Słówko O KSIĘDZU BOSKOPedagogia obecności.doc

(33 KB) Pobierz
Słówko O KSIĘDZU BOSKO

Słówko O KSIĘDZU BOSKO. Pedagogia obecności

 



Za Janem Pawłem II chętnie mówimy o księdzu Bosko „ojciec i nauczyciel młodzieży”. Nie było łatwo księdzu Bosko stać się ojcem dla swych wychowanków. Musiał przejść długą drogę od utraty ojca do ojcostwa. Właściwie całe życie był na tej drodze. Rodzony ojciec był z nim krótko, ledwie dwa lata. Kiedy przebrzmiały słowa matki „Janku, nie masz już taty”, samotność powracała z agresją przyrodniego brata Antoniego, z widokiem kolegów, którzy szli do szkoły, bo w domu nie brakowało pieniędzy, z dziwnym snem, którego nikt nie rozumiał, ze śmiercią ks. Calosso, z bez mała dwoma latami wygnania z Becchi do domu Moglia, gdzie był parobkiem, ze śmiechem malców, z którymi zasiadł w szkole w Castelnuovo, z obojętnością kapłanów, którzy pozostawali nieczuli na jego pozdrowienia, z biedą studenta w Chieri, z brakiem sympatii u seminaryjnych przełożonych, ze śmiercią przyjaciela Comollo, z niezrozumieniem ze strony innych księży, z chłopcami, co ukradli mu koce, z zawalonym domem, z długami, z niesprawiedliwością własnego biskupa, ze strzałami znienacka, z chorobą, utratą wzroku, niemożnością chodzenia o własnych siłach i wreszcie ze śmiercią.

Tyle i aż tyle, aby poczuć się samotnym, opuszczonym, niekochanym. A przecież stało się zupełnie inaczej. Nie tylko nie poddał się, ale z ojcostwa, z bycia z wychowankiem jak ojciec i przyjaciel, to znaczy z asystencji, uczynił najpotężniejszy oręż swej batalii wychowawczej. Jaki jest jego sekret? Pokochał swoich chłopców: „Niech młodzi nie tylko będą kochani – przypominał swym salezjanom – ale nich wiedzą, że są kochani. Wychowawca, który chce być kochany – dodawał – musi pokazać, że kocha. […] Kto zaś wie, że jest kochany, kocha, a ten kto tak został pokochany, osiągnie wszystko, zwłaszcza ze strony młodzieży”.

Co robić, aby tak pokochać wychowanka? Ksiądz Bosko powie: „Trzeba w swym oddziaływaniu oprzeć się na rozumie, religii i miłości”. To znaczy, że trzeba go pokochać miłością mądrą, wychowawczą. Oprzeć się na rozumie – znaczy uczynić wysiłek, aby poznać młodego człowieka, jego sytuację, dary, zdolności i ograniczenie. Rozum – to też kwestia zasad i reguł, które muszą obowiązywać we wzajemnej relacji. Trzeba je podać i wytłumaczyć młodemu człowiekowi. Czasem pomóc je realizować, gdy trzeba – dyskretnie napomnieć i skorygować. Rozum oznacza więc wymagania, jest tożsamy z pewnym projektem. Wychowawca, który kocha, nie może jednak poprzestać jedynie na poznaniu i wymaganiach. Byłby oschły, zbyt radykalny. Dlatego ksiądz Bosko podpowiada, aby odwołać się też do religii. On nie chce pomagać chłopcom dlatego, że nie mają co jeść, gdzie mieszkać, w co się ubrać, że mają kłopoty związane z dorastaniem. Czyni to, bo „Bóg kocha młodzież”, a on sam czuje się przedłużeniem tej miłości, kontynuatorem misji Chrystusa Dobrego Pasterza.

„Na czym opiera się nasza wzajemna miłość? – pytał kiedyś chłopców. – Na pełnym portfelu? Nie obraźcie się, ale nie. Wasz jest pusty, a z mojego wydałem wszystko na wasze potrzeby. Co nas łączy? Ja pragnę zbawienia waszych dusz! Dobro naszych dusz jest fundamentem naszej miłości!” Religia pozwala księdzu Bosko kochać prawdziwie, przebaczać, szukać nowych dróg do serca młodzieży, poświęcać siły i zdrowie. Ona jest gwarantem autentyczności jego uczucia. Wymagania rozumu i szczytne ideały religii są trudne do wcielenia w życie. Dlatego ksiądz Bosko otacza swego wychowanka miłością. Przez wpływ rozumu jest ona wymagająca i wychowawcza, przez religię staje się miłosierna i bezinteresowna. A co zrobić, aby młodzi wiedzieli, że są kochani i odpowiedzieli miłością na miłość? Trzeba z nimi być. Miłość według ksiądza Bosko – amorevolezza, jak ją nazywał – musi być obecnością wśród młodych. Kto kocha, jest! Jest asystentem – dopowiedziałby ksiądz Bosko. On jest z chłopcami jak ojciec, brat i przyjaciel. Stawia wymagania, ale pomaga. Nie jest policjantem, który ściga, sędzią, co karze. Dba o ich relacje z Bogiem i ludźmi, daje dom, uczy. A przy tym jest łagodny, cierpliwie napomina, gra i bawi się razem z młodymi, pochyla się nad ich książką, talerzem... Dba, aby w Oratorium panował duch rodzinny. Podtrzymuje niczym niezmąconą radość opartą na wierności Bogu i wypełnianiu codziennych obowiązków. Wszystko po to, aby – jak mówił – młodzi wiedzieli, że on i jego salezjanie „Nie chcą, żeby chłopcy ich się bali; oni pragną być przez młodych kochani; pragną, aby chłopcy mieli do nich zaufanie!” Przy takiej miłości wychowawcy, nikt nie powinien czuć się samotny.


 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin