Roman Szewczuk-swiadectwo.doc

(31 KB) Pobierz
Roman Szewczuk

Roman Szewczuk


                           Podniesiony ze śmietnika. I Sam. 2.8


Urodzilem sie i wychowalem w rodzinie katolickiej, gdzie byly tylko formy religijnosci. Nic wiecej. Nie pamietam nawet rodziców chodzacych do kosciola z wyjatkiem religijnych swiat. Gdy ojciec, który byl bardzo surowym i srogim czlowiekiem musial odejsc z domu i wyjechal na drugi koniec Polski, ja zachlysnalem sie wolnoscia. Niestety zle ja wykorzystywalem. W tymze czasie na wskutek pewnego przezycia odrzucilem istnienie Boga, którego i tak nie znalem. Zostalem ateista. To dawalo mi poczucie wyzszosci nad innymi. Mialem ok. 12 lat i wystapilem przeciwko czemus przed czym drzalo otoczenie. Poza tym nawet nie kazdy z moich rówiesników nawet wiedzial co to jest ateista. Kiedys slyszalem., ze ateista to czlowiek, który cale zycie zwalcza to w co sam nie wierzy. To nie jest ateizm, ja bylem prawdziwym ateista. Nie zaprzatalem sobie glowy czyms czego nie ma. I tak sobie wspaniale zylem odrzuciwszy nawet pozory praworzadnosci. Bo jezeli nie ma Boga, nie ma tez sadu sprawiedliwego, nie ma nieba, piekla, nie ma innego zycia po smierci jest tylko koniec. A wiec hulaj dusza piekla nie ma.

Zaczalem zyc bardzo zle, stopniowo staczalem sie coraz nizej, chociaz otoczenie nawet nie zauwazalo tego. Ja sam zreszta tez. Czynilem coraz gorsze rzeczy; zaczalem opuszczac szkole, pózniej rzucalem prace, zone, palilem juz w wieku 12 lat nalogowo papierosy, popijalem alkohol, kradlem. Z kradziezy zrobilismy z kolegami rodzaj sportu. W kilku chodzilismy po sklepach, jeden kradl a inni odwracali uwage obecnych. Nie bylo wazne co sie ukradlo, liczyl sie tylko fakt, móglby to nawet byc kawalek sera czy dlugopis. Zylem coraz gorzej lawirujac na pograniczu prawa. Nigdy nie zostalem na niczym przylapany i to niestety dawalo mi poczucie bezkarnosci. Wiecie czasami nie chcialem tak zyc, ale jedyna motywacja byl lek przed ujawnieniem mojego prawdziwego JA. Ale to za mala motywacja. Wiecie dzis patrzac z perspektywy wielu lat chyba nie bylo zadnego grzechu, którego bym nie popelnil. I co gorsza bylem caly czas bezkarny. Imalem sie wszystkiego, kradziezy, alkoholu, bójek, bylem w takim stanie, ze móglbym zabic dla zysku pod warunkiem, ze nikt mnie nie zlapie. Zadnych wartosci w zyciu, nic co dobre, pozytywne. Zycie bez Boga jest straszne. Mój ateizm doprowadzil mnie do tego, ze znalazlem sie w wieku 32 lat na lawce dworcowej. To bylo dno. Zylem z dnia na dzien, zbierajac butelki aby przezyc. Zylem tez nadzieja wygrania glównej wygranej w totolotka. Marzylem wtedy zasypiajac na lawce, ( skad te marzenia nie wiem nigdy nie dawalem) ze otworze schronisko dla bezdomnych. I co bardzo dziwne w opracowywanym w marzeniach regulaminie tego schroniska byl zakaz alkoholu. U mnie, który przeciez byl alkoholikiem. Widocznie Bóg juz pracowal w moim sercu. W Biblii jest napisane, ze Bóg da sie odnalezc tym, którzy szukaja Go. Cale szczescie, ze to tylko czesc prawdy bo On objawia sie takze tym co Go nie szukali. Jak ja. On jest cudowny. Czasami jak bardzo w zyciu „nawywijalem” czulem wiele pomocy. Mialem swiadomosc, ze jakas potezna sila mna sie opiekuje. Tylko ja nie wiedzialem kto to jest. Bo bylem tez zaangazowany w okultyzm, wrózby, horoskopy, numerologie , karate itp. Czasami glównie w weekendy spalem po klatkach schodowych w obawie przed pobiciem przez mlodziez wracajaca z dyskotek. To byl ich sport pobic kogos za kim nikt nie stoi. Pewnego razu jakis gosc z pietra ponizej a ja spalem przy strychu, wygonil mnie mówiac, ze jego dzieci boja sie gdy ja spie. A gdyby spal tu pies? Pies móglby! Bylem gorszy od p[sa. Wiecie ja juz nie chcialem zyc.

To bylo tym latwiejsze, ze przez okolo 20 lat nieustannie podejmowalem bardzo powazne próby samobójcze. Wiec tak lezac na dworcu, a juz mialem swiadomosc, ze w totolotka to ja nie wygram, rozwazalem dwa wyjscia. Popelnic jakies drobne przestepstwo i przezimowac w wiezieniu lub juz skonczyc z soba. A mialem bardzo silna trucizne. Zdecydowalem sie na to drugie. Wybaczcie to niesmaczne ale zwracalem przez cala noc obiema czesciami ciala. Bóg po raz kolejny nie dal mi umrzec w potepieniu. A ja glupiec zamiast sie cieszyc chodzilem wkurzony, ze znowu sie nie udalo. Wtedy to przez kolege, który mial kontakty z zielonoswiatkowcami , zostalem zaproszony do jednego z domów. Nie chcialem tam isc. Ja ateista u ludzi religijnych, a jeszcze u zielonoswiatkowców. Nic zlego o nich wlasciwie nie slyszalem ale wiedzialem na pewno, ze to zli ludzie. Straszny bylem prawda. I totalnie glupi. Zreszta Biblia o mnie mówi w 14 psalmie 1 wierszu. Jak nie wierzysz to sprawdz. Ponowne zaproszenie przyjalem, ale myslalem sobie niech tylko zaczna o Bogu to ja im pokaze. Nie zaczeli, dali mi kanapki, herbate i nic. A ja nawet nie chcialem jesc, tylko chlonalem atmosfere tego dziwnego domu. Jakis pokój, cos dziwnego. Nie umialem tego nazwac ale cos tam bylo. Czulem sie tak dobrze, bezpiecznie, spokojnie jak nigdy w zyciu. Dzis wiem,, ze byl tam Duch Swiety. Chcieli mnie zaprosic na noc ale zdecydowanie odmówilem. Nie dlatego, ze sie czegos obawialem ale musialem przemyslec to czego doswiadczylem. Na odchodne gospodarz wcisnal mi do kieszeni jakies pieniadze. Nie chcialem ich wziac ale nalegal. Zastanowil mnie ten gest, widzialem, ze nie przelewa sie u nich. W drodze kolega zapytal mnie: dali ci. Tak odpowiedzialem(on zaprowadzil mnie tam aby wyludzic jalmuzne, posluzyl sie mna bo sam byl „spalony’) ale nie interesowalo mnie to. Bardzo przezywalem pokój tego domu. Moze nie wszyscy pamietacie ale za mojej mlodosci do odtwarzania muzyki byly adaptery. Byly tam ustawienia obrotów plyty 33,45 i 78 obr/min. I porównujac gdy swiat obok mnie zyl na 45, ja zylem na 78 oni zyli na 33. Cos niesamowitego. Kolega wyciagnal z mojej kieszeni pieniadze. To bylo dawne 100.000 zl. Ja potrzebowalem wtedy na zycie ok.. 20.000. Na bochenek chleba, pól kilo kaszanki i paczke papierosów. Dwa razy w tygodniu jeszcze na totolotka. A tu taka kwota. Wiecie, serce mnie boli gdy pisze te slowa ale za namowa kolegi przepilismy te pieniadze, ale mialem okropne samopoczucie, ze bardzo zle robie. Wstydzilem sie jednak odmówic, zreszta to o mnie tam zaprowadzil. Po wypiciu 2 butelek wina polozylem sie i intensywnie myslalem nad tym co dzisiaj przezylem. To bylo cos zdecydowanie nowego w moim zyciu. Na drugi dzien zgodnie z dana obietnica poszedlem tam z kolega i juz zostalem. To niepojete ale ci ludzie przygarneli pod swój dach 3 bezdomnych, a moglem byc zlodziejem, morderca. Moglem miec wszy!!! Pózniej dowiedzialem sie, ze to Bóg pokazal im mnie i oni czesto modlili sie o mnie. Modlitwa jest potega. Bedac u nich w domu dostalem gedeonitke i pasjami ja czytalem. Byly wspólne rozmowy, modlitwy, piesni. Uczestniczylem w tym z radoscia. Duch Swiety pracowal nade mna. Zblizala sie niedziela. Balem sie jej bo mielismy isc na nabozenstwo. Ale nadeszla, szedlem z opuszczona glowa aby mnie nikt nie rozpoznal ( ja ateista u zielonoswiatkowców). Wiecie zostalem tak mile przywitany przez jakiegos bardzo milego starszego pana jakby specjalnie na mnie czekal. Do dzis go wspominam. Zaczalem chodzic na nabozenstwa, spotkania mlodziezowe, czytac Biblie, skladalem swiadectwa. Ba juz zwiastowalem Tego, którego sam jeszcze nie znalem, a który juz stal przy drzwiach mojego serca.

Nadeszla ewangelizacja, pilem prosto do serca slowa ewangelisty. Wszystko do mnie trafialo, wszystko bylo dla mnie. Gdy bylo wezwanie juz wiedzialem, ze wyjde. Niestety ewangelista wymienial rózne rzeczy ale nie to co bylo do mnie. Gdy uslyszalem Slowo do mnie doslownie pobieglem i tam w poczuciu Bozej swietosci po prostu ukleklem mimo, iz wszyscy kolo mnie stali. Poczulem taki ogrom mojej grzesznosci, ze nawet pozycja na kolanach wydawala mi sie niegodna Tego, przed którym kleczalem. Potem dziekujac z calego serca za zbawienie wolalem: Boze jestem Ci tak wdzieczny, ze chcialbym Ci cos dac. Ale co jak nie mam doslownie nic. Mam tylko siebie jak chcesz to wez mnie. Wiecie, wzial mnie przygarnal, przytulil i do dzis jest ze mna. Takiego Romka ze smietnika przytulil. Moje serce jest Mu tak wdzieczne, ze brakuje mi slownictwa. A nawet najwznioslejsze slowa wydaja sie puste i male. Pózniej byly klopoty, odrzucenie, osamotnienie ale Ten, który mnie przygarnal nigdy mnie nie opuscil i nie opusci!!!! Podnosi ze smietnika ubogiego aby go posadzic z dostojnikami!!! ALLELUJA!!!!

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin