LP. X-XII. Żeromski Stefan - O żołnierzu tułaczu.pdf

(335 KB) Pobierz
O ŻOŁNIERZU TUŁACZU
O ŻOŁNIERZU TUŁACZU
I
Skoro świt, a nim grube mroki pobladły w dolinie, stukano do drzwi
mieszkania, zajętego w gospodzie zum Bär na kwaterę dowódcy. Gudin
zepchnął w tej chwili nogą pierzynę, wyskoczył z łóżka i rozebrany poszedł
drzwi otworzyć. Stanęło w nich i zwolna weszło do izby kilku oficerów w
kostyumach, narzuconych niedbale, oraz sierżant jednej z kompanii trzeciego
batalionu. Generał wlazł na wysokie posłanie łóżka, usiadł w kuczki i zwrócił
się do sierżanta, który, wyprężony jak struna, zginał kark, żeby nie uszkodzić
pompona przy kapeluszu, zawadzającego o stragarz powały niskiego pokoju.
- No i jakże, byłeś? - zapytał, wycierając oczy.
- Byłem, obywatelu generale, z sześcioma ludźmi. Gdzie się rzeka zakręca...
- Co rzeka! Widziałeś ich? zawołał porywczo i z niepokojem.
- Zdaleka...
- Któż to był? Szyldwachy.?
Widzieliśmy szyldwachów, ale także i regularnych
- Gdzież oni byli?
- Kilkunastu żołnierzy paliło ogień przy jeziorach na dole, inni wspinali się
ścieżką, a na samej górze przechadzało się kilku szyldwachów.
- Czy was spostrzegli?
- Tak, obywatelu generale...- szepnął sierżant nieśmiało.
- Widziałeś schronisko Grimsel-Hospiz?
- Nie, obywatelu...
- Więc gdzież ty byłeś, u licha, jeżeliś nawet tam nie doszedł?
- Schronisko musi być za wałem. Ten wał jest jakby groblą jezior, które tam
leżą i któreśmy zdaleka widzieli.
Generał zamilkł i usiłował odnaleźć te same punkta na mapie, rozłożonej obok
jego łóżka. Oficerowie, skupieni przy jednym z okien, rozsunęli perkalowe
firanki, ale niewiele światła weszło do izby, gdyż brzask jeszcze nie tknął
cieniów, schowanych w podwórzach i zaułkach między domostwami.Ktoś
skrzesał ognia i zatlił małą świeczkę łojową.
- Dziękuję... - rzekł Gudin półgębkiem, nie podnosząc głowy. Po chwili bystro
wejrzał na sierżanta i głośno, z szyderstwem zawołał:
- Czy to prawda, co opowiadają naoczni świadkowie i znawcy, że te pozycye
są nie do zdobycia? Czy prawdą jest, co powiadają, że nasze francuskie
męstwo nic tu nie poradzi, że nasz francuski geniusz w kpa się tu zamieni, że
białe Austryaki zarzucą nas z tych gór swemi pochyłemi bermycami, -
powiedz, Râteau...
- To jest miejsce nie do zdobycia - rzekł sierżant posępnie.
W grupie oficerów przemknął się szept bardzo cichy. Generał zwolna podniósł
głowę, i zmierzył okiem pełnem nienawiści kapitana, stojącego we framudze
drugiego okna.
- Czy pozwolisz mi, obywatelu generale, zadać sierżantowi kilka pytań? - rzekł
ten oficer ze spokojnym uśmiechem, w którym zamknięte było jadowite
szyderstwo.
- Uprzejmie proszę... - rzekł Gudin.
- A więc to prawdą jest, co powiadają, - zwrócił się kapitan do sierżanta, - że,
stojąc na Grimsel, nieprzyjaciel zasypałby nas nie bermycami, ale stosami
kamieni? Ze byłby w możności nędznie zatłuc nas,wdzierających się pod górę,
jak niegdyś chłopi ze Szwycu zgruchotali przodków tych białych Austryaków
pod Näfels, z taką wszakże różnicą, że my szlibyśmy na górę pewni nietylko
śmierci, ale także hańby naszego geniuszu...Râteau! - rzekł kapitan głośniej. -
Ty wiesz,że ja się nie boję...
- Słyszałem, obywatelu Le Gras, że pragniesz zadać sierżantowi jakieś tam
pytanie... - rzekł Gudin.
- Tak. Pragnę mu zadać kilka pytań. Jak długo szliście od miejsca, gdzie się
dolina zwęża - do jezior?
- Szliśmy - rzekł sierżant - chyba ze trzy godziny.
- Jaka jest na tej przestrzeni szerokość doliny?
- Ze ścieżki, po której szliśmy, dorzucałem w najszerszych miejscach
kamieniem do drugiej ściany wąwozu, a prawie wszędzie cały spód jego
zajmuje rzeka.
- Wszak prawda, że w pewnych miejscach ścieżka idzie na wysokości kilkuset
metrów?
- Nie inaczej, obywatelu kapitanie.
- Że na tej ścieżce może obok siebie postępować najwyżej dwóch ludzi?
- Tak jest, obywatelu.
- Że zanim w pięć batalionów zdołamy dotrzeć do jezior, już Austryacy, ukryci
za skałami mogą wystrzelać połowę naszej kolumny, idącej dwójkami?
- Tak myślę...
- A czy przez szkła widziałeś ścieżkę, od jezior prowadzącą na Grimsel?
- Dostrzegłem ją, obywatelu.
I dlatego mówisz nam, że miejsce jest nie zdobyte?
- Tak jest.
Oficer skłonił się generałowi i rzekł do niego:
- O te jedynie szczegóły rozpytać się pragnąłem.
- Obywatele! - powiedział niedbale Gudin, zwracając się do wszystkich -
wyruszamy dziś i to niezwłocznie dla zdobycia szturmem przejść: Grimsel,
Furka, Gotthard....i Monte Rosa... - szepnął kapitan Le Gras tak cicho i
niewyraźnie, że te dwa słowa mogły bardzo dobrze uchodzić za kaszel.
- Plan operacyi całej wydany został w kwaterze głównej. Podpisał go Massena.
Uruchomiliśmy 27 termidora 30 tysięcy wojska. Bracia nasi walczą w tej chwili
na śmierć i życie. Idą w górę Reussu, uderzają na przejście zum Stein , aby spaść
do doliny Meyen,biją się w dolinie Rodanu, a my śmieliżbyśmy leżeć
bezczynnie, tutaj w Gutannen? Zwyciężymy, czy zginiemy od kamieni, od kul,
od bagnetów, ale pójdziemy zdobywać tę górę, chociażby z jej szczytu
strzelano do nas piorunami! Z przyjemnością przedstawiłbym wam plan całej
naszej wyprawy, ale brak mi czasu. Zanim się ubiorę, chciałbym wyłożyć ten
plan w obecności,dajmy na to kapitana Le Gras. Może zechce tu również
zostać jeszcze podpułkownik Labruyère...
Oficerowie i sierżant gromadnie wyszli ze stancyi. Gudin zerwał się z łóżka i,
wdziewając pośpiesznie swój uniform, rozkładał mapy, wskazywał linie
operacyjne pochodu, wyznaczone czerwoną barwą - i szybko wykładał:
Wiadomo... - mówił - że arcyksiąże Karol zajmuje swemi wojskami olbrzymi
łańcuch pozycyi: od Simplonu i mieściny Brieg w dolinie Rodanti - aż do
Zurichu. Ma on do rozporządzenia 78 batalionów piechoty, 85 szwadronów
jazdy, czyli 64.613 żołnierza i 13.299 koni. Posiada wszystkie przejścia i
wszystkie drogi środka Alp, więc: Grimsel i Furka, dolinę,
Urseren,Teufelsbrücke, całą dolinę Reussu aż do jeziora Czterech Kantonów
wraz z dolinami napoprzek do niej idącemi, - więc z Meyen i z Issi; dalej: -
rozdół Szwycu, płaskowzgórze Einsiedeln z przełęczą Etzel, dolinę Sililu i
Zurich. Uderzamy na nieprzyjaciela ze wszystkich stron, mamy wyprzeć go ze
wszystkich stanowisk, porozcinać go na grupy, rozerwać ich łączność i
wygnać, - zanim tamci nadciągną. Thurrean uderzy na brygadę Straucha w
dolinie Vallais, my wstąpimy na Grimsel, wyrzucimy nieprzyjaciela z pozycyi
u źródeł Rodanu i weźmiemy go we dwa ognie, ażeby zmuszony był uchodzić
na włoską strone, którędy mu się żywnie podoba. To uczyniwszy, zajmiemy
przejście Furka, dolinę 32 Urseren, Urnerloch, Teufelsbrücke i dolinę Reussu.
Wiadomo - mówił, ożywiając się i gwałtownym ruchy wskazując na mapę, że
rozstaliśmy się w Interkirchen z generałem Loison i że ten dzielny człowiek
poprowadził swe dwa bataliony i trzy kompanie w dolinę Gadmen, skąd ma
wstąpić nad Steinen, wysadzić nieprzyjaciela z pomiędzy lodów i zejść przez
Meyen-Thal do Waasen. Daumas idzie z Engelbergu, ażeby przez Surenen
wejść do wąwozu Reussu. Z czoła, od Fluelen uderzy na Austryaków sam
Lecourb. Chciejcież zważyć, że los operacyi od nas zależy! Jeżeli obierzemy
Grimsel, to zadajemy cios nieprzyjacielowi w samo serce, bo zdobywamy
czworobok, który tu oznaczyłem czerwoną linią. Czworobok ten idzie: z
Interkirchen do Waasen, z Waasen do Teufelsbrücke, stamtąd do Furka i
Grimsel a z Grimsel do Interkirchen. Dopóki nieprzyjaciel ma Grimsel i
Urseren, - niceśmy nie wygrali, może bowiem siedzieć w tych miejscach, jak w
fortecy i mieć połączenie z doliną Tessinu przez Gotthard, a z Chur przez
dolinę Renu. Tymczasem obywatel Le Gras uważa wyprawę na zdobycie tej
głównej pozycyi za coś tak błahego, że śmiał wobec polowy oficerów
kolumny, ba! wobec sierżanta - drwić ze słów moich. Gdyby nie to że dziś
idziemy, powinien bym Cię, obywatelu, natychmiast skazać na śmierć...
- O!... - mruknął Le Gras, Przymykając swe piękne oczy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin