BŁOGOSŁAWIENI.doc

(31 KB) Pobierz
BŁOGOSŁAWIENI

BŁOGOSŁAWIENI?

                                4 niedz. zw.

              „Błogosławieni jesteście...”

          - „Jezu, jak on przeklina – oburzyła się Dorotka – tak nie można, to okropne!” Wzięła kartkę i załęła rysować Robcia, jak z ust wyskakują mu: żaby błotne, skorpiony, pająki, żuki gnojaki... i już ich trudno połapać, bo się rozłażą wszędzie lub przyklejają do kogoś silniej niż super-glue. Kiedyś Pan od przyrody ukarał przeklinających chłopaków tak, że kazał im zamiast tych słów używać nazw z przyrody: „Ty ciołku matowy, kosmatko gajowa, kołatku uparty, kumaku błotny, parzydło leśne, amebo nibynóżko...” Ale i nazwą chrząszcza można też kogoś obrazić, choć tato mówił do Dorotki czasem „Ty mały chrabąszczu” a wolałaby żeby powiedział „Ty moja królewno lub księżniczko”.

              Przyszła do chorej babci i zapytała: „Babciu, czemu ty nigdy nie przeklinasz ze złości, chociaż Cię boli?” – „Oj Dorociu – szepnęła cicho babcia – nie przeklinam tylko BŁOGOSŁAWIĘ – rękami, oczami, myślami...” – „BOGOSŁAWISZ?” – nie rozumiała Dorotka. – „Ładnie to przekręciłaś – szepnęła Babcia – tak sławię-Boga, bo On jest taki dobry, a ja taka szczęśliwa!” Dorotka zdziwiła się: „Szczęśliwa?! Jesteś stara, chora, nie możesz chodzić ani głośno mówić...Nic w tym pokoju nie masz, rentę ci ukradli... I za tp bogosławisz?” – „Błogosławię i za to” – odpowiedziała Babcia i tak spojrzała na nią, jakby sobie pożyczyła dla oczu błękitu z samego nieba. Dorotka lubiła ten kolor w jej oczach i choć miała 84 kolorów kredek, to takiego nigdy nie wiedziała. Jednak nie rozumiała Babci. Panie na reklamach miały wszystko, były śliczne, roześmiane, jak jakieś królowe czy dobre wróżki. U nich widać było wszędzie szczęście, a u babci tylko w oczach.

              Za tydzień babcia umarła, ale nie można było nawet płakać przy niej, bo miała taką uśmiechniętą twarz. –„Chyba, że nad samą sobą sobie popłaczę – chlipnęła Dorotka -  nad bezbabciną sierotką.”

              Ale potem było święto – X-cio lecie ślubu Mamy i Taty. Byli razem w Kościele, gdzie ksiądz ich pobłogosławił, ale drugiego wesela już nie było. W domu oglądali wszyscy film z ich ślubu. Mama i Tata byli na nim tacy śliczni i szczęśliwi jak z reklamy. Teraz już tak nie wyglądali... Dorotka, czytając „Kubusia Puchatka” uwielbiała Stumilowy Las, gdzie Kubuś miał zawsze dużo miodku, gdzie nikt nie był stary, wszyscy się lubili i żyli w zgodzie. Teraz wypisała z bajki i z reklam trzy życzenia ma święto Mamy i Taty. Stanęła przed nimi, dygnęła ślicznie i powiedziała:

1.      „życzę wam, byście mieli wszystko co można kupić...”

Na to mama: „ale pomyśl, spoza tego wszystkiego może już byśmy Cię nie zobaczyli...”

Dorotka na to:

2.    „żebyście się nigdy nie smucili...”

Mama znów się uśmiechnęła smutno: „nawet w tedy, gdy Ty się smucisz i płaczesz, gdy patrzymy na umierające dzieci?”

-         „Jakich ja mam dziwnych rodziców! – pomyślała Dorotka – całkiem innych niż dzieciaki.” I dodała: „To teraz - 3. żebyście żyli ze wszystkimi w zgodzie!”

Na to odezwał się Tato: „Oj nie zgodzę się nigdy, kiedy ktoś będzie Cię krzywdził! Będę Cię bronił choćbym miał walczyć z całym światem! Nie z każdym trzeba się zgadzać!” – „No tak - pomyślała Dorotka – z przeklinającym Robciem, na pewno nie.” Stała i nie wiedziała co już powiedzieć: „Ale ja chciałam, żebyście byli szczęśliwi, tak jak Kubuś, Kangurzyca, Prosiaczek, i... jak Damy z Reklamy...”

- „Ja mam być szczęśliwa jak prosię w deszcz?” – roześmiała się mama. – „A ja mam być misiem co myśli brzuskiem? – zapytał tato – Ja już dawno wyrosłem z Kubusia Puchatka. Jestem starszy od Krzysia.”

- „Jeśli wyrosłeś z Kubuia to do kogo dorosłeś?” – zapytała Dorotka. – „Dorastam do Pana Jezusa – powiedział poważnie Tata – a On w tedy jest szczęśliwy, gdy uszczęśliwia takich jak my, albo babcia.” – „I dlatego dał jej taki niebieski kolor do oczu jakiego nigdzie nie ma?” – spytała Dorotka. Na to tato: „ To nie kolor – to niebo. Babcia miała je w sobie.”

- „To ja wiem dlaczego tak wszystkich BOGOSŁAWIŁA i taka była szczęśliwa choć nic nie miała. Ale dlaczego nie ma reklamy nieba?” – zapytała Dorotka i zaczęła sama układać reklamę. Pod wielkimi błękitnymi oczami babci, napisała na kartce wielkimi literami: „KOLOR WPROST Z NIEBA – NIE PODROBIONY! CAŁKIEM ZA DARMO DLA BOGOSŁAWIONYCH (specjalnie bez „Ł”).

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin