Sara SegalW cukierni
Wpadły dzieci do cukierni- Jest pan Pączek?- Nie ma, zjedli!Tak im rzekła żona PączkaDzierżąc ciasto w tłustych rączkachA naprawdę jak to byłoCo w cukierni się zdarzyłoZabrzmi może to potwornieWłożył buty, kurtkę spodnieCukrem nosek przypudrowałI jak leżał, wyparował- Ktoś by myślał, że przesadzamOn po prostu mi przeszkadzał!Nie wierzycie? Już od ranaTaka byłam skołowanaWyrzuciłam na ulicęPrzepadł, zginął, jak widzicieNie ma go na kontuarzeI nic na to nie poradzęOburzony wypowiedziąTen, co zawsze cicho siedziałPewien malec bardzo mądryRzekłbyś nawet bardzo zdolnyJak dąb rosły i odważnyGłosem pełnym i rozważnymChoć miał duszę na ramieniuZa kolegów, w ich imieniuWziął z młodzieńczą krzyknął swadą:- Chcemy pączka z marmoladą!To co pani opowiadaTo jest w końcu pani sprawa!To jest wszystko śmiechu warteDzisiaj mamy tłusty czwartek!Szczęściem stał przy koleżanceSzepnął do niej:- Wody! W szklance!Tak mu słabo się zrobiłoOmal kozła nie wywinąłO włos bliski był omdleniaTaki kres był wystąpieniaPani Pączek przerażonaW głowie się jej to nie mieściZachowaniem tym zdziwionaTchu nie mogąc złapać w piersiNa wysiłek się zdobyłaI o ciszę poprosiła
- Dobre sobie, dobre sobie!Coś z tym fantem muszę zrobićCzy ja dobrze zrozumiałamCzy też zmysły postradałam?Zaraz złapie mnie gorączkaWy coś chcecie? Oprócz pączka?!Nie schowałam go pod ladąPączek znikł wraz z marmoladą!Nie ma po nim ani śladuProszę sobie wyobrazićPrzez calutką noc się smażyłChciał odpocząć, chciał ochłonąćSłowa prawdy się obroniąNie ma żadnej w tym przesadyZ brzuchem pełnym marmoladyWybiegł z domu, o próg potknąłjeszcze słyszę: żegnaj kotku!A zmartwienia miał niewąskieNie chciał być łakomym kąskiem
Nagle drzwi się otworzyłyWleciał pączek ledwie żywy
Leciał, leciał, spadł na ladęW locie zgubił marmoladęZ lady wpadł wprost do talerza
- Własnym oczom nie dowierzam!Spadłeś pączku prosto z niebaTeraz mogę ciebie sprzedać
Dzieci były zachwyconePrzechwyciły szybko pączkaI wybiegły jak szaloneTak dobiegła bajka końcaŻycie dziwnie losy pleciePączek dzisiaj jest na diecieWyprowadził się w cukierni I sprzedaje w pasmanteriiI wspomina po dziś dzień:- Tłusty czwartek to był dzień!A w cukierni jak w cukierniSmutno jest bez pana PączkaW niej za ladą stary piernikOferuje róże w pączkachSama się dziś dowiedziałamJak to było przekazałamPani Pączek poprosiłaAbym morał wygłosiła:Nie smaż się we własnym sosieBo ci życie da po nosie
ZULUS555