WIN
Amicis Edmund de
Anonim
Arystoteles
Asnyk Adam
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin