Buchan Elizabeth - Druga żona - Zemsta kobiety w średnim wieku 02.pdf
(
1323 KB
)
Pobierz
ELIZABETH BUCHAN - Druga żona.docx
ELIZABETH BUCHAN
DRUGA ŻONA
A teraz omówimy nieco bardziej
szczegółowo walkę o przetrwanie
Karol Darwin, „O pochodzeniu gatunków".
Jak wszystko się zaczęło
W dniu mojego ślubu włożyłam czarny żakiet i suto marszczoną spódnicę z czerwonego je-
dwabiu, żeby ukryć dziesięciotygodniową ciążę. Przez dłuższy czas paradowałam przed lustrem w
swojej ciasnej sypialni, wygładzając fałdy spódnicy, poprawiałam makijaż i żałowałam, że nie mo-
gę nosić szpilek, bo teraz odczuwałam ból stóp. Chyba próbowałam się oswoić z nową sytuacją,
która wkrótce nieuchronnie mnie czekała. „Pani Lloyd". Odbicie pokazywało moje usta ułożone w
kształt tych dwóch słów, ale tak naprawdę widziałam w lustrze „drugą panią Lloyd".
Wezwaną przez Nathana taksówką pojechaliśmy do urzędu stanu cywilnego. Nathan ubrany
był w ciemnoszary garnitur i miał zbyt krótko obcięte włosy, co mi się nie podobało. Wyglądał ja-
koś niekompletnie i wcale nie przypominał tego wyrafinowanego światowca, który zawrócił mi w
głowie; w dodatku odkąd schudł, sprawiał też wrażenie niedożywionego. Nie miał zbyt szczęśliwej
miny.
- Mógłbyś okazać choć odrobinę zadowolenia - rzuciłam z kąta taksówki.
Muszę przyznać, że twarz mu się rozpogodziła.
- Wybacz, kochanie, myślałem o czymś innym. Patrzyłam na rowerzystę, wykonującego
samobójcze manewry w ulicznym ruchu.
- Jesteśmy w drodze na nasz ślub, a ty myślisz o czymś innym.
- Hej. - Nathan wziął mnie za rękę; od czasu zajścia w ciążę miałam zawsze gorące dłonie. -
Nie ma się o co martwić, daję słowo.
Wierzyłam Nathanowi, ale chciałam, żeby wszystko było jasne.
- To nasz szczególny dzień.
Uśmiechnął się do mnie, w swoim przekonaniu krzepiąco.
- Wszystko jest jak trzeba. I naprawdę o tobie myślę.
- Można zemdleć z wrażenia: pan młody myśli o pannie młodej. - Skubnęłam go we wnętrze
dłoni.
Nathan zawczasu wyjaśnił gościom, których było w sumie ośmioro, co rozumie przez „cichy
ślub". Oznajmił, że nie chce zamieszania. Żadnych fajerwerków. Zależało mu, żeby ten dzień spe-
cjalnie nie różnił się od innych. „Chyba rozumiesz?" - pytał kilka razy, wzbudzając tym moją iry-
tację. W ciąży i do tego, jak się okazało, bez pracy, nie miałam najlepszej pozycji do negocjacji.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, Nathan osłupiał porażony brzydotą kamiennego bloku, w
którym się mieścił urząd stanu cywilnego. Wewnątrz znajdowała się poczekalnia ozdobiona imita-
cją boazerii, prymitywnymi złoceniami i bukietem zakurzonych sztucznych kwiatów w odcieniach
paskudnego różu i błękitu.
Tam dołączyła do nas Paige. Pracowała wówczas jeszcze w banku i ubrana była w służbową
beżową garsonkę i białą bluzkę. Klapę żakietu miała poplamioną tłuszczem.
- Świetnie wyglądasz, Minty. - Przełożyła z ręki do ręki aktówkę wypchaną papierami. -
Mówiliście, żeby się nie stroić, więc wypadłam tak, jak stałam, prosto z zebrania.
- Tak...
- O Boże, jednak chciałaś, żebym się wystroiła... - bąknęła spłoszona.
W odpowiedzi popatrzyłam na nią bez słowa. Rzeczywiście, chciałam, żeby Paige włożyła
ciuchy od Alexandra McQueena i wyzywający kapelusz. Marzyły mi się jedwabie i tiule, błysk
brylantowych kolczyków, bąbelki szampana, aromat drogich kwiatów, atmosfera ogólnego rozczu-
lenia, kiedy goście do tego stopnia poddają się nastrojowi chwili, że sami mają ochotę zacząć
wszystko od nowa.
- Gdzie masz bukiet, Minty? - spytała Paige z groźną miną.
- Nie mam.
- No właśnie. Potrzymaj. - Wcisnęła mi do ręki aktówkę i gdzieś zniknęła.
Nathan gestem przywołał mnie do stojących w grupie gości; Poppy, Richard, Sam i jego żo-
na Jilly rozmawiali z Peterem i Carolyne Shakerami. Poppy była ubrana na czarno, a Jilly, z wy-
raźnie zaznaczoną ciążą, miała na sobie płócienną bluzę, która aż się prosiła o żelazko. Jedynie Ca-
rolyne wysiliła się na tyle, by założyć jaskrawoczerwoną sukienkę i biały żakiet.
- Cześć, Minty - bąknął Sam, nie patrząc mi w oczy.
Jilly dotknęła mojego policzka. Jej długie, jedwabiste włosy załaskotały mnie po twarzy;
pachniały szamponem i jakąś odżywką.
- Jak się czujesz? - zagadnęła znaczącym szeptem, jak to ciężarna do ciężarnej.
- Dobrze. Właściwie nie ma specjalnej różnicy. Poza bardzo ciepłymi dłońmi i bólem stóp.
Zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem.
- Prawie nic po tobie nie widać, szczęściaro. - Jilly miała na myśli coś dokładnie przeciwne-
go. Sama obnosiła wydęty brzuch, zachwycona tym oczywistym dowodem własnej płodności.
Oparła się o Sama. - Tylko poczekaj. Bolące stopy to dopiero początek - powiedziała z wyraźnym
zadowoleniem.
Paige zamaszyście wkroczyła do poczekalni.
- Masz tu bukiet, Minty. Jest okropny, ale trudno. - Wepchnęła mi do ręki wiązankę czerwo-
nych róż, takich, jakie sprzedają drobni handlarze na ulicach. Kwiaty były ciasno owinięte i na
wpół zwiędłe.
Plik z chomika:
Wolfik10
Inne pliki z tego folderu:
Little Bentley - Instynkt śmierci.pdf
(1392 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 01 - Imperium Słońca.pdf
(1135 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 02 - Delikatność kobiet.pdf
(1188 KB)
§ Dosa David - Oskar. Kot, który przeczuwa śmierć.pdf
(1135 KB)
§ Michener James A - Hawaje - Wielki Błękit.pdf
(1301 KB)
Inne foldery tego chomika:
- ebooki - EROTYKI i Romanse
!!! Kolekcja 708 szt( hasło- Maria)
!!@@@ EBOOKI NAJNOWSZE(xyz)
!!@@@PODARKI
# erotyczne #
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin