Sandemo Margit - Opowieści 11 - Dziewica z Lasu Mgieł.pdf

(824 KB) Pobierz
Sandemo Margit - Opowieści 11 - Dziewica z Lasu Mgieł
MARGIT SANDEMO
DZIEWICA Z LASU MGIEŁ
Tytuł oryginału:
„Jungfnin i dimmomas skog”
380898837.002.png
ROZDZIAŁ I
Niebo na zachodzie płonęło krwistą czerwienią. Vendelin siedziała przy oknie.
Wydawało jej się, że pożar na niebie jest odbiciem stanu jej duszy, mrocznego podniecenia.
Niemal ją to przeraziło. Dostrzegła poruszające się postaci, wiedziała, że to jeźdźcy.
Vendelin nigdy nie miała kontaktu z mężczyznami poza swym nieżyjącym już stryjem
i jego synkami, ośmio - i dziesięcioletnim. Mieszkała wraz z babką na uboczu, od siedzib
innych ludzi dzieliło ją rozlegle wrzosowisko, nigdy też nie pozwalano jej oddalać się od
znajomych okolic na skraju lasu.
Na myśl o istnieniu młodych, silnych mężczyzn, jej rówieśników, dziewczynę coraz
częściej nawiedzał niepokój, wyganiając ją na samotne wędrówki po wrzosowisku i lesie,
gdzie wiatr chłodził jej rozpalone policzki i tłumił podniecenie.
Z zamyślenia wyrwało Vendelin skrzypienie łóżka.
- Dzisiejszej nocy zmarli znów pędzą przez wzgórza Gråmosse!
- Nie, babciu, leż spokojnie i niczego się nie bój! Na wrzosowisku nikogo nie ma!
- Ależ tak, widzę ich, Vendelin! Nie dostrzegasz tych mrocznych cieni, które gnają
ponad wrzosami niczym wiatr? Wróżą nieszczęście, moje dziecko. Nieszczęście i śmierć.
Tak, tak, pomyślała Vendelin ze smutkiem. Śmierć, twoją śmierć, kochana
starowinko.
Czuwała już od trzech nocy, przepełnionych lękiem i rozpaczą. Oczy ją piekły, same
się zamykały, lecz nie wolno jej było zasnąć! Babka jej potrzebowała. Ale dziewczyna
zdawała sobie sprawę, że od jutra nie będzie już musiała czuwać.
Pożar zachodzącego słońca zabarwił czerwienią jedyną izdebkę w chacie, pozłocił
ubogie sprzęty.
- Vendelin - szepnęła staruszka na łóżku. - Podejdź tutaj.
Dziewczyna usłuchała.
- Boję się, moje dziecko. Cóż się z tobą stanie, kiedy mnie zabraknie? Wszystko
robisz z przejęciem, miotają tobą takie mocne, gorące uczucia. Ich siła może ci pomóc, lecz
nieokiełznanie stanie się krzyżem, który przyjdzie ci nosić. Ten, kto czuje zbyt mocno,
bardziej cierpi.
- Ale też i zaznaje więcej radości, prawda?
- Tak, być może tak. Lecz czymże właściwie się radować w tym życiu tu, na ziemi?
Ty, Vendelin, zaznałaś jedynie biedy, ubóstwa i samotności. Wiem, wiem, co chcesz
380898837.003.png
powiedzieć: że poświęciłam się dla ciebie, odkąd wszyscy nasi najbliżsi odeszli. Ale cóż stara
kobieta może dać młodej dziewczynie pełnej życia?
- A wrzosowisko, las, zwierzęta, całe piękno, jakie nas otacza, czy stąd nie można
czerpać radości? - zaprotestowała Vendelin.
Staruszka uśmiechnęła się ze smutkiem.
- Mało jest takich jak ty, którym niewiele trzeba, by się cieszyć. A przecież wiesz, że
za wrzosowiskiem czyha zło, niebezpieczeństwo, przed którym starałam się ciebie chronić.
Ale ono kusi, budzi twoją ciekawość, prawda?
Vendelin spuściła głowę.
- Tak, babciu.
Zlęknione oczy babki szukały jej wzroku.
- Strzeż się mojej synowej, tej przebiegłej, zdradliwej kobiety! - ostrzegła staruszka z
naciskiem. - Gdy mnie zabraknie, ona przejmie opiekę nad tobą. A od dawna czeka, by
wysłać cię do Svartmosse. Dla rycerza Gerharda z zamku Svartmosse wiele jesteś warta!
- Kto to jest rycerz Gerhard?
Dłonie pokryte siatką niebieskich żył szarpnęły przykryciem.
- Diabeł we własnej osobie! Ale nie pójdziesz tam, umówiłam się, że jeszcze dziś w
nocy opuścisz dom.
- Nie mogę cię zostawić, babciu! Jestem ci potrzebna!
Staruszka niecierpliwie pokręciła głową.
- Wdowa po twoim stryju, moja synowa, przyjdzie już o świcie. Musisz wtedy być
daleko stąd. Wczoraj udało mi się przesłać wiadomość przez jednego z jej synków.
Dziewczyna ze wsi zabierze cię i zaprowadzi do mojej siostry, do Lasu Mgieł. Tam będziesz
bezpieczna przed rycerzem Gerhardem i jego szalonymi synami. Rycerz boi się Lasu Mgieł.
Uważa, i nie bez powodu, że grasują w nim złe moce.
Vendelin słyszała opowieści o Lesie Mgieł, o zmarłych z wrzosowiska Gråmosse. O
bitwie, jaką stoczono tutaj przed wieloma stuleciami, kiedy Dania jeszcze nie całkiem oddała
się chrześcijaństwu. Podobno w owych czasach niektórzy ludzie szukali schronienia w Lesie
Mgieł i sprzysięgli się z hulającymi po nim pogańskimi mocami. Za karę ich duchy nie
zaznały spokoju i w dziejowych chwilach gnają konno przez wrzosowiska.
W ostatnim roku Vendelin wielokrotnie widywała cienie jeźdźców, pojawiały się
coraz częściej. Z daleka były zaledwie ciemnymi punkcikami na horyzoncie, ale babka za
każdym razem żegnała się znakiem krzyża i odmawiała modlitwy. I jeszcze surowiej
przykazywała wnuczce, by nie wypuszczała się na wrzosowiska.
380898837.004.png
Vendelin nigdy by się na to nie poważyła. Na ogół nie oddalała się od chaty. Czasami
tylko, chcąc stłumić gorączkę płonącą w ciele, wychodziła nieco dalej na wielką, pustą
równinę, lecz spostrzegłszy, gdzie jest, biegiem wracała do domu, jakby goniło ją stado psów
piekielnych. Serce prawie przestawało jej bić ze strachu.
Jeźdźców nie było już widać. Wyruszyli ku głębokim borom na południu, tajemniczej
okolicy, o której babka nigdy nie chciała opowiadać. Dziewczyna odwróciła się od okna.
- Nie bardzo rozumiem, przecież ten rycerz Gerhard mnie nie zna! Czego więc ode
mnie chce?
- Cicho, dziecko, nie pytaj! Przez tyle lat udawało mi się utrzymać twe istnienie w
tajemnicy dzięki temu, że nasza chata leży tak daleko od Svartmosse i od zamku dzielą nas
budzące grozę wrzosowiska. Ale na południu jest Las Mgieł...
- Wiedziałam! - wykrzyknęła Vendelin. - Wiedziałam, że Las Mgieł jest właśnie tam,
bo nigdy nie chciałaś mi odpowiedzieć, kiedy o to pytałam.
Babka pokiwała głową.
- Lepiej dla ciebie, że nie byłaś tego pewna. Teraz jednak muszę cię tam wysłać. W
ten las rycerz Gerhard nigdy nie ośmieli się zapuścić.
- Nie chcę tam iść! Przecież to siedziba zła!
- Straszniejsze zło czyha na ciebie w zamku Svartmosse. W Lesie Mgieł mieszka moja
siostra, dobrze zna knieje, wie, jak unikać niebezpieczeństwa. Zresztą nie zostaniesz u niej
długo. Gdy dojrzeją ostatnie kłosy, a lasy zaczną się złocić, przez cieśninę przepłynie statek.
Musisz dostać się na jego pokład. Uciec jak najdalej od królestwa rycerza Gerharda. Na
drugim brzegu poszukasz służby w najbliższym gospodarstwie. Tam będziesz już bezpieczna.
Vendelin spuściła głowę. Serce ściskało jej się z bólu na myśl o tym, że będzie
musiała opuścić babkę, wszystko, co tak jej drogie, i wyruszyć naprzeciw nieznanemu złu.
- Weź ze sobą cały chleb i zapasy suszonego mięsa, ile tylko możesz unieść. Zabierz
też kota, nie może zostać tu sam, no i przywiązał się do ciebie. Krowę i owce zostawisz,
zajmie się nimi moja synowa, ma dwóch synów, których trzeba nakarmić i ubrać.
- Zrobię, jak sobie życzysz, babciu. Ale bardzo boli mnie myśl, że będę musiała stąd
odejść.
- Wiem, lecz nie pozostaje nic innego, jeśli mam cię ocalić. I pamiętaj: nie wspominaj
nikomu, że właśnie skończyłaś osiemnaście lat! Jeśli cię zapytają, mów, że masz dopiero
szesnaście. Zachowaj w tajemnicy swój prawdziwy wiek, przynajmniej dopóki nie opuścisz
włości rycerza!
- Dobrze - z wahaniem powiedziała Vendelin. - Ale dlaczego?
380898837.005.png
Staruszka czule pogładziła ją po policzku.
- Jesteś taka śliczna, wnuczko! Skórę masz rumianą jak dojrzałe jabłuszka, a oczy jak
fiołki pokryte poranną rosą. Skore do uśmiechu usta będą kusić mężczyzn do rzeczy, nad
którymi nie chcę się rozwodzić, z niepokojem też patrzyłam, jak twoje ciało smukleje,
dojrzewa. Moja kochana Vendelin, pamiętaj, zawsze splataj włosy w warkocz, nie
rozpuszczaj ich swobodnie. Są takie gęste, wiją się miękko, a to może niebezpiecznie działać
na mężczyzn.
Vendelin zdziwiły nieco słowa babki, ale poczuła dreszcz emocji.
- Czy spotkam teraz mężczyzn?
- Tego nie wiem, mam nadzieję, że nie stanie się to zbyt prędko. Moja siostra mieszka
samotnie w Lesie Mgieł i ukryje cię przed rycerzem Gerhardem. Pamiętaj, co powiedziałam:
nikt nie może się dowiedzieć, że masz osiemnaście lat. To ważne, bardzo ważne!
Vendelin zamyślona skinęła głową. Zerknęła na wrzosowisko, lecz nie poruszały się
już po nim żadne mroczne cienie.
- Kto przemierza nocą wzgórza Gråmosse, babciu? Jeźdźcy sprawiają wrażenie
żywych.
Babka mocno złapała dziewczynę za rękę.
- Nikt żywy nie jeździ po wzgórzach. To ci, którzy przed wiekami padli w bitwie na
wzgórzach Gråmosse. Ukazują się żyjącym na znak, że oto nadchodzą złe czasy. I niech się
strzeże ten, kto stanie im na drodze!
Vendelin drżąc z lęku oderwała wzrok od wrzosowiska, pociemniałego pod
opuszczającym się coraz niżej, nocnym niebem.
Kobieta ze wsi, która przyszła kilka godzin później, okazała się niewiele starsza od
Vendelin. Oczy dziewczyny były mokre od łez wylanych z powodu rozstania z babką, ale
staruszka przestała już ją słyszeć, leżała tylko cicho z łagodnym uśmiechem na ustach, jak
gdyby uspokojona świadomością, że wnuczka wkrótce znajdzie się w bezpiecznym miejscu.
Vendelin opuściła rodzinny dom, zabierając tylko węzełek z żywnością i koszyk, w którym
ulokowała kota.
Ruszyły południowym skrajem wrzosowiska, kryjąc się w cieniu bukowego lasu.
Najwyraźniej młoda kobieta jeszcze bardziej niż Vendelin bała się wrzosowisk. Wokół
panowała cisza, tylko gdzieś w oddali żałosną skargą niósł się krzyk nocnego ptaka, a z
wysokich traw dobiegał charakterystyczny głos derkacza.
Wieśniaczka przystanęła.
380898837.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin