Pokarm bogów roz3.pdf

(447 KB) Pobierz
pokarm bogow.indb
15107047.001.png
Terence McKenna
POKARM BOGÓW
w przekładzie
Dariusza Misiuny
Warszawa 2007
15107047.002.png
Terence McKenna
Food of the Gods
Copyright © 1992 by Terence McKenna
All rights reserved
Na stronach rozdziałowych wykorzystano obrazy Saida Ouarzaza, pochodzące z Galerie
d’Art Damgart w As-Suwajrze.
przekład
Dariusz Misiuna
redakcja stylistyczna
Mateusz Janiszewski
projekt okładki
Wojciech Benicewicz
Joanna John
skład i łamanie
Joanna John
Copyright © for the Polish edition
by Okultura, Warszawa 2007
Wydanie I
ISBN 978-83-88922-13-8
Wydawnictwo Okultura
skr. poczt. 435, 00-950 Warszawa 1
www.okultura.pl
I
RAJ
15107047.003.png
3. W POSZUKIWANIU PIERWOTNEGO DRZEWA ŻYCIA
Płomyki strzelały gdzieś w tyle, kiedy odchodził od ogniska poszu-
kując wody. Słyszał własny głos, niski i gardłowaty. Nii nii nii nii nii . Ta
Która Nas Karmi była bardzo potężna tej nocy, tuż po żniwach. Zauroczony
otaczającym go pejzażem, który w świetle księżyca i w blasku upojenia wyda-
wał się porażająco piękny, pozostawiał za sobą zgiełk spotkania rodzinnego.
Hekuli było blisko, czuł je przez skórę. Kiedy o tym myślał, włos mu
się jeżył na karku. Towarzyszył mu dźwięk przypominający grzechota-
nie pestek w tykwie. Wtedy zobaczył hekuli . Wyglądało jak opalizujący
kwiat, usta lub zwieracz zawieszony w przestrzeni. Tuż za nim pojawia-
ły się inne, wirujące powoli w ciemnościach. Przybliżały się do niego jak
gromada ciekawskich meduz. A kiedy pierwsze z nich wniknęło do jego
ciała, słychać było ciche plaśnięcie. W tej samej chwili jego głowa roz-
błysnęła różowym słonecznym światłem. Poczuł w sobie dziwną obec-
ność. Co rusz bombardowały go niemożliwe do zapamiętania wrażenia.
Czas przestał istnieć, gdy w zawrotnym tempie przelewały się przez nie-
go gigantyczne ilości agatowych skamielin. Wydawało mu się, że spokoj-
nie oddaje się śmierci, pogrążając się w szczęśliwym paroksyzmie samo-
afirmacji. Wcześniej, niewypowiedziane emocje same cisnęły mu się na
usta. Łzy spływały mu po policzkach. Już kiedyś zdarzało mu się mówić
te słowa, ale dopiero teraz zrozumiał ich znaczenie. Ta vodos! Ta vodos!
Ja jestem! Ja jestem!
HALUCYNOGENY JAKO PRAWDZIWE BRAKUJĄCE OGNIWO W ŁAŃCUCHU
EWOLUCJI
Głównym zadaniem tej książki jest dowiedzenie, że pewna rodzina
czynnych substancji chemicznych, a konkretnie indolowe halucynoge-
ny, odegrała kluczową rolę w wykształceniu się podstawowych ludzkich
cech, przede wszystkim typowej dla człowieka autorefleksji. W tym celu
musimy przyjrzeć się samej istocie tych substancji oraz roli, jaką spełnia-
ją w naturze. Już na pierwszy rzut oka widać ich strukturalne podobień-
stwo. Wszystkie posiadają pięcioboczną grupę pirolową, połączoną z le-
piej rozpoznanym łańcuchem benzenowym. (zob. ilustracja 28). Dzięki
53
15107047.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin