Pożegnanie-z-Avonlea(1).pdf

(739 KB) Pobierz
Montgomery Lucy Maud - Pożegnanie z Avonlea
LUCY MAUD MONTGOMERY
POśEGNANIE Z AVONLEA
Tytuł oryginału Further Chronicles of Avonlea
PrzełoŜyła Ewa Fiszer
PERSKA KOTKA CIOTKI CYNTII
Ilekroć ktoś wspomni o kotce, Maks rozpływa się nad tym zwierzakiem i nie mogę
zaprzeczyć, Ŝe w końcu wszystko obróciło się na dobre. Ale kiedy pomyślę, co obie z Iza
wycierpiałyśmy przez tę podłą kocicę, nie czuję do niej Ŝyczliwości.
Nigdy nie przepadałam za kotami, choć je doceniam i nic nie mam przeciwko staremu
poczciwemu kotu, który zna swoje miejsce i z którego jest jakiś poŜytek. Za to Iza kotów
nienawidzi i zawsze ich nienawidziła.
Ciotka Cyntia, która w przeciwieństwie do nas koty uwielbia, nigdy nie potrafiła
zrozumieć, Ŝe ktoś moŜe ich nie lubić. Była głęboko przekonana, ze obie z Izą w gruncie
rzeczy koty kochamy i tylko z wrodzonej perwersyjnej przekory nie chcemy się do tego
przyznać.
Spośród wszystkich kotów największą niechęć wzbudzała we mnie biała perska kotka
ciotki Cyntii. Zresztą później okazało się, Ŝe - jak to od dawna podejrzewałyśmy - ciotka nie
tyle ją kochała, ile była z niej bardzo dumna. Na pewno duŜo więcej przyjemności
dostarczyłoby ciotce towarzystwo zwykłego podwórzowego kocura niŜ tej rozpieszczonej
pięknotki. Ale posiadanie perskiej kotki z rodowodem, i to wartej co najmniej sto dolarów,
tak łechtało dumę ciotki Cyntii, iŜ wmówiła sobie, Ŝe kocha ją niczym źrenicę własnego oka.
Ciotce Cyntii przywiózł z Persji małe kocię jej siostrzeniec misjonarz i przez następne
trzy lata cały dom ciotki tańczył wokół tego zwierzaka. Kotka była śnieŜnobiała, na
koniuszku jej ogona widniała niebieska plamka, miała błękitne oczy, była głucha i wątła.
Ciotka Cyntia wciąŜ się zamartwiała, Ŝe kotka gotowa jest zaziębić się i zdechnąć. Iza i ja
marzyłyśmy o tym, miałyśmy naprawdę dość wysłuchiwania opowieści o wyczynach i
kaprysach owego kota. Ale oczywiście nie powiedziałyśmy tego ciotce Cyntii. Pewnie by się
do nas więcej nie odezwała, a niemądrze byłoby ją sobie zrazić. Kiedy ma się niezamęŜną
ciotkę z pokaźnym rachunkiem w banku, naleŜy być z nią w jak najlepszych stosunkach.
Zresztą bardzo ją w gruncie rzeczy lubiłyśmy - tyle Ŝe nie zawsze. Ciotka Cyntia naleŜała do
tych męczących osób, które wciąŜ wiercą ci dziurę w brzuchu, a kiedy zaczynasz ich
nienawidzić, nagle okazują ci taką dobroć i uczynność, Ŝe musisz je znów kochać.
Zatem potulnie wysłuchiwałyśmy opowieści ciotki o Fatimie - kotka nazywała się
Fatima - a później zostałyśmy srogo ukarane za to, Ŝe tak podle Ŝyczyłyśmy jej śmierci.
W listopadzie ciotka Cyntia „przypłynęła” do Spencervale. To znaczy przyjechała
koczem, do którego zaprzęŜony był tłusty siwy kucyk, ale widząc nadjeŜdŜającą ciotkę
Cyntię, zawsze myślało się o nadpływającym okręcie.
Był to feralny dzień. Od rana nękały nas niepowodzenia. Iza popryskała tłuszczem
aksamitny Ŝakiecik, bluzka, którą szyłam, leŜała na mnie krzywo, piec kuchenny dymił, a
chleb skwaśniał. Co gorsze. Hilda Keyson, nasza zaufana rodzinna niańka i kucharka, która
rządziła nami Ŝelazną ręką, dostała „podagry” w ramieniu. Hilda Keyson była zwykle
najmilszą starszą panią, ale kiedy dostawała podagry, reszta domowników marzyła, Ŝeby
uciec z domu, a poniewaŜ było to niemoŜliwe, czuliśmy się jak święty Wawrzyniec na stosie.
I wreszcie ta wizyta ciotki Cyntii i jej prośba.
- No, no - mruknęła ciotka Cyntia pociągając nosem. - Czuję dym. Widać, Ŝe nie
umiecie się obchodzić z piecem. Mój nigdy nie dymi. Ale czegóŜ moŜna oczekiwać po dwóch
dziewczynach, które bez męskiej pomocy próbują prowadzić dom.
- Świetnie sobie bez tej męskiej pomocy radzimy, droga ciociu - oświadczyłam
wyniośle. Maks się akurat od czterech dni nie pokazał i choć nikt specjalnie nie miał ochoty
go widzieć, zastanawiałam się, co się z nim stało. - MęŜczyźni potrafią tylko plątać się pod
nogami.
- No, nie udawaj, Ŝe tak myślisz - oświadczyła ironicznie ciotka Cyntia. - śadna
kobieta tak nie uwaŜa. Jestem pewna, Ŝe ta ładna Ania Shirley, która przyjechała z wizytą do
Eli Kimball, wcale tak nie sądzi. Widziałam ją dziś po południu z doktorem Irvingiem i mieli
bardzo zadowolone miny. Jeśli ty, Zuziu, będziesz dalej grymasić, Maks prześlizgnie ci się
między palcami.
Nie była to nazbyt taktowna wypowiedź, wiadomo było, Ŝe tyle juŜ razy
odpowiadałam odmownie na oświadczyny Maksa, iŜ zupełnie straciłam rachubę. Poczułam
wściekłość, zatem uśmiechnęłam się słodko do mojej potrafiącej doprowadzić do szału ciotki.
- Ciociu, niech mnie ciocia nie rozśmiesza - powiedziałam grzecznie. - Ciocia mówi
tak, jakbym miała wobec Maksa jakieś zamiary.
- Bo masz - odparła ciotka Cyntia.
- Czemu zatem nie przyjmuję jego oświadczyn? - spytałam z uśmiechem. Ciotka
Cyntia świetnie o tym fakcie wiedziała. Maks za kaŜdym razem jej się zwierzał.
- Tego nikt nie wie - mruknęła ciotka. - Ale on gotów cię wziąć za słowo. Ta Ania
Shirley jest fascynującą panną.
- AleŜ tak - zgodziłam się. - Ma najładniejsze oczy, jakie widziałam w Ŝyciu. Byłaby
dla Maksa bardzo odpowiednią Ŝoną, mam nadzieję, Ŝe uda mu się ją zdobyć.
- Hm - prychnęła ciotka Cyntia. - CóŜ, nie będę cię prowokować do dalszych kłamstw.
Nie przyjechałam tu w taki wiatr po to, Ŝeby wbić ci do głowy trochę zdrowego rozsądku.
Jadę na dwa miesiące do Halifaxu i chcę oddać wam pod opiekę moją Fatimę.
- Fatimę! - zawołałyśmy.
- Tak. Boję się zostawić ją ze słuŜbą. Pamiętajcie, Ŝe trzeba jej podgrzewać mleko i
pilnować, Ŝeby nie wyszła z domu.
Spojrzałam na Izę. Iza spojrzała na mnie. Wiedziałyśmy, Ŝe nie ma wyjścia.
Gdybyśmy odmówiły, ciotka Cyntia śmiertelnie by się na nas obraziła. Co więcej, gdybym
próbowała wyrazić sprzeciw, ciotka Cyntia byłaby pewna, Ŝe robię to tylko dlatego, Ŝe uraziły
mnie jej uwagi na temat Maksa, i dręczyłaby mnie przez długie lata. Niemniej zebrałam się na
odwagę i spytałam:
- Ale jeśli w czasie cioci nieobecności coś się jej stanie?
- Właśnie po to, by nic jej się nie stało, chcę powierzyć ją waszej opiece - oświadczyła
ciotka Cyntia. - Musicie o to zadbać. Przyda wam się odrobina odpowiedzialności. I nareszcie
przekonacie się, jakie to czarujące stworzenie. No, załatwione. Jutro ją wam Przyślę.
- Sama się będziesz musiała zając tą wstrętną Fatimą - oznajmiła Iza, gdy tylko
zamknęły się za ciotką drzwi. - Ja się jej nie dotknę. Jakim prawem zgodziłaś się ją wziąć?
- Ja się zgodziłam? - zapytałam ze złością. - To ciotka Cyntia uznała naszą zgodę za
coś zupełnie oczywistego. Wiesz równie dobrze jak ja, Ŝe nie mogłyśmy odmówić. Więc nie
zrzędź!
- Jeśli coś jej się stanie, ciotka Cyntia nam tego nigdy nie wybaczy - zauwaŜyła
ponuro Iza.
- Czy Ania Shirley jest rzeczywiście zaręczona z Gilbertem Blythe? - zapytałam z
ciekawością.
- Tak słyszałam - odparła z roztargnieniem Iza. - Powiedz, czy ona jada coś oprócz
mleka? Czy moŜna jej dać mysz?
- Chyba tak. Jak sądzisz, czy Maks naprawdę się w niej zakochał?
- Niewykluczone. Nareszcie się od ciebie odczepi.
- No właśnie - oświadczyłam chłodno. - śyczę powodzenia Ani Shirley albo jakiejś
innej Ani, która będzie miała na mego ochotę. Ja nie mam. Izo Meade, jeŜeli ten piec nie
przestanie dymić, pęknę ze złości. Co za potworny dzień. Ach, jak ja jej nie cierpię!
- Nie powinnaś tak mówić, przecieŜ jej wcale nie znasz - zaprotestowała Iza. -
Wszyscy uwaŜają, Ŝe Ania Shirley jest bardzo miła i…
- Mówię o Fatimie! - wrzasnęłam.
- Aha.
Iza czasem bywa niemądra. To jej aha zabrzmiało bardzo niemądrze.
Fatima pojawiła się następnego dnia. Maks przyniósł ją w zamkniętym koszyku
wysłanym jedwabną poduszką. Maks lubi koty i bardzo lubi ciotkę Cyntię. WyłoŜył nam, jak
się mamy z Fatimą obchodzić, a kiedy Iza wyszła z pokoju - Iza zawsze wychodzi, gdy wie,
Ŝe mi zaleŜy na jej obecności - znów się oświadczył. Oczywiście, tak jak zwykle
odpowiedziałam „nie”, ale bardzo się ucieszyłam. Maks od dwóch lat oświadcza mi się co
dwa miesiące. Tym razem od ostatnich oświadczyn upłynęły trzy i zastanawiałam się nad
powodami. A więc jednak nie interesuje się Anią Shirley, poczułam ulgę. Nie miałam
zamiaru wychodzić za Maksa, ale lubiłam jego towarzystwo i bardzo by mi go brakowało,
gdyby go złapała jakaś inna dziewczyna. Miałyśmy z niego masę poŜytku, przybijał na dachu
gonty, woził nas do miasta, rozkładał dywany - krótko mówiąc w kaŜdej potrzebie słuŜył nam
swoją pomocą.
Wobec tego miło się uśmiechałam mówiąc sakramentalne nie. Maks zaczął coś liczyć
na palcach. Kiedy doszedł do ośmiu, pokiwał głową i zaczął liczyć od początku.
- O co chodzi? - spytałam.
- Próbuję policzyć, ile razy ci się oświadczyłem. Ale nie mogę sobie przypomnieć, czy
oświadczyłem się tego dnia, kiedy kopaliśmy w ogródku. Jeśli oświadczyłem się, to razem
będzie…
- Nie, wtedy się nie oświadczyłeś - przerwałam.
- No to dziś jest jedenasty raz - oznajmił z namysłem Maks. - ZbliŜyliśmy się do
górnej granicy. Moja męska duma nie pozwoli mi oświadczyć się tej samej dziewczynie
więcej niŜ tuzin razy. Zatem pamiętaj, kochanie, Ŝe następnym razem będzie to raz ostatni.
- Hm - szepnęłam i nawet zapomniałam obrazić się na to ..kochanie”. Pomyślałam
sobie, Ŝe kiedy Maks przestanie mi się oświadczać, czeka mnie bardzo nudne Ŝycie. Była to
moja jedyna rozrywka. Ale - rzecz jasna - tak będzie najlepiej, nie moŜe się to wlec w
nieskończoność. Więc, Ŝeby zręcznie zmienić temat, zapytałam go o pannę Shirley.
- Urocza dziewczyna - oświadczył Maks. - Wiesz, Ŝe zawsze podobały mi się
szarookie dziewczęta z tycjanowskimi włosami.
Ja jestem brunetką i mam piwne oczy. Poczułam do Maksa nienawiść. Wstałam i
poszłam po mleko dla Fatimy.
W kuchni zastałam wściekłą Izę. Poszła po coś na strych i po nodze przebiegła jej
mysz. Myszy zawsze źle działały na Izę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin