1.Lumley Brian-Nekroskop 01-Nekroskop.pdf

(939 KB) Pobierz
374620859 UNPDF
ŁŻŁ T OMASZ M ALEC
SCAN- DAL
PROLOG
Hotel ten cieszy si du popularno ci - by bardzo okaza y, z reprezentacyjn
łężą śą ł ł ą
fasad i pe nym przepychu wn trzem. Znajdowa si niedaleko Whitehall. Górne pi tro
ą ł ę łę ę
budynku zajmowa o towarzystwo mi dzynarodowych przedsi biorców - tyle móg
ł ę ę ł
powiedzie sam dyrektor hotelu. Mieszka cy tego pi tra posiadali osobn wind i schody
ć ń ę ą ę
odseparowane od reszty kompleksu. Mieli nawet w asn drog ewakuacyjn . W a ciwie byli
łą ę ąłś
ca kowicie niezale ni. Patrz c z zewn trz, niewielu mog oby si domy li , e budynek
ł ż ą ą ł ę śćż
hotelowy jest miejscem tajemniczych bada przeprowadzanych przez mieszka ców
ń ń
ę
„Mi dzynarodowi przedsi biorcy”? Mo na by o ich za takich uwa a ... Nazwa
ę ę ż ł żć
ukrywa a stworzon przez Rz d organizacj , która ci gle tkwi a w stadium rozwoju.
ł ą ą ę ą ł
Przeznaczano na ni nik e fundusze, które pokrywa y jedynie koszty utrzymania
ął ł
administracji. Lecz nawet dla tych niewielkich sum nie by o usprawiedliwienia, gdy
ł ż
korzy ci z dzia alno ci organizacji by y kwesti odleg ej, niepewnej przysz o ci. Nale a o
ś ł ś ł ą ł łś żł
wi c unika rozg osu - podatnicy nie lubi zb dnych wydatków. Ka de potkni cie mog o
ę ć ł ąę ż ę ł
oznacza likwidacj lub co najmniej zawieszenie dzia alno ci.
ć ę ł ś
Trzy dni temu wydarzy o si co , co mog o zachwia lub nawet zniszczy tajemnicz
łęś ł ć ć ą
struktur . ę
W drodze do swojego domu zmar na atak serca szef wydzia u. Chorowa od
ł ł ł
d u szego czasu, wypadek wi c nie wydawa si pocz tkowo sam w sobie dziwny. Potem
łż ę łę ą
jednak sta o si co , co rzuci o nowe wiat o na to nieszcz liwe zdarzenie. Co , czym Alec
łęś ł śł ęś ś
Kyle nie chcia teraz zaprz ta sobie g owy.
ł ąć ł
Owego poniedzia kowego poranka Kyle, nast pca szefa, musia oszacowa straty i
ł ę ł ć
przemy le mo liwo ci ratowania organizacji. Je eli tylko nie by o ju za pó no. Za o enia
śćż ś ż łż ź łż
projektu od pocz tku by y chwiejne, teraz, bez fachowego kierownictwa wszystko mog o si
ą ł łę
rozsypa . ć
Rozmy laj c o tym, Kyle z mokrego chodnika wszed przez szklane drzwi wahad owe
śą ł ł
do ma ego hallu. Strz sn z p aszcza wilgotny nieg i opu ci ko nierz.
ł ąąłł ś śłł
On sam nie w tpi ani troch w zasadno projektu, wr cz przeciwnie. Kyle uwa a ,
ął ę ść ę żł
e Wydzia jest bardzo wa ny, nie wiedzia jednak jak broni go przed sceptycyzmem tych na
ż ł ż ł ć
górze. Stary Gormley potrafi przeciwstawi mu si , a to dzi ki przyjacio om na wysokich
ł ć ę ę ł
stanowiskach i swej renomie dobrego fachowca.
Tak wi c o czwartej po po udniu Kyle mia zosta wezwany, by broni swojej pozycji,
ę ł ł ć ć
by udowadnia zas ugi sekcji i racj jej istnienia. Niestety organizacja nie przedstawi a
ćł ę ł
dot d zadowalaj cych raportów ze swojej dzia alno ci.
ą ą ł ś
Po pi ciu latach bezowocnej pracy Wydzia zamierzano zlikwidowa . W a ciwie
ę ł ćłś
niewa ne by y argumenty, które chcia przed o y Kyle. Mogli go zakrzycze , a stary
ż ł ł łżć ć
Gormley potrafi krzycze g o niej ni wszyscy oni razem wzi ci. Mia autorytet i poparcie, a
ł ćłś ż ę ł
on - Alec Kyle - kim by ? ł
Próbowa wyobrazi sobie scen popo udniowego przes uchania:
ł ć ę ł ł
- Tak, panie Ministrze. Nazywam si Alec Kyle. Czym si zajmuj w Wydziale? No...
ę ę ę
poza funkcj zast pcy Sir Keenana by em, to znaczy jestem... ee, jak to powiedzie ...
ą ę ł ć
prognostykiem. Przepraszam? Ee... to znaczy, e przewiduj przysz o , sir. No nie,
ż ę łść
przyznaj , e nie potrafi poda , kto wygra jutro w Goodwood o trzeciej trzydzie ci.
ęż ę ć ś
Sto lat temu nikt nie wierzy w hipnoz , nawet pi tna cie lat temu wy miewano
ł ę ęś ś
B RIAN L UMLEY
N EKROSKOP I
P RZE O Y
ostatniego pi tra.
374620859.267.png 374620859.278.png 374620859.289.png 374620859.300.png 374620859.001.png 374620859.012.png 374620859.023.png 374620859.034.png 374620859.045.png 374620859.056.png 374620859.067.png 374620859.078.png 374620859.089.png 374620859.100.png 374620859.111.png 374620859.122.png 374620859.133.png 374620859.144.png 374620859.155.png 374620859.166.png 374620859.177.png 374620859.188.png 374620859.199.png 374620859.210.png 374620859.221.png 374620859.232.png 374620859.239.png 374620859.240.png 374620859.241.png 374620859.242.png 374620859.243.png 374620859.244.png 374620859.245.png 374620859.246.png 374620859.247.png 374620859.248.png 374620859.249.png 374620859.250.png 374620859.251.png 374620859.252.png 374620859.253.png 374620859.254.png 374620859.255.png 374620859.256.png 374620859.257.png 374620859.258.png 374620859.259.png 374620859.260.png 374620859.261.png 374620859.262.png 374620859.263.png 374620859.264.png 374620859.265.png 374620859.266.png 374620859.268.png 374620859.269.png 374620859.270.png 374620859.271.png 374620859.272.png 374620859.273.png 374620859.274.png 374620859.275.png
ę łęłćż żś ł
drugiej strony, Kyle pod wiadomie czu , e nie wszystko stracone. Dlatego te przyszed tutaj
ś łż ż ł
- eby przejrze materia y Keenana Gormley’a, przygotowa co w rodzaju raportu o
ż ć ł ćś
wydziale. Zamierza walczy o jego przetrwanie.
ł ć
Ostatniej nocy przy ni o mu si , e rozwi zanie le y w a nie tutaj, w tym budynku,
śł ęż ą żłś
w ród papierów pozostawionych przez Gormleya. „Przy ni o si ” nie jest chyba najlepszym
ś śłę
okre leniem. Objawienia Kyle’a przychodzi y zawsze podczas mglistych chwil mi dzy snem
ś ł ę
a przebudzeniem, tu przed odzyskaniem wiadomo ci. Przywo ywa je zazwyczaj dzwonek
ż ś ś łł
budzika, ale równie dobrze móg to by pierwszy promie wiat a s onecznego,
ż ł ć ńśłł
wpadaj cego przez okno sypialni. Tak te sta o si tego poranka. Rozproszone wiat o
ą żłę śł
szarego witu wpad o do pokoju, zapowiadaj c nowy dzie .
ś ł ą ń
I wtedy pojawi a si wizja. „Przeb ysk”, „przywidzenie”, „halucynacja”...? Kyle
łę ł
wiedzia ju , e b dzie to trwa o tylko chwil , wi c skupi si maksymalnie. Wszystko, co
łżżę ł ęę łę
kiedykolwiek widzia w taki sposób, okazywa o si potem niezwykle wa ne.
ł łę ż
Tym razem zobaczy siebie samego siedz cego za biurkiem Keenana Gormleya.
ł ą
Przegl da papiery. Prawa górna szuflada by a otwarta. Na biurku le a y wyj te z niej
ął ł żł ę
dokumenty i akta. Masywny sejf Gormleya sta nietkni ty przy cianie gabinetu. Klucze
ł ę ś
schowane by y w dolnej szufladzie. Ka dy z nich otwiera osobn skrytk w sejfie. Kyle zna
ł ż ł ą ę ł
kombinacj szyfrów, ale nie o tym teraz my la . To, czego szuka , znajdowa o si w
ę śł ł łę
rozrzuconych na biurku dokumentach.
Kyle widzia , jak pochyla si nad pewn teczk . By a to ó ta aktówka, co znaczy o,
ł ę ą ął żł ł
e dotyczy którego z cz onków organizacji. Kogo z „listy”. Kto taki by ca y czas
ż śł ś ś łł
obserwowany przez Gormleya. Obraz przysun si jak w filmowym zbli eniu.
ąłę ż
Najwa niejszy kadr - nazwisko na ok adce teczki: Harry Keogh.
ż ł
I to by o wszystko. Od tej chwili Kyle zacz si budzi . Trudno mu by o zgadn , co
ł ąłę ć ł ąć
to wszystko mia o znaczy - ju dawno przesta próbowa zg bia znaczenie swoich
ł ćż ł ćłęć
„przeb ysków”. W ka dym razie, je li cokolwiek dzisiaj go tutaj przynios o, by to ten krótki,
ł ż ś ł ł
niewyt umaczalny „sen” przed przebudzeniem.
ł
By o jeszcze wcze nie rano. Kyle przedar si przez zat oczone ulice Londynu w kilka
ł ś łę ł
minut. Za godzin wsz dzie dooko a zapanuje zgie k, ale tutaj by o jeszcze cicho. Pozostali
ę ę ł ł ł
pracownicy administracji (troje wraz z maszynistk ) mieli wolne z powodu mierci szefa.
ą ś
ł ł
Kyle nacisn przycisk windy i wszed do rodka. Wyci gn swój identyfikator i
ął łś ąął
wsun go w otwór kontrolny. Winda drgn a, ale nie ruszy a z miejsca. Kyle ze zdziwieniem
ął ęł ł
spojrza na kart i cicho zakl . Jej wa no wygas a wczoraj. Na szcz cie wraz z innymi
ł ę ął żść ł ęś
drobiazgami mia ze sob kart Gormleya. Tym razem winda ruszy a w gór . U y ponownie
ł ą ę ł ężł
identyfikatora, aby dosta si do g ównych pomieszcze . W rodku panowa a g ucha cisza.
ćę ł ń ś łł
Gabinet Gormleya sprawia troch dziwne wra enie. wiat o po przej ciu przez
ł ę ż Ś ł ś
ciemnozielone szyby i lekko podniesione aluzje, tworzy o na cianie pokoju poziome smugi.
ż ł ś
To niesamowite o wietlenie pot gowa o uczucie obco ci, jakiego po raz pierwszy dozna
ś ę ł ś ł
Kyle, mimo i cz sto odwiedza to pomieszczenie.
żę ł
Sta na progu i d ugo wpatrywa si przed siebie, zanim wszed . Zamkn za sob
ł ł łę ł ął ą
drzwi i wkroczy na rodek gabinetu. Czujniki ju go zidentyfikowa y, zarówno na zewn trz
łś ż ł ą
jak i tutaj. Na ekranie monitora pojawi si napis:
łę
SIR KEENAN GORMLEY JEST NIEOBECNY. ZNAJDUJESZ SI W REJONIE
Ę
STRZE ONYM. PROSZ SI ZIDENTYFIKOWA NORMALNYM G OSEM. W
Ż ĘĘ Ć Ł
PRZYPADKU POZOSTANIA TUTAJ LUB NIEROZPOZNANIA ZOSTANIE WYDANE
DZIESI CIOSEKUNDOWE OSTRZE ENIE. DRZWI I OKNA ZAMKN SI
Ę Ż ĄĘ
AUTOMATYCZNIE. POWTARZAM: ZNAJDUJESZ SI W REJONIE STRZE ONYM...
Ę Ż
Czu wzbieraj c nienawi wobec zimnej, bezmy lnej maszyny. Troch z przekory
ł ąą ść ś ę
milcza i czeka . W chwil potem ukaza a si kolejna informacja:
ł ł ę łę
ROZPOCZYNA SI DZIESI CIOSEKUNDOWE OSTRZE ENIE...
Ę Ę Ż
akupunktur . Jak móg si udzi , e przekona ich o wa no ci Wydzia u i jego pracy? Z
Biura by y zupe nie puste.
374620859.276.png 374620859.277.png 374620859.279.png 374620859.280.png 374620859.281.png 374620859.282.png 374620859.283.png 374620859.284.png 374620859.285.png 374620859.286.png 374620859.287.png 374620859.288.png 374620859.290.png 374620859.291.png 374620859.292.png 374620859.293.png 374620859.294.png 374620859.295.png 374620859.296.png 374620859.297.png 374620859.298.png 374620859.299.png 374620859.301.png 374620859.302.png 374620859.303.png 374620859.304.png 374620859.305.png 374620859.306.png 374620859.307.png 374620859.308.png 374620859.309.png 374620859.310.png 374620859.002.png 374620859.003.png 374620859.004.png 374620859.005.png 374620859.006.png 374620859.007.png 374620859.008.png 374620859.009.png 374620859.010.png 374620859.011.png 374620859.013.png 374620859.014.png 374620859.015.png 374620859.016.png 374620859.017.png 374620859.018.png 374620859.019.png 374620859.020.png 374620859.021.png 374620859.022.png 374620859.024.png 374620859.025.png 374620859.026.png 374620859.027.png 374620859.028.png 374620859.029.png 374620859.030.png 374620859.031.png 374620859.032.png 374620859.033.png
ĘĆ ĘĆ
- Alec Kyle - powiedzia niech tnie. Nie chcia zosta zamkni ty. Maszyna
ł ę ł ć ę
rozpozna a g os, przesta a odlicza , rozpocz a od nowa:
łł ł ć ęł
DZIE DOBRY, PANIE KYLE...
Ń
SIR KEENAN GORMLEY JEST NIEOBECNY...
- Wiem - powiedzia Kyle. - Zmar . Podszed do klawiatury i wy czy system
ł ł ł łął
bezpiecze stwa. Maszyna odpowiedzia a:
ń ł
PROSZ NASTAWI PRZED WYJ CIEM - i zamilk a.
Ę Ć Ś ł
Kyle usiad za biurkiem. „Co za wiat!” - pomy la . „Cholernie pocieszna ekipa!
ł ś śł
Roboty i romantycy. Supernauka i sprawy nadprzyrodzone. Telemetria i telepatia.
Komputerowe wzory prawdopodobie stwa i jasnowidztwo. Wynalazki i duchy!”
ń
Si gn do kieszeni po papierosy i zapalniczk , po o y je w wolnym k cie biurka.
ęął ęłżł ą
Utworzy y wzór, identyczny jak w porannym przeb ysku z przysz o ci. Nie le, zaczynamy.
ł ł łś ź
Spróbowa otworzy szuflad biurka. By a zamkni ta. Wyj notes Gormleya z
ł ć ę ł ę ął
zewn trznej kieszeni p aszcza, sprawdzi kod. SEZAMIE OTWÓRZ SI - odczyta .
ę ł ł Ę ł
Nie mog c opanowa miechu, Kyle wystuka szyfr na klawiaturze i spróbowa raz
ą ćś ł ł
jeszcze. Prawa górna szuflada otworzy a si leciutko. Wewn trz znalaz papiery,
łę ą ł
dokumenty, akta...
„Teraz dopiero zacznie si zabawa” - pomy la .
ę śł
Wyj ca zawarto , umie ci na biurku przed sob i zacz przegl da dokumenty,
ąłłą ść śł ą ął ąć
odk adaj c je po kolei do szuflady. By pewien, e przeczucie go nie zawiod o. W ko cu
ł ą ł ż ł ń
dotar do ó tej teczki. Na ok adce widnia napis: Harry Keogh.
łżł ł ł
Harry Keogh. Sk d zna to nazwisko... Ju raz pojawi o si wcze niej, podczas gry
ąśł ż łę ś
s ownych skojarze , któr zwyk si zabawia z Keenanem Gormleyem. Teczki jednak nie
ł ń ą łę ć
widzia nigdy w yciu - w ka dym razie nie w yciu na jawie. Wpatrywa si w ni dok adnie,
ł ż ż ż łę ą ł
tak jak we nie.
ś
We nie odsun j od siebie. Teraz te tak zrobi . Poczu si troch nieswojo - nie
ś ąłą ż ł łę ę
wiedzia , dlaczego tak si zachowuje. Czu jednocze nie, e jego cia o przenika obca
ł ę ł ś ż ł
energia.
Jeszcze przed chwil w gabinecie by o przyjemnie ciep o. A teraz, w ci gu kilku
ą ł ł ą
sekund temperatura gwa townie spad a.
ł ł
- Jezu Chryste! - szepn . Teczka wysun a si z jego zdr twia ych palców i z
ął ęłę ęł
ha asem spad a na biurko. Kyle drgn , uniós g ow i zamar . Naprzeciwko niego, w
ł ł ął łłę ł
po owie drogi mi dzy drzwiami a biurkiem, kto sta .
ł ę śł
W pierwszej chwili Kyle pomy la , e widzi siebie samego - jak w porannym pó nie.
śłż łś
Po chwili przekona si jednak, e ma do czynienia z kim obcym. Z nadprzyrodzonym
łę ż ś
zjawiskiem! Zreszt nie mog o by inaczej. Czujniki, które nieustannie kontrolowa y
ą łć ł
gabinet i ca e biuro, nic nie wykry y. Gdyby pojawi si ktokolwiek, natychmiast w czy by
ł ł łę łął
si alarm. Tylko Kyle postrzega zjaw .
ę ł ę
Wygl da a ona na m czyzn czy raczej ch opca i by a naga. Sta a naprzeciwko
ął ęż ę ł ł ł
niego i patrzy a mu prosto w oczy. Stopy nie dotyka y dywanu, a smugi zielonego wiat a z
ł ł śł
okien przeszywa y jej cia o.
ł ł
Kyle czu , e jest obserwowany. W g bi umys u zapyta siebie: „Przyjaciel czy...?”
łż łę ł ł
Przesun fotel do przodu i we wn trzu szuflady dostrzeg automatycznego
ął ę ł
browninga, kaliber 9 mm. Wiedzia , e Gormley nosi bro , tej jednak nie zna . Zastanawia
łż łń ł ł
si , czy pistolet by na adowany i nawet je li tak, to czy u ycie go ma jakikolwiek sens?
ę łł ś ż
- Nie - powiedzia a nagle zjawa powoli, prawie niezauwa alnie kr c c g ow .
ł ż ęąłą
Zdziwienie Kyle’a ros o.
ł
- Bo e! - szepn . Ponownie odrzuci o go od biurka. - Ty czytasz w moich my lach!
ż ął ł ś
- Ka dy z nas ma swój talent, Alec.
ż
Zastanawia si , czy wystarczy tylko my le , aby porozumie si ze zjaw .
łę ść ćę ą
- Lepiej mów - odpowiedzia o widmo. - Tak b dzie lepiej.
ł ę
DZIESI ....DZIEWI ....OSIEM....SIEDEM....
374620859.035.png 374620859.036.png 374620859.037.png 374620859.038.png 374620859.039.png 374620859.040.png 374620859.041.png 374620859.042.png 374620859.043.png 374620859.044.png 374620859.046.png 374620859.047.png 374620859.048.png 374620859.049.png 374620859.050.png 374620859.051.png 374620859.052.png 374620859.053.png 374620859.054.png 374620859.055.png 374620859.057.png 374620859.058.png 374620859.059.png 374620859.060.png 374620859.061.png 374620859.062.png 374620859.063.png 374620859.064.png 374620859.065.png 374620859.066.png 374620859.068.png 374620859.069.png 374620859.070.png 374620859.071.png 374620859.072.png 374620859.073.png 374620859.074.png 374620859.075.png 374620859.076.png 374620859.077.png 374620859.079.png 374620859.080.png 374620859.081.png 374620859.082.png 374620859.083.png 374620859.084.png 374620859.085.png 374620859.086.png 374620859.087.png 374620859.088.png 374620859.090.png 374620859.091.png 374620859.092.png 374620859.093.png 374620859.094.png 374620859.095.png 374620859.096.png 374620859.097.png 374620859.098.png 374620859.099.png 374620859.101.png 374620859.102.png
łąłśęłąś ć
- Ale kim... czym ty, u diab a, jeste ? - zapyta w ko cu.
ł ś ł ń
- To niewa ne, kim jestem. Wystarczy to, kim by em i kim b d . Teraz pos uchaj,
ż ł ęę ł
mam ci wiele do powiedzenia, wszystko b dzie wa ne. To troch potrwa, mo e kilka godzin.
ę ż ę ż
ś
Kyle wpatrywa si w zjaw , która nieporuszenie trwa a w swoim miejscu. Istnia a i
łę ę ł ł
chcia a z nim rozmawia . Dlaczego z nim i dlaczego teraz?
ł ć
- Czy czego potrzebuj ? - powtórzy pytanie do siebie.
ś ę ł
- Chcia e zapali papierosa - przypomnia o widmo. - Mo e chcia by te zdj
łś ć ł ż łśżąć
p aszcz i przynie sobie kawy. Je li chcesz to zrobi , mo emy zacz za chwil .
ł ść ś ć ż ąć ę
Ogrzewanie znowu zacz o dzia a . Kyle wsta , zdj p aszcz i powiesi go na oparciu
ęł łć łąłł ł
fotela.
- Kawa? - powiedzia . - Tak, zaraz wracam. - Wyszed zza biurka i przeszed obok
ł ł ł
swego go cia. Zjawa obróci a si patrz c, jak wychodzi z pokoju. Wygl da a niczym cie
ś łę ą ął ń
unosz cej si w powietrzu istoty, bezcielesna jak ob ok lub k b dymu. Na pewno by a w niej
ą ę ł łą ł
jaka moc. Kyle w o y dwie pi ciopensówki do automatu stoj cego w g ównym biurze.
ś łżł ę ą ł
Zanim kubek si nape ni , skorzysta z toalety i zabra go w drodze powrotnej. Widmo
ę łł ł ł
czeka o. Kyle okr y je ostro nie i ponownie zasiad za biurkiem.
ł ążł ż ł
Zapali papierosa i przyjrza si go ciowi dok adniej. Chcia utrwali sobie ten obraz
ł łęś ł ł ć
w pami ci.
ę
Widmo musia o mie nieca e metr osiemdziesi t wzrostu. Gdyby cia o by o
ł ć ł ą łł
rzeczywiste, mog oby wa y oko o siedemdziesi ciu kilogramów. Kyle nie mia pewno ci co
ł żćł ę ł ś
do karnacji skóry. W osy, a raczej brudne kud y, mia y barw piasku. Drobne nieregularne
ł ł ł ę
kropki wysoko na policzkach i czole by y przypuszczalnie piegami. Ca o przypomina a
ł łść ł
cz owieka w wieku oko o dwudziestu pi ciu lat.
ł ł ę
Interesuj ce by y oczy. Mia y zadziwiaj co b kitn barw i swoim spojrzeniem
ą ł ł ąłęą ę
przeszywa y Kyle’a na wylot. By o w nich co zagadkowego i przejmuj cego. M dro
ł ł ś ą ąść
stuleci? Wiedza ca ych epok skryta pod jasnob kitnymi t czówkami?
ł łę ę
Poza tym wygl da ca kowicie zwyczajnie. Gdyby nie oczy, nigdy nie obejrza by si
ąłł ł ę
za kim takim na ulicy. By po prostu m odym m czyzn ... lub m odym duchem. A mo e
ś ł ł ęż ą ł ż
bardzo starym duchem?
- Nie - odpar a zjawa. - Nie jestem adnym duchem. Przynajmniej nie w klasycznym
ł ż
tego s owa znaczeniu. Skoro ju si poznali my, czy mo emy zaczyna ?
ł żę ś ż ć
- Zaczyna ? Oczywi cie. - Kyle omal si nie roze mia . Z trudem si powstrzyma .
ć ś ę śł ę ł
- Na pewno jeste gotów?
ś
- Tak, tak. Zaczynajmy natychmiast. Czy mog to nagra ? Dla potomno ci lub co w
ę ć ś ś
tym rodzaju, rozumiesz? Tu mam magnetofon...
- Maszyna mnie nie us yszy - odpowiedzia a zjawa. - Przepraszam, ale mówi tylko
ł ł ę
do ciebie, wy cznie do ciebie. My la em, e to rozumiesz? Ale... je li chcesz, to rób notatki.
łą śł ż ś
- Notatki? Dobrze. - Kyle zacz grzeba w szufladach biurka, znalaz kartki i
ął ć ł
o ówek. - W porz dku, jestem gotów.
ł ą
- Historia, któr ci opowiem nie jest zwyczajna. Nie powiniene si jednak zbytnio
ą śę
zdziwi , skoro pracujesz w takiej organizacji. Je li nie uwierzysz... B dziesz musia potem
ć ś ę ł
nie le popracowa . Wtedy dopiero wyjdzie na jaw prawda, któr ci opowiem. Nie jeste
ź ć ą ś
pewien przysz o ci Wydzia u? Nie martw si tym teraz. Twoja praca nie pójdzie na marne.
łś ł ę
Gormley by szefem, a teraz ty zostaniesz szefem... na pewien czas. Poradzisz sobie,
ł
zapewniam ci . Tak naprawd , mier Gormleya niczego nie zmieni a na gorsze. Jest nawet
ę ęś ć ł
lepiej. Opozycja? Zosta a rozbita i jest na najlepszej drodze do upadku. Mo e ju nigdy si
ł żż ę
ą
Zjawa mówi a, a oczy Kyle’a otwiera y si coraz szerzej. On wszystko wiedzia o
ł łę ł
Wydziale. Wiedzia o Gormleyu, o Opozycji. S owo Opozycja oznacza w terminologii
ł ł
Wydzia u jego rosyjski odpowiednik. Co to ma znaczy , e zostali rozbici? Kyle nic o tym nie
ł ćż
Kyle prze kn lin , usi uj c co powiedzie .
Potrzebujesz czego , zanim zaczniemy?
nie podnios .
374620859.103.png 374620859.104.png 374620859.105.png 374620859.106.png 374620859.107.png 374620859.108.png 374620859.109.png 374620859.110.png 374620859.112.png 374620859.113.png 374620859.114.png 374620859.115.png 374620859.116.png 374620859.117.png 374620859.118.png 374620859.119.png 374620859.120.png 374620859.121.png 374620859.123.png 374620859.124.png 374620859.125.png 374620859.126.png 374620859.127.png 374620859.128.png 374620859.129.png 374620859.130.png 374620859.131.png 374620859.132.png 374620859.134.png 374620859.135.png 374620859.136.png 374620859.137.png 374620859.138.png 374620859.139.png 374620859.140.png 374620859.141.png 374620859.142.png 374620859.143.png 374620859.145.png 374620859.146.png 374620859.147.png 374620859.148.png 374620859.149.png 374620859.150.png 374620859.151.png 374620859.152.png 374620859.153.png 374620859.154.png 374620859.156.png 374620859.157.png 374620859.158.png 374620859.159.png 374620859.160.png 374620859.161.png 374620859.162.png 374620859.163.png 374620859.164.png 374620859.165.png 374620859.167.png 374620859.168.png 374620859.169.png 374620859.170.png
łą ę
- Wiem wi cej, ni mo esz sobie wyobrazi - odpowiedzia a zjawa lekko si
ę żż ć ł ę
u miechaj c. - A tego, czego nie wiem, mog si szybko dowiedzie .
ś ą ęę ć
- Pos uchaj - powiedzia Kyle, usprawiedliwiaj c si . - Wcale nie w tpi w to co
ł ł ąę ąę
mówisz, tak jak nie w tpi w swój rozum, ale próbuj wszystko posk ada i...
ąę ę łć
- Rozumiem - przerwa o widmo. - Posk adasz to sobie, kiedy ju zaczniemy. Je eli
ł ł ż ż
potrafisz. W mojej historii, któr zaraz opowiem, czas b dzie zagmatwany - musisz si do
ą ę ę
tego przyzwyczai . Postaram si jednak zachowa chronologi wydarze . Najwa niejsza jest
ć ę ć ę ń ż
informacja. I jej konsekwencje.
- Chyba nie bardzo rozumiem...
- Wiem, wiem. Lepiej usi d i s uchaj, wtedy mo e zrozumiesz.
ąźł ż
ROZDZIA PIERWSZY
Ł
Moskwa, Maj 1971.
W g uszy g sto zalesionego terenu, blisko miasta, gdzie szosa sierpuchowska
ł ę
przecina a prze cz mi dzy niskimi wzgórzami, w kierunku Podolska, sta ogromny dom
ł łę ę ł
podobny troch do twierdzy, pozbawionej ju dawnej wietno ci, a zbudowanej w
ę ż ś ś
nieokre lonym stylu. Kilka skrzyde budowli wzniesiono z nowej ceg y na starych
ś ł ł
kamiennych fundamentach. Reszt zbudowano z tanich u lowych bloków, pomalowano z
ę żż
grubsza na zielono-szary kolor, jakby dla ukrycia niedopasowanej konstrukcji. Zwisaj ce
ą
ł ęą ż ężą ę
chyli y si wyra nie ku ziemi, ale ich kopu y wci jeszcze górowa y nad okolicznymi
łę ź ł ąż ł
drzewami.
Uk ad budynków wokó domu móg sugerowa , e jest to gospodarstwo rolne.
ł ł ł ćż
Jednak nigdzie nie by o wida adnych zwierz t hodowlanych czy maszyn rolniczych.
ł ćż ą
Wysoko wznosi si ogradzaj cy ca o mur, który z racji swojej masywnej struktury i
łę ą łść
wzmocnionych wsporników móg by pozosta o ci czasów feudalnych, cho widnia y na
łć łśą ć ł
nim lady niedawnych prac renowacyjnych. Ci kie, szare bloki betonu zast pi y krusz ce
ś ęż ął ą
si kamienie i star ceg .
ę ąłę
Ca o by a obrazem pe nym grozy. Znak przy krzy ówce, gdzie w las odbija a
łśćł ł ż ł
brukowana droga, oznajmia , e ca y teren jest „W asno ci Pa stwa” chronion przez
łżł ł śąń ą
uzbrojone patrole. Tablica ostrzega a wszystkich przekraczaj cych t granic przed surow
ł ą ę ę ą
kar . Zmotoryzowani nie mieli prawa zatrzymywa si tu z jakiegokolwiek powodu.
ą ćę
Wkraczanie do lasu by o surowo zabronione, nie mówi c ju o polowaniach.
ł ąż
Okolica wydawa a si opuszczona i odizolowana od wiata. Wraz z nadej ciem
łę ś ś
zmroku mg a pokrywa a wszystko mleczn pow ok , i cho wiat a zaczyna y migota zza
ł ł ą łą ćśł ł ć
zas on okien na parterze, poprzednie z e wra enie nie znika o. Blokuj ce przejazd czarne,
ł ł ż ł ą
ogromne limuzyny na le nych drogach, wydawa y si równie porzucone, gdyby nie
ś łę ż
pomara czowe ogniki papierosów i dym unosz cy si nad tymi wiec cymi punktami. Ludzi
ń ą ę ś ą
trudno by o rozpozna . Stali w zaciemnionych miejscach, ich szare p aszcze przypomina y
ł ć ł ł
mundury, a twarze ukrywali pod opuszczonymi na oczy kapeluszami.
Na dziedzi cu g ównego budynku sta ambulans, którego tylne drzwi by y szeroko
ń ł ł ł
otwarte. Personel w bieli na co czeka . Szofer siedzia za kierownic . Obok, w
ś ł ł ą
przypominaj cym stodo otwartym budynku wida by o kontury helikoptera. Gdyby
ą łę ćł
podej bli ej, mo na by zauwa y na nim insygnia Rady Najwy szej. Kwadratowe okna z
śćż ż żć ż
niewielkimi szybami z owrogo migota y w ciemno ci.
ł ł ś
Na jednej z wie , opieraj cej si na niskim, okalaj cym murze, sta m czyzna z
ż ą ę ą łęż
wojskow lornetk i obserwowa teren, w szczególno ci za odkryt przestrze mi dzy
ą ą ł ś ś ą ńę
murem a poblisk k p drzew. Zza pleców wystawa a mu lufa specjalnej wersji karabinu
ąęą ł
ł
Wewn trz g ównego budynku nowoczesne, d wi koszczelne ciany dzieli y dawny,
ą ł źę ś ł
ogromny hall na kilka sporej wielko ci pokoi rozmieszczonych wzd u centralnego
ś łż
korytarza o wietlonego szeregiem jarzeniówek. Ka dy pokój mia solidne zamkni cie, a
ś ż ł ę
wiedzia ! Sk d to... ta istota ma takie informacje? Ile naprawd wie?
przypory i parapety sprawia y przygn biaj ce wra enie. Zw aj ce si ku górze baszty
Ka asznikowa.
374620859.171.png 374620859.172.png 374620859.173.png 374620859.174.png 374620859.175.png 374620859.176.png 374620859.178.png 374620859.179.png 374620859.180.png 374620859.181.png 374620859.182.png 374620859.183.png 374620859.184.png 374620859.185.png 374620859.186.png 374620859.187.png 374620859.189.png 374620859.190.png 374620859.191.png 374620859.192.png 374620859.193.png 374620859.194.png 374620859.195.png 374620859.196.png 374620859.197.png 374620859.198.png 374620859.200.png 374620859.201.png 374620859.202.png 374620859.203.png 374620859.204.png 374620859.205.png 374620859.206.png 374620859.207.png 374620859.208.png 374620859.209.png 374620859.211.png 374620859.212.png 374620859.213.png 374620859.214.png 374620859.215.png 374620859.216.png 374620859.217.png 374620859.218.png 374620859.219.png 374620859.220.png 374620859.222.png 374620859.223.png 374620859.224.png 374620859.225.png 374620859.226.png 374620859.227.png 374620859.228.png 374620859.229.png 374620859.230.png 374620859.231.png 374620859.233.png 374620859.234.png 374620859.235.png 374620859.236.png 374620859.237.png 374620859.238.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin